14 sierpnia 2015

Rozdział II


„W drodze”
– rozdział II –

 Chodź, kochanie, musimy się spieszyć, nie wiedziałam, że tutaj mugolskie metro jest aż tak powolne  jęknęła wysoka kobieta w długim, szarym płaszczu.
Mugolskie   pomyślała sarkastycznie Dominika.  I kto to mówi.
Pani Moon przeżywała właśnie drugą stresującą sytuację podróży w krótkim okresie, co znacząco wpływało na jej zdrowy rozsądek.
 Hélène, spokojnie, zdążymy  powiedział średniego wzrostu mężczyzna o jasnych, przeplatanych nitkami siwizny włosach. Jemu nie udzielał się nastrój paniki – ze stoickim spokojem pchał kufer przez zatłoczoną stację i ciekawie rozglądał się, pochłonięty wypatrywaniem czarodziejów w tłumie.  Jak myślisz? Ta kobitka?  zapytał konspiracyjnym szeptem, wskazując korpulentną damę ubraną w zaskakująco purpurowe futro.
Pokręciła głową.
 To raczej brak gustu.
 Który to miał być peron?
 9 i 3/4  odpowiedziała natychmiast Dominika, zerkając z niepokojem w kierunku żelaznej barierki oddzielającej perony 9 i 10. Wcześniej dostali dokładne instrukcje od urzędnika brytyjskiego Ministerstwa Magii, więc wiedziała, co powinni zrobić, ale mimo wszystko wiedza ta nie sprawiała, że stresowała się mniej.
Kobieta prychnęła i wzniosła oczy do nieba, mrucząc coś w rodzaju „wymysły”.
 Nie martw się  powiedział pan Moon, widząc wzrok córki.  Wszystko będzie w porządku. Jasne?
 Pewnie  powiedziała dziwnie piskliwym głosem i z zamkniętymi oczami przekroczyła barierkę.
Gdy znalazła się po drugiej stronie, zamrugała oczami ze zdziwienia. Stacja wypełniona była kłębami pary wydobywającymi się ze staroświeckiej, czerwonej lokomotywy. Sprawiała, że sylwetki ludzi przechadzających się postaci przypominały nieco duchy błądzące bez celu. Wokół rozlegało się pokrzykiwanie uczniów oraz piski, syki i miauknięcia zwierząt.
Obejrzała się i spojrzała z wyrzutem na rodziców. Wiedziała, po prostu wiedziała, że Hogwart musi być bardziej cywilizowany od Beauxbatons i można mieć w nim zwierzątko, ale nie, skąd, nikt jej nie słuchał.
Niestety, żadne z nich nie poczuło nawet cienia zakłopotania, ponieważ oboje byli pochłonięci rozglądaniem się po stacji. Pani Moon stała niepewnie, spoglądając nieufnie na dziwnie ubranych ludzi, którzy odwdzięczali się równie zaciekawionymi spojrzeniami, bezbłędnie rozpoznając w niej mugolkę. Pan Moon natomiast, zdawał się być w swoim żywiole – zdążył już nawet zaczepić jakąś wysoką uczennicę i zapytać ją, czy mógłby potrzymać jej miotłę. Czerwona ze wstydu Dominika przeprosiła dziewczynę, która patrzyła na nich dziwnie, i odciągnęła rodziców na bok.
 Muszę już iść do pociągu, bo będę musiała siedzieć na podłodze.  Właściwie nie było to kłamstwo – chwilę po tych słowach pociąg wydał z siebie przeciągły gwizd, a ruch na stacji wyraźnie się zwiększył.
Mama rzuciła się jej na szyję i zaczęła swoją tradycyjną podróżną tyradę.
 Błagam, uważaj na siebie, nie zadzieraj z nikim, jedz wszystkie posiłki, ubieraj się cieplej, tu jest taka okropna pogoda…
Dominika popatrzyła na nią sceptycznie – miała na sobie dwa swetry i długi, ciepły szal. Nawet jej nie było zimno.
 Wyślesz nam sowę? Wyślij  poprosił pan Moon sponad ramienia żony i ucałował córkę na pożegnanie.
 Przecież mama nie lubi  zauważyła rozsądnie dziewczyna i nie bez przyjemności obserwowała wewnętrzną walkę, która odbijała się na twarzy kobiety – dostać list z raportem od dziecka, narażając się na dziwne pytania sąsiadów, czy może wieść na pozór spokojne, pozbawione dzikich ptaków życie, nie wiedząc kompletnie, co dzieje się z córką?
 Napisz  powiedziała w końcu i jeszcze raz mocno ją uścisnęła.
 Dobra, nic mi nie będzie. Pa!  zawołała i z trudem wciągnęła kufer po wąskich metalowych schodkach. Kiedy znalazła się w pociągu, sapnęła i popchnęła kufer wgłąb korytarza, aby nie blokować przejścia tłoczącym się za jej plecami uczniom. Wszyscy mijali ją pospiesznie, zajęci poszukiwaniem znajomych i wolnych przedziałów. Ona sama przystanęła przy uchylonym oknie i pomachała rodzicom, którzy wymachiwali szaleńczo rękami. Zaśmiała się na ten widok, ale gardło ścisnęło się jej nieprzyjemnie, gdy pociąg wydał z siebie potężny zgrzyt i ruszył z miejsca. Po chwili zniknęli jej z oczu.
Przeklinając własny sentymentalizm i opieszałość, ruszyła korytarzem. Nie mogła już liczyć na wolny przedział, co oznaczało, że będzie musiała dosiąść się do kogoś, co było pierwszym, stresującym testem. Kufer był koszmarnie ciężki i ciągnęła go z ledwością.
 Przepraszam!  usłyszała za sobą. Szybko poprawiła uchwyt na rączce kufra i spróbowała przeciągnąć go na bok, aby przepuścić osobę stojącą za nią, ale zamiast ustawić go ładnie pod ścianą, przewróciła go na swoją stopę.
 Auć!  syknęła, rzucając kufrowi nieprzyjazne spojrzenie.
 Czekaj, pomogę ci.  Zza jej pleców wyłoniła się wysoka dziewczyna o ciemnobrązowych, lśniących włosach sięgających linii podbródka oraz dużych, sarnich oczach. Moon poczuła się zawstydzona – tysiąc razy bardziej wolałaby dać się poznać w jakiejś mniej kompromitującej sytuacji, na przykład opowiadając jakąś luźną i zabawną historię, ale cóż, taki był jej smutny los. Uśmiech na twarzy dziewczyny nie miał w sobie jednak nic z kpiny ani politowania – błysnęła jedynie białymi, nieco zbyt dużymi zębami i już pomagała jej podnieść kufer.
 Dzięki  wysapała Moon, kiedy skrzynia stanęła prosto.  Kiedy się pakowałam, skupiłam się na upychaniu, a nie funkcjonalności.
Dziewczyna zaśmiała się krótko. Miała  przyjemny, szczery śmiech, który od razu dodał jej otuchy.
 Znam ten ból, dlatego poprosiłam rodziców, żeby doprawili mi kółka. Szukasz konkretnego przedziału?  zapytała, bezceremonialnie chwytając rączkę kufra i pomagając jej ciągnąć go przez wąski korytarz.
 Właściwie  mruknęła Dominika, zakładając za ucho kosmyk jasnych włosów.  To nie znam tu nikogo.
 Mogłam się domyślić!  Głos dziewczyny brzmiał, jakby nie marzyła o podobnie ekscytującym wydarzeniu jeszcze przed formalnym rozpoczęciem roku szkolnego.  Nie widziałam cię tu wcześniej, a nie wyglądasz mi na pierwszoroczną. Jestem Patricia Macmillan.  Wyciągnęła ku niej rękę, którą blondynka skwapliwie uścisnęła.
 Dominika Moon. Miałaś rację, mam szesnaście lat, ale jestem tuż po przeprowadzce. Wcześniej mieszkałam w Marsylii.
Zanim zatrzymały się przy jednym z przedziałów, Patricia wypytała ją już niemal o wszystko, zaczynając od żabich udek po imię jej pierwszej złotej rybki. Była przyjemnie zaskoczona bezpośredniością koleżanki, która z takim wdziękiem wojowała z jej nieśmiałością.
