24 października 2015

Rozdział VII



„Czarny rycerz”
  rozdział VII –

Moon zamarła, z szeroko otwartymi oczami utkwionymi w nieprzeniknionej ciemności korytarza.
— Kto tu jest? — zawołała w mrok, starając się nadać swojemu głosowi tyle stanowczości, na ile było ją stać. Czuła jak kosmyki jasnych włosów zsuwają się jej na czoło (a długie, samotne sesje przed lustrem upewniały ją w przekonaniu, że wygląda w tym momencie wyjątkowo niedorzecznie) i mimowolnie zdawała sobie sprawę z faktu, że nie powinna trzymać różdżki przed sobą, gdy właśnie została przyłapana na gorącym uczynku, ale ręka jakoś nie chciała słuchać i sterczała przed nią, niby prowizoryczna tarcza.
Ciemność przed nią zaszamotała się, wydając kilka zduszonych odgłosów, po czym rozległ się szelest materiału, gdy James Potter dramatycznym gestem zerwał z siebie srebrzystoszarą tkaninę i spojrzał na nią z triumfalnym uśmiechem. Mógłby być w tym momencie Otellem, który z mieszaniną  poczucia zadowolenia i ponurej rezygnacji nakrywa żonę na domniemanej zdradzie... W każdym razie, przypominał aktora, która właśnie odgrywa rolę swego życia i z upodobaniem ogląda reakcję publiczności.
Moon stanęła prosto, ale nie opuściła różdżki. Łypnęła wzrokiem na dumnego Jamesa Pottera, wyraźnie rozbawionego Syriusza Blacka i chowającego się za ich plecami Petera Pettigrew, który posłał jej zachęcający uśmiech.
Wiedziała, że wpadła w tarapaty.
— Może nikt ci nie mówił, że nie wolno…
Moon nie zamierzała go słuchać i wyrzuciła z siebie pierwszą rzecz, która przyszła jej do głowy.
— Jeśli na mnie naskarżycie, jak wytłumaczycie się, że też byliście poza Wieżą?
Zapadła krótka chwila milczenia, podczas której wszyscy trzej Gryfoni najwyraźniej analizowali jej słowa i przyglądali się jej z uniesionymi brwiami.
— My mielibyśmy naskarżyć na kogoś, kto łamie szkolny regulamin? — zapytał powoli Syriusz, a z każdym wypowiedzianym słowem niedowierzanie w jego głosie pobrzmiewało coraz wyraźniej.
— Czyżby nasza sława jeszcze do niej nie dotarła? — zapytał z przestrachem Potter, oglądając się na przyjaciół.
— Najwyraźniej — odparł Black z podobną zgrozą, kompletnie ignorując jej obecność.
— Skoro nie chcecie na mnie donieść, to może powiecie mi, co tu robicie? — wtrąciła Moon, niezadowolona, że znowu wyszła na jaw jej nieznajomość hogwarckich realiów.
— Dobra, koniec żartów, przynajmniej dla ciebie. — Okularnik chwycił ją za ramię i odwrócił w  kierunku wylotu z korytarza. — Zmykaj.
— Ani mi się śni! — Blondynka założyła ramiona na piersiach i zmierzyła ich groźnym spojrzeniem. — Macie mi powiedzieć, co jest na tym korytarzu.
— To ty nic nie wiesz! — wyszeptał Black w uniesieniu, a szyderczy uśmiech rozlał się po jego wargach.
— Nic a nic — zachichotał Peter.
— Nieświadoma jak chorbotek. — Potter uśmiechnął się, patrząc czule jak dziewczynie czerwienieją policzki dzięki porównaniu jej do grzyba. — Wiesz, jak się tak denerwujesz, robisz się coraz bardziej podobna…
Moon miała wielką ochotę zagrozić im, że z samego rana wszystko opowie profesor McGonagall, ale doskonale wiedziała, że byłaby to pusta groźba. Po pierwsze, musiałaby jakoś wyjaśnić, co robiła na trzecim piętrze w środku nocy, a po drugie nie była typem donosiciela i wolałaby nie podpadać Huncwotom, chociaż najwyraźniej świetnie bawili się jej kosztem.
— Posłuchaj, Moony… — zaczął okularnik protekcjonalnym tonem, ale urwał, bo nagle Peter schwycił go za przedramię.
— Plumpton — powiedział krótko. Spojrzenie jego niebieskich oczu błąkało się niespokojnie po ścianach.
— Zmywamy się — zarządził Potter i wyminął ją, po czym biegiem wspiął się po schodach, a za nim ruszyli pozostali Huncwoci. Dominika wahała się przez chwilę, ale kiedy jej uszu dobiegł nasilający się dźwięk ciężkich kroków, pobiegła za Gryfonami.
Nigdy nie miała przesadnie dobrej kondycji, więc kiedy tylko Huncwoci stali się jedynie cieniami ciemniejącymi na horyzoncie, usłyszała za sobą głuche stęknięcia i potężne kroki.
— Słowo daję — charczał coraz wyraźniej głos. – Już… Nie daję… Rady… Ciapek!
Bardzo nie chcąc dowiedzieć się, kim lub czym jest Ciapek, Dominika przyspieszyła, chociaż czuła jak ostry ból niemal rozrywa jej prawy bok. Mocno chwyciła kamienną poręcz i pędziła po stopniach, zadzierając głowę ku Gryfonom, którzy zdawali się przemieszczać w sprzeczności do czasu i przestrzeni. Pojawiali się i znikali z jej pola widzenia, biegnąc po schodach jak kozice, nie wyłączając pulchnego Petera Pettigrew. Strach dodał jej jednak siły i już dzieliło ich zaledwie dziesięć jardów, kiedy klatka schodowa poruszyła się nagle.
Moon wczepiła się kurczowo w poręcz, ze zdumieniem obserwując przepaść, która otwarła się nagle pomiędzy nią a Huncwotami. Wszyscy trzej przystanęli, zszokowani, po czym Syriusz Black, który stał najbliżej krawędzi, wyciągnął ku niej dłoń. Dziewczyna wpatrzyła się w rękę, która wydawała się być tak niedaleko, ale nie zdołała się powstrzymać i zerknęła w dół. Tuż za krawędzią jej stóp rozpościerały się niekończące się klatki schodowe i tysiące ton grubo ciosanego kamienia.
Przełknęła głośno ślinę, nie odrywając wzroku od kamiennych głębin. Zerknęła krótko na Blacka i pokręciła głową, całym ciałem przytulając się do poręczy. Nie mogła tego zrobić.
Huncwoci popatrzyli za nią niepewnie, ale gdy gderanie woźnego rozległo się ponownie, ruszyli w górę, nie oglądając się za siebie. Moon zacisnęła mocno usta i wyczekiwała momentu, kiedy schody znieruchomieją.
Wreszcie kamienne stopnie zgrzytnęły nieprzyjemnie i zawroty w jej głowie zaczęły spowalniać. Obejrzała się przez ramię. Kondygnację niżej otyły staruszek wspinał się ku niej powoli, ale systematycznie. Przeczesała palcami włosy i zmusiła się do intensywnego myślenia. Powinna zejść z głównego szlaku pościgu i spróbować znaleźć boczne przejście. Widziała, że oprócz głównych i najwygodniejszych schodów, w Hogwarcie znajdują się także mniejsze klatki schodowe. Uczniowie rzadko z nich korzystali, ponieważ schodki były wąskie i zmuszały do nadkładania drogi. Tym razem wydawały się jednak idealne, więc Moon skręciła ostro w lewo i pobiegła przed siebie z nadzieją odnalezienia dodatkowego przejścia.
Przez dłuższą chwilę biegła nieprzerwanie, przerażona stukotem własnych butów. Mijała milczące zbroje i pogrążone we śnie obrazy, nic jednak nie przypominało portalu. Wreszcie napotkała z ulgą wielki gobelin przedstawiający magiczną fontannę. Odchyliła go i znalazła się w kompletnych ciemnościach. Zapaliła różdżkę i, nie tracąc czasu, pognała w górę, z trudem ignorując narastający ból w boku. Schodki były wąskie i strome, a wiszące tu i ówdzie imponujące pajęczyny upewniały ją w przekonaniu, że rzadko ktoś tu zaglądał. Grube nici gobelinu skutecznie tłumiły wszelkie dźwięki, więc niemal od razu spłynęła na nią niespodziewana ulga, a serce przestało rozpaczliwie tłuc się w piersi. Wcześniej czy później musiała jednak wyjść na zewnątrz, żeby zorientować się, na którym piętrze wylądowała. Nie mogło to być zbyt daleko od trzeciego piętra, bo wyraźnie słyszała okrzyki woźnego, ale nie było też coś marzyć o jednej z wyższych kondygnacji – schody Huncwotów poszybowały wysoko ponad jej głową.
Schody zdawały się kończyć tuż przed litą ścianą. Moon zmartwiła się nieco, spodziewając się jakieś zagadki wymagającej wiedzy, w którą cegłę należy stuknąć różdżką, jednak pozytywnie się rozczarowała – gdy tylko zbliżyła się do muru, ten zaczął migotać i prześwitywać nieznacznie, ukazując zarys korytarza.
