8 listopada 2015

Rozdział VIII



„Hogsmeade”

– rozdział VIII –

Choć uczniowie Gryffindoru zwykle żyli w swego rodzaju symbiozie, a jesienny wiatr hulający po błoniach smagał wszystkich bez wyjątku, od mniej więcej tygodnia Gryfoni podzielili się na dwie grupy. Całą sytuację spowodowały dwa kolorowe afisze, które pewnego listopadowego dnia zawisły na tablicach ogłoszeniowych we wszystkich hogwarckich Pokojach Wspólnych.
— Bal! — zawołała Patricia, składając dłonie jak do modlitwy i z uniesieniem wpatrując się w plakat ozdobiony wizerunkami wydrążonych dyń i ruchomych nietoperzy, które trzepotały skrzydełkami między literami zapowiadającymi obchody Święta Duchów w Hogwarcie.
— Mecz! — wyszeptała Dominika, wodząc wzrokiem po znacznie mniej wymyślnym pergaminie, na którym znalazła się zwięzła informacja o pierwszych w tym sezonie rozgrywkach w Quidditchu.
— Jedno i drugie oznacza wyjście do Hogsmeade — zauważyła trzeźwo Lily, wskazując mniejszą notatkę, wciśniętą między dwa plakaty, a na jej usta samoistnie wypłynął uśmiech. — Będzie można kupić bożonarodzeniowe prezenty!
Przez chwilę Moon poddawała się cudownemu uczuciu uniesienia na myśl o legendarnych słodkościach Miodowego Królestwa oraz o nieco dla niej egzotycznych, bo pochodzących z Wielkiej Brytanii prezentach, które mogłaby kupić bliskim. Stąd prosta droga prowadziła do wyobrażania sobie cudownych świąt w rodzinnym gronie, ale pewna myśl wtargnęła nagle między inne i roztrąciła je bezwstydnie, w dosadny sposób okazując swoją dominację.
— Ale że bal? — wyjąkała. — Taki z tańcami i w ogóle?
Jedną z umiejętności, które Akademia Magii Beauxbatons krzewiła w swoich uczniach, był taniec towarzyski. Jak wszyscy podopieczni uczelni, Moon została zmuszona do jej perfekcyjnego opanowania, co nie zmieniało faktu, że niekończące się, bzdurne jej zdaniem, treningi wyryły głęboką bruzdę w jej psychice i ostatnie, na co miała ochotę, to walcowanie po Hogwarcie.
— Na Merlina, jasne, że z tańcami! — zawołała Patricia i oddaliła się od nich o dobre parę stóp, kręcąc piruety i nucąc jeden z hitów Wrzeszczących Wilkołaków.
— Kłamie — powiedziała spokojnie Lily Evans, taksując wzrokiem przyjaciółkę. — To zwyczajne przyjęcie z okazji Nocy Duchów. Żadni partnerzy ani tańce nie obowiązują. Prawdziwe bale… — W jej głosie dało się słyszeć rozmarzenie. — Odbywają się tylko na specjalne okazje. Wiesz, w przypadku jakiegoś jubileuszu albo…
— Nie ma takiej możliwości, żebyśmy nie zdobyli Pucharu w tym roku. — Stanowczy głos Syriusza Blacka oderwał ją od podniosłej przemowy koleżanki. On i James Potter stali w pewnym oddaleniu od reszty tłumu kontemplującego ogłoszenia i półgłosem wymieniali komentarze. Moon podjęła rozpaczliwy wysiłek, by jednocześnie słuchać balowych opowieści Lily oraz ich uwag ewidentnie dotyczących Quidditcha.
— Podobno Puchoni trenowali całe lato. — Okularnik rzucił przyjacielowi wymowne spojrzenie, unosząc brwi tak wysoko, że niemal zniknęły pod jego rozczochraną grzywką.
— To do nich podobne — parsknął Black. — Co nie zmienia faktu, że w niczym im to nie pomoże.
— Jesteście w drużynie? — wypaliła Dominika, kiedy Patricia odciągnęła chichoczącą Lily i porwała ją do tańca.
Na twarze Huncwotów wypłynęły niemal identyczne, pełne samozadowolenia uśmiechy.
— Od drugiej klasy — rzucił Potter niedbale, strzepując niewidoczny pyłek z rękawa szaty. — Nie chcę się przechwalać, ale ponoć jestem najlepszym ścigającym od lat. Wiesz, wrodzony talent i tak dalej.
— Ja natomiast realizuję się poprzez miotanie w ludzi tłuczkami — dodał skromnie Syriusz
— Lubisz Quidditch? — zainteresował się żywo okularnik. — Komu kibicujesz?
— Pogromcom Kafla z Quiberon. Są najlepsi!
Ku jej ponuremu zdziwieniu, Huncwoci parsknęli śmiechem.
— Z tymi ich różowymi szatkami? — jęknął Black, ocierając załzawione oczy.
— Rozczarowałaś mnie, Moon — dodał Potter, zdejmując okulary i energicznie przecierając szkła rąbkiem szaty. — Już prawie zapomniałem, jak bardzo jesteś niebrytyjska.
— A wy komu kibicujecie? — zapytała Dominika, mierząc ich groźnym spojrzeniem. Mając ojca Anglika, w swoim mniemaniu była Brytyjką dokładnie w pięćdziesięciu procentach, czyli wystarczająco, żeby nie znosić brytyjskiej pogody i lubić świąteczny pudding.
— Armatom z Chudley, oczywiście. Zobaczysz, pomieszkasz tu trochę dłużej i od razu poprawi ci się gust…
— Czy to prawda, że kilka lat temu zmieniliście hasło ze „Zwyciężymy” na „Trzymajmy kciuki i nie traćmy nadziei”? — zapytała słodko Moon, z niemałą przyjemnością patrząc jak rzedną im miny.
— Zdobyli mistrzostwo dwadzieścia jeden razy — burknął Syriusz. — A twoje papugi?
— Biorąc pod uwagę, że Armaty ostatnio wygrały w dziewiętnastym wieku, radzę spuścić główki i dalej trzymać kciuki. — Posłała im kpiący uśmiech i odwróciła się na pięcie, żeby odnaleźć koleżanki i wspólnie ruszyć na spotkanie z przeznaczeniem, czyli lekcję Obrony Przed Czarną Magią.
Profesor Jones od tygodni torturował ich, prowadząc bardzo intensywne treningi pojedynków. Wbrew temu, czego nauczano ich do tej pory, ćwiczyli w grupach czteroosobowych, w których każdy miał za zadanie nie tylko rzucać i odbijać zaklęcia dwóch osób, ale także chronić swojego partnera. Nieustannie musieli zmieniać taktykę, ponieważ co jakiś czas profesor zarządzał rotację, żeby nie wyrabiali w sobie schematów działania i uczyli się reagować na niespodziewane zmiany. Większość uczniów była pod wrażeniem nowej, bardzo praktycznej formy zajęć, co nie zmieniało jednak faktu, że po godzinie nieustannego wysiłku z ulgą opuszczali salę i rozcierali napięte mięśnie.
Dominika wsunęła się do klasy z mocno bijącym sercem. Ostatnio miała w sobie mnóstwo energii. Wciąż czuła się jednocześnie podekscytowana i jakby poddenerwowana, chociaż nie miała pojęcia dlaczego. Być może to jej kiełkująca znajomość z tejmniczym i magnetycznym Ragnarokiem sprawiała, że nie mogła spać i usiedzieć w miejscu, że miała problem z koncentracją nawet na swoich ulubionych lekcjach?