 Więc jest szansa, że będziemy w jednym domu! Byłoby wspaniale, gdybyś trafiła do Gryffindoru!  powiedziała, puszczając na moment rączkę kufra, aby odsunąć drzwi przedziału.
 Gdzie?  zapytała Moon, która na temat Hogwartu wiedziała tyle co nic, nie licząc tego, co znalazła w liście, który otrzymała razem z biletem na pociąg.
 Do Gryffindoru, to jeden z czterech domów. Cześć, dziewczyny!
Blondynka zajrzała jej przez ramię. Jej oczom ukazał się prawie pusty przedział, zajęty jedynie przez dwa bezpańskie kufry oraz dwie uczennice, które spojrzały ku nim z ciekawością.
— To jest Dominika, przyjechała z Francji. Powiedziała, że nigdy nie jadła żabiego udka, dacie wiarę?  zapytała zdawkowo, rzucając się na jedno z miejsc i sięgając po paczkę jakichś słodyczy.
 Jestem Marion  przywitała się dziewczyna ze strzechą drobniutkich loczków kasztanowej barwy. Druga, sprawiając wrażenie jakby wyblakłej ze względu na jasne włosy i błękitne oczy, przedstawiła się jako Jess. Kiedy Dominika ostrożnie zajęła miejsce naprzeciwko Patricii, obie zagłębiły się w przyciszonej i bardzo entuzjastycznej dyskusji. Moon uniosła brwi.
 Nie przejmuj się.  Patricia wyciągnęła ku niej rękę z dziwnym, pięciokątnym opakowaniem.  Chcesz czekoladową żabę?
 Dziękuję.  Dominika uważnie przyjrzała się żabie.  Chyba nie jest prawdziwa?
 Coś ty  odparła Macmillan z pełnymi ustami.  Zaczarowana. Poważnie, nigdy nie jadłaś czekoladowej żaby?
Pokręciła głowę i otworzyła pudełeczko. Żaba w środku poruszyła się w jej dłoni, a spanikowana Moon upuściła ją podłogę. Po krótkiej chwili zwierzątko zniknęło pod siedzeniami.
 To nic  zapewniła ją dziewczyna, grzebiąc w kufrze, najwyraźniej w poszukiwaniu zapasów.   Karty są najważniejsze. Co wylosowałaś?
Dominika sięgnęła do opakowania i wyciągnęła papierowy kartonik. Widniała na nim groźna, niebieskoskóra wiedźma o czarnych włosach i metalicznych pazurach. Na jej oczach odpełzła wolno za ramę obrazka, skąd błyskała żółtawi ślepiami.
 Czarna Annis  przeczytała podpis. Nigdy wcześniej o niej nie słyszała, musiała więc pochodzić z brytyjskiej historii. Podniosła rozbawione spojrzenie na koleżankę.  A mówią, że to Francuzi jedzą żaby!
Patricia zaśmiała się. Po chwili spojrzała na nią bystro, choć jej oczy wciąż się śmiały.
 Powiedz, podoba ci się w Anglii? A tu? Jest całkiem przyjemnie, prawda? Nie ma tłoku, ani gorąca. Nie daj się jednak zwieść pozorom.  Wskazała na ostatni, opuszczony kufer.  Jego właścicielka ciągnie za sobą kłopoty, dlatego nikt się nie dosiada.
Zanim Moon zdążyła zareagować w jakichkolwiek sposób, do przedziału wtargnęła średniego wzrostu dziewczyna o ciemnorudych włosach. Bez słowa opadła na jedno z wolnych miejsc i zamknęła oczy.
 Ostatni rok to robię  oświadczyła, zasłaniając się rękawem szaty. Dominika zauważyła odznakę z literą „P” błyszczącą na jej piersi.  Wiesz, co zrobił Archie MacLellan? Założył się o galeona, że zeżre pieprznego diabełka. Na raz.
 Wstrząsające. Eee, Lily…  Macmillan ostrożnie usiłowała zwrócić na siebie uwagę dziewczyny.  Mamy gościa.
Rudowłosa odsunęła rękaw z twarzy i spojrzała na nią błędnym wzrokiem. Dominika pomachała jej niepewnie.
 O Boże.  Dziewczyna wyprostowała się gwałtownie, po czym zerwała się z miejsca i popędziła ku niej z wyciągniętą dłonią.  Przepraszam! Po prostu… Jestem Lily Evans.
 Dominika Moon  przedstawiła się ponownie, z uśmiechem patrząc na zakłopotaną twarz dziewczyny.  Co to są pieprzne diabełki?
Lily i Patricia wymieniły się spojrzeniami.
 Francja  powiedziała krótko Macmillan, jakby to wyjaśniało sprawę.
Blondynka postanowiła stanowczo, że przy pierwszej okazji wyposaży się zarówno w czekoladowe żaby jak i pieprzne diabełki.
W międzyczasie zaczęły grać w gargulki, rozmawiając jednocześnie o Marsylii i Hogwarcie. Dominika nawet nie zauważyła, kiedy miejski krajobraz za oknem zamienił się w całe połacie domów jednorodzinnych, a następnie w opustoszałe, łagodne wzgórza. Do tego czasu zdążyła już kupić wspomniane słodycze od miłej sprzedawczyni z wózkiem i teraz była dumną posiadaczką wizerunków nie tylko Czarnej Annis, ale także Merlina, Kaliope i Joanny d’Arc. Postanowiła namiętnie zbierać karty, które raz po raz oglądała pieczołowicie i z powrotem odkładała na niewielki stosik.
Zielony śluz oblał ją po raz trzeci, gdy do przedziału wkroczyło czterech chłopców. Marion i Jess na nowo pogrążyły się w dyskusji, a Lily automatycznie przybrała nieprzyjemny wyraz twarzy.
 O tym właśnie mówiłam  mruknęła Patricia śpiewnym tonem, z uwagą przyglądając się swoim gargulkom. Dominika przenosiła wzrok z Lily na nieznajomych, zupełnie jakby sunęła spojrzeniem po linii wysokiego napięcia.
 Czego chcesz, Potter?  odezwała się w końcu rudowłosa.
 Jeju, Evans.  Chłopak z rozczochranymi włosami i okularami, które przekrzywiły się lekko na jego nosie, obejrzał się na kolegów, którzy zachichotali zgodnie.  Myślałby kto, że się za mną stęsknisz. Jak ci minęły wakacje?
 Byłyby idealne, gdyby nie twoje durne epistoły  odparowała dziewczyna, choć jej policzki zarumieniły się lekko.  Kiedy w końcu oduczysz się zwracania do mnie po nazwisku?
 Zadajesz trudne pytania, Evans.  Okularnik wzruszył ramionami, po czym spojrzał na Dominikę, która zamarła z gargulkiem w ręku.  A to co za jedna?
 Nasza dobra koleżanka – oznajmiła Lily z naciskiem, wzbudzając w Moon falę wdzięczności.  Więc bądź łaskaw i odwal się.
Dominika nie przysłuchiwała się dalszej dyskusji, zbyt zajęta przyglądaniem się nowym przybyszom. Rozczochrany chłopak najwyraźniej z przyjemnością prowadził z rudą szermierkę słowną, raz po raz zatapiając dłoń w swoich kruczoczarnych włosach i uśmiechając się półgębkiem. Po prawej stronie stał chłopak, na którym dłużej zatrzymała wzrok. Jego usta wyginał lekki, niewymuszony uśmiech, ale siwe oczy pozostawały czujne, uważnie rejestrując wszystko, co działo się w przedziale. Tuż obok niego stał nieco niższy, pulchny chłopak, który tak jak ona z uwagą przypatrywał się wymianie zdań pomiędzy Lily a jej rozmówcą. Ostatni był uczeń stojący po prawicy Pottera, chłopak z ciemną grzywką opadającą na czoło i niesamowitymi, czarnymi oczami, którymi wodził leniwie po przedziale, aż wreszcie spoczęły na niej.
Spłonęła rumieńcem. Nagle poczuła, że jednak dwa swetry to przynajmniej o jeden za dużo. Wolno, ukradkiem poruszyła dłonią, aby zetrzeć z siebie zielonkawy śluz.
W pewnym momencie zachciało jej się śmiać z własnej głupoty i oparła ręce na kolanach. Podniosła wzrok. Chłopak o czarnych oczach wciąż na nią patrzył, choć tym razem na jego twarzy widniał lekki, nieco kpiący uśmieszek.
Hogwart zaczął prezentować się od zupełnie nowej strony, musiała to przyznać.