Ostrożnie wysunęła się z przejścia, rozglądając się uważnie. Rekonesans okazał się dla niej korzystny – nie było już słychać jęków woźnego, a przy tym od razu rozpoznała drzwi prowadzące do łazienki prefektów, którą kiedyś pokazała jej Lily. To oznaczało, że znajduje się w nienajgorszej pozycji, a więc na piątym piętrze. Ruchome schody musiały ściągnąć ją na drugie piętro, z którego dojrzała woźnego, narzekającego tak donośnie, że echo roznosiło jego głos. Później, w tajemnym przejściu, pokonała dwa piętra i tak znalazła się teraz zaledwie o dwie kondygnacje od Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
Mogło, ale wcale nie musiało być gorzej, więc wróciła na palcach do głównej klatki schodowej i pomknęła w górę wzdłuż poręczy. Lekkie podekscytowanie zastąpiło strach, bowiem nic nie dowodziło faktu, że woźny nie porzucił pościgu i nie wrócił zrezygnowany do swojego gabinetu. Wielu uczniów przebąkiwało, że stary Plumpton jest już zbyt leniwy i wiekowy na ten zawód, a swoje obowiązki traktuje niefrasobliwie. Najwyraźniej w tych plotkach znajdowało się również ziarno prawdy.
Gładko minęła szóste piętro i aż uśmiechnęła się na widok krótkiego, jasno oświetlonego korytarza prowadzącego do Wieży Gryffindoru. Już nie mogła doczekać się aż znajdzie się w ciepłym, bezpiecznym łóżku i wyobrazi sobie, że cała ta głupkowata wyprawa to tylko sen. Niemal czuła gładki materiał poduszki na swoim policzku, gdy nagle żołądek podjechał jej do gardła, a noga zapadła się gwałtownie.
Spojrzała w dół. Prawa kończyna po kolano znajdowała się w kamiennym stopniu, który zamiast zwykłej, gładkiej powierzchni zaczął nagle przypominać bagno. Szarpnęła mocno, ale noga tylko zapadła się o kolejne kilka cali.
Dominika oparła spocone dłonie na stopniu powyżej i usiłowała zebrać myśli pomimo łez bólu i upokorzenia, które cisnęły się jej do oczu. Dlaczego musiało się to trafić akurat jej? Wprawdzie kierowała nią paskudna i godna nagany ciekawość, ale takie rzeczy z pewnością nie zdarzały się zwykłym Hogwartczykom, a już na pewno nie Huncwotom. Oni bez wątpienia ominęli wszystkie przeszkody i teraz leżeli sobie w ciepłych łóżkach, śmiejąc się z jej głupoty. Ona natomiast musiała czekać tu na niezadowolonego woźnego, który – wyciągnięty z sypialni w środku nocy – na pewno nie okaże jej litości ani zrozumienia.
Noga i wola walki zdążyły jej już porządnie zdrętwieć, gdy usłyszała niespieszne kroki na korytarzu po lewej stronie. Pewnie, po co woźny miał się spieszyć, mając przed sobą ofiarę złapaną na gorącym uczynku? Moon podparła się nieznacznie o poręcz i założyła ramiona na piersiach, rzucając przy tym wyzywające spojrzenie w kierunku zakrętu. Może i była winna, ale była również z pewnością śpiąca i zaspana, niewiele zostało więc miejsca na jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Niech się stanie, co musi.
Noga zapadła jej się o kolejne dwa cale, gdy wreszcie rozpoznała sylwetkę, która zbliżała się do niej wolno, otaczana przez blade promienie księżyca, wyglądające zza małego okienka przy załomie korytarza. Miękki blask prześwietlał butelkę z lazurowym płynem, którą ściskała postać. Wzrok Dominiki prześlizgiwał się jednak z jasnoblond nastroszonych włosów, które za sprawą księżyca wydawały się prawie białe, do połyskujących czarnych okularów spoczywających na nosie chłopaka.
Co on tu robi w środku nocy? – pytała samą siebie, tłumiąc jęk narastający w gardle. Ragnarok rzucił jej przelotne spojrzenie i pieczołowicie ukrył butelkę za połą skórzanej kurtki. Zniknął za załomem korytarza, najwyraźniej zmierzając prosto do Pokoju Wspólnego.
Moon przygryzła wargę, z ledwością tłumiąc łzy, które kołysały się na krawędzi jej rzęs. Tępy ból w udzie narastał stopniowo, ale sama nie wiedziała, czy przerastał ten, który poczuła na widok obojętności chłopaka. W duchu modliła się o pośpiech woźnego – wolała mieć już to wszystko za sobą niż czekać na jego łaskę. Jak na złość, żaden dźwięk nie dobiegał jej uszu.
Ku jej najwyższemu zdumieniu, po dłuższej chwili Ragnarok wrócił się ze zrezygnowaną miną. Po raz pierwszy w życiu miała pewność, że patrzył prosto na nią – no bo chyba nie na porcelanową wazę, malowaną w niebieskie kwiaty, albo na zardzewiałą zbroję, jakich wiele w Hogwarcie?
— No dobra — mruknął, jakby przekonując samego siebie i szybkim krokiem pokonał dzielący ich dystans. Otoczył ją ramionami i skinął wyczekująco. — Trzymaj się.
Ogarnął ją zmieszany zapach piżma i dymu papierosowego, od którego jeszcze bardziej zakręciło się jej w głowie. Nie mogła uwierzyć, że dotyka chłodnego materiału jego kurtki, a tuż obok znajduje się jego pulsująca rozkosznym ciepłem szyja i skupiona twarz. Zamknęła oczy.
Niemal krzyknęła, kiedy szarpnął nią mocno, wyrywając jej nogę ze stopnia-pułapki. Chwyciła się kurczowo jego szyi, wciąż nie czując zdrętwiałej kończyny. Czując się bardziej niedorzecznie niż kiedykolwiek zwykle, spróbowała stanąć na własnych nogach, które dygotały pod nią jak oszalałe.
— Możesz iść? — Ragnarok sceptycznie przyglądał się tym wyczynom.
— No pewnie. — Moon pokuśtykała kilka kroków wzdłuż poręczy, kiedy stanęła oko w oko z niezwykłym stworzeniem.
Na pierwszy rzut oka była to łasica. Mimo to, niezwykły błysk inteligencji w jej oczach sygnalizował wyraźnie, że nie jest to zwykłe, leśne zwierzątko, które zabłąkało się w murach szkoły. Patrzyła z fascynacją na małą, nieco wyliniałą istotkę, dopóki chłopak nie złapał jej mocno za ramię. Miała niejasne wrażenie, że Ragnarok zaklął cicho za jej plecami.
— Teraz — wyszeptał. — Bardzo powoli pójdziemy do portretu Grubej Damy. Jeśli się poruszy, biegniemy. Jasne?
Skinęła głową, nie mogąc oderwać wzroku od czerwonawych oczu zwierzęcia.
Gryfon szarpnął ją za ramię, a ona pokuśtykała za nim, wciąż zerkając na łasicę. Zwierzątko spoczywało grzecznie na posadzce, z przednimi łapkami nieco skierowanymi do środka, przy czym sprawiało wrażenie niezwykle skupionego na odprowadzaniu ich wzrokiem. Nagle zerwało się do biegu, który przypominał raczej serię podskoków, i zniknęło na rogiem.
— No pięknie — burknął Ragnarok, wsuwając rękę za pazuchę. Dominika przypuszczała, że poprawia tajemniczą butelkę, ale starała się udawać, że kompletnie jej to nie obchodzi. Spojrzała za to w kierunku portretu Grubej Damy, który majaczył w oddali, na końcu korytarza.
— Wybacz, ale nie mam wyboru. — Nie zabrzmiało to jak najwspanialsze wyznanie miłosne, ale w momencie, kiedy Ragnarok chwycił ją powyżej kolan i w talii, po czym bez widocznego wysiłku uniósł ponad posadzkę, Moon kompletnie zapomniała, dlaczego właściwie opuściła dormitorium. Łapczywie wdychała jego zapach i przytrzymała się śliskiej, skórzanej kurtki, oszołomiona wrażeniami.
Allium ursinum — powiedział do Grubej Damy, która przebudziła się teatralnie i łaskawie machnęła swoim boa z różowych piórek.
Przekroczyli próg Pokoju Wspólnego zanim ktokolwiek – człowiek czy łasica – zdołał ich przyłapać. Moon, wciąż rozmarzona, żałowała trochę, że wszystko trwało tak krótko, ale Ragnarok najwyraźniej czuł ulgę, bo jeszcze raz sprawdził butelkę za pazuchą, po czym skinął jej krótko głową i zniknął na schodach prowadzących do męskich dormitoriów.
Wciąż oszołomiona Moon pomaszerowała do sypialni szóstorocznych Gryfonek i, nie zdejmując ubrań, zanurzyła się w miękkim łożu otoczonym kolumienkami. Wszelkie przemyślenia zepchnęła na kolejny dzień, chociaż kiedy zasypiała, na jej ustach błąkał się lekki, nieprzytomny uśmiech.