Niestety, ten stan miał też pewne skutki uboczne. Moon zaczęła mieć poważne problemy na lekcjach praktycznych – zaklęcia wymykały się z jej spod kontroli. Często ich siła znacznie przekraczała zamierzony efekt, co spowodowało, że nikt nie był przesadnie skory do znalezienia się z nią w grupie. Było jej wstyd z tego powodu, zwłaszcza kiedy przypominała sobie, jakie nacisk kładziono w Beauxbatons na kontrolowanie siły zaklęć. Od pierwszej klasy wpajano im, że nie wystarczy znać formuły zaklęcia i odpowiedniego ruchu nadgarstkiem, by rzucić zwyczajne Aquamenti – żeby drobny strumyczek nie stał się nagle falą tsunami, należało zadbać o odpowiednie natężenie magii, co zwykle nie sprawiało jej większych problemów. Do teraz.
Z tego powodu każda lekcja transmutacji, zaklęć czy Obrony Przed Czarną Magią była dla niej dużym wyzwaniem i powodem stresu. Nie inaczej było tym razem.
Ścisnęła mocniej różdżkę w lekko spoconej dłoni i uśmiechnęła się nieśmiało do swoich dzisiejszych partnerów – Remusa Lupina, Petera Pettigrew i Maddy Dorny, krukońskiej prefekt naczelnej. Chłopcy odpowiedzieli jej życzliwymi uśmiechami, Maddy jednak zerknęła na nią z ukosa. Najwyraźniej jej ponura sława szybko się rozprzestrzeniała.
— Dziś kontynuujemy zajęcia w dotychczasowej formule! — zawołał profesor Jones, stojący w rogu sali i powiódł po nich uważnym spojrzeniem zaskakująco czarnych oczu. Orzechowe włosy opadały mu bezładnie na czoło, nie skrywając jednak długiej blizny na twarzy, która pobłyskiwała łagodnie w świetle wątłego słońca, którego promienie wsuwały się przez niewielkie okno. — Wszystkie chwyty, niezabronione prawem, są dozwolone.
Uśmiechnął się do swoich myśli i niedbale skinął ręką, dając im sygnał do rozpoczęcia pojedynków.
Moon przełknęła ślinę.
— Panie przodem — powiedział Lupin z galanterią i skłonił się im lekko. Ta część mózgu Dominiki, która nigdy nie przejmowała się kwestią przetrwania i prowadziła własne obserwacje zauważyła od razu, że po powrocie od chorej matki Lupin był wyczerpany – jego skóra miała blady, papierowy odcień, a podkrążone oczy pozbawione były blasku.
Maddy nie miała jednak żadnych skrupułów. Machnęła krótko różdżką wycelowaną w Petera, najwyraźniej rzucając zaklęcie niewerbalne. Moon stała osłupiała, patrząc jak wycieńczony Remus napina nagle mięśnie i błyskawicznym gestem odbija zaklęcie, które poszybowało w stronę sufitu i znikło.
Maddy rzuciła jej groźne spojrzenie, więc Dominika stanęła w lekkim rozkroku i uniosła różdżkę. Zauważyła krótkie spojrzenie Remusa i zrobiła unik w momencie, kiedy posłał w jej kierunku seledynowy promień. Jednocześnie rzuciła w stronę Petera niewinne zaklęcie trzepoczących uszu, mając nadzieję, że nie wyrządzi mu większej krzywdy. Czar ugodził Pettigrew i chłopak musiał mocno przycisnąć uszy dłońmi, cofając się o krok. Lupin zacisnął usta i posłał w ich kierunku dwa zaklęcia. Dominika doskoczyła do Maddy i rzuciła zaklęcie tarczy. Już w momencie, kiedy z końca jej różdżki zaczął wydobywać się srebrzysty obłok, wiedziała, że coś poszło nie tak. Tarcza rozrastała się wolno przed nimi. Gdy promienie zaklęć Remusa zetknęły się z jej powierzchnią, wyparowały z przenikliwym sykiem. Lupin cofnął się o krok, patrząc z przestrachem na tarczę, która górowała nad nim i nie przestawała rosnąć, przypominając bezkształtny balon. I wreszcie jak balon pękła – przewracając przy tym Remusa i posyłając go pod przeciwległą ścianę.
Moon zakryła dłonią usta i w niemym przerażeniu podbiegła do chłopaka.
— Merlinie, Remusie, przepraszam! — jęknęła, opadając na kolana. Przez jedną, upiorną chwilę myślała, że go zabiła – przecież już wcześniej wyglądał jak cień człowieka, a teraz gruchnął o ścianę – ale po chwili Lupin skrzywił się i zamrugał niepewnie.
— Już nigdy nie wejdę ci w drogę, obiecuję — mruknął i uśmiechnął się z wysiłkiem, widząc jej przerażenie.
Jednak Moon nie przestawała panikować. Poprawiła odznakę prefekta, która przekrzywiła się na jego piersi i wyrzucała z siebie dziesiątki słów przeprosin aż do momentu, w którym poczuła jak ktoś chwyta ją za ramię.
Odwróciła się, by zobaczyć profesora Jonesa i resztę uczniów, którzy przyglądali się jej z wyraźnym zainteresowaniem, prawdopodobnie zadowoleni z nadprogramowej przerwy.
— Co to miało być? — zapytał mężczyzna, kiedy Dominika podała rękę Remusowi i oboje stanęli prosto, z rękami splecionymi za plecami.
— Zaklęcie tarczy — bąknęła Moon, czując jak na policzki wypływa jej głęboki rumieniec.
Profesor uniósł brwi, jakby nie dowierzając.
— Różdżka — powiedział, wyciągając rękę.
Dziewczyna spojrzała na niego z przestrachem.
— No dalej, proszę mi pokazać różdżkę. — Jones poruszył się niecierpliwie i zmarszczył brwi. Blizna na jego twarzy napięła się, zniekształcając nieco lewy profil.
Moon wyciągnęła drżącą rękę zza pleców i wykonała polecenie. Zaschło jej w gardle, gdy profesor zacisnął palce na jej różdżce i wyciągnął własną. Przez te kilka lat, od kiedy tylko mistrz Fouquet dobrał jej ukochaną, wierzbową różdżkę, nigdy się z nią nie rozstawała, nie mówiąc już o tym, żeby dotykał jej ktoś obcy. Miała wielką ochotę wyrwać swoją własność ze szczupłych palców profesora, ale strach i szacunek trzymały ją w miejscu, pozwalając tylko na rzucanie pełnych niepokoju spojrzeń.
— Panie profesorze — odezwał się nagle Lupin i choć bez wątpienia ton jego głosu pozostawał uprzejmy, pobrzmiewała w nim również jakaś przedziwna, stanowcza nuta. — Przecież nic się nie stało. Sam w zeszłym tygodniu za mocno wygiąłem nadgarstek i zaklęcie blokujące wymknęło mi się spod kontroli…
Profesor Jones zignorował go kompletnie i użył jakiegoś zaklęcia na różdżce Dominiki, które spowodowało, że z jej końca wydobyła się miniatura dopiero co przywołanej tarczy. Moon domyśliła się, że chciał w ten sposób sprawdzić prawdziwość jej słów. Na tym jednak się nie skończyło – przez dobre kilka minut profesor obracał w palcach jej różdżkę, oglądając ją ze wszystkich stron i badając jej powierzchnię. Wreszcie ujął ją pewniej i machnął krótko, wyczarowując strumień lodowatego powietrza, w którym wirowały płatki śniegu.
— To zwyczajna różdżka — powiedział zdziwiony.
— Wiem — mruknęła Moon, przestępując z nogi na nogę. — Mogę ją dostać z powrotem?
Profesor Jones niespiesznie wyciągnął do niej rękę z różdżką. Dominika wzdrygnęła się, kiedy jej palce zetknęły się z jego lodowato zimną skórą. Podniosła na niego wzrok. Mężczyzna patrzył na nią bez cienia uśmiechu i choć nie potrafiła nic wyczytać z jego czarnych, przepastnych oczu, to instynktownie czuła, że nie jest to przyjazne spojrzenie.