* * * * *

Pierwszy poważny szok przeżyła na widok olbrzymiego mężczyzny, który zwoływał do siebie pierwszoroczniaków. Na tle niewielkiej stacji kolejowej, oświetlonej wątłymi okręgami światła sączącego się ze staroświeckich lamp, widziała jedynie kontur jego sylwetki na tle wieczornego nieba, na którym pojawiły się już pierwsze gwiazdy. To jednak wystarczyło, aby porządnie ją zaniepokoić.
 Wolę jechać z wami  oświadczyła stanowczo, chwilowo mając swoją reputację w głębokim poważaniu. Olbrzym o krzaczastej brodzie i basowym głosie po prostu ją przerażał. Może to jakiś test? Niby miała większe szanse niż gromadzący się wokół niego pierwszoklasiści, ale czy na pewno?
 Idź.  Rudowłosa dziewczyna dźgnęła ją boleśnie w plecy.  To Hagrid, jest w porządku. Poza tym to tradycja, że nowi uczniowie trafiają do zamku przez jezioro.
Dominika miała wielką ochotę, żeby raz na zawsze wypowiedzieć się na temat tradycji i jej znaczenia dla przetrwania ludzkości, ale powstrzymał ją głos Patricii, która zawołała do niej już z wnętrza powozu, zaprzęgniętego w niewidzialne konie.
 Pamiętaj, żeby trafić do Gryffindoru!
Lily skomentowała to karcącym tonem, ale powóz już odjechał. Dominika spojrzała z wahaniem do olbrzyma. Zbliżyła się o kilka kroków.
 A ty co tu robisz? Wyrośnięta jesteś jak na pierwszaka!
Blondynka poczuła się mile połechtana. Nigdy nikt jej nie powiedział, że jest ponadprzeciętnie wysoka. Wręcz przeciwnie, zwykle była uważana za dość niską jak na swój wiek. Spojrzała dumnie na grupkę stłoczonych jedenastolatków.
Wsiadła do jednej z łódek, postanawiając nie wyprowadzać olbrzyma z błędu. W oddali majaczyły maleńkie żółtawe światełka, wyróżniające się wyraźnie spomiędzy zimnego światła gwiazd i sierpa księżyca, które lśniły nad ich głowami. Drewniany pokład zachybotał się pod jej stopami, więc usiadła szybko.
Po chwili wszyscy zajęli miejsca w łódkach. Obok niej znalazło się dwóch chłopców – jeden pulchny i rudowłosy, a drugi nieco wyższy i szczuplejszy.
W momencie, gdy łódki zaczęły samoistnie sunąć przez atramentowoczarne jezioro, zaczęła doceniać zalety tej przejażdżki. Ciemniejąca na tle nocnego nieba sylwetka zamku sprawiała przytłaczające wrażenie, wręcz chwytała za gardło. Myśli uczniów miotały się pomiędzy lękiem a podziwem, tworząc głęboką, pełną czci ciszę.
Poczuła coś na kształt żalu, gdy dziób jednostki z chrzęstem zatrzymał się na brzegu. Chwiejnym krokiem opuściła łódkę i szybko podążyła za Hagridem, którego solidne kroki zostawiały ich w tyle.
Wreszcie zatrzymali się przed imponującymi, dębowymi wrotami. Gdy olbrzym w nie zastukał, nastąpiła chwila ciszy, po czym drzwi uchyliły się niemal bezszelestnie.
Na tle oślepiająco jasnego blasku stała wysoka kobieta ciemnozielonej szacie i czarnej tiarze. Gdy ich oczy przyzwyczaiły się do światła, szybko zarejestrowali surowy wyraz jej twarzy i ostatnie, pełne entuzjazmu szepty, zamilkły w jednej chwili.
 Pirszoroczni, profesor McGonagall  huknął olbrzym, a wszystkie spojrzenia zogniskowały się na czarownicy przed nimi.
 Dziękuję, Hagridzie  powiedziała krótko i gestem wskazała, by poszli za nią.
 Za chwilę rozpocznie się Ceremonia Przydziału  zaczęła stanowczym tonem, skręcając w lewo. Dominika odwróciła się w przeciwną stronę, w kierunku gwaru zmieszanych głosów, po czym szybko zrównała się z resztą grupy. Sala wejściowa wyglądała imponująco, choć nieco masywniej niż w Beauxbatons. Zamiast wiotkich, bladych świec, całość oświetlały płonące pochodnie, a w górę prowadziły gładkie, marmurowe stopnie.  Wówczas traficie do domu, który w najbliższych latach stanie się dla was rodziną – będziecie wspólnie uczęszczać na zajęcia, zdobywać punkty, aby zdobyć Puchar Domów oraz spędzać wolny czas. Są cztery domy  kontynuowała, stanąwszy naprzeciwko kominka w przestronnym, słabo oświetlonym pomieszczeniu, w którego rogu stały cztery wielkie, marmurowe posągi. Wskazywała je kolejno.  Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Z każdego z tych domów wywodzi się warta zapamiętania historia oraz znakomite czarownice i niezrównani czarodzieje. Mam nadzieję, że każde z was odegra zaszczytną rolę w dziejach swojego domu. Tymczasem przygotujcie się, Ceremonia Przydziału odbędzie się za kilka minut.
Spojrzeli w kierunku źródła stłumionych rozmów i nerwowymi gestami zaczęli przygładzać włosy i szaty.
 Chodźmy  powiedziała profesor McGonagall, otaksowawszy uważnym wzrokiem wszelkie zsuwające się z ramion szaty i gorączkowe spojrzenia. Ruszyli za nią, a wokół rozległa się fala szeptów dotyczących ewentualnych zadań, które nowi uczniowie mieli wykonać w zamian za miejsce w którymś domu. Moon mocniej zacisnęła dłoń na wierzbowej różdżce, którą trzymała w kieszeni, i z podniesioną głową weszła do Wielkiej Sali.
Ciepłe światło sączące się z setek świec i pochodni oraz niezliczone ciekawskie spojrzenia przytłoczyły ją w jednej chwili. Zgarbiła się nieco, spuszczając wzrok na czubki tenisówek, które nieznacznie wystawały spod jej szaty, ale po chwili skarciła się w duchu – bądź co bądź nie miała wpływu na fakt, że uwaga wszystkich skupiała się na grupce nowych uczniów; mogła się tego spodziewać. Spróbowała odnaleźć w tłumie oczy koleżanek z pociągu, ale profesor McGonagall wskazała wiekową, poszarzałą tiarę czarodzieja spoczywającą na stołku. Wypowiedziała czyjeś imię i nazwisko, po czym wyczytany uczeń zasiadł na stołku i wciągnął na głowę tiarę, która po chwili rozdarła się w okolicy ronda i zawołała:
 Hufflepuff!
A więc tak to wygląda. Przez resztę czasu rejestrowała uważnie, dokąd zmierzali uczniowie przypisani do poszczególnych domów, żeby nie popełnić gafy. Po każdym przydziale rozlegały się gromkie brawa, wywołujące szeroki uśmiech na twarzy świeżo upieczonego Hogwartczyka. Co będzie, jeśli nie rozlegną się dla niej? W Beauxbatons taki przydział determinował resztę szkolnego życia. Czy tak będzie tutaj?
Podobne myśli wypełniały jej umysł w momencie, gdy profesor McGonagall wypowiedziała słowa „Moon Dominika”. Poczuła dreszcz, słysząc wreszcie swoje nazwisko i szybkim krokiem przemierzyła dystans dzielący ją od stołka. Usiadła pospiesznie i naciągnęła na głowę kapelusz. Kiedy tiara zsunęła się jej na oczy, usłyszała głos w swojej głowie.
 Niezwykle interesujące połączenie odwagi i strachu! Nie miałam wcześniej nikogo z twojej rodziny.
Nic dziwnego  pomyślała, opierając spocone dłonie na kolanach.  Proszę, chcę do Gryffindoru!
 Do Gryffindoru?  zdziwiła się Tiara.  Jest w tym racja, ale moim zdaniem równie dobrze pasowałabyś do Slytherinu. Ten strach, widzę go w twojej głowie…
Muszę trafić do Gryffindoru!  myślała gorączkowo, mocno zaciskając dłonie. —  Proszęproszęproszę…
 GRYFFINDOR!  krzyknęła Tiara.
Zsunęła kapelusz i uśmiechnęła się triumfalnie. Jej wzrok automatycznie powędrował do stołu, przy którym rozległy się najgłośniejsze oklaski. Wreszcie udało jej się wypatrzyć zielone spojrzenie Lily i sarnie oczy Patricii. Po chwili zasiadała już na jednej z ław, a jej uszy wypełniały gratulacje i ciekawskie pytania. Starała się odpowiadać na wszystkie.
Zanim się obejrzała, Ceremonia Przydziału dobiegła końca i głos zabrał dyrektor. Dominika automatycznie wstała, przyzwyczajona do obyczajów panujących w Beauxbatons, widząc jednak, że nikt inny tego nie uczynił, ponownie zajęła swoje miejsce, czując jak rumieniec wypełza na jej twarz. Ignorując chichoty i ciekawskie spojrzenia innych uczniów, skupiła wzrok na dyrektorze, który zdawał się do niej mrugnąć.
 Witam was ponownie i po raz pierwszy! Zanim zatopicie zęby w przepysznych potrawach, chciałem przypomnieć wam o bezwzględnym zakazie wstępu do Zakazanego Lasu oraz innych niedozwolonych praktykach, których dokładny spis znajduje się w gabinecie naszego ulubionego woźnego, Edgara Plumptona…
Wokół rozległ się niski szmer głosów dowodzący raczej niezbyt imponującej popularności woźnego. Kątem oka zarejestrowała wyraźną kpinę ze strony czterech chłopców, których poznała w pociągu. Nie tylko ona przyglądała się im uważniej – zielone oczy Lily zamieniły się w szparki, gdy spojrzała w ich kierunku.
 A teraz…  Dyrektor uśmiechnął się i zapraszającym gestem otworzył ramiona.  Wcinajcie!
Nagle na złotych talerzach, paterach i tacach pojawiły się gorące, pachnące potrawy. Dzbany wypełniły się herbatą i sokiem dyniowym, a olbrzymie, porcelanowe wazy aromatyczną zupą. Dominika wahała się przez moment, aż w końcu jej wzrok padł na półmisek pełen bakłażanów w sosie pomidorowym.
Hogwart od razu stał się znacznie bardziej przyjaznym miejscem.