* * * * *

Poniedziałek okazał się wyjątkowo pracowitym dniem.
Nie dość, że z zasady był poniedziałkiem, więc powinien być trudny z powodu samej idei swojego istnienia, to jeszcze czekały ją podwójne eliksiry, tona nieodrobionych prac domowych oraz szlaban. Nic dodać, nic ująć.
Dlatego tym razem bezwzględnie skupiła się na swoich obowiązkach i skrupulatnie zjadła solidną porcję owsianki, po czym powędrowała na eliksiry i prawie wcale nie reagowała na żabie wątroby, które raz po raz lądowały na stanowisku jej partnera, Severusa Snape’a. Bynajmniej nie odnosiła wrażenia, że jest to zachowanie właściwe i na miejscu, ale nagły nawał zobowiązań wydatnie zmniejszył jej zakres współczucia dla kogokolwiek poza sobą. Po prostu miała plan, który mógłby nagle runąć, gdyby choć dziesięć minut wkradło się weń niepożądanie i pogrążyło wszystko – dlatego właśnie, gdy tylko dzwon wybił nieuchronny koniec lekcji, Moon miała już przygotowaną fiolkę ze swoimi nazwiskiem na etykietce, którą pospiesznie napełniła przygotowanym eliksirem, i wybiegła z klasy.
Miała TONĘ wypracowań do napisania.
Chociaż być może „tona” nie jest tu najlepszą miarą, bo pergaminy nie są zbyt ciężkie. Z pewnością miała jednak solidną stertę rolek pergaminu do zapełnienia. Przerwę między zajęciami musiała więc spędzić w bibliotece, w miejscu skądinąd przyjemnym i sprzyjającym nauce.
Praca, co nie zaskoczyło jej zbytnio, okazała się żmudna i nużąca. Raz po raz przypominała sobie słowa Lily o konieczności dobrej organizacji czasu i w duchu przyznawała jej rację, a także przysięgała zawsze systematycznie odrabiać prace domowe. Istniało nikłe prawdopodobieństwo, że tak właśnie się stanie, ponieważ Moon wprost nie znosiła robić wszystkiego na bieżąco, bo wtedy wszystko nieprzyjemnie się mnożyło. Weźmy na przykład takie eliksiry – po dwóch godzinach tortur w lochach kompletnie nie miała ochoty więcej o nich myśleć, a pisanie zadanego wypracowania wytwarzało jakby dodatkową lekcję tego samego dnia. Okropność.
Dlatego właśnie musiała teraz spędzać wolny czas z nosem w podręcznikach zamiast wybrać się na spacer po błoniach, oświetlanych łaskawym i ciepłym jesiennym słońcem.
Udało jej się stworzyć całe wypracowanie na temat udziału trolli w wojnach goblińskich oraz przebrnąć przez połowę wykazu roślin o najsilniejszych właściwościach halucynogennych, kiedy poczuła znajomy zapach.
Nie odrywając pióra od pergaminu, Moon zastanowiła się czy samo pisanie o odurzających roślinach może u człowieka wywołać halucynacje. To ciekawe zagadnienie, będzie musiała o to zapytać profesor Sprout.
— Ehem — rozległo się całkiem realnie nad jej głową. Podniosła wzrok, a pióro wysunęło się jej z ręki, ozdabiając pergamin pokaźnym kleksem.
Ragnarok stał nad nią, przestępując z nogi na nogę. Chociaż jak zwykle nosił swoje ciemne okulary, wyraźnie widziała, że na jego twarzy malowała się mieszanina irytacji i niepewności. Niestety, chociaż wielokrotnie wyrzucała to sobie w przyszłości, nie zdobyła się na żadną błyskotliwą uwagę i po prostu gapiła się na niego z niedowierzaniem.
— Słuchaj — zaczął chłopak rzeczowym tonem, przysuwając sobie krzesło i siadając na jego brzegu. — Pamiętasz może ten wieczór, kiedy, eee, wpadliśmy na siebie w pobliżu portretu Grubej Damy?
Masz na myśli tę noc, kiedy uratowałeś mi życie niczym mroczny rycerz? — miała ochotę zapytać, ale zamiast tego zdobyła się jedynie na:
— Aha. Nie miałam okazji ci podziękować, to było…
— Drobiazg. — Ragnarok niecierpliwie machnął ręką. — Po prostu, gdybyś mogła nie wspominać nikomu, że byłem wtedy poza Wieżą, byłoby świetnie.
— Och. — Moon spojrzała na niego ze zdziwieniem. — Nie ma sprawy.
Smutna prawda była taka, że nawet nie miała komu o tym powiedzieć. Kusiło ją, żeby opowiedzieć wszystko Lily i Patricii, ale wtedy musiałaby się przyznać, że szwendała się w nocy po zamku, a tego Evans mogłaby jej nie wybaczyć. Zwłaszcza, gdyby dowiedziała się o celu tej eskapady.
— Wspaniale. — Gryfon odsunął głośno krzesło i wstał. Wydawał się bardzo wysoki, kiedy tak nad nią górował, czarny i biały jednocześnie. — Muszę lecieć. Gdybyś, eee, potrzebowała pomocy w numerologii czy coś, to mów.
Z tymi słowami odwrócił się, przemierzył bibliotekę kilkoma długimi krokami i zniknął za drzwiami, zostawiając po sobie obłok zapachu i piżma i papierosów.
Moon patrzyła za nim, oszołomiona. Część jej mózgu piała z zachwytu – uratował jej nogę i honor przed woźnym i szaloną łasicą, a teraz jeszcze chciał jej pomóc w lekcjach! Czy on nie jest cudowny? Druga, znajdująca się aktualnie w niełasce, ale czyniąca zaskakujące spostrzeżenia część mózgu zastanawiała się natomiast, co takiego robił tamtej nocy Ragnarok, że przyszedł dziś do niej, rok młodszej, ledwie znajomej dziewczyny, i zaproponował pomoc.