* * * * *

Czas płynął jednak niezależnie od wszystkich jej wzlotów i upadków, i zanim się obejrzała, była już połowa listopada, a co za tym idzie – wycieczka do Hogsmeade.
Na szczęście podczas wizyty w Departamencie Magicznej Edukacji w brytyjskim Ministerstwie Magii jej rodzice podpisali wszystkie dokumenty, które podsunęli im urzędnicy, w tym zgodę na odwiedzanie sąsiedniej wioski. Dzięki temu mogła teraz iść u boku Lily i Patricii, smagana ostrym wiatrem, który niósł już ze sobą zapowiedź zimy.
Podniecenie koleżanek udzielało się jej samoistnie. Patty niemal w podskokach przemierzała błonia, a na ustach Lily widniał szeroki uśmiech, gdy żartowała i planowała, jakie bożonarodzeniowe prezenty zaplanowała dla swoich rodziców i starszej siostry. Wolny weekend miał tę cudowną zaletę, że niwelował wszystkie przykre tematy, zostawiając wszelkie nadzieje i wyobrażenia nietknięte.
Ku radości Dominiki, najpierw zawitały do legendarnego Miodowego Królestwa. Miały mnóstwo zabawy z odkrywaniem przedziwnych słodyczy, które wypełniały półki. Moon wyposażyła się w solidny zapas pieprznych diabełków i lodowych kulek, które na krótki czas umożliwiały lewitację, oraz paczkę lizaków mieniących się wszystkimi kolorami tęczy dla swojego młodszego brata, Guillaume’a. Guille właściwie nie był jej rodzeństwem, tylko synem cioci Louise i wuja Hugha, którzy mieszkali w Tulon, ale zawsze ubolewała nad faktem, że jest jedynaczką i z tego powodu wszystkie swoje siostrzane uczucia przelała na trzyletniego malucha. Bardzo chciała kupić mu coś w Miodowym Królestwie, ale musiała z rozwagą wybierać słodycze – poza jej rodzicami nikt w rodzinie nie wiedział, że Dominika jest czarownicą, więc cudowne piszczące cukrowe myszy albo chichoczące marcepanowe skrzaty musiały zostać na półkach.
— Dobra, dziewczyny, teraz interesy. — Patricia zatarła ręce i z powagą spojrzała na koleżanki. — Musimy sobie znaleźć kiecki.
Moon powlokła się za nimi, puszczając mimo uszu ich dyskusję na temat najlepszego sklepu, w którym można kupić odpowiednie kreacje. Nie znosiła kupować ubrań – niekończące się przebieranie zajmowało stanowczo zbyt wiele czasu, który mogła spożytkować znacznie lepiej. Mimo to, nie przywiozła ze sobą nic, co mogłaby założyć na przyjęcie z okazji Nocy Duchów, więc nie miała wyjścia.
Z drugiej strony — myślała w nagłym przypływie optymizmu. — Warto znaleźć coś wyjątkowego, żeby zrobić wrażenie na Ragnaroku. W szkolnych szatach to raczej niemożliwe…
— Nie ma sensu iść do Gladraga, koszmarnie tam drogo — orzekła Lily. — Chodźmy lepiej do pani Cadbury, ona jest taka miła…
Kluczyły uliczkami, coraz bardziej oddalając się od centrum wioski. Dominika z ciekawością przyglądała się niewielkim domkom, ewidentnie zamieszkanym przez czarodziejów. Z kominów unosiły się kłęby kolorowego dymu, kwiaty w ogródkach nuciły cichutko, zdarzyła się nawet jedna skrzynka pocztowa, która zaczęła szczekać, kiedy obok niej przechodziły. Wszystko to było dla niej nowością.
Wreszcie zatrzymały się przed małym sklepikiem. Szyld zawieszony nad drzwiami już dawno miał za sobą czasy świetności, a w oknach wisiały staromodne, koronkowe firanki. Kiedy Lily otworzyła drzwi, w głębi rozległ się dźwięk dzwonka.
Moon rozejrzała się ze zdziwieniem. Z zewnątrz sklep wyglądał na znacznie mniejszy i z pewnością nie mógłby pomieścić tylu stolików i wieszaków. Po chwili przecisnęła się do nich niewysoka staruszka z fantazyjnie upiętymi białymi lokami i rogowymi okularami, które powiększały jej oczu do niebotycznych rozmiarów.
— Dzień dobry, kochaneczki, w czym mogę wam pomóc?
— Szukamy sukienek na bal — powiedziała Patricia, odwzajemniając uśmiech.
— Tak myślałam, że w Hogwarcie szykuje się jakaś prywatka, przed wami już kilka panienek szukało kreacji. — Pokiwała głową i ruszyła w głąb sklepu, skinieniem upierścienionej dłoni zachęcając je, by poszły jej śladem.
Dominika rozglądała się, sceptycznie taksując wzrokiem porozkładane na każdej płaskiej powierzchni koronkowe serwetki i zakurzone porcelanowe figurki. Zaczynała poważnie wątpić, że znajdzie tu sukienkę, która nie została wyprodukowana jakieś sto lat temu.
— O, właśnie. — Staruszka ujęła różdżkę jak batutę i krótkim machnięciem sprawiła, że ze ściany wysunęły się długie rzędy wieszaków, na których wisiały kolorowe stroje. — To nasza sekcja na specjalne okazje. Skorzystajcie z lustra, dziewuszki, tak będzie wygodniej. Wystarczy, że dotkniecie różdżką wybranej kreacji i powiecie Muto.
Moon z nowym zainteresowaniem spojrzała na duże lustro w przykurzonej, złoconej ramie. Nie do końca rozumiała jego działanie, ale zapowiadało się ciekawie.
— Gdybyście potrzebowały pomocy, będę tam. — Uśmiechnęła się i wskazała jeden z wielu stoliczków, na którym stała filiżanka parującej kawy. Podreptała w jego kierunku, poprawiając sznur pereł, który kołysał się lekko na jej szyi.
Zaczęły przeglądać sukienki. Ku zdziwieniu Dominiki, wiele spośród nich stanowiło esencję lat siedemdziesiątych – neonowe kolory, koronki, tiule, cekiny i zwierzęce wzory we wszelkich kombinacjach. Poza tym, sprytny wynalazek pani Cadbury oszczędzał wielokrotnego przebierania się, okazało się bowiem, że dotknięcie sukienki różdżką i wypowiedzenie formuły przed zaczarowanym lustrem sprawiało, że odbicie było ubrane w wybraną kreację. Dzięki temu miały wiele zabawy z przymierzaniem najbardziej ekstrawaganckich sukni i zaśmiewały się z każdym kolejnym wyborem.
Ostatecznie Patricia jako pierwsza znalazła swoją wymarzoną sukienkę. Rozkloszowana spódnica z kobaltowej tafty wspaniale się układała, a wyszywany cekinami gorset mienił się w przytłumionym świetle.
— Moja matka zabiłaby mnie, gdyby to zobaczyła — powiedziała, wyginając się przed lustrem z promiennym uśmiechem. — Dlatego wiem, że to ta jedyna!
Odłożyła sukienkę na jeden ze stolików i pognała do wielkich koszy wypełnionych dodatkami. Przed wycieczką przeprowadziły bowiem intensywną analizę działu modowego w Nastoletniej Czarownicy, który wskazywał niezbicie, że im więcej bransoletek, wstążek, naszyjników i kokard, tym lepiej.
Macmillan zaczęła się już poważnie niecierpliwić, dobrawszy prawdziwy arsenał dodatków z kosza „wszystko za sykla”, kiedy wreszcie Lily i Dominika znalazły coś dla siebie. Obie nie czuły się na tyle pewnie, co Patricia, dlatego wybrały stroje w stonowanych kolorach.
Evans wyglądała cudownie w bladozłotej sukience z koronkowymi wstawkami – kiedy stanęła przed lustrem i wypowiedziała zaklęcie, Moon i Macmillan zatrzymały się na moment, zachwycone sposobem, w jaki blade złoto podkreślało głęboką barwę kasztanowych włosów Lily.
— Potter oszaleje — usłyszała za plecami Dominika, ale uwaga Patricii była wypowiedziana na tyle cichym tonem, że ruda mogła bez przeszkód cieszyć się swoim widokiem w lustrze.
Moon zdecydowała się na ciemnoszarą sukienkę z tiulową spódnicą i gładką górą z dekoltem w kształcie serca. Macmillan nie pochwaliła tego wyboru, uznając go za zbyt ponury, jednak szybko pocieszyła ją informacją, że można dobrać do niego całe mnóstwo jaskrawych dodatków, żeby kreacja była w zgodzie z duchem czasu. Czekało ją ponowne rozczarowanie, bo Dominika wybrała wyłącznie opaskę do włosów i kilka bransoletek. Początkowo sięgnęła po czarne, ale Patricia zaprotestowała gwałtownie, wciskając jej czerwone.
Zadowolone, że niewielkim kosztem udało im się całkiem dobrze przygotować do zbliżającego się przyjęcia, ruszyły na drobne zakupy świąteczne, po czym zajrzały do baru pod Trzema Miotłami. Kiedy tylko przekroczyły próg, zalało je ciepłe, przyjemne światło i gwar zmieszanych rozmów. Sala była zatłoczona nie tylko Hogwartczykami, ale również mieszkańcami Hogsmeade, dlatego przez dłuższą chwilę rozglądały się za wolnym stolikiem.
— Hej! Dziewczyny!
Obejrzały się, by zobaczyć Jamesa Pottera szaleńczo wymachującego ręką. Zajmował miejsce przy jednym z największych stolików w barze. Obok niego siedzieli Remus i Peter. Zdziwiona brakiem Syriusza, Moon rozejrzała się po sali i dojrzała go opartego niedbale o ladę i pogrążonego w rozmowie z zarumienioną uroczo, zgrabną barmanką.
Zanim Lily zdążyła zaprotestować, Patricia rozpoczęła slalom między stolikami w kierunku Huncwotów. James szybko przysunął do stolika trzy dodatkowe krzesła.
— Hej, chłopaki! Jak zakupy? — zapytała, opadając na krzesło i ciekawie zerkając na pękate torby leżące pod blatem.
— Odmawiamy wszelkich zeznań w obecności pani prefekt — odparł z uśmiechem Remus, zerkając z ukosa na Evansównę.
— No wiesz… — Dziewczyna wydęła usta i ku zdumieniu Huncwotów, uśmiechnęła się przebiegle. — Nie jest tak źle, biorę tylko dziesięć procent.
Parsknęli śmiechem, a James zaofiarował się i poszedł po kremowe piwo.
— Widzę, że balowe kreacje już kupione? — Lupin skinął głową w kierunku plastikowych toreb, które przewiesiły przez oparcia krzeseł.
— A jak! Będziemy wyglądały szałowo — zapowiedziała Patricia, rozpierając się na miejscu. — Mam nadzieję, że wy też przygotujecie się odpowiednio, chłopcy.
— Jak to? — zaniepokoił się Peter.
— Chyba nie zamierzacie pokazać się w zwykłych czarnych szatach?
— Widziałam genialną hawajską koszulę — wtrąciła Moon. — Idealnie podkreślałaby kolor twoich oczu, Pete.
Kiedy Lupin parsknął śmiechem, ciemne oczy Macmillan zwęziły się w uśmiechu.
— Ty, Remusie, mógłbyś za to w ogóle nie zakładać koszuli.
Teraz z kolei zaśmiali się wszyscy, bowiem Lupin zakrztusił się piwem i Pettigrew musiał z całej siły uderzać go w plecy zanim wreszcie doszedł do siebie.
— Glizdogonie, dlaczego bijesz Luniaczka? — zapytał Potter, który wrócił nie tylko z piwem, ale też z Blackiem u boku. — To dobry chłopiec.
Resztę czasu spędzili rozmawiając i żartując. Dominika zachwyciła się kremowym piwem, które rozkosznie rozgrzewało i odprężało. W pewnej chwili, kiedy rozsiadła się wygodniej i uśmiechnęła się, słuchając anegdotki opowiadanej przez Syriusza, coś przyciągnęło jej wzrok. Światło prześlizgujące się po czarnych okularach przeciwsłonecznych. Wyprostowała się gwałtownie, a serce niemal podeszło jej do gardła. Ragnarok siedział w odległym kącie baru, pochylając się w kierunku siedzącej naprzeciw niego dziewczyny o purpurowych włosach, którą kojarzyła z numerologii. Przez chwilę przyglądała się temu z żalem, ale wkrótce rozsądek wziął górę i Dominika zauważyła, że żadne z nich nie wygląda na przesadnie zadowolone z rozmowy. Siedzieli zbyt daleko, by mogła cokolwiek usłyszeć, ale Ragnarok zdawał się coś usilnie tłumaczyć, a dziewczyna słuchała tego z uniesionymi brwiami, wsparta niedbale o blat stolika. Po chwili chłopak rozejrzał się ukradkiem i wyciągnął coś z kieszeni, po czym przesunął to w kierunku towarzyszki. Moon wyciągnęła szyję, żeby dostrzec, co to takiego. Fiolka?
Dziewczyna zakryła przedmiot dłonią i schowała do kieszeni. Pochyliła się na moment w kierunku Ragnaroka, po czym wstała i szybkim krokiem opuściła bar. Chłopak jeszcze przez kilka minut pozostał w miejscu, po czym poszedł jej śladem.
— Dominika jak myślisz? Jest szansa, żeby Dumbel zaprosił Wrzeszczące Wilkołaki na bal? — Głos Patricii dobiegł ją jakby z oddali. Otrząsnęła się i popatrzyła na nią z roztargnieniem.
— Czemu nie? — mruknęła i zauważyła coś dziwnego. Huncwoci nie śmiali się już i nie dowcipkowali – siedzieli nieco sztywno i tak jak ona przed chwilą w milczeniu patrzyli na drzwi, które zamknęły się za Ragnarokiem.