---
Cześć :)
Chciałabym bardzo podziękować za tak duże zainteresowanie i wszystkie słowa zachęty, które od Was dostałam. Jesteście super :) Po prawej stronie na górze znajdziecie Dział Ksiąg Zakazanych, w którym stworzyłam trochę bardziej przyjazne archiwum niż to, które oferuje nam Blogspot. Do następnego razu!

36 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Hej!
      Jejku, bardzo mi się spodobał ten rozdział. Opisy były naprawdę świetne, takie rzeczywiste i w ogóle.
      Każda postać, którą przedstawiasz ma swój własny charakter, jakby była prawdziwą osobą.
      Rodzice Dominiki. Spodobał mi się ten kontrast pomiędzy nimi: jej mama była zdenerwowana, a tata spokojny i zaciekawiony. :)
      Patricia wydaje się całkiem pozytywną i otwartą osobą. Polubiłam ją, mam nadzieję, że Dominika się z nią zaprzyjaźni.
      I oczywiście z Lily też! Jak ja kocham te jej kłótnie z Jamesem! ♡♡♡ Cudowne.
      O pozostałych dziewczynach na razie nic nie wiemy, ale to się pewnie zmieni w przyszłych rozdziałach :)
      I w końcu, Huncwoci! Czyżby Dominice spodobał się Remus? A może Syriusz? Jestem raczej za drugą opcją, skoro zrobił na niej takie wrażenie.
      Dalej, świetnie opisałaś podróż łódką. Aż zazdroszczę tego Dominice, też bym chętnie pojechała do Hogwartu i zobaczyła te wszystkie piękne widoki.
      Cieszę się, że Dominika trafiła do Gryffindoru. Oznacza to więcej Huncwotów, Jily, ale także więcej Patricii i dziewczyn (których imion niestety jeszcze nie zapamiętałam).
      Czekam na następny rozdział i życzę weny :*
      Pozdrawiam serdecznie,
      Optimist
      [the-emerald-eyes.blogspot.com]

      Usuń
    2. Hej,
      Zapraszam do siebie na nowy rozdział :)
      http://the-emerald-eyes.blogspot.com

      Usuń
  2. Hejka :)
    Rozdział dość krótki ale fajny
    Poznaliśmy trochę lepiej Dominikę oraz jej przyjaciół.
    Czułam że będzie w Gryfindorze ;)
    Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak miałaby nie trafić do Gryfindoru? Nie widzę innej opcji ;) Ach, Lily <3 nie mogę doczekać się dalszych części, żeby usłyszeć o niej więcej. Dominika lekko mnie zaskoczyła, oczywiście pozytywnie. Podoba mi się, to jak budujesz postacie, nie spodziewałam się, że aż tak ucieszę się widząc nowy rozdział tutaj, a po przeczytaniu go cieszę się jeszcze bardziej. Jest dopracowany i widać, że się bardzo starasz, to się ceni ;) Nie wiem co mogłabym dodać. Jestem niesamowicie zaciekawiona dalszą częścią tej historii i może nie powinnam się tym przejmować, ale najbardziej Lily, Jamsem i jego przyjacielem. Czuję, że to może być ciekawe :) Koniecznie dawaj m i znać na blogu jak pojawi się coś nowego, może być w spamie, albo pod rozdziałem - obojętnie :) Byłabym wdzięczna
    Pozdrawiam i buziaki!
    P.S. u mnie nowy rozdział, jeśli będziesz mieć czas i ochotę to wpadnij ;) http://got-any-more-bad-ideas.blogspot.com/2015/08/szesc.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za cenne uwagi :) Muszę przyznać, że dość dziwnie mi się pisze o takich trywialnych początkach, gdy zaszłam już znacznie dalej. To chyba nawet trudniejsze, dlatego wszelkie ciepłe słowa są dla mnie wyjątkowe :)
      Na pewno dam znać. Już lecę czytać!