* * * * *

Szlaban zaczynał się o godzinie siedemnastej, już po skończonych lekcjach, kiedy zamek pustoszał stopniowo, a słońce czerwieniało za oknami.
Szkolny woźny, Edgar Plumpton, powitał ich karcącym spojrzeniem. Dominika po raz pierwszy miała okazję, by przyjrzeć mu się bliżej. Był to pulchny staruszek o okrągłej, rumianej twarzy przyozdobionej małym, siwym wąsikiem i parą błękitnych, łagodnych oczu. Ponoć regularnie odgrażał się, że jest już za stary na ganianie za uczniami i odchodzi na emeryturę. Był dość pobłażliwy i niekiedy przymykał oko na uczniowskie wybryki, ale wprost nie znosił, gdy ktoś brudził w zamku lub wyrywał go nocą z łóżka.
Zalała ją fala wyrzutów sumienia, gdy tak patrzyła w tę rumianą, szczerą twarz. Stojący obok James i Syriusz nie zdradzali się z takimi humanitarnymi przebłyskami, a ich twarze wyrażały głównie butną wesołość.
— Profesor Heckmann zdecydował, że posprzątacie dziś w Izbie Pamięci — powiedział Plumpton, wskazując na stojące u jego stóp wiadro wypełnione szmatami i środkami czystości. — Ale najpierw poproszę o wasze różdżki.
Moon z wahaniem podała mu swoją. Nie lubiła rozstawać się z różdżką, z przyzwyczajenia miała ją zawsze przy sobie. Kiedy Syriusz wykonywał polecenie, zagadnął woźnego konwersacyjnym tonem.
— Jak tam Ciapek, Ed?
— Dziękuje, dobrze — burknął mężczyzna, łypiąc na niego spod oka.
— To dobrze, że dobrze
 — dodał James, wyjmując z wiadra parę rękawic. — Po ostatnim razie bałem się, że wykituje.
Plumpton zabulgotał gniewnie, otworzył drzwi Izby Pamięci i wepchnąwszy ich bezceremonialnie do środka, zatrzasnął je za nimi.
— Jesteście paskudni — oświadczyła Moon, patrząc jak chichoczący Huncwoci udają się pod jedną ze ścian i siadają na kamiennej posadzce.
Rozejrzała się z ciekawością. Izba Pamięci była podłużnym pomieszczeniem, po brzegi wypełnionym szklanym gablotami, w których połyskiwały szkolne odznaczenia. Niezliczone tarcze, medale, talerze i statuetki lśniły łagodnym, złotym blaskiem. Przez chwilę przyglądała się im z żywym zainteresowaniem, ale jej entuzjazm szybko opadł, kiedy zdała sobie sprawę z faktu, że będzie musiała je wszystkie wyczyścić.
Spojrzała z wyrzutem na Gryfonów, którzy nie wykazywali żadnej chęci do pracy i pochylali się właśnie na jakimś kawałkiem pergaminu.
— Nie zamierzam sprzątać tu sama — poinformowała ich, zakładając ramiona na piersiach.
— Im szybciej weźmiesz się do roboty, tym szybciej stąd wyjdziesz — rzucił Potter obojętnie, nawet na nią nie patrząc.
— Jesteście okropni! — wybuchnęła nagle. — Lekceważycie wszystkich dookoła, uprzykrzacie mi życie, a w piątek zostawiliście mnie całkiem samą na pastwę losu! Jeśli myślicie, że teraz odwalę za was szlaban, to grubo się mylicie!
Huncwoci popatrzyli na nią z nowym zainteresowaniem.
— Z całym szacunkiem, droga Moony, ale po pierwsze, to przez ciebie tu jesteśmy, a po drugie, sama chciałaś szwendać się po zamku w nocy, co, nawiasem mówiąc, popieram i pochwalam — oznajmił James Potter z pokrętnym uśmieszkiem.
— Widziałem jak ostatnio potraktowała Glizdogona — odezwał się nagle Black, patrząc jej prosto w oczy. Chociaż właściwie nie miała czego się wstydzić, lekki rumieniec samoistnie wypłynął na jej policzki.
Syriusz wstał, otrzepał szatę i podszedł do niej powoli. Zatrzymał się dopiero wtedy, kiedy dzieliło ich zaledwie kilka cali. Nie był tak wysoki jak Ragnarok, ale wyraźnie górował nad nią wzrostem. Moon spróbowała się cofnąć, ale w plecy wbiła się jej krawędź jednej z gablotek.
— Coś ci pokażę — powiedział cichym, głębokim głosem i pochylił się nad nią nieznacznie. Moon jak zahipnotyzowana patrzyła jak chłopak wolno odchyla połę szaty. Jej serce bezwzględnie należało do Ragnaroka, co jednak nie zmieniało faktu, że żadna rozsądnie myśląca dziewczyna w Hogwarcie nie odwróciłaby wzroku w sytuacji, kiedy Syriusz Black zamierzał jej pokazać, co ma pod szatą.
Udało mu się ją zaskoczyć.
Otóż pod szkolną szatą Blacka znajdował się niechlujnie skompletowany mundurek. Owszem, na pierwszy rzut oka widać było, że okrywa ciało o dość ładnym kształcie, ale z pewnością nie było to nic ciekawego. Dominika posłała mu zdziwione spojrzenie, a chłopak odetchnął z rezygnacją.
— Kieszeń.
Moon przyjrzała się wewnętrznej stronie szaty Gryfona i zdziwiła się jeszcze bardziej. W kieszeni znajdowała się różdżka.
— Przecież je oddaliście? Sama widziałam.
Wąskie wargi Syriusza rozciągnęły się w przebiegłym uśmiechu.
— Oddaliśmy fałszywki. A że przyjaciele naszych przyjaciół są naszymi przyjaciółmi, nie musisz wcale sprzątać. Za godzinę machnie się różdżką i po sprawie.
— To dobrze. — Widząc, że Black wyraźnie oczekuje na pochwałę, dodała: — Bardzo sprytne. Prawie już wam wybaczyłam porzucenie mnie.
— Skoro już o tym mówimy… — wtrącił Potter, który wciąż siedział z pergaminem w dłoni. — Może udałoby ci się namówić Evans na coś podobnego? Moim największym marzeniem jest przyłapanie jej na łamaniu regulaminu. — Zastanowił się przez moment. — No dobra, drugim największym.
— Eee… — Moon zafrasowała się wyraźnie. — Wolałabym, żebyście przy niej o tym nie wspominali.
Huncwoci wytrzeszczyli na nią oczy.
— Nawiałaś z dormitorium pod nosem groźnej pani prefekt? — zdumiał się Syriusz. — No, no…
— Zadziwiasz mnie, moja droga Moon. — Potter pokiwał z uznaniem głową. — Masz w sobie potencjał, wiesz? Wujek James to sobie zapamięta.
— W ramach pierwszej lekcji mam dla ciebie radę. — Głos, którym Syriusz wypowiedział te słowa, był wyraźnie zmieniony, więc Dominika odwróciła głowę w jego kierunku. Black opierał się nonszalancko o gablotkę, w której połyskiwała duża, złota tarcza. Jego twarz była jednak dziwnie poważna, a czarne oczy błyszczały czujnie. — Trzymaj się z daleka od Ragnaroka.

34 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Ojej, ojej, ojej, ale cudowny rozdział! Może zacznę od tego, że spodziewałam się tylko Syriusza, a nie trójki Huncwotów, ale efekt był świetny :) bardzo spodobał mi się opis ucieczki - taki trzymający w napięciu.
      Zapach piżma i papierosów... Mmm ^^ Ragnarok jest jak zwykle tajemniczy, chociaż zdziwiła mnie jego początkowa obojętność. No ale potem się poprawił jak wziął ją na ręce... Awww^^
      Początkowo pomyślałam, że może Ragnarok bierze jakieś rośliny halucynogenne :D
      I chce jej pomóc w lekcjach ;) coś się święci (i co to za buteleczka?!)
      Szlaban świetny, rozbawiło mnie to, jak Syriusz podszedł do Dominiki i odkrył szatę :D
      I ostatnie: trzymaj się z dala od Ragnaroka. Co?! Jak to? Przecież on jest super! :D
      Chociaż nie ukrywam, że wyczuwam jakiś romansik ze strony Blacka :D
      Weny, czasu i radości ;)
      Buziaki :*
      PS zapraszam do mnie na nowy rozdział ;)

      Usuń
    2. Cześć :)
      Dziękuję za tyle miłych słów - a tak bałam się o ten rozdział!
      No, no, Ragnarok wcale nie ma być miłą postacią - dlatego jest właśnie czarnym rycerzem, a nie bohaterem na białym koniu :) Ale widzę, że większość z nas lubi niegrzecznych chłopców, a taki właśnie jest Ragnarok :)
      Dziękuję za komentarz, jesteś kochana!
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  2. Witam drogą Eskarynę!
    Wszem i wobec informuję, że Selene przybyła i jest gotowa do pisania komentarza! To dziwne, ale gdy czytam Twoje rozdziały mam wrażenie, iż są one przepełnione... magią. Dziwne, co nie? Ale w końcu ja też jestem dziwna. I psychiczna i sadystyczna i walnięta, ale nie przybyłam tutaj, żeby siebie wychwalać. Tak, jak już wcześniej wspominałam, Twoje rozdziały są naprawdę przesiąknięte magią. A w szczególności ten. Jesteś dopiero drugą autorką opowiadania, na którym spotkałam coś tak niesamowitego i niemożliwego (pierwsza jest oczywiście pani Rowling). To nie jest normalne wymyślając tak genialne i świetnie opisane rzeczy, więc... podsumowując: już dawno temu skończyłaś Hogwart, naprawdę nazywasz się Dominika i masz 55 lat, a to opowiadanie nie jest wytworem Twojej wyobraźni tylko Twoimi wspomnieniami, które miały miejsce wiele lat wstecz. I, co cwaniaczku? Ciocia Selene Cię rozgryzła, więc przestań okłamywać swoje czytelniczki i przyznaj się do tego, że miałaś bliskie kontakty z Huncwotami, Evans i tym Ragnarokiem!
    Ha, ha... żartowałam :D
    Żartowałam żartując, że żartowałam. Wiem gdzie mieszkasz Dominiko Moon, znajdę Cię! Okej, pomijając tą nienormalną część mojego komentarza to przejdźmy do najważniejszej postaci tego bloga czyli do... Syriusza! <3
    ,,Moon jak zahipnotyzowana patrzyła jak chłopak wolno odchyla połę szaty." Szczerze przyznam, że nie miałam z tym zdaniem normalnych skojarzeń.
    Ale nie przejmuj się mną, to normalne (chyba), że wyobrażam sobie jakieś niestworzone rzeczy. Okej, nieważne, przejdźmy dalej.
    Ogólnie bardzo mi się spodobał sposób, w jaki opisałaś tą nocną wycieczkę po zamku. Doskonale ukazałaś to, że Hogwart skrywa wiele tajemnic, zakamarków i ogólnie świetnie opisałaś jego... całokształt. Przez chwilę nawet miałam wrażenie jakbym czytała coś z pod pióra Rowling. Naprawdę, masz wielki talent.
    A propos Rowling.
    Ona chyba też zaczynała pisać Harry'ego w podobnym wieku jak Ty. Czyli kto wie, może w niedalekiej przyszłości ujrzę na półkach w księgarniach książkę pod tytułem: "Dominika Moon. Historia prawdziwa"? Nie zdziwiłabym się tym za bardzo, bo masz talent i potencjał, żeby zostać w przyszłości wspaniałą pisarką. I jeśli będę miała w przyszłości dzieci (o ile nie zostanę starą panną z kotem o imieniu Syriusz) to dopilnuję, żeby przeczytały Twoje książki!
    Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Selene Neomajni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Ojeeej, jesteś taka słodka! Nie spodziewałam się tylu ciepłych słów, naprawdę dziękuję!
      Opisywanie tej wielkiej ucieczki było zadaniem trudnym, zwłaszcza, że dokonałam tego nad ranem, ale najwyraźniej niewyspanie mi służy ;p Nie ukrywam, bardzo chciałabym napisać kiedyś coś własnego, ale myślę, że byłaby to raczej powieść historyczna :) Sama niezbyt wierzę w swoje umiejętności, ale dzięki takim cudownym komentarzom jak Twój dostaję wspaniałego kopa motywacyjnego. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę :)
      A tymczasem lecę, pędzę czytać do Ciebie, bo już od dawna mam w Cię w pamięci, a jak na złość nagle uleciał mi cały wolny czas (rozdział u siebie dodałam z opóźnieniem, a to dla mnie straszna rzecz).
      Jeszcze raz dziękuję i przesyłam serdeczne życzenia przypływu weny!
      Eskaryna