34 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Hej :) no, już myślałam, że nie dodasz :D
      Coraz bardziej mnie zaciekawiasz ;) może zacznę od klubu: mam wrażenie, że tu nie chodzi o różdżkę tylko Dominikę :) że jest potężną czarownicą i ma wielką moc :)
      Bal! Jak ja uwielbiam czytać o takich uroczystościach w Hogwarcie :D już czekałam, aż James zaprosi Lily xD zachowanie Patricii zrozumiałe - ja sama uwielbiam się stroić i gdybym miała takie lustro jak to w sklepie to chyba bym umarła ze szczęścia :D więc przygotowania dziewczyn mi się podobały ;)
      Sytuacja w Trzech Miotłach była zaskakująca. Na początku rozbawiła mnie cała rozmowa przyjaciół, a potem zainteresowała rozmowa Ragnaroka. Ponawiam pytanie: co to za fiolka? Jakiś czarny rynek, czy coś. Dodatkowo zachowanie Huncwotów jest dziwne. Czyżby wiedzieli o Ragnaroku więcej niż może się wydawać?
      Czekam z niecierpliwością ba kolejny rozdział :) i przy okazji zapraszam do mnie na nowy post ;)
      Weny, czasu i radości :)
      Buziaki :**

      Usuń
    2. Cześć :)
      O kurczę, ktoś jednak zauważył moje spóźnienie xD Ach Ty! Męczyłam ten rozdział całe dwa tygodnie :)
      Noo, takie lustro rozwiązywałoby życiowe problemy, to fakt.
      A nie powiem, ale prawda jest taka, że właściwie wszyscy wiedzą więcej o Ragnaroku więcej niż Moon, a Huncwoci to już na pewno :)
      Dziękuję za komentarz i niedługo na pewno wpadnę do Ciebie.
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  2. Hej:)

    Świetny! Po prostu znakomity rozdział:) Uwielbiam okres przedświąteczny, a zwłaszcza zakupy prezentów, a jak dochodzi do tego kupno kreacji na Sylwestra to Neithiria jest w raju!

    Myślę, że dziewczyny idealnie dobrały kreacje, zwłaszcza Lily i Pati, Dominika mogłaby skusić się na coś weselszego, ale skoro dobrze czuje się w ciemnych kolorach to jej wybór (powiedzmy, że ma coś do powiedzenia):D
    Jestem bardzo ciekawa, kto wygra mecz, mam nadzieję, że Gryffindor, ale oczywiście w sporcie nigdy nie można przesądzić wyniku. Bardzo podobało mi się przekomarzanie się Panny Moon z Huncwotami, niech nie myślą, że zawsze mają rację, co to to nie! Utarcie nosów zdecydowanie wyjdzie im na dobre.

    Co ten Ragnarok kombinuje? Czy on sprzedał tej dziewczynie coś nielegalnego? Pewnie tak, skoro się ukrywali, jednak mam nadzieję, że nie stanie się jej przez to żadna krzywda. Ten chłopak jest nie tylko dziwny, ale niemal niebezpieczny. Liczę na to, że Huncwoci rozprawią się z nim w swoim stylu.

    Pisz szybciutko kolejny rozdział, czekam z niecierpliwością:)
    Pozdrawiam cieplutko,
    Neithiria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Jej, dziękuję - ja sama jakoś nie jestem przekonana do tego rozdziału, ale też nie mogłam go pominąć, więc jest.
      Mecz będzie już w kolejnym rozdziale, więc już niedługo :) Może uda się zrobić z niego coś ciekawego, bo musiałam przestudiować "Quidditch przez wieki", jako że nasza droga Moon się tym pasjonuje, więc i ja musiałam się dokształcić :p
      Tymczasem zauważyłam, że wróciłaś do świata żywych, więc lecę czytać do Ciebie!
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Oto jestem - niezwarta i niegotowa do pisania komentarza... :(
      Jak ja lubię Dominikę! Jest taka naturalna! Poza tym nie jest jakąś straszną fanką huncwotów, co jest dużym plusem.
      Czyżby to było jedyne co mogę z siebie wydusić?
      Ugh, może coś o Ragnaroku...
      Nie lubię go, jest zły, nie przepadam za nim. Nie chodzi o to, że to jest źle stworzona postać, a właściwie bardzo dobrze, skoro wzbudza u mnie takie uczucia. A ta fiolka to co to? I czemu huncwoci tak się spieli?
      Tyle pytań, brak jakichkolwiek odpowiedzi...
      No, jak zawsze mi się podoba!
      Także, gratulacje!
      Ciepło pozdrawiam,
      Bianka
      zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com
      zwiadowcy-bron-bogow.blogspot.con

      Usuń
    2. * zwiadowcy-bron-bogow.blogspot.com

      Usuń
    3. Cześć :)
      Bardzo się cieszę - wykreowanie głównego bohatera, którego da się lubić, to zawsze duże wyzwanie.
      Jeśli nie lubisz Rangaroka, to znaczy, że masz właściwie rozwinięty instynkt przetrwania, haha :p Ciekawe, że reakcje na jego postać są tak różne.
      Dziękuję za komentarz!
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
    4. Zostałaś nominowana do LBA!
      zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com