      Usuń
  4. Ha, byłam pewna, że Dominika trafi do Gryffindoru!
    Podoba mi się to, że jest taka nieśmiała. Sama należę od osób, którym robi się zimno ze strachu, kiedy mają kupić bilet w kiosku, więc ją rozumiem. :D
    Huncwooooci. <3 Darzę Huncwotów olbrzymią miłością, szczególnie Jamesa, więc naturalnie jestem bardzo zadowolona, że pojawili się tak szybko. Póki co jest bardzo stereotypowo, Lily i James rzucają sobie kąśliwe słówka, Syriusz patrzy z góry i uśmiecha się, bla, bla, bla. Mam olbrzymią nadzieję, że nie pokażesz ich tak, jak są ukazani w jakichś 80% ff, bo od tego utartego schematu można zwariować.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak być musiało, ale podkreślam, że tylko dlatego, że sama poprosiła o Gryffindor ;)
      Też uwielbiam Huncwotów. Nie zamierzam robić z nich anty-bohaterów, więc część stereotypów pewnie się powieli, ale mam nadzieję, że niezbyt wiele. Staram się wyobrażać ich sobie jako grupę nadpobudliwych szesnastolatków, którzy kochają popularność i szukają w tym wiecznej, choć ulotnej sławy, więc trochę huncwoccy być muszą :)

      Usuń
  5. Witaaam!
    Rozdział widocznie dłuższy od poprzedniego, co jest bardzo korzystne, gdyż ja bardzo lubię czytać dłuższe rozdziały :D Może śmiesznie to zabrzmi, ale bardzo polubiłam ojca Dominiki. Wydał mi się taki pozytywny i opiekuńczy :)
    Od razu polubiłam Patricię! Taka bezpośrednia, wygadana dziewczyna, której wszędzie jej pełno <3 i sytuacja, gdy zmachana Lily wpada do przedziału! bezcenna. Bardzo mi się podoba w jaki sposób przedstawiasz odczucia Dominiki, wiemy dokładnie co w danym momencie czuje :)
    "- A ty co tu robisz? Wyrośnięta jesteś jak na pierwszaka!" - świetne!
    Nie wyobrażam sobie innego wyjścia niż te, że Dominika nie miałaby trafić do Gryffindoru! To było wiadome :D Ciekawa jestem jak się rozwiąże sprawa z dormitorum. Obstawiam,że będzie tam wraz z Jess, Lily i Patricią.
    James i Lily <3 Jedna z moich ulubionych par i z niecierpliwością czekam na rozwinięcie wątku! Jestem ciekawa jakie będą relacje Huncwotów z Dominiką.
    No cóż, nie pozostało mi nic innego jak czekać na następny rozdział! <3
    ~AleksandraOla
    (http://james-i-lily-nasza-bajka.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za świetny komentarz :)
      Cieszę się, że spodobał Ci się pan Moon, też za nim przepadam :p
      Obawiam się, że relacje z Huncwotami mogą rozwinąć się dość tragicznie, ale to już kwestia kolejnych rozdziałów... :)

      Usuń
  6. Zapraszam na http://nastapi-ciag-dalszy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo przyjemny rozdział, akcja powoli idzie do przodu.
    Jestem ciekawa, z którym z Huncwotów Dominikę połączy coś więcej niż tylko przyjaźń. Mam nadzieję, że nie z Jamesem, bo tego bym chyba nie przebolała, James jest tylko i wyłącznie Lily:) Miło, że Gryfonki przyjęły Dominikę z otwartymi ramionami, z pewnością szybko się zaprzyjaźnią.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, a w wolnych chwilach zapraszam do mnie.
    Pozdrawiam cieplutko,
    Neithiria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff kamień z serca, że nie chcesz rozłączyć pięknej miłości Lily i Jamesa:D Z niecierpliwością czekam na rozwój akcji, nieważne, w jakim potoczy się ona kierunku. Chcę poznać losy Dominiki i poznać Huncwotów oczami kogoś postronnego, kto dopiero ich poznaje. Cieszę się, że Twoje opowiadanie będzie miało aż tyle części, będzie co czytać!:D

      Usuń
  8. Jestem, jestem z drugim komentarzem. Na sam początek powiem tylko, bo pewnie zaraz zapomnę o tym, że masz prześliczny szablon i przede wszystkim otwarty, uwielbiam takie *.*
    Wszyscy mówią, że bardzo im się spodobał ojciec Dominiki, a ja jako samotna stwierdzam, że o wiele bardziej zaintrygowała mnie jej mama. Taka przejmująca się wszystkim dookoła i dbająca o wizerunek. Taka jest w moich oczach.
    Dominika wchodzi do pociągu i poznaje Patricię (nie wiem czy dobrze piszę, ale jest taka pora rano, kiedy mój mózg nie przyswaja pewnych informacji) a potem inne dziewczyny (nie pamiętam jeszcze imion) i myślę taki Maerlinie!, gdzie jest mój rudzielec kochany, ale Lilunia się pojawiła i to w wielkim stylu. Ten jej tekst :"D O zjedzeniu pieprznych diabełków, normalnie przed oczami stanęła mi ta sytuacja i Evans, która próbuje pomóc. Świetne. A potem, kłótnia albo raczej te ich sławne sprzeczki. Lily i James <3333 Powiem tak może i nie połączysz Dominiki i Syriusza, ale ja trzymam za tą parę kciuki :) Ostatnio jakoś mam fazę na pana Blacka, to chętnie poczytam jakieś jego romans, albo te jego tekst.
    Dobrze, że Dominika trafiła do Gryffindoru, bo jednak, gdyby trafiła do Slytherinu, nie byłoby ciekawie... Nie pozostaje nic innego jak czekać na dalszy ciąg opowiadania. Życzę mnóstwa weny! A, właśnie, Dominika ma proste włosy, prawda? Jeśli tak to niech się cieszy, bo włosy kręcone to jest koszmar, wiem co mówię XD
    Pozdrawiam Panienka Livvi :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Blog został dodany do Biblioteki Hogwartu!

    OdpowiedzUsuń
  10. Twój blog został dodany do Katalogu Euforia. Pozdrawiam, taasteful. ☻

    OdpowiedzUsuń
  11. Heej wpadłam na Twojego bloga przez Katalog i muszę Ci powiedzieć, że od razu mnie on zainteresował. Wizerunek bloga jest naprawdę śliczny. Szablon jest po prostu cudny, a co do Działu Ksiąg Zakazanych, to ta strona jest po prostu FENOMENALNA. Szybko nadrobiłam z czytaniem i tak doszłam do tego rozdziału. Muszę przyznać, że bardzo szybko i miło mi się go czytało. Fajnie, że Dominika ma takich kochanych rodziców, którzy się o nią troszczą. Fajnie, że zapoznała się z Patricią i Lily. Na dodatek Potter. On i Lily i tacy dla siebie mili haha :D Cieszę się również, że Dominika trafiła do Gryffindoru. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Czekam z niecierpliwością !
    Jeśli miałabyś ochotę to zapraszam do mnie : http://dramioneiamonlyhuman.blogspot.com/ ( :

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam!
    Zasada: komentarz za komentarz i te sprawy. No, to przejdę do bloga!
    Jak na razie zapowiada się interesująco. Dom-Dom (wolę tą ksywę od jej pełnego imienia, bo to się krócej pisze) przeniosła się z tej francuskiej szkoły (nigdy nie potrafiłam prawidłowo napisać jej nazwy) do Hogwartu. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to to, że nie było żadnych łzawych pożegnań z przyjaciółmi głównej bohaterki. Tak to przynajmniej bywa w większości przypadków, ale u Ciebie tego nie było za co masz u mnie plusa, bo to dosyć oryginalny pomysł. Jak mam być szczera to najpierw, gdy czytałam ten moment, kiedy ta Ricia-Ricia (tak, mam coś z głową, ale nie zwracaj uwagi, to u mnie normalne) zderzyła się z Dom-Dom to myślałam, że to Hermiona póki nie doszłam do tego momentu:
    ,, Jestem Patricia Macmillan." Były w końcu dosyć podobne z wyglądu. Przynajmniej dla mnie. No, poznałyśmy już przyszłe BFF naszej kochanej blondyneczki. Lilitka, Nori i Jess. Dla Jess nie wymyśliłam jeszcze żadnej głupiej ksywy, ale spokojnie, jeszcze wymyślę. Tak jak widzisz, mam talent do wymyślania głupich ksyw. Wracając do bloga :D
    Nie jestem pewna czy istnieje określenie "siwe oczy". Jak już coś to "szare".
    Mam takie małe, standardowe pytanko, które zadaję większości bloggerek, które prowadzą bądź będą prowadzić historię Jilly.
    Czy Ty też zrobisz z Rudej taką idiotkę jak reszta?
    No wiesz... spróbuję to jakoś w miarę krótko wytłumaczyć. Pan Jelonek kocha pannę Evans (i wiemy jak z nim bywa), ale nawet, gdy Pan Jelonek chce normalnie porozmawiać z pewnym, rudym osobniku o imieniu Evans, to ta, wydziera się na biednego Jelenia i go wyzywa od, cytuję: ,,aroganckich, egoistycznych dupków". A potem... pożal się Boże.
    Większość bloggerek świetnie tworzy i opisuje charakter,
    Huncwotów na przykład, ale z takiej Evans robią niezrównoważoną emocjonalnie wariatkę. Evans w ten sposób zabiera mi moją ksywę. Mam nadzieję, że to zmienisz. Nie wiem co dalej napisać, więc...
    Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Selene Neomajni