      Usuń
  3. czyżby Syeiusz był zazdrosny??? OOO.... a w ogóle to miałam wrażenie, że miedzy pierwszym a drugim fragmentem minęło mnóstwo czasu, skoro R prosił, żeby Dominika NIE mówiła nikomu o tamtej nocy tak, jakby to było dawno temu, a poóźniej się okzało, że to tylko weekend... No ale oprócz tego zastrzeżenia, to muszę przyznać, że bardzo mi się podobąło. oprócz tego, że Huncwoci zostawili Moon przed schodami, to nie było w ich stylu... mogli jej chociaż powiedizeć, w którym kierunku się ma udać, a nie tak uciekać samym. Nieładnie. W każdym razie troszeczkę się S. zrehabilitował,, kiedy pokazał tę różdzkę, ale J nieładnie nie chciał mic powiedzieć. Ale koniec końców może jakoś sie z nimi pójdzie dogadać. R. jest mega dziwny, zastanawia mnie, czy on wie,co to za łasica, w ogóle to brzmi dośc absurdalnie, wiec musi być cos na rzeczy. R. faktycznie jest fascynuący, ale chyba jeszcze bardziej rpzerażający, wiec może w slowach Blacka brzmi nie tylko zazdrość... Hm, coraz bardziej mnie to wszystko interesuje. Podoba mi się dbałość o szczegóły, świetnie opisałaś np. tę ucieczkę po wąskich schodach;) Z niecierpliwością czekam na cd :)
    zapiski-condawiramurs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Ojeju, bałam się Twojego komentarza :) Cieszę się, że nie było tak źle, zwłaszcza w opisach.
      Po prostu Syriusz wie o Ragnaroku znacznie więcej niż biedna Moon, która dopiero wkroczyła w towarzystwo, które zna się już od lat.
      A nie zdradzę chyba żadnej wielkiej tajemnicy, jeśli powiem, że łasica to przecież Ciapek, pupilek woźnego :) I po sekrecie!
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  4. Chyba już to pisałam, ale ja naprawdę z każdym następnym rozdziałem coraz bardziej uwielbiam to opowiadanie. Podczas tego wpisu mogłam idealnie sobie wyobrazić, jak razem z Dominiką uciekam przed woźnym, jak moja stopa tkwi w tym cholernie wkurzającym schodku... Rzadko kiedy przeżywam takie emocje, nie tylko podczas czytania opowiadań blogspotowych, ale także książek.
    Zaciekawiła mnie ta łasica? Czyżby animag? A jeśli tak, to kto? No i zachowanie Ragnaroka, który na początku tak mnie wkurzył, że dopingowałam Dominice, żeby do niego wrzasnęła "Wróć po mnie, ty dupku!" :p Wiem, że on nigdy nie był radosnym słoneczkiem, no ale kurde, żeby zostawić dziewczynę w potrzebie? Później się zrehabilitował, ale jakaś tam moja uraza względem niego pozostała. Pytanie, co on takiego robił poza łóżkiem, że nie chciał nawet tracić czasu na pomoc Moon.
    Całym sercem kocham Pottera, którego wykreowałaś i jego relację z Evans. Niby w tym rozdziale dużo o tym nie było, ale popieram jego sugestię, by Dominika kiedyś wyciągnęła Lily na nocny spacer ;D Chociaż szczerze wątpię, by pani prefekt dała się namówić. Nie wiem, czy dojdziesz w opowiadaniu do momentu, gdy Lily i James będą razem, ale wiesz, co byłoby naprawdę dobre? Gdyby po kryjomu zaczęli się spotykać właśnie w nocy, a Dominika kiedyś by ich przyłapała i takim sposobem dowiedziała się o ich związku, ponieważ w ich początkowym etapie chodzenia nie chcieli nikomu jeszcze o tym mówić. Chociaż perspektywa ta jest raczej nieprawdopodobna, bo domyślam się, że James od razu na jakimś meczu quidditcha podleciałby do mikrofonu i oświadczył "A tak w ogóle to chodzę z Lily Evans :DDDD" ;D
    Szkoda, że chłopcy nie obstawali przy tym, by Dominika sprzątała sama i od razu powiedzieli jej o różdżce. Wyobrażam sobie jej minę, jakby po 59 minutach jej wykańczającego sprzątania oni po prostu machnęli różdżką ^^
    "Żadna rozsądnie myśląca dziewczyna w Hogwarcie nie odwróciłaby wzroku w sytuacji, kiedy Syriusz Black zamierzał jej pokazać, co ma pod szatą." - leżę ze śmiechu ;D
    Końcówka bardzo złowieszcza i muszę przyznać, że postać Ragnaroka coraz mocniej mnie intryguje.
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Ach, taki cudowny komentarz i to jeszcze od takiej utalentowanej osoby! Aż się zarumieniłam. Naprawdę nie wiem, czym zasłużyłam sobie na tyle komplementów. Ale mam teraz weny!
      Twój pomysł intrygi Evans/Potter jest po prostu genialny :D To by była Sensacja Stulecia i gdyby tak właśnie się stało, myślę, że nawet w czasach Harry'ego uczniowie by o tym plotkowali...
      Fragment, który zacytowałaś, jest też moim ulubionym kawałeczkiem tego rozdziału ;p No ale czy nie jest to szczera prawda?!
      Ragnarok to niejednoznaczna postać i nie jest cnym wybawicielem, to by było zbyt piękne :) Cieszę się, że mimo to jest w jakiś sposób intrygujący - nigdy nie zamierzałam wykreować go jako ideału.
      Bardzo dziękuję za tak wspaniały komentarz!
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  5. Cześć
    Rozdział długi i ciekawy.
    Myślałam, że to będą Huncwoci więc jestesm usatysfakcjonowana :D
    Opis ucieczki z miejsca zbrodni super ci wyszedł. Aż zaciskałam zęby.
    Ragnorak .... wydaje się nie być do końca normalny ale to urocze że pomógł jej dojść do Wieży i że zaproponował pomoc w nauce.
    Panowie oczywiście się wycwanili hehe dobrze ;) Syriusz ... ja bo mogę wziąć :D chociaż wiem, że nie jestem jedyną fanką.
    Oceanu weny życzę i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć ;)
      Huncwotów Ci u mnie dostatek, więc nie ma obaw.
      Dla mnie ten opis był chyba równie wyczerpujący, co sama ucieczka dla Dominiki, haha :D Opisywanie takich sekwencji jest raczej skomplikowane, zwłaszcza, jeśli chce się uniknąć suchych informacji, dlatego bardzo cieszę się, że Ci się podobało.
      O tak, Ragnarok zdecydowanie odbiega od normy :) Podobnie jak różne postaci w moim opowiadaniu, też jest "Na Skraju".
      Ja wiem, wiem, widziałam informację o nowym rozdziale i przeczytam go od razu po wizycie u Selene, więc prawdopodobnie jeszcze dzisiaj :)
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  6. Witam serdecznie :3
    Coś czuję, że Lily by mnie skarciła i wlepiła z milion ujemnych punktów za brak regularności w odrabianiu prac. To zdecydowanie jest moją słabą stronę... Łączę się zatem z Moon w bólu. Do dziś pamiętam wypracowania z polskiego pisane ostatniej nocy przed datą oddania. Boląca ręka od próby wyraźnego pisania, przepracowane zwoje mózgowe, które wykrzesały z siebie ostatki sił, aby wykreować coś sensownego... Ach, to były czasy.
    Jednak, po kolei. Widzę, że było więcej chętnych do sprawdzenia, gdzie to szanowna panienka się wybiera. Panowie Huncwoci z pewnością by sobie nie odpuścili. Inna sprawa, że potem bezczelnie zwiali pozostawiając damę w opresji. Chociaż, czego ja bym się mogła po nich spodziewać? Chyba tylko przy Lily James by się opanował. Całej reszcie wróżę zgubę. No... Może za wyjątkiem sytuacji, gdy Remus by się pojawił. Tak, jego sumienie nie pozwoliłoby na tak niegodne zachowanie. Przynajmniej moim zdaniem.
    Taka wycieczka miała swoje plusy. Dziewczyna miała okazję lepiej poznać szkołę, a także... Spotkać Ragnaroka, który z jednej strony potrafi byc uroczy i kusi, lecz z drugiej ja mam świadomość, że to podstępna bestia. Nawet to noszenie na rękach i pomoc w numerologii nie uśpi mojej czujności!
    A ta fretka... To zwierzątko woźnego, prawda? Te czerwone oczy... Pani Norris też takie miała. Jestem niemal w stu procentach pewna, że mam rację.
    Och, i ten nieszczęsny szlaban. Może to i dobrze, że z nimi wylądowała na tym "sprzątaniu"? Nauczy się od nich kilku przydatnych sztuczek. Nie czarujmy się, noszenie podróby różdżki może okazać się całkiem przydatne. A kto wie, jakie jeszcze sekrety mają Huncwoci!
    Mam wrażenie, że jeszcze coś miałam napisać, lecz wypadło mi z głowy... No trudno, najwyżej później dopiszę w kolejnym komentarzu :)

    Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Ja w szkole jeszcze jakoś funkcjonowałam, ale na studiach rozleniwiłam się kompletnie i bardzo rzadko zdarzało mi się odrabiać pracę "domową" w domu.
      Oj tak, zachowanie Jamesa "w cywilu", a zachowanie w obecności Lily to dwie różne historie :) Masz rację, zabrakło tu Remusa, jednak jak wiadomo z poprzedniego rozdziału, podczas całej akcji znajdował się niestety w Skrzydle Szpitalnym i nie mógł poskromić swoich przyjaciół.
      I bardzo słusznie, Ragnarok grzecznym chłopcem nie jest :)
      Dokładnie, fretka to wspomniany Ciapek :)
      Dziękuję za komentarz
      Eskaryna

      Usuń
  7. Ragnarok? coraz bardziej mnie fascynuje ta postać. nie sądziłam, że ktoś bardziej mnie zaciekawi niż Syriusz ale jednak komuś się udało to osiągnąć. tylko ja ciągle chcę więcej. ucieczka? wspaniale opisana. taka.. nie spodziewana? tak to dobre słowo. jak wpadła w tą pułapkę. i on jej pomógł! bohater. niech ją uczy uczy tej numerologi ! więcej więcej więcej !!! :D

    Ps. u mnie nowy : )

    OdpowiedzUsuń
  8. Paskudni Huncwoci zostawili ją na pastwę losu. Ależ z nich gentelmeni, Merlin ich różdżką trącał. Rozdział niezwykle ekscytujący, trzymający w napięciu i Ragnorak.
    UUUUU
    Pomógł jej, ocalił ją! Tak! Ale w sumie po jego prośbie w bibliotece mam wrażenie, że zrobił to mając ukryty cel. Ja pomogę tobie, to ty pomożesz mi. Taka transakcja wymienna. W dodatku musiał robić coś doprawdy niezgodnego z regulaminem, bo zaproponował również korki. Podejrzane, i to bardzo...
    Uwielbiam Twoich Huncwotów, wbrew wszystkiemu co było wcześniej, są tak naturalni, nieuczynni, irytujący i przekonani o własnej świetności. Zapewne takich ich wyobrażała sobie Rowling.
    Pozdrawiam,
    Rogata:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za słowa o Huncwotach, to dużo dla mnie znaczy :) Te urywki na ich temat, którymi podzieliła się z nami Rowling, wskazują raczej, że oczywiście Huncwoci byli lubiani i popularni, ale też aroganccy i przesadnie pewni siebie, dlatego nie chciałam ich idealizować.
      Jak już wspominałam gdzieś wyżej, Ragnarok to jedna z postaci, które znajdują się na tytułowym skraju, dobrze go rozszyfrowałaś :)
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  9. Wita cię jak zawsze spóźniona Bianka!
    Przepraszam, że tak późno, ale moja zabójcza ilość zadań, kartkówek i sprawdzianów nie pozwoliła mi wcześniej napisać komentarza. Dzisiaj też będę się streszczać, bo czeka na mnie ukochana geografia -.-
    Nie wiem czemu, ale nie lubię Ragnaroka. Powinien przypaść mi do gustu, ponieważ wszystkie owiane tajemnicą postacie zawsze budziły moją sympatię, a tutaj tak jakoś nie...
    To pewnie wina tego, że w sumie nikt za nim nie przepada...
    Ale się zdenerwowałam na huncwotów... Tak zostawić koleżankę w potrzebie... Nie do pomyślenia...
    No w każdym razie bardzo mi się podoba, jest świetnie, cudownie, ale to pewnie już słyszałaś, więc nie będę się powtarzać.
    Weny życzę!
    Bianka

    zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. W końcu przeczytałam i mogę komentować :)
    Wiedziałam! Wiedziałam, że to Huncwoci przyłapali Dominikę na gorącym uczynku! Ale postąpili bardzo niefajnie zostawiając ją tam samą... No ale w sumie gdyby tego nie zrobili, to Moon nie spotkałaby Ragnaroka i pewnie gdyby miała wybór i wiedziała jak to się skończy, to wybrałaby jednak zostanie uwięzioną w złośliwym schodku i zostanie uratowaną przez swojego Mrocznego Rycerza :D
    Jestem bardzo zaintrygowana tajemnicza buteleczką, którą chłopak tak starannie starał się ukryć przed Dominiką i tą łasicą... Jestem pewna, że to nie był przypadek i ten wątek będzie jeszcze rozwinięty.
    Dobra, już wybaczyłam Syriuszowi to, że zostawił koleżankę na pastwę losu tamtego wieczoru! Był taki słodki podczas ich wspólnego szlabanu, że wybaczyłabym mu chyba wszystko :D
    "Jej serce bezwzględnie należało do Ragnaroka, co jednak nie zmieniało faktu, że żadna rozsądnie myśląca dziewczyna w Hogwarcie nie odwróciłaby wzroku w sytuacji, kiedy Syriusz Black zamierzał jej pokazać, co ma pod szatą." jak już chyba komuś wyżej bardzo mnie rozbawiło to zdanie :) Jest w końcu taaakie prawdziwe :D
    I na koniec ostrzeżenie przed Ragnarokiem... Ten chłopak jest dla mnie jedną wielką tajemnicą i nie mogę się już wprost doczekać, kiedy uda mi się ją rozwiązać :)
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny rozdział,
    Veriatte

    PS Zapraszam w wolnej chwili do siebie, gdzie też wisi już nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      To chyba pierwsze spostrzeżenie z cyklu "co by było, gdyby...", ale bardzo trafne! Przeznaczenie tu ustawia pionki, ale rzeczywiście, gdyby nie ciekawość Moon i arogancja Huncwotów, ta historia potoczyłaby się zupełnie inaczej :)
      Ragnarok rozwija się tu na modłę czytelników :D Początkowo miał być ważną, choć raczej epizodyczna postacią, a tu nagle otrzymuję groźby i żądania dotyczące jego obecności w kolejnych rozdziałach xD W każdym razie pozostaje niebezpieczną tajemnicą i chyba na razie tak pozostanie. No bo nie wszystko od razu!
      Syriusz jest rozbrajający i choć rzeczywiście postąpił nieelegancko, to dość szybko rozpoczął rehabilitację :) Też lubię ten fragment - jest bardzo prawdziwy :D
      Dziękuję za komentarz!
      Eskaryna

      Usuń
  11. Cześć, kochana!
    Nadałam sobie prawo do nazwania Cię tak, ponieważ przez czas czytania Twojej historii naprawdę mocno zżyłam się z Twoimi bohaterami :)
    Ostatni rozdział przeczytałam już wczoraj, niestety nawał obowiązków uniemożliwił mi napisanie komentarza, ale już jestem!
    Dobrze, po pierwsze - czytając notkę wstępną i dowiadując się z niej, że nie jest to pierwowzór, zostałam z miejsca zaintrygowana. Myślę, że to właśnie dlatego zdecydowałam się przeczytać Twoją historię od razu; czasy Huncwotów wiadomo, temat popularny, byłam - a właściwie nadal jestem - w trakcie czytania innych blogów o tej tematyce, ale postanowiłam dać Ci szanse i porzucić je na rzecz Twojego :)
    Mówię tutaj o "daniu szansy", ponieważ zwykle dużo łatwiej pisać coś zupełnie od początku, burząc cały kręgosłup, niż próbować go ratować. Ty spróbowałaś i muszę Ci pogratulować, bo wyszło naprawdę dobrze:) Chyba nawet po poznaniu zaledwie VII rozdziałów mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że Twoja historia przeżywa prawdziwy renesans!
    Co do samej fabuły... Jak już wspomniałam, Twoja tematyka była już przerabiana na przeróżne sposoby i naprawdę trudno w niej zabłysnąć. Mimo wszystko Tobie udało się mnie zaciekawić :)
    Dodatkowo główną bohaterką jest postać OC. Wykreowałaś Dominikę całkiem nieźle. Chociaż powiem szczerze, że zawsze brakuje mi czegoś do stworzenia sobie jej pełnego obrazu. Możliwe, że troszeczkę doskwiera mi mała liczba jej opinii o otaczającym świecie... Ale to może być tylko mój osobisty mankament - w końcu nie wszystkich czytelników interesuje, co bohater myśli o wzorze na półmiskach z bakłażanem XD No ale ja jestem zachłanna po prostu i chciałabym wiedzieć więcej, no ;-;
    Jeśli chodzi o bohaterów kanonicznych - Syriusz i James wyszli Ci świetnie. Natomiast strasznie brakuje mi Petera i Remusa :( Ale może jeszcze to nadrobisz, w dalszych rozdziałach :) Wizję Lily mam troszkę inną od Twojej, ale nie chciałabym i chyba nawet nie mogę, niczego Ci w tej sprawie wytykać.
    Dalej jest Ragnarok i tutaj muszę się do czegoś przyznać... Na początku w ogóle nie potrafiłam go sobie wyobrazić. Pierwsze wyobrażenia wywoływały u mnie wręcz śmiech! To przez te okulary, jak mniemam. Potem było już lepiej, jego wygląd zaczęłam utożsamiać z wyglądem Sebastiana Morgensterna (znasz tę niezwykle ciekawą postać, hm?).
    Z pochwał mam jeszcze jedną - Twoje rozdziały są super wyważone. Zdarzają Ci się rozdziały lepsze od innych (IV nadal pozostaje moim ulubionym :3), ale poniżej pewnego poziomu nie schodzisz :) No i jesteś też strasznie konsekwentna - zazdroszczę Ci tej regularności publikowania rozdziałów! ;-;
    Z uwag to przyczepiłabym się może do literówek... Mnie samej takie błędy zdarzają się dość często, więc wiem jakie są irytujące ;-;
    Ach, no i bardzo podoba mi się narracja. Jestem zwolenniczką tej pierwszoosobowej, ale Tobie bardzo dobrze wychodzi pisanie w osobie trzeciej :)
    Pozostaje mi dodać, że na pewno będę tutaj wracać!
    Pozdrawiam serdecznie :)

    disconsolate-generation.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Ojeju, trafił mi się kolejny cenny czytelnik-koneser - widać, że jesteś zorientowana w tematyce i w pisaniu jako takim, a przy tym nie akceptujesz biernie wszystkiego, co napotkasz. Dlatego właśnie jestem szalenie dumna, że dałaś mi tę szansę i zdecydowałaś się przeczytać moją wersję historii Huncwotów :) To jednocześnie zwiększa presję, ale to dobrze - wzięłam sobie do serca Twoje rady i postaram się je uwzględnić w pisaniu kolejnych rozdziałów.
      Pana Sebastiana nie znałam wcześniej i choć w mojej głowie Ragnarok wygląda trochę inaczej (chyba jak jakaś modyfikacja młodego Chestera Benningtona, haha), to w wyobraźni najpiękniejsze jest to, że każdy ma swoją :) Cieszę się, że jakoś Ci się tam wszystko układa.
      Dziękuję za tyle ciepłych słów, komplementów i cennych wskazówek - mam nadzieję, że Cię nie zawiodę!
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  12. Hej ;)
    Cóż ten Ragnarok w sobie ukrywa... Ciągle podsycasz tę tajemnice i szczerze nie mogę doczekać się aż w końcu dowiem się o co w niej chodzi i wszystko poukłada się w spoistą całość ;P
    Rozbawiły mnie te sprzeczki huncwoci kontra Dominika ;P Takie trochę dziecinne co nadaje im mnóstwo uroku ;P
    I podoba mi się wprowadzenie innego woźnego ;P Chociaż bez Argusa to nie ten sam Hogwart, to Edgar swoją postawą i osobowością nadrabia ten brak ;P
    Wyczuwam pewien romansik Dominiki z Syriuszem ;P Niby jej serce należy do Ragnaroka, ale kto wie, kto wie...

    Weny i huncwotów! ;)

    niecnimarudersi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Ragnarok zmutował z powodu żądań czytelników :D Więc nie do mnie ewentualne skargi! Ale przyznam, że to ciekawe doświadczenie - zmieniać pewne detale zgodnie z oczekiwaniami osób, które regularnie czytają.
      No pewnie, w szóstej klasie wszyscy są jeszcze beztroscy i nieco naiwni, ale to będzie się zmieniało z czasem :) Na razie pozwólmy im jeszcze być dziećmi.
      Spoko-loko, Argus też się pojawi (spojler) :D Ale na razie musimy zadowolić się Edgarem i jego bojową łasicą.
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  13. Cześć!
    Sama nie lubię, gdy ktoś tak pisze, ale przepraszam! Zeszły tydzień był wyjątkowo zawalony, Twój rozdział czytałam przez kilka dni serio, w autobusie po szkole kawałek, kawałek w aucie podczas jazdy na tańce, kawałek podczas kolacji, przepraszam, że tak strasznie się dłużyło. No ale jestem! Zwarta i gotowa by skomentować!
    Od czego by tu... Można by uznać, że zgadłam? Pisałam że to Ragnarok się czaił za Dominiką, a jednak to byli Huncwoci, no ale w końcu on też się pojawił i to stosunkowo szybko. No nie wiem.
    Fajnie, że wprowadziłaś innego woźnego. To uwielbiam w Twoim opowiadaniu, że nie wszystko jest standardowe, coś się różni i jest wyjątkowe. Powtarzam to chyba za każdym razem, ale przysięgam na moją różdżkę, że nadal będę. Mam nadzieję, że ten świetny woźny - wywarł na mnie mega pozytywne wrażenie - pojawi się jeszcze. Świetny pomysł z łasicą, nigdy bym na to nie wpadła, a łasice są takie świetne! Urocze stworzonka, a ja tak kocham zwierzęta!
    No to może powrócę do scen z Ragnarokiem, bardzo fajnie, że wyciągnął Dominikę z opresji, szczerze to już myślałam, że sobie pójdzie i nie wróci. Coraz bardziej wkręcam się w tą jego tajemniczość, i chyba się do niego przekonuję tak całkiem całkiem, w każdym razie co było w środku tej buteleczki? I dlaczego było to aż tak ważne, że pofatygował się do Dominiki, żeby przekazać, żeby nic nie mówiła o wcześniejszej 'wycieczce' po zamku? Znów pełno pytań, kurczę jak już myślę nad tą roślinką i mam tam swoje podejrzenia to nagle wkrada się nowy wątek i kompletna pustka! Och.
    Pozdrawiam Cię serdecznie!
    Czytanie rozdziału później miało swoje plusy, nie muszę tak długo czekać na kolejny :D
    Życzę Ci weny, czasu, popularności, huncwotów, czytelników i innych pierdół!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      No coś Ty, nie mam żadnych pretensji - przeciwnie, współczuję Ci, że tak "podczytywałaś" i dziękuję za komentarz bez względu na datę :)
      Bardzo się cieszę, że Ci się spodobało. Brak oryginalności to największy grzech w naszej "branży" ;p
      Też lubię łasice, więc ze wszystkich famulusów padło akurat na nią :)
      No, no, na te wszystkie wątpliwości dotyczące tematów okołoragnarokowych nie mogę odpowiedzieć, ale będę je powoli rozwijać, to na pewno :)
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  14. Witam!
    Rozdział osiemnasty dodałam już wczoraj, ale nie chciało mi się wtedy nikogo powiadomić, więc... zapraszam teraz!
    Selene Neomajni

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo przepraszam, że tak dawno się nie odzywałam, ale szkolne obowiązki zajmują masę czasu. Ale spokojnie, z czytaniem jestem cały czas na bieżąco:)
    Niesamowicie intrygujący rozdział, zwłaszcza ten Ragnarok! Kim on jest? Taki tajemniczy, owiany jakąś dziwną, mroczną aurą. Mam nadzieję, że nie skrzywdzi naszej Dominiki, bo wtedy ja będę zmuszona zrobić mu krzywdę.
    Pisz szybciutko kolejny rozdział, bo nie mogę się doczekać:)
    Pozdrawiam cieplutko,
    Neithiria.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiem, jak inne dziewczyny, ale mnie te ostatnie słowa Syriusza chyba jeszcze bardziej zainteresowałyby osobą Ragnaroka. Powszechnie wiadomo, że niebezpieczny facet to fascynujący facet, także...
    Muszę powiedzieć, że bardzo dobrze się czyta to opowiadanie. Zazdroszczę Ci tej wyobraźni, naprawdę, sama chyba nie potrafiłabym sprawić, żeby w moim opowiadaniu było tyle akcji. Jest niesamowicie ciekawie. Huncwoci są jednocześnie niemożliwi i kochani. To jest w nich najlepsze. Chciałabym ich znać osobiście, bo wiem, że wtedy uśmiech nie schodziłby mi z twarzy.
    Podczas czytania przychodziło mi to głowy tyle myśli i tyle miałam tu jeszcze napisać, ale po całym dniu myślenia (ha ha ha), wszystko mi pouciekało, więc o ile moje spostrzeżenia powrócą, podzielę się z nimi następnym razem.
    Pozdrawiam!