      Usuń
  4. Jak ja lubię Hogsmeade. Zawsze kojarzyło mi się z taką przyjazną, ciepłą wioską, a kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po piwo, myślałam, że będzie smakować tak jak wszystkie moje wyobrażenia o kremowym piwie, ale niestety tak nie było.
    Cóż mogę powiedzieć - trzymasz poziom. Ja nadal jestem oczarowana Ragnarokiem, ale ja lubię czarne charaktery, więc nie zdziwię się, jeśli chłopak okaże się prawdziwym typem spod ciemnej gwiazdy. Ciekawa jestem, kim była ta dziewczyna o purpurowych włosach (od razu skojarzyła mi się Tonks, takie kolory już chyba zawsze będą przywodzić mi na myśl właśnie ją) i co było w tej fiolce, którą jej wręczał. Ach, i skoro takie dziwne sytuacje nie sprawią, że Moon da sobie spokój z Ragnarokiem, to wydaje mi się, że zabrnie tak daleko w tą "znajomość", jak tylko będzie się dało, dopóki sama się nie sparzy.
    Jak zwykle świetnie się to czytało i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej, dziękuję!
      No tak, kremowe piwo w porównaniu ze zwykłym może stanowić niemałe rozczarowanie :) Ja sama nie spotkałam jeszcze takiego, które odpowiadałoby opisowi Rowling... Chociaż pierniczkowe jest temu bliskie.
      Przyznam, że obawiałam się twojego komentarza, bo objawiłaś się jako czytelnik krytyczny, CZYTAJĄCY i wymagający, więc czekałam z obawą, ale baaardzo się cieszę, że ten rozdział nie odstawał wyraźnie.
      Ragnarok fascynuje Moon tak jak większość czytelników, chociaż muszę podkreślić, że ona jest w tym środowisku nowa i wiele rzeczy, które dla innych są oczywiste, niestety jej umyka, stąd jej pociąg do Ragnaroka, który skądinąd pozytywną postacią nie jest. Myślę, że część Twoich domysłów jest więc prawdziwa :)
      Dziękuję bardzo za komentarz!
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  5. Świetny rozdział. Podoba mi się, ze Moon lubi quidditch i ze sie wdała w polemikę z Huncowatmi, ktora wygrała ;). Choc nie zrozumiałam, czemu bal i mecz miał dzielić Gryfonow, w koncu mozna brac udzia w obu wydarzeniach? Zastanawia mnie, co takiego wyprawia R. Nie spodziewałam się, i jak widac słusznie, aby był na randce, ale widac, ze jest w nim coś naprawde niepokojącego. Mam takie przemyślenie, ze moze jest dealerem narkotyków? Albo jakichś magicznych odpowiedników? Chciałabym się mylić trochę, choć tak nalrawdę ja tam ma, nadzieję, ze Dominique będzie z Syriuszem ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mówiłam już to wiele razy, ale powtórzę, że to opowiadanie z rozdziału na rozdział się robi coraz lepsze. Jeśli utrzymasz tę tendencję to przy końcowych rozdziałach chyba pęknę z wrażenia :D
    Och, moje ukochane Hogsmeade. Nie wiem, jak ty to potrafisz robić, ale twoje opisy wręcz mnie przenoszą do magicznego świata. Ja nie tylko czytam, że bohaterowie obserwują Ragnaroka, ja obserwuję go razem z nimi. Razem z nimi wybieram suknię, dowiaduję się o planowanym meczu... To rzadka zdolność, a ty ją mistrzowsko opanowałaś. Klimat tego opowiadania jest magiczny.
    Proszę o szczegółowy opis miny Pottera, gdy zobaczy Lily w tej pięknej złotej sukni ^^ Spodziewam się, że będzie zbierał szczękę z podłogi. No i oczywiście liczę na wspólny taniec, mam nadzieję, że się nade mną zlitujesz i go opiszesz (:
    A teraz odkładam sprawy miłosne na drugi plan. Mam wrażenie, że Moon niedługo się dowie, iż Lupin jest wilkołakiem. Już zauważyła, że co miesiąc w jednym terminie znika, że w tym terminie robi się też bledszy... Coś tak czuję, że Dominika niedługo wszystko wywęszy. Tak na marginesie - czy Lily wie? W Harrym chyba było coś wspomniane, że dowiedziała się jeszcze w Hogwarcie, ale oczywiście mogę się mylić.
    Przepychanki słowne wręcz ubóstwiam, zawsze mnie rozśmieszają. Końcówka skłania do myślenia i osobiście będzie mnie teraz nurtować, co też Ragnarok przekazał dziewczynie z numerologii. Na pewno nic legalnego, zwłaszcza że wnioskując z poprzedniego rozdziału, zdobył to w Hogwarcie w nocy.
    "Moon rozejrzała się po sali i dojrzała go opartego niedbale o ladę i pogrążonego w rozmowie z zarumienioną uroczo, zgrabną barmanką." - z uroczo zarumienioną.
    Jeśli mogę coś doradzić to usunęłabym ten fragment:
    "— Glizdogonie, dlaczego bijesz Luniaczka? — zapytał Potter, który wrócił nie tylko z piwem, ale też z Blackiem u boku. — To dobry chłopiec." - Osobiście zakończyłam tę scenę na wtrąceniu o Lupinie bez koszuli, bo ta część wydaje się tu dodana trochę na siłę (:
    Pisz dalej tak świetne rozdziały, kochana, bo wspaniale umilają mi one wieczory, dużo lepiej, niż niejedna książka! Życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, kochana!
      Jeeejku, dziękuję :* Nie wiem, co takiego widzisz w moim stylu, bo ja jestem wobec siebie bardzo krytyczna, ale nie ma nic wspanialszego niż przeczytać takie słowa jak Twoje. To strasznie motywujące! Co do dalszych rozdziałów, ja osobiście nie mogę doczekać się trzeciej części, bo wtedy kończy się sielanka, ale to jeszcze, jeszcze :)
      Myślę, że Lily już za czasów szkolnych wiedziała o wilkołactwie Remusa, chociaż jako osoba empatyczna i taktowna zachowała tę informację dla siebie. W końcu już Severus zwracał jej na to uwagę, więc podejrzewam, że w końcu to sobie ułożyła.
      Widzę, że dobrze połączyłaś fakty z poprzedniego i najnowszego rozdziału :) Ale nic więcej na razie nie zdradzę.
      Bardzo dziękuję za rady, zawsze doceniam wszelkie wskazówki. A uważnych komentatorów jeszcze bardziej :)
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  7. Hejka hejka moja droga.
    Sorki jeśli komentarz będzie krótki i do niczego ale pisze go o 3.00 w nocy :D
    Rozdział jak zwykle genialny. Rozmowa Dominiki z Huncwotami najlepsza. Utarła im nosa, i bardzo dobrze.
    Fajnie wymyśliłaś to lustro. Nienawidzę przymierzać ciuchów więc to przedmiot idealny dla mnie.
    Ragnorak coraz mniej zaczyna się mi podobać. A fascynacja Domi jego osoba jest dziwna.
    Wampir i do tego handlujący krwią heeh :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam!
    ,,— Ale że bal? — wyjąkała. — Taki z tańcami i w ogóle?" Akurat jadłam pomarańczę, gdy to czytałam i niemal się nie nie zadławiłam. Moon rozwala mnie swoim podejściem do życia :D Jak mam być szczera to zaczynam ją już trochę bardziej lubić. Przyzwyczaiłam się do innych charakterów głównych bohaterów, a u Ciebie jest coś innego. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że Dominika ma osobowość bardziej normalnej dziewczyny. Chociaż nie wiem, jak zachowują się zauroczone w kimś laski, bo sama nigdy w nikim nie byłam. FOREVER ALONE
    ,,— Czy to prawda, że kilka lat temu zmieniliście hasło ze „Zwyciężymy” na „Trzymajmy kciuki i nie traćmy nadziei”?" Co raz bardziej zaczynam lubić tą dziewczynę! Zawsze bardziej podobały mi się bohaterki z takim "charakterkiem", a Dominika czasami, gdy ukazuje tą swoją inną stronę jest ciekawiej ;)
    ,,— Panie przodem — powiedział Lupin z galanterią i skłonił się im lekko." Taak... za to właśnie polubiłam Remusa. Jest dobrze wychowany, miły może troszeczkę staromodny, ale jaki uroczy! <3
    ,,— Ty, Remusie, mógłbyś za to w ogóle nie zakładać koszuli.'' Tym rozwaliłaś mnie jeszcze bardziej. Ricia-Ricia... ktoś tu ma nieczyste myśli! :D
    Podoba mi się w Twoim opowiadaniu to, że nie wiadomo kto z kim będzie (pomijając Lily i Jamesa) chodził. Kocham efekty zaskoczenia, a Tobie świetnie wychodzą. Mam tylko takie małe zastrzeżenie... nie wiem czy mi się zdaje, ale charaktery Patricii i Lily są jeszcze trochę mało rozwinięte. Niby są wspominane jednak czegoś mi tu brakuje... ale może to moje przewidzenia? Nie wiem zresztą.
    I jak zwykle tajemniczy Ragnarok... R.A.A.F ♥♥♥
    Okej, może nie było go za wiele, ale właśnie to jego sporadyczne pojawianie się w różnych miejscach sprawia, że jest jeszcze bardziej tajemniczy i dangerous <3
    Mimo wszystko, to wątpię, żeby miał jakieś powiązania z Żelkożercami i naszym Panem Beznosym. Ze wszystkim, ale na pewno nie z nimi. Moim zdaniem jest coś, co skutecznie go od nich odróżnia. Tylko jeszcze nie wiem, co... i raczej się nie dowiem. Ja to po prostu czuję! W tym rozdziale poznajemy kolejną cechę Moon, czyli troskliwość. Nie wiem czemu, ale trochę zdaje mi się, że Dominika zachowuje się trochę jak... rozlazła klucha. Nie chciałam Cię tym urazić, ale może gdybyś częściej pokazywała jej "charakterek" to już bym tak nie myślała.
    Ale ja się nie znam.
    Przejdźmy dalej. Pojedynek był ciekawy. To jak Dom-Dom odrzuciła Luniaczka za pomocą różdżki było w pewnym sensie... dziwne. W pozytywnym sensie! Mam wrażenie, że czai się w niej jakiś potencjał, jakaś siła. Poza tym, to zachowanie naszego profesorka też mogło dać trochę do myślenia. Skoro z różdżką jest wszystko w porządku to znaczy, że z Dominiką nie za bardzo... ja pierdzielę, patrząc na to jakich słów używam stwierdzam, że chyba wychodzę na wredną.
    Podobało mi się spotkanie w Czterech Miotłach.
    Takie miłe, ciepłe. Ale Ragnarok jak zwykle wprowadził w pewnym sensie grobowy nastrój swoją obecnością :D
    Z nim jest coś nie tak... ej! Jednak coś go ze mną łączy! <3
    Dobra, skończę ten komentarz, w ogóle mi się nie spodobał i wybacz jeśli gdzieś Cię uraziłam :/
    Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Selene Neomajni
    PS: U mnie jest nowy rozdział, więc zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! :)
      Właściwie po przeczytaniu Twojego komentarza nie wiem w końcu, czy lubisz główną bohaterkę, czy też nie ;p Nie da się trafić w każdy gust, ale mam nadzieję, że mimo wszystko nie zrazi Cię fakt, że nie zrobię z niej Amazonki. Mam też wielką urazę do pyskatych Mary Sue :) Dominika ma swoje wady, ma pewne zalety, ale na razie wciąż znajduje się w nowym środowisku i powoli się otwiera. Zapewniam Cię, że z czasem, a przede wszystkim pod wpływem nadchodzących wydarzeń, jej podejście do świata będzie się stopniowo zmieniać. Uwielbiam obserwować i opisywać, jak zewnętrzne czynniki zmieniają charakter człowieka, więc na pewno będzie tu tego dużo :)
      Pewnie masz rację, co do Lily i Patricii, będę musiała poświęcić im nieco więcej uwagi.
      Podoba mi się, jak wyciągasz wnioski z nie zawsze oczywistych treści :)
      Dziękuję Ci bardzo za komentarz
      Eskaryna