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć!
    Na Twojego bloga trafiłam przez katalogi, które ostatnimi czasy w chwilach wolnych dość często odwiedzam, szukając czegoś interesującego do czytania. Kilkukrotnie natknęłam się na Twoje zgłoszenia bądź reklamy i w końcu sama postanowiłam przeczytać oraz zobaczyć, jakąż to historię pragniesz opowiedzieć ;-)

    Moją jedyną bolączką, już na samym wstępie, jest brak justowania tekstu oraz wcięć akapitowych. Proponuję je dodać: nie dość, że przyjemniej się czyta, to posty wyglądają estetyczniej.
    Wielka szkoda, że rozdział pierwszy był taki krótki (na szczęście drugi już wyrobił normę i bardzo mnie długością uszczęśliwił!). Niemniej, czytało mi się bardzo szybko i przyjemnie. Czasami natykałam się już na opowiadania o zbliżonej konwencji — gdzie główną bohaterką jest dziewczyna, która z różnych powodów do Hogwartu trafia później niż inni — jednak żadne nie zapowiadało się dobrze (marysuizm, córki Voldemorta i inne takie, stety lub niestety, nie należą do lubianych przeze mnie motywów). Twoje z kolei zapowiada się (o ile mogę wyrazić to tak kolokwialnie) fajnie oraz przyjemnie: kreacja Dominique/Dominiki jest ciekawa, widać, że jest to dziewczyna z krwi i kości, z zaletami, wadami oraz swoimi własnymi nawykami czy dziwactwami (ach, te francuskie bakłażany! ;-)). Widać też, że jej historia jest przemyślana, a powód przenosin do Wielkiej Brytanii i Hogwartu logiczny. Wszystko tworzy ładną, zgrabną i spójną całość.
    Jak już wspomniałam, szkoda, że pierwszy rozdział jest tak krótki. Drugi na szczęście jest już „porządnej” długości i bardziej wprowadza czytelnika w historię, szerzej przedstawia mu główną bohaterkę, to, jaka jest… Nie spodziewałam się, że trafi do Gryffindoru — jej dotychczas przedstawiony charakter wydawał mi się bardzo uniwersalny. Rozumiem jednak, że z racji tematyki (Huncwoci, Lily, te sprawy) jest to chyba dom dla niej najbardziej odpowiedni ;-)
    O, i bardzo lubię Patricię. Ogólnie mam słabość do takich postaci w opowiadaniach: ciepłych, serdecznych, radosnych. Sama jestem osobą o całkowicie odmiennym charakterze i nie wiem, czy dogadywałabym się z kimś takim normalnie — nie przeszkadza mi to jednak marzyć o takiej perfekcyjnej relacji, gdzie się wszystko ładnie układa. Mam nadzieję, że Dominique/Dominika i Patricia zaprzyjaźnią się. Nawet po tak krótkim czasie, który spędziły razem, wydają się ze sobą wyjątkowo współgrać.
    A pan Moon… absolutnie bezbłędny! Jak Artur Weasley, tylko w drugą stronę.

    Co tu dużo mówić? Naprawdę mnie zaintrygowałaś i bardzo chciałabym poznać ciąg dalszy Twojej historii. Mam więc nadzieję, że już niedługo pojawi się u Ciebie kolejny rozdział (proszę tylko — długi, żeby było co czytać!). Dodaję Cię do linków i obserwowanych, a przy okazji zapraszam również do siebie na www.ptaki-i-gady.blogspot.com.

    Pozdrawiam ciepło i życzę mnóstwa weny,
    Z.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej, z tej strony Sophie Eve, twoja nowa czytelniczka. Na początek chciałam ci powiedzieć, że mam naprawdę dużo do napisania, ale i tak pewnie o połowie zapomnę w międzyczasie, więc liczę, że wybaczysz mi ewentualne setki odpowiedzi na własny komentarz.

    Przejdę więc do ogólnej tematyki bloga, czyli świecie pełnym magicznych zwyczajów, znanych nam z sagi o Harrym Potterze. "Nam", oczywiście w znaczeniu ogólnym, bo sama nie wytrzymałam nawet pierwszej części. Jeśli chodzi o książki, lubuję w poważniejszej tematyce. Tak, jak zawsze, gdy w grę wchodzi jakieś ff na podstawie ogólnie popularnej i znanej historii, zwracam uwagę przede wszystkim na świat przedstawiony. Tak, żeby czytelnik, który nigdy nie zetknął się z pierwowzorem (tym razem musiałby to być pozbawiony Internetu osobnik) w pełni zrozumiał wszystko, co dzieje się w opowiadaniu. Zabrakło mi zatem kilku istotnych elementów, które bardziej lub mniej dopełniłyby obrazu świata Hogwartu.

    Co do sposobu, w jaki świat ten przedstawiłaś - jest naprawdę dobrze. Opisy są plastyczne, a - co niemalże najważniejsze - do tego przeważają nad dialogami. Wydaje mi się tylko, że w tym rozdziale zbyt skupiłaś się na opisach miejsca, a za mało nad odczuciami bohaterki. Przez to wydaje się, jakby jej jedynym problemem, czy bardziej emocjonującym wydarzeniem, było pchanie kufra.

    Pojawiło się parę błędów, ale nie rzucają się w oczy i nie psują estetyki tekstu. Ten z kolei jest spójny, logiczny i przyjemny do czytania. A mówi to osoba, która o siódmej (w sobotę!) jedzie do pracy i ma pewne trudności z koncentracją.

    Pozwolę sobie jeszcze na wypowiedź dotyczącą głównej bohaterki. W prologu chyba raz użyłaś słowa "Dominique", podczas, gdy tu nagminnie pojawia się " Dominika" - lepiej zdecydować się na jedną wersję ;) . Osobiście uznaję ją za Dominique, co bardziej pasuje mi do jej francuskiego zakorzenienia i mojego wyobrażenia jej osoby. Jako postać, wydaje się niknąć nieco w blasku choćby jej nowo poznanych koleżanek, które posiadają już swoje charakterystyczne cechy, a których brakuje samej Dominique. Mimo to wydaje się sympatyczną postacią, która sporo jeszcze namiesza, a czekam na to z ogromną niecierpliwością.