    /a-window-to-the-past/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w moich skromnych progach! :p
      Zgadzam się, bo jak to mówiła Jean Grey - "We flirt with bad boys but marry good ones - because they stay" (to takie moje poboczne X-Menowe zboczenie). Cieszę się, że Ragnarok Cię zaciekawił.
      No i dziękuję za komplement dotyczący Huncwotów, trudno chyba o lepszy, bo dokładnie o taki efekt mi chodziło :)
      Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę i kolejne rozdziały również przypadną Ci do gustu!
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  17. Ojej, jaki cudowny rozdział! ♡♡♡
    Żałuję, że dopiero teraz go przeczytałam, ale wcześniej nie miałam czasu, za co bardzo przepraszam.
    Ale przejdę może do rozdziału:
    Tak właśnie myślałam, że to mogą być Huncwoci pod peleryną i rzeczywiście.
    To miłe ze strony Syriusza, że próbował pomóc Dominice. Nie powinna ich winić za zostawienie jej, bo sama nie chciała skorzystać z jego "wyciągniętej ręki", że tak powiem. Chociaż nie dziwię się jej, na pewno nie jest łatwo przeskoczyć nad "przepaścią". (Przepraszam za tyle cudzysłowów ^^).
    No nic, rozumiem chłopaków. Nie chcieli wpaść w kłopoty i postanowili ją zostawić. Nie znają jej przecież zbyt dobrze i raczej na razie nie można nazwać ich przyjaciółmi, więc Dominika nie powinna się dziwić.
    Miałam nadzieję, że pojawi się fragment z tym fałszywym stopniem i nie zawiodłam się.
    Muszę to powiedzieć jeszcze raz: uwielbiam, po prostu uwielbiam Ragnaroka. Kocham bardzo ♡♡♡
    Na miejscu Dominiki chyba bym tam zemdlała z zachwytu. Nie zwróciłabym nawet uwagi na to, że na początku poszedł dalej. Ale w końcu wrócił.
    Merlinie, on jest taki uroczy i taki tajemniczy i cudowny. Mam nadzieję, że będzie go jak najwięcej, bo kocham o nim czytać ♡♡♡
    Jestem ciekawa, co to była za buteleczka i czemu nie chciał, żeby Dominika komuś mówiła o tym, że nie był wtedy w wieży.
    Awww, ten rozdział tak bardzo mi się podobał ♡♡♡♡
    I jeszcze ta łasica. Fajny pomysł :)
    + Szlaban z Jamesem i Syriuszem. Obaj jak zwykle uroczy, chociaż dla Dominiki pewnie trochę irytujący.
    Dlaczego Black ostrzegł ją przed moim ulubieńcem? Oczywiście, nie zmienia to faktu, że jest moim ulubieńcem (chyba nic tego nie zmieni ^^). <- Jakby co, chodziło mi o Ragnaroka, bo z tego zdania trudno cokolwiek zrozumieć, przepraszam :)
    W każdym razie, jestem ciekawa praktycznie wszystkiego, więc nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Wygląda mi to trochę tak, jakby w przyszłości coś miało być między Dominiką a Syriuszem, chociaż oczywiście mogę się mylić :)
    To chyba tyle. Mam nadzieję, że wystarczająco się rozpisałam, bo mój poprzedni komentarz był żałośnie krótki (pisałam go parę minut przed korepetycjami, więc musiałam się streszczać), ale w tym zawarłam chyba wszystko co chciałam.
    Pozdrawiam gorąco i życzę weny.
    Optimist
    PS. ♡♡♡Ragnarok♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Zawsze powtarzam, że lepiej późno niż wcale, więc oczywiście nie mam do Ciebie żadnych pretensji - cieszę się, że jednak wpadłaś i to jeszcze z takim wyczerpującym komentarzem.
      Czuję się niejako zobowiązana do upychania tego nieszczęsnego Ragnaroka, więc mogę obiecać, że trochę go będzie :) Przynajmniej do końca roku szkolnego, bo to jego ostatni rok w Hogwarcie.
      Jesteś chyba pierwszą osobą, która zrozumiała rozsądny egoizm Huncwotów, to ciekawe :p Ale masz rację, nie przyjaźnią się, więc każdy idzie swoją drogą, takie życie.
      Jeszcze raz dziękuję za świetny komentarz.
      Z pozdrowieniami
      Eskaryna

      Usuń
  18. A to jednak nie Syriusz. Znaczy nie sam. Dziwi mnie, że nie dopytywali jej dokładnie, a Peter nie zaczął mieć podejrzeń, że ktoś tu grzebie w jego notatkach. Chociaż może ta informacja nie należała do tajnych? Nie wiem, ale mam wrażenie, że chyba nie lubisz huncwotów, ale nie jestem pewna. Chyba, że po protu wczuwasz się w rolę Lili, bo opisujesz z jej perspektywy. Być może wolisz też pokazać bardziej ich psotną naturę. Jakoś u Ciebie mało ich lubię. Och tak, poprawność Lili chyba czasem nie do zniesienia. Hm... swoją drogą zastanawia mnie, co tak naprawdę w niej spodobało się Jamesowi? Może kręcą go przeciwieństwa? Cóż, no nie wiem. Myślałam, że te ostatnie zdanie wypowie Lili albo któraś z dziewczyn, ale to nagle był Syriusz. Ciekawe dlaczego i czy widział ich ostatnio? Cóż mi też się on jakoś nie podoba. I jeszcze śmierdzi fajkami, ble.
    Trochę nie zrozumiałam części, kiedy nagle Ragnarok grzebał pod kurtką a potem nagle, jakby dostał jakąś wiadomość, wziął ją na ręce. Zabrakło mi takiego wytłumaczenia. Niby ona kuśtyka, a woźny ich gonił, ale tak nagle to zrobił i to mnie zdziwiło. Może coś przeoczyłam.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Tak myślałam, że to huncwoci i Rangarok :D Liczyłam na jednego, a dostałam wszystkich, jak pięknie haha!!
    trochę słabo, że oni tak sami uciekli i zostawili Dominikę. Zawsze mi się wydawało, że oni zachowywali się dosyć rycersko, nawet jeśli w głowie pętało im się mnóstwo głupot. No ale nic, Luniaczek czeka.

    Sam Ragnarok wzbudza moją ciekawość osobowością, bo zapach dymu papierosowego to fuj :D Chciałam zapytać, jakim cudem w szkole się na to pozwala, ale przecież też w klasie kiedyś miałam takiego, co z pół kilometra waliło od niego papierosami. Ble.
    To ostrzeżenie od Syriusza pewnie nie pojawiło się bez przyczyny, ale mam wątpliwości co do jego zasadności. Bo mimo wszystko te akcje z atakowaniem Severusa za "istnienie" jakoś niespecjalnie mnie przekonują do jego sposobu myślenia. Zwłaszcza, że zawsze widziałam Syriusza jako człowieka lekkomyślnego. No ale nic. Pewnie wszystko wyjdzie w przyszłości. Kusi mnie, żeby sobie zapoilerować, ale NIE. Będę twarda :D

    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niespodzianka :p
      Spokojnie, James i Syriusz pozostają pod dobroczynnym wpływem Remusa, więc stopniowo będą się uczłowieczać ;p
      Nawet jeśli dym przeszkadza Moon, to cóż biedna może począć, serce nie sługa!
      Podoba mi się Twój sposób myślenia, jest w nim dużo racji. Skoro jednak opinia Syriusza nie jest zbyt wiarygodna, to pewnie warto przyjrzeć się, co inni mają na ten temat do powiedzenia ;)
      Z pozdrowieniami,
      Eskaryna

      Usuń