      Usuń
  9. Ragnarok diluje!!!!!
    Hej, hej ;P No ciekawe co tam rozprowadza... Jakieś eliksiry? Zastanawiające ;P W końcu coś się konkretnie ruszyło w jego kwestii, nie mogę doczekać się kontynuacji ;P
    W ogóle to bardzo ładny rozdział, taki klarowny, fajnie się czytało ;P I sprzeczka na temat najlepszej drużyny świetna ;P I wizyta w sklepie z kieckami również chociaż spodziewałam się, że na Halloween będą przebieranki, a tu raczej na elegancko, a najbardziej spodobał mi się kosz ze 'wszystkim za sykla'! I jak bardzo przydałby się taki sklep, żeby można było przymierzyć wszystko bez przymierzania ;P
    Nie mogę się doczekać balu!!!! ;P Jestem ciekawa co przygotowałaś i też uważam, że Potter oniemieje na widok Lily ;P A niech mu szczena opadnie do ponczu z trupimi oczkami! ;P
    I meczyk! Nie wiem jak ty, ale ja nie mogę doczekać się rozpoczęcia sezonu ;P U mnie też pierwszy mecz już niebawem! Gryfoni do boju!!!

    Weny i huncwotów ;)

    niecnimarudersi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Haha, chyba jesteśmy tematycznie zsynchronizowane :D
      Dziękuję za tyle miłych słów. Ja też nie mogę się doczekać balu, bo to oznacza koniec części pierwszej, co prowadzi do części drugiej, a to z kolei zbliża nas do części trzeciej, która jest moją ulubioną :p Taki mały spojler.
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  10. Ugh... Naprawdę, już któryś raz siadam, aby skomentować ten rozdział. Zawsze coś mi przerywało, albo uroczo zamykałam nie tę kartę co trzeba i... papa komentarzyku. Tym razem jednak się nie poddam! Dobrnę do kliknięcia "opublikuj"!
    Znając życie będę pisać trochę nie po kolei >_o
    Widzę, że i ty zwracasz w swoim opowiadaniu uwagę na różne aspekty czarowania: ruchy nadgarstka, moc zaklęcia i tak dalej. Z jednej strony to ważne, aby pokazać, że magia nie jest tak prosta, z drugiej... już czuję nienawiść ze strony uczniów za utrudnianie im nauki.
    Panie Jones! Proszę mi zdradzić, co chodzi po pana główce? To drążenie tematu, przy kiepskim (albo wręcz rewelacyjnym) użyciu zaklęcia przez pannę Moon. Jakieś nietypowe hobby w postaci poszukiwania nielegalnych przedmiotów? A może tylko przewrażliwienie i dbanie o bezpieczeństwo uczniów? Ten zawód na końcu na jego twarzy nie pozwala mi puścić tego całkiem mimo uszu.
    Natomiast samo wymknięcie się magii spod kontroli przypisuję niezwykłym umiejętnościom bohaterki. Tym samym, które odratowały paprotkę.
    Zakupy! Święto duchów! Wycieczka do Hogsmeade! Tyle szczęścia w nowym rozdziale. Niech ktoś mi powie, gdzie zamawia się boskie lustra. Oszczędziłoby to mnóstwo czasu przy przymierzaniu ubrań rano. Nie mówiąc już o zakupach. Jedno skinięcie różdżki i mogłabym się zobaczyć w każdym ciuchu. Cudny wynalazek.
    Och, przypomniało mi się coś jeszcze. Kłótnia pomiędzy Huncwotami a Moon a propo drużyn. „Trzymajmy kciuki i nie traćmy nadziei” te słowa przywiodły mi na myśl naszą polską drużynę w piłce nożnej. Tak bardzo prawdziwe <3

    I tu mi myśl uciekła, więc od niechcenia zaczęłam czytać komentarze innych oraz twoje odpowiedzi do nich. Zaraz, zaraz... Podzieliłaś opowiadanie na trzy części? I pierwsza za chwilę się skończy? O jeju! Nie ukrywam, że rozpaliłaś tym moją ciekawość i teraz z jeszcze większą niecierpliwością będę oczekiwać każdego kolejnego rozdziału. W końcu podział na części z pewnością nie został tu wprowadzony bez celu.

    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, witam :)
      Opowiadanie składa się z czterech części - trzy pierwsze dzieją się w Hogwarcie, a czwarta 19 lat później (prawie jak u Rowling ;p). Każda kończy się jakimś przełomem, więc pierwszy już tuż tuż!
      Tak, też zawsze wyobrażałam sobie, że sama formuła zaklęcia to za mało. Tak jak pisałam na przykładzie Aquamenti, coś musi mieć wpływ na to, czy wyczarowujesz strużkę wody czy potężny strumień.
      Fakt, takie lustro byłoby czymś zbawiennym :)
      To właśnie odróżnia prawdziwych kibiców od niedzielnych widzów ;p Wierność bez względu na porażki.
      Dziękuję za komentarz!
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  11. Na moim blogu pojawiła się pewna informację. I lepiej, żebyś ją zobaczyła nim będzie za późno... wow! Ale powiało grozą! :D
    Selene Neomajni