    Chciałam jeszcze powiedzieć o zabiegu, którego użyłaś w prologu, a który bardzo mi się spodobał, a mianowicie chodzi mi o taki mały zwrot akcji. Niby wszystko jest takie zwyczajne, aż tu nagle Puff! Hej, Drogi Czytelniku, jestem czarodziejką! Już spodziewała się znowu zwykłej historii w stylu "nagle dowiaduje się, że mam moce i uczę się z nich korzystać", a tu taka miła niespodzianka! :)

    Czekam nn i pozdrawiam,
    Sophie Eve
    lies-that-you-told-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za bardzo cenny komentarz. Czytelnik, który uważnie czyta rozdziały i udziela rozsądnej krytyki, to prawdziwy skarb :)
      Na pewno wezmę pod uwagę Twoje spostrzeżenie. Już tłumaczę kwestię imienia - "Dominique" zwracają się do naszej bohaterki rodzice, aby podkreślić ten aspekt historii i ów zabieg będzie pojawiał się, ilekroć środowisko będzie francuskie (wakacje, święta, itd.), natomiast dla ułatwienia czytania i zakorzenienia w nowym, obcym środowisku obowiązująca forma to "Dominika". Pisząc to, nie spodziewałam się, że pojawią się co do tego wątpliwości, ale musiałam przeoczyć fakt, że może być to niezupełnie jasne :)
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  15. Dziękuję za miłe słowa względem mojego opowiadania i tak, konwentowe rozmowy są o wiele trwalsze jeżeli ktoś naprawdę zechce je przeciągnąć, a nie za przeproszeniem olać. Co do mojego opowiadania, to pociesz się, że druga seria będzie o Marauders (Huncwotach), a trzecia o następnym pokoleniu, więc jeżeli wytrwasz i przetrwasz w czytaniu do końca pierwszej, a także zachcesz czytać dalej, to nie krępuj się. Z imieniem twojej bohaterki naprawdę uważam, że nie powinno się zmieniać czegoś na wygodę innych. Jeżeli to ty stworzyłaś ją taką, a nie inną, to nie powinnaś niczego zmieniać. Mnie osobiście podoba się, że posiada takie, a nie inne i mówię to szczerze.
    A teraz rozdział... Ekhm...
    KOCHAM twój styl pisania, to jak tworzysz opisy otoczenia, są po prostu cudne! Człowiek jak czyta, to ma dosłownie przed oczami wszystko i wbrew pozorom jestem osobą, która nie lubi czytać za dużo męczących opisów otoczenia, ale u ciebie tego nie ma. Przyjemnie się czyta, lekko, co również jest dużym plusem, piszesz. Najbardziej podobał mi się opis Huncwotów i tego jak Dominika zareagowała na Syriusza oraz jego reakcja, co kolejne... hm... podróż łódką, była opisana bajecznie, wręcz zakochałam się w tym i aż mam ochotę osobiście pójść na łódki z przyjaciółką w nocy z małą lampą oliwną (serduszkuje). Oh, jeszcze opis peronu 9 i 3/4 też był świetny, aż zaparło mi dech w piersi, a naprawdę rzadko zdarza się to u innych w opowiadaniach. Na koniec jeśli mam być szczera, to lepiej wyszedł ci rozdział drugi niżeli pierwszy, ale wiadomo, początki są trudne, a potem idzie gładko i bezproblemowo aż do zakończenia.
    Cóż, czekam na ciąg dalszy i jakbyś była zainteresowana, to podałam u mnie na stronie ankietę, to zerknij sobie ;)
    Pozdrawiam i ściskam cieplutko oraz dużo weny życzę.
    T.M. [MyLittleHell.bnx.pl]

    Ps: Tak, wiem. Wszyscy mi to mówią, aż wejdą na stronę moją i zobaczą ile tego jest ^.^"

    Ps2: Tu masz moje gg 980818 lub fb Ligeia Cencek (TobiMilobi), łatwo znaleźć, jestem jedyna xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział u mnie pojawi się dziś około 18, jak tylko go poprawię i dokończę ostatni fragment :3

      Usuń
  16. Witam!
    Zapraszam na rozdział trzynasty!
    http://adrianna-ocalic-istnienia.blogspot.com/2015/08/rozdzia-13-rodzina.html
    Selene Neomajni
    PS: Mam do Ciebie małą prośbę. Gdy napiszę komentarz na Twoim blogu to proszę, nie odpowiadaj na niego pod moim rozdziałem, dobrze? Byłabym wdzięczna.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciekawy pomysł z przedstawieniem czasów Huncwotów z perspektywy zupełnie obcej dla typowych fanfiction osoby. Przyjemnie się czyta, błędów nie widziała, akapity są. Nie mam na co narzekać!
    To dopiero wstęp, więc nie wypowiem się zbytnio o postaciach, ale pewnie zrobię to już niedługo.

    Miłego życia życzę i weny!

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej!
    Rozbawiła mnie uwagi matki Dominiki na temat bezguścia kobiety w futrze:D Doskonale rozumiem Moon, moja mama ma łzy w oczach nawet jak od dłuższego czasu z nią nie mieszkam i przyjadę ja odwiedzić, zawsze jak wychodzę to ma minę jakbym ostatni raz u niej była:D co by to było jakbym uczyła się w zamku:D także reakcja rodziców doskonale mi znana:)
    Podobało mi się, jak poznały się dziewczyny. Nie było standardowego "wpakuję sie komuś do przedziału" tylko zabawne poznanie na korytarzu. I mistrzowskie wejście Lily:D
    Ten rozdział był jeszcze lepszy od poprzedniego!
    Pozdrawiam
    Rogata

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej, kochana ! :*
    Rozdział bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Jak już wspominałam nie czytałam Harry'ego Pottera, dlatego nie jestem do końca pewna co wymyśliłaś sama, a co zaczerpnęłaś książki, ale bardzo podobają mi się wszystkie wstawki - te dziwne czekoladowy żaby, karty, diabełki oraz płynięcie rzeką i ten kapelusz, który decyduje, gdzie zostaniesz posłany ( bo to on robi, tak? )
    Podoba mi się, że główna bohaterka jest taka nieśmiała. Po części przypomina mi siebie. Ja również nie należę do najbardziej odważnych.
    Kim jest ten chłopak w ciemnych włosach? Zaintrygował mnie jednak nie mam zielonego pojęcia jak ma na imię, czy nawet jak dokładnie wygląda. Mówiąc o tym czy mogłabyś mi powiedzieć czy oparłaś swoje postacie na osobach z filmu? Czy może z książek?
    Wiedziałam, że Dominika trafi do Gryfindoru ! Po prostu wiedziałam !! :)
    Nie mogę się doczekać trójki ! :*
    Ściskam ! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przemiły komentarz :) Uśmiech sam wypływa na usta!
      Nie znoszę filmów z tej serii (no, może oprócz pierwszego i ostatniego), więc opieram się wyłącznie na książkach.
      Fani Harry'ego pewnie mają swoje podejrzenia na podstawie wyglądu i zachowania poszczególnych postaci, więc muszę pamiętać, że nie wszyscy się do nich zaliczają i nie wszystko jest takie oczywiste :) Dzięki za tę uwagę, bardzo przyda się w pisaniu.
      Z serdecznymi pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  20. Jakie cudowne opisy! Naprawdę. Jesteś ich mistrzynią :D
    Czułam się, jakbym sama była Dominiką, wchodzącą w świat Hogwartu.
    Syriuuuuuusz <3
    A na którym roku dokładnie jest Dominika? Jakoś tego nie zarejstrowałam XD
    Rozbawił mnie fragment, gdy Dominika poczuła się zadowolona, że Hagrid pochwalił ją za wzrost :D
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :*
    Pozdrawiam!
    nowa-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Hej ;) Jak już Alex wspomniała wyżej, fajnie jest poczytać o czasach huncwotów z perspektywy kogoś innego ;P Dominika tak bardzo mi przypomina Harrego, pierwsza podróż do Hogwartu- szkoły o której właściwie nic nie wie, pierwsze czekoladowe żaby i wahanie tiary, czy Gryffindor czy Slytherin, no i błaganie, żeby był to jednak Gryffindor ;P Przez to wszystko śmiesznie czyta się o niej i Lily i Jamesie na raz ;P
    Tak więc weny, huncwotów i bakłażanów ;P Czekam na więcej ;)
    niecnimarudersi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Ooo tak, Francuzka w Hogwarcie! Od razu przypominają się stare czasy :D I jeszcze wpada w ramiona Syriusza Be.
    Polubiłam Dominique (nie wiem, jak na nią mówić, raz piszesz Dominique, raz Dominika), choć nie lubię bakłażanów, ale jest sympatyczna osóbką. Piszesz baardzo przyjemnie, czyta się tak swojsko i lekko. Chcę więcej!
    Na co zwracam uwagę – Syriusz miał szare oczy, a Lupin zielone. Ja zawsze zwracam uwagę na takie szczegóły XD
    No i nie ma myślników. Poczytaj o tym tu: http://spis-opowiesci.blogspot.com/2014/11/rozmiar-ma-znaczenie.html#more
    Ale ogólnie piszesz świetnie. Przyznam, że unikam czytania ffków o Huncwotach, bo sama takie piszę i trochę mnie to myli, ale nie żałuję, że zajrzałam tutaj:)
    Czekam na nastepne rozdziały i przepraszam za tak późny odzew :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Może Cię to rozczaruje, ale Dominika (sprawę imienia wyjaśnię przy okazji kolejnego rozdziału) niestety nie wpada w ramiona Syriusza, przynajmniej na razie.
      Dziękuję bardzo za rady. Obawiam się, że kanon w przypadku oczu Syriusza nieco ucierpi, bo... muszą być czarne :) :) Mam nadzieję, że to nie przeszkodzi za bardzo w czytaniu.
      Z pozdrowieniami Eskaryna

      Usuń
  23. Bardzo, ale bardzo podoba mi się ten rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Cieszę się, że nie złapał jej jakiś Severus, Lily czy też inny James, a ktoś, kogo w kanonie chyba nie ma. To dało taki mały powiew świeżości także, jak najbardziej mi się podobało. Tylko mam nadzieję, że nie zrobisz ich wszystkich takich, że nie można ich lubić ;P. No bo Lily jednak nie patrzy na nich najlepszym okiem. Na początku też przeczytałam:"pieprzonych diabełków" i zdziwiłam się, że Evans używa przekleństw ;D. Chociaż może używa, ale tak się denerwuje na wszystkich za każdy błąd, więc w sumie nie wiadomo, ale nie można tego wykluczyć. W końcu skoro jednak z Jamesem będzie, to czy nie ma w niej odrobiny nieułożenia? Cóż pozostaje mi poczekać, a raczej przeczytać, to co będzie dalej. Widać, że trochę ją Hogwart przekupił tymi bakłażanami. Swoją drogą właśnie nie wiem, jak to się stało, że w sumie nie wiem, co się dzieje z nowo przybyłymi osobami. Ciekawe czy oprócz niej doszedł ktoś nowy. Dobrze, że już złapała z kimś kontakt, razem zawsze raźniej.

    Mała uwaga: czy nie powinno być już Filcha? Ze źródła wikipedii H.Potterowej można przeczytać, że doszedł on w 1973 roku. James urodził się w 1960r. Czy więc nie powinien pan woźny wkroczyć do Hogwartu?
    Małe zjadanie wyrazu:
    "Na tle oślepiająco jasnego blasku stała wysoka kobieta ciemnozielonej szacie i czarnej tiarze." --> między kobieta a ciemnozielonej powinno być "w".

    OdpowiedzUsuń
  25. Hej!! Na samym początku napiszę, jaka jestem bezdennie głupia haha. Serio. Pisałam sobie komentarz do pierwszego rozdziału, ale w trakcie czytania doszłam do wniosku, że skomentuję dwa od razu. Więc sobie skopiowałam treść tamtego, a potem skopiowałam link do drugiego rozdziału i potem WIELKIE ZDZIWIENIE, bo w polu komentarza nie ma mojego komentarza tylko link. Byłabym zła, ale to jest takie śmieszne, że normalnie niech ktoś zatrzyma tę karuzelę śmiechu XD

    A teraz do rzeczy. Oto ja, wpadłam tutaj tak w ramach poszukiwań w Internecie, gdzie znalazłam twój komentarz, a że był długi i ładny to zgodnie z logiką "jak ktoś pisze ładne komentarze, to teksty często też", to przeczytałam i o.

    Na samym początku zaznaczę, że bardzo mi brakuje spisu rozdziałów... chyba że jest, a ja go nie widzę. Ale jak nie ma, to brakuje. Naprawdę szukanie po archiwum to orka na ugorze.

    Co do samej historii, to jest ona lekka, prosta i przyjemna. Przynajmniej na razie. Język nie męczy, całość można czytać szybko i bez migreny.
    Polubiłam główną bohaterkę, bo jest taka zwyczajna, a mimo wszystko ciekawa. Bije z niej dużo energii, entuzjazm i taka radość życia. Strasznie mnie rozśmieszyło to, jak chciała zbierać karty z czekoladowych żab.
    Co do samych wydarzeń, to na ten moment ciężko mi ocenić. Wszystko poza samą bohaterką jest takie typowe dla kamienia filozoficznego. Chociaż przyznaję się bez bicia, że jak wyobraziłam sobie ją w towarzystwie tych pierwszaków, z głupią, zdezorientowaną miną, to sobie chichotałam.
    Co do wielkiego wejścia Lily, właśnie takiego się spodziewałam. często jak wymyślałam sobie ficki, to właśnie jakaś postać mi wchodziła nonszalancko, tak niby nie robiąc zamieszania, a jednak tak :D Trochę zawiódł mnie James, ale to dlatego, że jestem OGROMNĄ fanką tej postaci i mam o nim konkretne wyobrażenie... dosyć odmienne od tego głupola, co pojawia się w fickach. Ale zniosę go, bo lubię Dominikę. No i Syriusz zawsze spoko.

    Chyba na razie tyle, bo nie wiem, na ile mam się produkować. Nie będę też ukrywać, że zależy mi na jakiejś formie odpowiedzi na komentarz, bo... tak mam i już. Serio, zawsze staram się złapać jakiś kontakt z autorem, żeby wiedzieć, że żyje, ma się dobrze, wena mu dopisuje... no i nie ma nic przeciwko, że czytam jego twórczość. Bo jak masz, to nie ma sensu, żeby sprawiać sobie przykrość ; ) A jak nie masz, to będę sobie powoli nadrabiać zaległości.

    Pozdrawiam cieplutko
    Karolina ; )))
    http://szept-ostrza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      A to dopiero dziwna forma spotkania, nie wiem, czy zdarzyła mi się kiedyś wcześniej :D Tym bardziej dziękuję za komentarz! To dla mnie dużo znaczy.
      Nie martw się - ja zawsze odpowiadam na komentarze :) Nigdy nie jestem tak zapracowana, żeby nie zauważyć czyichś słów, które ktoś napisał specjalnie dla mnie, tu nie ma żadnych obaw.
      Spis rozdziałów jest, funkcjonuje sobie pod nazwą Dział Ksiąg Zakazanych i linkiem: http://spistresci3.ugu.pl/archiwum0.htm . Zgadzam się, że tak jest łatwiej, więc wyprodukowałam własny spis z podziałem na części :D
      Jej, cieszę się niesamowicie z Twoich wrażeń względem pierwszych rozdziałów! Aż przejrzę je na nowo, żeby zobaczyć, z czym spotyka się nowy czytelnik :) Historia Dominiki Moon jest dość dynamiczna i szybko się w niej zorientujesz, jeżeli zdecydujesz się zostać. Pierwsza część jest hogwarcka, sielankowa i - na gacie Merlina! - należy im się! :D Druga to etap przejściowy, ważny dla zawiązywania relacji, trzecia pokazuje całkiem nowe realia i poglądy, no a czwarta to zupełnie inna, dość jeszcze odległa rzeczywistość.
      Tak czy inaczej, wiedz, że mam na tę historię konkretny pomysł, więc nie odpuszczę tak łatwo i z mojej strony można oczekiwać bardzo konkretnych aktualizacji. Jeśli uda Ci się wciągnąć, jeśli wraz ze mną zechcesz obserwować zmierzch świata czarodziejów i początki Lorda Voldemorta, jeśli ciekawią Cię okoliczności Pierwszej Wojny, to zapraszam Cię serdecznie do uczestniczenia w kolejnych rozdziałach :)
      Bardzo dziękuję za komentarz i pzodrawiam serdecznie,
      Eskaryna

      Usuń