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam!
    Postanowiłam skomentować rozdział trochę wcześniej niż zamierzałam.
    Uważam, że masz świetny styl pisania! Wszystko bardzo przyjemnie się czyta. Twoje opisy są bardzo realistyczne, czasami, jakby przenosiły mnie do tego magicznego świata!
    Przeczytałam wszystkie rozdziały i śmiem twierdzić, że zrobiłaś postępy. Jak i w samym pisaniu oraz w długości rozdziałów. Od pierwszego przeczytania pierwszego zdania Twojego opowiadania, zaczęłam je uwielbiać całym moim zimnym serduszkiem!
    A teraz przejdźmy do rozdziału.
    Bardzo lubię postać Dominiki. Jest taka... naturalna. Najbardziej podoba i się w niej to, że z charakteru nie starałaś się z niej zrobić jakieś 'super-woman'.
    Co jeszcze bardzo mi się podoba? Na przykład to, że zwracasz uwagę na szczegóły. Choćby w takim czarowaniu. Wydawałoby się to takie proste, a tu 'ups'... jednak nie! Ma świetny, cięty język i potrafi odpowiedzieć chłopakom, kiedy trzeba. Nie dajmy się zwariować! Lubię ją. Ale... --->>
    Uwielbiam Ragnaroka! Jest taki tajemniczy, przez co staje się niebezpieczny i... TAKI. Czekam na jakiś dłuższy fragment z jego postacią. <3 No przepraszam, ale zawsze czułam pociąg do tych 'czarnych charakterów'! Są o niebo lepsi od tych lalusiów 'dobrej strony'. Amen.
    ". Po chwili chłopak rozejrzał się ukradkiem i wyciągnął coś z kieszeni, po czym przesunął to w kierunku towarzyszki."
    Może i jestem głupia i dziecinna, ale pierwsze, o czym pomyślałam to... narkotyki! Dobra, już przestaję. To wcale nie jest śmieszne... :D
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, bo ja po prostu uwielbiam czytać opisy balów i innych widowisk tego typu!
    Pojedynek Remusa i Dominiki był taki świetny! Uwielbiam ten fragment! (Ale i tak nie przebije Ragnaroka, sorry)
    Bo w następnym rozdziale będzie bal, prawda? Cieszę się, że się zgadzamy :p
    Pozdrawiam, życzę weny i zazdroszczę talentu pisarskiego,
    Carolyn Salvatore- Black / Karolina
    rivenblackpotter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w moich skromnych progach! :)
      Widziałam Twój komentarz, dlatego zdziwiłam się, tak szybko widząc kolejny, ale to dla mnie duży komplement. Cieszę się, że poświęciłaś mi trochę czasu :)
      Bardzo mi miło, że podobają Ci się moi bohaterowie. Staram się, żeby byli "normalni" :) No dobra, oprócz Ragnaroka, on nie jest normalny. Ale właśnie, kto nie lubi czarnych charakterów?
      W następnym rozdziale będzie mecz, a bal w kolejnym :) Tym samym zakończy się część pierwsza i będzie robiło się coraz ciekawiej. Już nie mogę się doczekać!
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i tyle miłych słów. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę :)
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  13. W końcu nadrobiłam poprzednie rozdziały ^.^ Przeczytałam nawet poprzednie kolejny raz i muszę stwierdzić, że z rozdziału na rozdział jesteś coraz lepsza :)

    Masz bogate słownictwo, przez co jeszcze przyjemniej się czyta ^^ Niewiele osób potrafi opisami sprawić, że czytelnik poczuje się, jakby był obok bohatera! :) Bardzo to przypadło mi do gustu i muszę przyznać, że ci zazdroszczę takiego talentu XD Uwielbiam, gdy zwracasz uwagę na szczegóły! Takie małe rzeczy poprawią poprawić mi humor i o wiele wzbogacić cały rozdział! :)

    Samą główną bohaterkę bardzo polubiłam, jest, hmmm, jakby to ująć, prosta i normalna, nie przesadzona. Na pewno każdy twój czytelnik polubił tą postać. :) Ragnarok coraz bardziej mnie intryguje! Wprowadza do opowiadania nutkę tajemniczości i trochę jakby napięcia. Zastanawiam się, dlaczego Huncwoci kazali Dominice trzymać się od niego z daleka, ale w sumie nie dziwię im się!

    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Proszę, poinformuj mnie, jeśli się on pojawi! Życzę weny i chęci na pisanie! :)
    Pozdrawiam,
    V

    OdpowiedzUsuń
  14. Siemanko kochana!
    Pierwsza myśl! MECZ! W końcu opis tak ważnego wydarzenia jakim jest Quidditch:) Nie mogę się doczekać! Bal również jest wart uwagi, jednak podzielam zdani Dominiki. Strojenie się, latanie za sukienką i tymi wszystkimi dodatkami nie jest w moim guście. Sama jak muszę gdzieś się wybrać to udręką jest szukanie kiecki i biżuterii, butów itd. Najlepiej poszłabym w spodniach, bluzie i trampkach ale czasem trzeba być damą i przyodziać sukienkę:) Ku uciesze mojego męża^^ Także w pełni podzielam jej nikły entuzjazm w tek dziedzinie.
    Czy Ragnorak jest tajnym szpiegiem? :D Nie no żarcik!
    To pewne, że nie był na randce ani towarzyskim spotkaniu to nie w jego stylu. Poza tym wydaje mi się, że on stroni od ludzi i odzywa się gdy już koniecznie musi. Co nie powoduje, że nie zaintrygowała mnie jego "fiolka". Może handluje niedozwolonymi eliksirami wykradając je nauczycielowi? Albo sam je przyrządza? Bardzo dużo niewiadomych. Pisz, pisz szybko, co dalej:)
    Wspaniała lekcja OPCM, ciekawy pomysł z tymi pojedynkami, w końcu nauczyciel z prawdziwego zdarzenia:) A tak w ogóle to czy ta jej super moc ma coś wspólnego z paprotką?:>
    Życzę weny i czasu:)
    Rogata

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej, kochana.
    W końcu nie przychodzę aż tak spóźniona :)
    Rozdział jak zwykle bardzo mi się spodobał. Ta sprzeczka między Dominiką a Jamesem i Syriuszem wyszła bardzo naturalnie, to takie w ich stylu, żeby kłócić się nawet o to, która drużyna jest lepsza. Nie mogę się już doczekać meczu, o ile masz zamiar go opisać :) I oczywiście balu, na którym (mam nadzieję) Dominika będzie mogła zatańczyć z Ragnarokiem ♡ Doszło do tego, że nie potrafię napisać jego pseudonimu bez serduszka :D Nazwę je "obowiązkowymi serduszkami dla Ragnaroka" ^^
    W każdym razie, opis wioski też mi się spodobał. Ten kolorowy dym z kominów i śpiewające kwiatki. Naprawdę pomysłowe.
    O nie, zapomniałam o lekcji OPCM... Ok, jeszcze do tego wrócę.
    Więc: wybieranie sukienek. Podejrzewam, że James jeszcze bardziej oszaleje na punkcie Lily, kiedy ją zobaczy i mam nadzieję, że Dominika zachwyci Ragnaroka (♡) swoim wyglądem :)
    Pomysł z tym "przymierzaniem" sukienek - naprawdę świetny. Sama chciałabym umieć coś takiego zrobić, bo czasem można się sporo namęczyć, żeby coś wybrać.
    Rozbawiła mnie ta rozmowa w pubie o tym, co chłopcy włożą na bal i reakcja Remusa. Widać, że atmosfera między nimi jest bardzo przyjacielska i chętnie przyjęli do swojego grona Dominikę.
    I jakaś dziewczyna, rozmawiająca z Ragnarokiem (♡). O, nie. Całe szczęście, że to nie były żadne "miłości". Ciekawa jestem, co on jej tam podał i czemu Huncwoci tak zareagowali? Hm, dość tajemnicze i na razie nie mam żadnego pomysłu, o co chodzi. Ale podoba mi się to. Bardzo :)
    I teraz wrócę do tej OPCM, bo oczywiście o tym zapomniałam. W interesujący sposób przedstawiłaś całą lekcję. Najwyraźniej Dominika ma dużą moc, która niestety wymyka się jej spod kontroli. Dlaczego nauczyciel zareagował tak gwałtownie i czemu patrzył na nią nieprzyjaźnie? Tyle zagadek do rozwiązania :)
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Życzę weny i pozdrawiam gorąco :*
    Optimist

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, rybka :)
      Jeju, tyle miłych słów, że nie wiem, gdzie oczy podziać. Jeśli tak bardzo podobają Ci się moje marne początki, to mam nadzieję, że dotrwasz do tych późniejszych rozdziałów i uda mi się Cię zaskoczyć!
      Popularność Ragnaroka to dla mnie wciąż szok xD Bardzo chciałabym napisać coś więcej, ale też nie chcę psuć efektu zaskoczenia. Mogę przynajmniej zdradzić, że na pewno spróbuję opisać mecz! Bal będzie za dwa rozdziały, tak przynajmniej planuję, ale już nie raz zdarzało mi się mieć plan rozdziału rozpisany w punktach (!), do którego wkradało się całe mnóstwo różnych, niespodziewanych rzeczy, więc... Tak się spodziewam i tak powinno być.
      Bardzo dziękuję Ci, że doceniasz te drobiazgi, które wplatam między poszczególne wydarzenia. Czytanie takich spostrzegawczych komentarzy i bycie docenianą za szczegóły, które na dobrą sprawę mogą nie zostać dostrzeżone kompletnie przez nikogo, jest naprawdę cudowne.
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  16. Cześć :)
    Wreszcie dotarłam do Ciebie z komentarzem. Czytałam powolutku wszystkie rozdziały i w końcu je skończyłam i mogę teraz dodać pełny komentarz.
    Na sam początek powiem tyle, że kocham Twoje opisy! Uwielbiam je i czytam je z wielkim zainteresowaniem, co czasami nie zdarza się nawet w książkach, które pochłaniam. U Ciebie, moja droga, nie da się ich nie podziwiać i nawet nie myśli się o ich omijaniu, czy tak zwanemu "przelatywaniu po tekście w poszukiwaniu ciekawszych momentów", gdyż piszesz w je tak lekki i przede wszystkim perfekcyjny sposób. Ogromny, ogromny pluuus! <3
    Z resztą co tutaj jest nie dograne...Nic. Każdy najmniejszy detal jest dopracowany do samego końca. Tak samo dialogi nie są ani trochę naciągane i aż bije od nich naturalność i swoboda. Podziwiam Cię za to, bo ja takich nie grosz nie umiem pisać.
    Strasznie lubię Twoją Patricie! (bardzo, ale to bardzo przepraszam, jeśli przekręciłam imię) Jest to taka pozytywnie nastawiona do życia dziewczyna, a przy okazji zakręcona i wesoła. A za ten jej tekst o reakcji Jamesa na Lily, to jeszcze bardziej skradła moje serduszko! <3 James i Syriusz to u Ciebie takie słodkie i najlepsze wisienki na torcie. Ja oczywiście jedna z większych fanek nie widzę żadnej lepszej partii wśród bohaterów XD (nie, że nie lubię Remusa czy coś, ale oni, a zwłaszcza szanowny pan Black skradli moje serducho już dawno temu<3)
    Lily i jej suknia! *o* Widzę ją oczami wyobraźni, a w niej upierdliwą (chodź u Ciebie wcale taka nie jest!) pannę Evans! James to chyba narobi w portki, a szczęka rozbije się o podłogę jak ją zobaczy! :* Moje ukochane Jily! Ach, żeby oni zatańczyli razem och, proszę :) Uwielbiam między nimi wszystko co jest hihih...
    A ten czarny rycerz na czarnym rumaku robi się coraz bardziej tajemniczy, a do tego Hunce coś o nim wiedzą i raczej nie jest to przyjemne... Ciekawe co tam wymyśliłaś z nim. Ach, ciekawość mnie zżera. W sumie to go nawet lubię, ale z drugiej nic o nim nie wiem, więc czy skradnie moje serce to zobaczymy.
    A i właśnie bardzooo się cieszę, że nie omijasz Petera i o nim pamiętasz! W końcu on też jest Huncwotem, a raczej był i nie należy go pomijać jak w większości ff jest.
    To ja kończę. Wiem, że nie napisałam nic o Dominice, ale w sumie niedługo masz dodać rozdział (kiedy będzie nowy? *.*) to tam się o niej bardziej rozpisze i skupię. Życzę nieograniczonych pokładów weny i pozdrawiam gorąco!
    Panienka Livvi

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj :)
    Przepraszam, że przychodzę z komentarzem tak późno mimo tego, że rozdział przeczytałam już dawno temu...
    Nikogo już nie zdziwi, kiedy napiszę, że bardzo mi się podobało :)
    Uwielbiam scenę, kiedy Dominika sprzecza się z Huncwotami w sprawie quidditcha. Fajnie, że mają wspólne zainteresowania. To może ich w przyszłości do siebie zbliżyć :)
    Bardzo zaintrygowała mnie cała ta sytuacja na zajęciach Obrony przed Czarną Magią. Jak już ktoś wcześniej napisał myślę że to Moon ma w sobie jakąś ogromną moc, która najpierw przejawiła się w ożywieniu paprotki, a teraz dała swój upust podczas pojedynku z Lupinem. Jestem ciekawa co w tej dziewczynie jest takiego wyjątkowego i mam nadzieję, że w końcu się tego dowiemy :)
    O Merlinie! Błagam niech ktoś kiedyś wymyśli takie lustro! Życie byłoby wtedy o wiele prostsze...
    Już nie mogę się doczekać Balu, bo uwielbiam kiedy takie wydarzenia mają miejsce w Hogwarcie... Jest wtedy tak magicznie i klimatycznie... Ehhh, rozmarzyłam się już. Mam również nadzieję na jakiś wątek Jily :D
    I na koniec znowu wrócił wątek Ragnaroka. Jestem niezmiernie ciekawa co takiego jest w tej fiolce i do czego jest to potrzebne tej dziewczynie. Okazuje się też, że ostrzeżenia Syriusza co do podejrzanego Gryfona nie są nieuzasadnione, bo Huncwoci prawdopodobnie wiedzą o nim coś, czego nie chcą powiedzieć Dominice...
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam serdecznie,
    Veriatte

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej :) mam kilka zdań do napisania:
    1. Gdzie się podział kolejny rozdział? Pisz, nie spisz się, tylko proszę napisz kiedy chcesz dodać, bo umieram z ciekawości :)
    2. Na moim blogu pojawiła się BARDZO ważna informacja. Czy mogłabyś w wolnej chwili ją przeczytać i napisać w komentarzu co o tym wszystkim myślisz? To dla mnie szczególnie ważne :)
    Z góry dziękuję i pozdrawiam :)
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej :). Rozdział przeczytałam wczoraj, ale dziś mam czas skomentować, bo po przeczytaniu siostra chciała laptopa. Teraz zastanawiam się czy Dominika nie lubi tańczyć, czy to właśnie przez te pamiętne lekcje ma taką niechęć do tego. Ja kiedyś też nie lubiłam ;P. Ale to łączyło się trochę z moją nieśmiałością i takim niby brakiem chęci do zabawy, a jak się tego spróbowało, to okazało się to fajne. Co do kibicowania, to ja jednak jestem za Jamesem. Z Dominiki drużyną wyszło tak, jak z naszą hiszpańską Barceloną. Nagle wielu fanów, kiedy wygrywa, a jak w końcu przegrała, to fałszywi odeszli, a realni zostali. Hm... zrobiło się ciekawie. Może ktoś rzucił jakieś zaklęcie na Dominikę, że nagle wychodzą strasznie kiepskie zaklęcia? Albo sprawdził, bo po prostu jej nie ufał, myślał, że coś jest nie tak, a może to tylko zwykłe roztargnienie? Jak to zwykle bywało, coś nie tak było w nauczycielu OPCM także trzeba go mieć na oku. Biedny Remus, Dominika go chciała zabić ;p. Ale jej uwagi widać, że zawstydzają Petera, tak jakby nigdy ich wcześniej nie usłyszał. Trochę śmieszne przez to, ale może i on nabierze trochę pewności siebie? Chociaż nie wiem czy zaufania do Dominiki. Fajne takie lustro. Zapobiegałoby ciągłego czekania na siostrę w sklepie... Potrafi wejść na dwadzieścia minut do przebieralni. Na początku myślałam, że to Dominika odnalazła tę sukienkę pierwsza, ale coś mi nie pasowało. Nie podejrzewałabym jej o taki entuzjazm, także myślę, że już trochę nacechowałaś bohaterów i już można ich identyfikować z zachowaniami :). Hm... coś jest w tym Ragnaroku i wszyscy o tym wiedzą, ale czy Dominiki to nie przyciąga? ;>

    Pozdrawiam :)

    Gdzieś tam powinna być poprawka z "oczu" na "oczy" chyba, ale nie mogę tego znaleźć, to nie powiem gdzie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Dziś tu :D

    No i co z tą różdżką? Nie wiem w sumie, co tam się stało, niby normalny kawał kija a jednak nie :D
    Podobała mi się ta wymiana zdań między huncwotami a Dominiką w propos Quidditcha. Bo wiesz - lubię, jak bohaterka... no ta OC... ma jakąś osobowość i jest "jakaś". Bo ludzie idą zawsze w skrajności -albo będzie to ktoś, kto zblaknie przy żartach Syriusza czy Jamesa albo znowu idealna osoba, która wyczerpuje mocne autora na "fajne teksty". Tutaj jest tak, że czasami coś sobie wygra Dominika a czasami huncwoci i popieram.

    Świetny pomysł z tym zaklęciem, nie wiem, dlaczego Rowling na to nie wpadła haha

    A oni i Ragnarok mają jakieś interesy złe i w ogóle... może to jakiś łowca wilkołaków? Może się wtrąca w nie swoje sprawy... narkoman?

    Pewnie się dowiem w swoim czasie :D
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń