„Nowy początek”
– rozdział II –
Zaczął się dla niej wyjątkowo trudny okres.
Oczywiście, nie było tak, że do tej pory pobyt w Hogwarcie
przypominał sielankę. Ciągle wisiało nad nią piętno „nowej”, z trudem usiłowała
zdobyć sympatię uczniów i nauczycieli, tęskniła za domem, a jej włosy wciąż nie
znosiły brytyjskiej pogody. Mimo to, w jej wyobrażeniach wspomniane przykre
aspekty mieściły się w normie, w pewien sposób należały się jej, mogła
się ich spodziewać. To, co wydarzyło się jednak na balu z okazji Nocy Duchów
przeszło jej najśmielsze wyobrażenia.
Nie miała odwagi się z tym zmierzyć. Najchętniej nie
wychodziłaby ze Skrzydła Szpitalnego, byle tylko uniknąć konfrontacji z innymi
uczniami, ale fizycznie była cała i zdrowa, a coś w duchu podpowiadało jej, że
nie może uciekać wiecznie. Wcześniej czy później musiała unieść głowę.
Po spędzeniu w Skrzydle nocy, w towarzystwie cudownego
wynalazku, jakim był Eliksir Słodkiego Snu, zebrała swoje rzeczy, krótko
pożegnała pannę Calahan i wolno pomaszerowała w kierunku Wieży Gryffindoru. Był
poniedziałek, środek lekcji, więc jeszcze nie musiała obawiać się ciekawskich
spojrzeń i nieprzyjaznych szeptów. Zdążyła zatęsknić za rozkosznym uczuciem
euforii, które towarzyszyło jej przez kilka ostatnich dni – teraz nie było po
nim śladu, został tylko głęboki niepokój.
Leniwy poranek w Skrzydle Szpitalnym poświęciła na
wymyślenie strategii. Dzięki temu dławiące uczucie paniki ustąpiło częściowo,
co należało uznać za dobry początek. Skoro nie mogła nikomu powiedzieć prawdy,
musiała spreparować odpowiednio przekonującą wymówkę. Miała nadzieję, że historyjka
o eksperymentowaniu z zaklęciami w połączeniu dramatyczną opowieścią o
natrętnym chłopaku nie brzmiała, jakby wymyśliła ją dziś rano… Co prawda, taki
punkt widzenia stawiał ją w niezbyt przyjemnym świetle głupoty i nieporadności,
ale doprawdy trudno było wymyślić coś lepszego. W najgorszym wypadku wszyscy
uznają ją za idiotkę i zostawią w spokoju.
Zaskakująco pocieszona tym wnioskiem, dotarła wreszcie do
opustoszałego Pokoju Wspólnego. Zajęło jej to dość dużo czasu, bo zwykle nie
gubiła się w Hogwarcie tylko dlatego, że aby dostać się gdziekolwiek, wędrowała
najpierw do głównych, marmurowych schodów, a dopiero później skręcała w lewo
lub w prawo. Stanowiło to od niedawna jeden z ulubionych tematów żartów
Huncwotów, jeśli akurat niczego nie planowali, a w pobliżu nie znajdował się
żaden Ślizgon.
Wbiegła po schodach i przekroczyła próg dormitorium
szóstorocznych Gryfonek. Rzuciła na swoje łóżko zwiniętą w kłębek sukienkę i
parę pantofli. Z westchnieniem ulgi odnalazła różdżkę pod poduszką, dokładnie
tam, gdzie ją zostawiła. Nie była przyzwyczajona do tak długich rozstań, odkąd
dotknęła jej po raz pierwszy. Przez chwilę zapatrzyła się na jasne, gładkie
drewno. Kiedy ją tu zostawiała, nawet przez myśl jej nie przeszło, że w ciągu
najbliższej doby wydarzy się tak wiele…
W opustoszałym dormitorium każdy jej ruch wydawał się zbyt
głośny i dziwnie samotny. Odsunęła od siebie te myśli i weszła do łazienki.
Pochyliła się nad umywalką i opłukała twarz zimną wodą. Odetchnęła kilka razy i
szybko, z przestrachem zerknęła w gładką taflę lustra. Zobaczyła przed sobą
drobną, bladą twarz z żółto-purpurowym siniakiem na lewej skroni i parą
zielonych, nieco nienaturalnie rozszerzonych oczu. Pochyliła się nieco do
przodu. Wyglądała zwyczajnie, może tylko trochę mizernie.
Co spodziewała się zobaczyć?
*
* * * *
Po kilku dniach szkolne życie zaczęło wracać do normy.
Temat jej wypadku stopniowo został wypchnięty przez zwykłe plotki dotyczące
nowych par, które powstały na balu, par, które w tym samym czasie się rozstały
oraz zażartych dyskusji związanych z tym, który z członków Wrzeszczących
Wilkołaków jest najprzystojniejszy. Patricia była w swoim żywiole.
Ku z trudem skrywanej uldze Dominiki, Evans i Macmillan
dość dobrze przyjęły jej wymówki. Przez dłuższą chwilę słuchały uważnie, a
następnie, zamiast krytykować jej głupotę, przystąpiły do planowania okrutnej
zemsty na natręcie, którym okazał się niejaki Maksymilian Bulstrode. Moon nie
przeszkadzała im, uznawszy w duchu, że bądź co bądź, należało mu się.
Nieco większy problem stanowili Huncwoci. Byli
inteligentni i znacznie mniej z nią związani, więc ich ocena sytuacji mogła być
zupełnie inna, bo stosunkowo obiektywna. Widziała jak przysłuchują się uważnie,
kiedy po raz dwudziesty siódmy tłumaczyła komuś w Wielkiej Sali, co takiego
wydarzyło się na balu, ale nie skomentowali tego nawet słowem. Z jakiegoś
powodu, to właśnie zaniepokoiło ją najbardziej.
Ani razu nie próbowali nawiązać do tego tematu aż do
pamiętnego wieczora, kiedy to Maksymilian Bulstrode usiłował ratować resztki swojego
honoru, obdarzając ją wieloma nieprzyjemnymi epitetami podczas kolacji, na co
James Potter potraktował go wyjątkowo solidnym Furnunculusem. Ten krótki
i barwny epizod zapewnił Huncwotowi nie tylko oklaski uczniów, pełne
wdzięczności spojrzenie Dominiki czy nagłe zainteresowanie profesor McGonagall
dzbankiem herbaty – po skończonej kolacji Lily Evans podniosła się zza stołu,
ukradkiem ścisnęła jego dłoń i z uśmieszkiem skrytym w burzy kasztanowych
włosów, wyszła z Wielkiej Sali. Moon słyszała, jak jeszcze tydzień później wściekał
się na pozostałych Huncwotów, którzy najwyraźniej uznali to wiekopomne
wydarzenie za zwykłe urojenie.
Czując niewyobrażalne wyrzuty sumienia względem życzliwych
jej osób, Dominika zrobiła jedyną rzecz, która pozwoliła na stłumienie tych
uczuć – pogrążyła się w nauce.
Odrobiła zalegający stosik prac domowych, na bieżąco
pisała wypracowania i ćwiczyła uroki. Wytrwale dozowała moc zaklęć, aż wypadały
dokładnie tak, jak chciała. Nawet na eliksirach skupiała się bardziej i
znacznie lepiej odmierzała składniki, chociaż jej wywary nigdy nie były tak
wybitne jak Lily czy Snape’a. Profesor Heckmann wciąż był wstrząśnięty lelkiem wróżebnikiem, którego zastał w swoim gabinecie w pewien październikowy
poranek, i mimo że stał się wyraźnie mniej złośliwy, Huncwoci zdradzili jej, że
wystarczy cicho zagwizdać, aby ponownie wpadł w histerię. Nie zamierzała tego
sprawdzać w najbliższym czasie.
Nauka zajmowała wiele czasu, który mogłaby wykorzystać na
niepotrzebne rozmyślania. O ile wypracowania kończyły się wcześniej czy
później, o tyle ćwiczenie zaklęć mogło trwać praktycznie w nieskończoność, co
Dominika skrzętnie wykorzystywała.
Jedyny wyjątek w jej paśmie naukowych triumfów stanowiła
numerologia. Chociaż początkowo ze względu na Ragnaroka nie posiadała się z
radości, że wybrała akurat ten dodatkowy przedmiot, powoli zaczynała tego
żałować. Niezliczone cyferki tańczyły jej bezładnie przed oczami, kiedy
spędzała kolejną godzinę w bibliotece, wpatrując w tabele numeryczne. Choć
wytężała wzrok i raz po raz analizowała wyniki, nie potrafiła dostrzec magii w
liczbach. Sekwencje wydawały się przypadkowe, a rzędy cyfr tak bardzo oderwane
od hogwarckiej rzeczywistości jak to tylko możliwe.
— Cześć. — Kiedy usłyszała ten głos, uznała, że to jej
wymęczony mózg płata jej figle. Przeczesała palcami grzywkę, zamazała
dotychczasowe obliczenia i sięgnęła po nowy pergamin.
— Normalnie pewnie zmartwiłbym się, że mnie ignorujesz —
parsknął głos. — Ale widzę wyraźnie, że ktoś tu rozpaczliwie potrzebuje pomocy
przy numerologii.
Poderwała głowę. Jej mózg zdawał się działać znacznie
szybciej niż myśli, dlatego niezupełnie zdziwiła się, widząc jak Ragnarok
uśmiecha się do niej półgębkiem i zajmuje miejsce naprzeciwko. Bez zbędnej
kurtuazji przyciągnął do siebie jej podręcznik i zerknął na tytuł rozdziału.
— Pomogę ci, jeśli chcesz.
Chociaż to krótkie zdanie zdawało się być rzeczywistym
odwzorowaniem jej sennych marzeń, jej umysł przeszyła nagła, zupełnie
niespodziewana igła niepokoju. Czuła się rozdarta. Z jednej strony, pragnęła
zgrywać idiotkę i błagać Ragnaroka o jakąkolwiek radę, byle tyle zechciał
zostać z nią nieco dłużej. Z drugiej strony, poczuła gwałtowny przypływ
nieufności – bo właściwie dlaczego się nią zainteresował? Jak gdyby nie
traktował jej jak małolatę, jakby nie pokpiwał z niej w towarzystwie tej
dziwnej, purpurowowłosej dziewczyny?
— Zobacz. — Ragnarok sięgnął po jej pokreślony pergamin i
pióro. Dominika, wciąż nie wiedząc jak się zachować, wpatrywała się w jego
ruchy. — Musisz tworzyć bardziej szczegółowe tabele. Im więcej danych, tym
dokładniejsze wyniki, rozumiesz? — Jego lewa dłoń błyskawicznie kreśliła
maleńkie cyferki, które Moon usiłowała śledzić wzrokiem.
Kiedy skończył, ostrożnie odebrała mu pióro. Z niemym
pytaniem w oczach, zaczęła sumować wyniki, a on tylko kiwał głową.
— Właśnie tak — powiedział, rozpierając się wygodniej na
krześle i posyłając jej krzywy uśmiech.
Przez chwilę rozpaczliwie poszukiwała słów, którymi mogłyby ułożyć dręczące ją pytania, ale Ragnarok był szybszy. Poprawił
okulary, które spoczywały na nasadzie jego nosa i zapytał, jakby od niechcenia:
— Co to było, wtedy na balu?
Jej niezawodna, chociaż wiecznie złorzecząca intuicja
odezwała się z mocą. Powinna była to przewidzieć, powinna była się spodziewać,
że nie był bezinteresowny! Teraz było już jednak za późno i musiała włączyć się
w jego grę, dlatego opuściła wzrok na pergamin i przywołała najpewniejszy ton,
na jaki było ją stać:
— To był wypadek. Nie powinnam eksperymentować z
zaklęciami.
Ragnarok uśmiechnął się ponownie i pochylił się ku niej.
Zapach jego perfum zmieszany z papierosowym dymem jak zwykle skutecznie ją
oszołomił.
— Naprawdę? — zapytał lekko, jakby wciąż rozmawiali o
tabelach numerologicznych. — I dlatego użyłaś magii bezróżdżkowej?
*
* * * *
Syriusz Black leniwie rozparł się na krześle i po raz
kolejny rozciągnął usta w uśmiechu.
Tego popołudnia był straszliwie znudzony. James znowu
ślęczał nad Historią Hogwartu, Remus ćwiczył uroki dla Flitwicka, a
Peter zawzięcie notował w swoim kalendarzu. On sam nie miał ochoty na naukę,
więc zaczął błąkać się po zamku bez celu, aż stanął przed drzwiami biblioteki.
Kiedy tylko przekroczył jej próg, panna Pince spojrzała na niego ze
zdumieniem, a on zdobył się zaledwie na wzruszenie ramionami. Rzeczywiście, nie
był tu częstym gościem, przynajmniej nie za dnia, ale żeby tak demonstracyjnie
się dziwić? Syriusz był zniesmaczony.
Przyszedł właśnie tu, bo speszone, przesadnie zajęte nauką
dziewczyny zawsze chętnie organizowały mu rozrywkę. Wprawdzie rzadko umawiał
się na prawdziwe randki, ale krótka pogawędka bez specjalnego wysiłku z jego
strony zwykle rozpraszała nudę, a tego właśnie potrzebował w leniwe, pochmurne
popołudnie.
Dziewczyna siedząca naprzeciwko była idealna. Nieśmiała,
zawstydzona po koniuszki ciemnych, kręconych włosów, może nieco niska, ale za
to fantastycznie krągła, słodka Krukonka. Nieco drażnił go zapach jej
cytrusowych perfum, ale była tak urocza w swej niepewności, że niemal nie
zwracał na to uwagi. Dla rozgrzewki dowiedział się, że pochodziła z rodziny
włoskich imigrantów i lubiła transmutację. Niewiele mu to mówiło, więc
uśmiechał się do niej uprzejmie, ale wzrokiem wodził po pobliskich przejściach
między regałami, wypatrując znajomych osób. W pewnym momencie zauważył
Charliego Gordona, przestępującego z nogi na nogę w dziale z historią magii.
Nie mógł nie zauważyć, że chłopak jedynie obraca jedną z książek w dłoniach,
wpatrując się w jakiś odległy punkt. Syriusz wychylił się nieco, ale ze swojego
miejsca nie mógł dojrzeć, na co gapi się ten bydlak. W pewnym momencie Gordon
minął ich stolik, a Black rzucił mu wyzywające spojrzenie. Przez chwilę
mierzyli się wzrokiem, ale po chwili chłopak poszedł przed siebie, a Syriusz
wrócił myślami do swojej towarzyszki.
— Więc jak to jest? — zagadnął, niby ukradkiem muskając
końcówki jej palców. — Lasagne to naprawdę makaron?
*
* * * *
Od dobrych dziesięciu minut stała pośrodku opustoszałego
korytarza i próbowała uspokoić szaleńczo bijące serce. W dłoni ściskała
niewielki rulonik pergaminu przewiązany granatową wstążką – wiadomość od
dyrektora z informacją o godzinie i miejscu spotkania z tajemniczym mentorem.
Nie mogła się zmusić, by pokonać ostatnie kilka stóp, które dzieliły ją od
prostych, pozbawionych ozdób drewnianych drzwi. Stała i wpatrywała się w
mosiężną klamkę, zastanawiając się, jak to możliwe, że nagle straciła nad
wszystkim kontrolę. Jednego dnia żyła sobie całkiem spokojnie, martwiąc się
wypracowaniem z eliksirów, a potem nagle stała się kimś potencjalnie groźnym,
kogo trzeba kontrolować, kimś, kto oszukuje wszystkich dookoła i to w dodatku
nieudolnie. Nawet teraz musiała powiedzieć Lily i Patricii, że idzie wysłać
list do rodziców, podczas gdy w rzeczywistości utknęła na trzecim piętrze,
gapiąc się na drzwi i umierając ze strachu. Ragnarok tylko wszystko pogorszył.
Jak na kogoś, kto nie zwraca na nią uwagi, był zaskakująco spostrzegawczy.
Odgłos kroków na schodach wyrwał ją z otępienia.
Przestraszona, że ktoś przyłapie ją na gorącym uczynku, podeszła szybko do
drzwi i zanim zdążyła się zawahać, zapukała.
— Proszę.
— Dobry wieczór — wymamrotała, wsuwając się do
pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi. Sala nie okazała się gabinetem, jak
się spodziewała, tylko zwykłą klasą – ławki podsunięte były pod ściany, a przed
tablicą stało niewielkie biurko i dwa krzesła. Na jednym z nich siedział
mężczyzna, który zmierzył ją uważnym spojrzeniem. Speszyła się, kiedy milczenie
przedłużało się nieprzyjemnie.
— Witam. — Podniósł się, a brzeg granatowej, wyszywanej w
srebrne gwiazdy szaty zamiótł zakurzoną posadzkę. Jego uśmiech niemal zniknął
pod równo przystrzyżoną ciemnobrązową, przetykaną nitkami siwizny brodą.
Wskazał jej krzesło stojące przed biurkiem.
Dominika przyglądała mu się z ciekawością, próbując
odgadnąć, kim jest. Wyglądał na młodszego od Dumbledore’a, a jednak dyrektor
mówił o nim, że jest od niego bardziej kompetentny w dziedzinie Białej Magii.
Czy to znaczy, że był taki jak ona?
On też uważnie się jej przypatrywał. Zastanawiała się, co
kryło się za jego za jego spojrzeniem. Instynktownie czuła, że jest właśnie
oceniana, ale żaden grymas nawet przez chwilę nie zagościł na jego pociągłej
twarzy, więc nie potrafiła odgadnąć, jak wypadła. Nie spodobało jej się to – było
jak egzamin, do którego nie miała szans się przygotować.
— Boisz się? — zapytał nagle, wolno przesuwając dłonią po
gładko zaczesanych, średniej długości włosach.
— Nie — wypaliła automatycznie i niemal od razu
zawstydziła się, jak buńczucznie to zabrzmiało. — Trochę.
— To dobrze. Strach oznacza, że zdajesz sobie sprawę z
powagi sytuacji. — Dominika bardzo chciała zaprzeczyć, ale mężczyzna mówił
dalej. — Jednak mnie nie musisz się obawiać. Jestem tu, żeby ci pomóc. Nazywam się
Cornelius Imnifay.
— Dominika Moon — bąknęła zachowawczo, chociaż jej myśli
błądziły swobodnie. Wprawdzie urodziła się i wychowała we Francji, ale jego
nazwisko przywodziło jej na myśl coś zamierzchłego i dawno zapomnianego, coś,
co mimo wszystko znalazło swoje miejsce w skomplikowanej układance jej wrażeń.
Z nowym uczuciem spojrzała w jego ciemnoniebieskie oczy, czekając na to, co
powie.
— Musisz zrozumieć… — Mężczyzna wsparł się łokciami o blat
biurka, pochylając się ku niej wyraźnie. — Musisz pojąć, jaki dar w sobie
nosisz. Biała Magia to moc dobra w jednym ręku. Mogłabyś działać bez szkolenia.
Mogłabyś robić, co tylko zechcesz. Ale to nie jest właściwe.
Moon odsunęła się od niego nieznacznie, ale natrafiła
plecami na twarde oparcie krzesła.
— Od zarania dziejów, osoby białomagiczne otaczano wielką
czcią. — Imnifay złączył końcówki palców. — W baśniach i folklorze często występowały
jako personifikacja lata lub matki natury. W rzeczywistości niektóre z nich
posiadały moc uzdrawiania, inne znały mowę zwierząt, a jeszcze inne
przewidywały przyszłość.
Dominika rozluźniła się nieco, miała nawet ochotę
roześmiać się z ulgą. Przecież ona nie miała żadnego z tych talentów! Może
zaszła pomyłka, a ona tylko znalazła się w nieodpowiednim czasie, w
nieodpowiednim miejscu…
— To są właściwości indywidualne. — Mag spojrzał na nią
surowo, zupełnie jakby przejrzał jej myśli. — Nie każdy posiada je w tym samym
stopniu. Albus powiedział ci, że jesteś skazana na dobro. Rozumiesz, co to
znaczy? Biała Magia jest przeciwieństwem Czarnej. Nie jesteś w stanie rzucić
Zaklęcia Niewybaczalnego. Możesz spróbować. — Imnifay rozłożył ręce, jakby prowokował
ją do ataku.
Dominika przełknęła ślinę, tłumiąc w sobie ochotę do
udowodnienia mu, że się myli. Jeszcze nigdy nie miała okazji użyć żadnego z
Zaklęć Niewybaczalnych, ale była pewna, że mogłaby to zrobić, gdyby musiała.
Mogłaby. Bo dlaczego nie?
— Nigdy nie osiągniesz pozytywnych rezultatów — powiedział
cicho. — Aby rzucić Zaklęcie Niewybaczalne, trzeba tego chcieć, nienawiść natomiast
sprawia, że cała Moc odmawia ci posłuszeństwa. Gdyby ktokolwiek cię wtedy
zaatakował, nie rzucisz najprostszego zaklęcia tarczy, musisz zawsze o tym
pamiętać.
Moon poderwała głowę. Imnifay patrzył jej nieustępliwie w
oczy, jego dłonie spoczywały bezczynnie na blacie biurka. Miała wielką ochotę,
żeby mu zaprzeczyć. Miała wielką ochotę, żeby pokazać mu, jak bardzo się myli.
A on tylko patrzył na nią, zupełnie jakby wiedział, że ręka jej nie drgnie.
Opuściła wzrok, zaciskając dłonie w pięści. Była w tym
jakaś prowokacja, czuła to. Spotkanie było jedną, wielką próbą, której nie
miała sprostać. Nie dowiedziała się niczego. To oni chcieli się czegoś
dowiedzieć.
— Pan nie jest Białym Magiem — powiedziała z wyrzutem.
— Nie — odparł, marszcząc lekko brwi. — Jestem
teoretykiem. Zaledwie kilka razy udało mi się spotkać Białego Wojownika, jak
nazywają Białych po pełnym przeszkoleniu. Dlatego jestem zdziwiony – bardzo
zdziwiony poziomem, jaki osiągnęłaś w tak młodym wieku.
— Nic nie potrafię. — Moon przygryzła wargę, wpatrując się
w swoje kolana. — Nic nie wiem. O czym pan mówi?
— Pokażę ci, jeśli mi pozwolisz. — Jego oczy pociemniały
wyraźnie, kiedy się pochylił.
Nie odpowiedziała. Była zbyt zajęta wpatrywaniem się w
swoje zaciśnięte do bólu dłonie.
— Co czujesz, kiedy ktoś potrzebuje pomocy?
Zafrasowała się wyraźnie.
— No nie wiem… Ostatnio czułam wyraźne mrowienie w
dłoniach… Jakby moje ciało wiedziało, co robić, a ja… Spanikowałam, to
wszystko…
Ku jej zdumieniu, Imnifay uśmiechnął się lekko.
— Moc upomina się o ciebie. Musisz wiedzieć, ze to nie
jest bezrozumna siła. Od teraz na zawsze pokieruje twoim życiem. Możesz ją
tłumić, ale nigdy jej nie przezwyciężysz. Rozumiesz?
— Profesor Jones powiedział, że to zagrożenie. — Spojrzała
mu w oczy, przejęta. Te zdawkowe przestrogi od samego początku martwiły ją
najbardziej.
— Zagrożenie jest tylko wtedy, kiedy wystąpisz przeciwko
swojej naturze. — Mężczyzna zbył to niedbałym gestem. — Prawdziwe pytanie
brzmi, co teraz zrobisz?
— Nie wiem — bąknęła. — Nie wiem, co teraz zrobię.
— Przede wszystkim, musisz osiągnąć równowagę. — Imnifay
wstał ze swojego miejsca i zaczął zataczać koła wokół biurka. — Twoja Moc jest
jeszcze bardzo surowa, bardziej panuje nad tobą niż ty nad nią. Biała Magia
oznacza bezstronność. Spokój, obiektywizm i wyciszenie. Każda negatywna emocja
oddala Moc. Musisz nauczyć się, jak kontrolować uczucia – powiedzmy, że to
twoja praca domowa.
Moon wzruszyła ramionami. Prawdę mówiąc, spodziewała się
czegoś zupełnie innego. Może bardziej widowiskowego? Tymczasem czuła się jak na
wizycie u psychologa.
Mężczyzna przystanął i spojrzał na nią z góry.
— Wszystko po kolei. Najpierw musisz nauczyć się nad sobą
panować. To bardzo ważne.
Dominika podniosła się z miejsca. Nagle bardzo zapragnęła
znaleźć się po drugiej stronie drzwi, uciec od tego badawczego spojrzenia. W
jej głowie panowała prawdziwa burza myśli i w tym momencie marzyła jedynie o
tym, żeby zaszyć się w dormitorium i uporządkować je wszystkie.
— Bardzo dziękuję. Eee… Jak mam się z panem skontaktować?
Imnifay przesuwał się wolno wzdłuż ściany, aż jego
sylwetka odcięła się wyraźnie na tle czarnego kwadratu okna.
— Poinformuję cię o kolejnym spotkaniu.
Kiedy wyszła na opustoszały korytarz, wzdrygnęła się
mimowolnie, czując jak zimny dreszcz przebiega jej wzdłuż kręgosłupa.
Wówczas nie mogła jeszcze tego wiedzieć, ale to właśnie w
tym momencie uczyniła pierwszy krok na drodze do swojego przeznaczenia i
chociaż ostateczny cel był zbyt odległy, by go dojrzeć, nic już nie mogło jej
zawrócić z raz obranej ścieżki.
Znalazła się na skraju.
---
Cześć, rybki!
Trudno powiedzieć, żeby ten rozdział obfitował w szaloną akcję, ale za to jest naszpikowany zapowiedziami kolejnych wątków, więc czytajcie między wierszami :) Wraz z kolejnym wracamy do hogwarckich perypetii, więc nie traćcie nadziei!
Pierwsza! ^^
OdpowiedzUsuńHej :)
UsuńJestem i już pędzę z komentarzem :)
A więc zacznijmy od tego, że rozdział nie był nudny, jeśli miałaś takie obawy to je rozwiewam. Uważam, że takie rozdziały są potrzebne, nawet bardzo. To ważne, aby znać szczegółowe myśli głównego bohatera :)
Najpierw zacznę o tym, że rozumiem Dominikę, że nie chce mówić o tym, co się stało na balu. Sama musi dojść do tego, żeby powiedzieć przyjaciołom prawdę… choć wiem, że Huncwoci mają już swoją opinię na ten temat ;)
Nie wiem dlaczego, ale w tym rozdziale zdenerwował mnie Ragnarok. Powoli przestaję być zamroczona jego doskonałością i zaczynam widzieć, że nie jest to odpowiednia partia dla Moon… chyba że zacznie być romantyczny ^^
Dalej… spotkanie z Imnifeyem było niepokojące. Ja wiem, że on jest dobry, ale im więcej wiem o Białej Magii, tym bardziej się obawiam. To wszystko nie brzmi tak dobrze, jak "Obrona przed czarną magią". Zdolności Dominiki próbują nią zawładnąć…
A co do czytania między wierszami to udało mi się tylko skupić na Blacku i Charliem (jak mogłaś tego "bydlaka" nazwać tym imieniem xD)
Czekam na więcej wyjaśnień :)
Pozdrowienia
Weny, czasu i radości :)
Buziaki :*
Natalia
Cześć Eska :D
OdpowiedzUsuńW końcu doczekałam się rozdziału. To prawda że nie działo sie w nim nic efektownego ale i tak był fajny.
Po pierwsze wymówka Dom. To nic dziwnego że dziewczyny jej uwierzyły a Huncwoci mieli jakieś wątpliwości. W końcu to Huncwoci.
Ragnorak. Nie wiem co o nim sądzić. Z jednej strony jest uroczy i widać że lubi nasza blondynkę ale z drugiej.... jest dość tajemniczy co nie wróży nic dobrego.
Lapa w Bibliotece ?!? Aleks ma zawał serca. Na serio. Eh. Myślałam że wpadnie na Domi i Charliego ale trudno.
No ale końcówka oczywiście najciekawsza. Dowiedzieliśmy się czegoś więcej o talencie dziewczyny i o tym jak będzie się uczyła to kontrolować. Pisz szybciej.
U mnie rozdział pojawi się niedługo. Pozdrawiam
Hejhej :)
UsuńTak to już bywa, rozdziały-przerywniki też są potrzebne. Następny będzie ciekawszy, obiecuję.
Wpadnę niedługo!
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Moze i rozdział przerywnik, ale z pewnością nie nudny. Nic, co wprowadza w cos nowegoc takie nie jest. A Biała Magia wydaje sie byc czymś wyjątkowo intrygującym. Z jednej strony niby sama nazwa wskazuje, Żr to cos dobrego, niesamowitego, ale Z drugiej troche mnie ona przeraża. Najwyraźniej moze zaszkodzić, jeśli nie wie sie, jak sie nią posługiwać. Pewnie dlatego, ze to ogromna moc. Mam nadzieje, ze kontrola emocji faktycznie pomoże. Mysle, ze zarówno Huncwoci, jak i R nie wierzą w wyjaśnienia Dominiki, ciekawe, co z tego wyniknie... Az mnie zaskoczyło nagle zainteresownanie ze strony R, ale moze to dlatego, ze chce sie dowiedziec o tajemnicy Moon. Ech, trudno go rozgryźć... Podobał mi sie fragment z Blackiem, rozwalił mnie ta lasgane po linii. Ciekawe, czy dziewczyna dała sie na to złapać ;).
OdpowiedzUsuńOoo, dziękuję :) Bardzo się cieszę, że udało mi się Cię zainteresować.
UsuńCóż mogę powiedzieć, jesteś bardzo czujnym czytelnikiem :p Dotyczy to zarówno kwestii natury Białej Magii jak i Ragnaroka.
Black pewnie dobrze zna zasadę "przez żołądek do serca" :> Nie ma to jak spożywcze pogawędki!
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Najpierw muszę cię przeprosić za to, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale nieraz tak mam, że przeczytam coś w środku dnia, obiecuję sobie skomentować na wieczór, wieczorem mi się nie chce i potem zapominam :\
OdpowiedzUsuńNiemniej oba wpisy mi się bardzo podobały, choć były nieco inne od wcześniejszych ;) Atmosfera była inna.
Bardzo ciekawy wątek z tą białą magią. Dominika jest niby taka niepozorna, zwykła szara myszka, a jednak okazuje się, że jest wyjątkowa :D I teraz nie będzie się musiała martwić, jeśli zapomni różdżki, albo tak jak w przypadku Rona (i potem Harry'ego), jej się złamie. Może i Zaklęć Niewybaczalnych nie będzie w stanie rzucić, ale to niewielka szkoda, zwłaszcza, że przecież chyba i tak nie zamierzała... Choć niektórym by się przydało ^^
Myślałam, że podzieli się sekretem z przyjaciółkami, widać jednak nie ufa im na tyle :( Podejrzewam, że Huncwoci niedługo dowiedzą się za to prawdy. Ragnarok już wie i mam pewne przypuszczenie, że on też może posiadać jakiś specjalny talent... Nie mogę się przestać zastanawiać, dlaczego nosi te okulary po szkole.
Podobała mi się scena flirtowania Syriusza. "A, nudzi mi się, pójdę popodrywać koleżanki" - cały Łapa.
Wisienka na torcie, w postaci małej sceny między Lily i Jamesem też mnie oczywiście urzekła (:
Życzę weny i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! :*
Tak to już bywa, nic nie szkodzi :)
UsuńCieszę się, że zauważyłaś tę zmianę - nastrój poszczególnych części różni się wyraźnie, chociaż nie zawsze będzie tak poważnie.
Uznałam, że dwa miesiące to trochę za krótko, żeby zaprzyjaźnić się z kimś na poważnie i dzielić się takimi rewelacjami, stąd taka, a nie inna reakcja.
Dziękuję za miły komentarz :)
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Heeeeej!
OdpowiedzUsuńJestem dzisiaj w wyśmienitym humorze, więc przyszłam napisać komentarz! Już się parę razy za niego brałam, ale raz mi się usunął, to się wściekłam, raz mi się po prostu nie chciało. No, ale jestem teraz.
Co z tego, że Dominika nie podzieiła się tym z huncwotami? Oni i tak się wszystkiego dowiedzą :) Już patrzą na nią podejrzliwie, są zbyt ciekawi, żeby nie zacząć myszkować :)
Ah, ten Ragnarok. Nie ufaj mu, Dominiko, nie ufaj. Ja bym się na twoim miejscu go bała... Przecież jego imię mówi samo za siebie!
No i dowiadujęmy się więcej o Dominice :) W końcu coś zaczynam rozumieć :) To teraz długa i zawiła długa przed naszą Moon. Ale dziewczyna jest silna, ma przyjaciół, poradzi sobie :) (Jeszcze wczoraj, gdybym pisała komentarz to pewnie wszystko byłby na opak, pewnie bym pisała nie poradzi sobie i tak dalej...)
A ten facet, którego imienia nie mogę sobie przypomnieć, ten nauczyciel Dominiki, jest świetny. Tak. Lubię go. Nie wiem jeszcze dlaczego, ale go lubię. I niech tak pozostanie :)
Powiedz mi tylko, co James robił z Historią Hogwartu w ręce? To jest chyba rzecz, która mnie najbardziej zdziwiła w całym tym rozdziale xd
I scena z Syriuszem. W niej wszystko było genialne. Od bibliotekarki po tą krukonkę, puchonkę czy kto to tam był. Nie pamiętam xd
No to chyba by było na tyle. Chyba o wszystkim napisałam.
Przyjemnie mi się czytało. Nawet bardzo. Taka przejściówka, ale i one są potrzebne. I wcale nie była nudna :)
Pozdrowionka,
Bianka
Cześć :)
UsuńO, cieszę się w takim razie, że piszesz ten komentarz w dobry nastroju, haha.
Taaak, obawiam się, że ciekawość Dominiki wobec Huncwotów działa też w drugą stronę :p Po co pytać, skoro można dowiedzieć się wszystkiego na własną rękę?
No, nie może być tak łatwo, ale masz rację, to będzie długa droga :)
Haha, jeszcze nie raz do tego nawiążę, ale "mój" James oprócz Quiddditcha i Evansówny lubi też historię magii, a zwłaszcza historię Hogwartu - taka ciekawostka-spojler, specjalnie dla Ciebie :p
Dziękuję za przemiły komentarz!
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Well, dawno mnie nie było u ciebie i jak wracam to tyyyle rozdziałów do czytania, że aż się wzruszyłam ze szczęścia! Dawno nie miałam nic porządnego do czytania, więc jestem naprawdę happy <3
OdpowiedzUsuńNie wiem czy u mnie chodzisz i widzisz konkretnie jakie daje informacje, ale oficjalnie napiszę ci, że za niedługi czas naruszy znów OZ i nowe wątki poplątane z Huncwotami, których kochasz :D
Pozdrawiam i spodziewaj się za niedługo kolejnego komentarza z informacja, co podobało mi się w twoich ostatnich rozdziałach, ten uważaj bardziej jako informacyjny ;*
[MyLittleHell.bnx.pl]
TobiMilobi
Cześć, kochana!
UsuńNo ja myślę, że zielone oczęta znowu ruszą! Huncwotów nigdy za wiele, więc będę czekać.
Nie ma pośpiechu, nigdzie się nie wybieram :p Ale na pewno każda uwaga będzie mile widziana, więc z góry dziękuję :)
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńJuż jestem i... nie, tym razem nie mam nic do cytowanie.
Irytujące to, ale wytrzymam. Po pierwsze. Moce Dominiki.
Oho, ho! Robi się, co raz ciekawiej!
Już raz spotkałam się, w którymś opowiadaniu z terminem "Biała Magia" i główna bohaterka mogła, o ile dobrze pamiętam, komunikować się ze zwierzętami, czy coś w tym stylu. Mimo wszystko, rzadko, naprawdę bardzo rzadko spotyka się właśnie "Białą Magię" w świecie blogspotowym, więc można powiedzieć, że jest to przyjemny powiew świeżości i oryginalności. Ogólnie to jeszcze niewiele wiemy o mocach Moon, a Ty masz spore pole do popisu w tej kwestii. Zapewne nas czymś zaskoczysz i dobrze! Grunt to element zaskoczenia!
Przejdźmy teraz do najważniejszego bohatera tego rozdziału.
Syriusz! Syriusz, słońce Ty moje kochane! Powiedz, że to jego zainteresowanie, tą całą Krukonką jest chwilowe! Jak dla mnie, łączenie nieśmiałej, spokojnej dziewczyny z jakimś szalonym i rozrywkowym imprezowiczem, jest nie do przyjęcia. Nic z tego nie wyjdzie. Zdecydowanie nie zgadzam się ze stwierdzeniem "Przeciwieństwa się przyciągają". Prędzej czy później, pojawią się odmienne zdania na różne tematy, a później prosto do kłótni.
Nie i koniec.
Bardzo, bardzo spodobał mi się moment, w którym Ruda ścisnęła dłoń Rogacza uśmiechając się przy tym. That's was a soooo cuuuuute! <3
Kto, by pomyślał, że taki drobny gest z jej strony ucieszy zarówno Jamesa, jak i mnie. Matko! Ja się nie mogę przestać tym jarać!
...
Ze mną serio jest coś nie tak.
Jednego jestem ciekawa. Czy w najbliższym czasie zamierzasz jakoś bardziej pokazać charaktery Lily oraz Patricii? Wciąż tak mało o nich wiemy. Kolejne pytanie. Kiedy Dom-Dom spotka innych, Białych Wojowników? Bo z pewnością ich spotka. Musi.
Ej, właśnie coś sobie uświadomiłam.
Może Ragnarok też jest Białym Wojownikiem albo Czarnym i musi zakładać okulary, żeby nie zabić kogoś swoim wzrokiem? To tylko moje spekulacje, ale mam wrażenie, że mogą być trafne.
Bardzo, bardzo, naprawdę BARDZO przepraszam za taki krótki komentarz, lecz kompletnie nie wiem, co więcej pisać. Następnym razem, postaram się napisać dłuższy! <3
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Sophie Casterwill
Kuuurczę, rozdział taki, że nawet nie ma co cytować :p Liczę to sobie jako porażkę.
UsuńTeż jestem zdziwiona, że skoro tak popularnie występuje Czarna Magia czy też Mroczne Sztuki, to czemu mało kto łapie się za przeciwną stronę? Nigdy tego nie rozgryzłam, ale za to dobrze się wstrzeliłam :p Mam taką historię na ten temat, że aż muszę napisać wszystko do końca! To zawsze dobra motywacja i dla mnie, i dla osób czytających, bo wiadomo, że nie odpuszczę ;p
Kurczaki, ja też mam podobne zdanie na temat przeciwieństw w związkach. Wprawdzie niewiele jeszcze wiadomo o tej uroczej Włoszce, ale skoro tak twierdzisz, to coś musi w tym być :p Ta relacja namiesza jednak trochę bardziej niż można się spodziewać...
Jeej, cieszę się, że tak spodobał Ci się drobny gest Evans - też lubię takie małe smaczki, ale pamiętajmy, że to szósta klasa i na wielkie ekscesy nie ma co liczyć, więc musimy cieszyć się drobnostkami :)
Co do Lily i Patricii, to mam jedną, wiekopomną, obowiązującą wszystkich czytelników, superważną uwagę - zdaję sobie sprawę, że wiele potterowskich opowiadań to historie wielowątkowe. Każdy ma swoją wizję, swoje pomysły i fajnie jest je pokazać. Moja opowieść to jednak opowieść o Dominice Moon - linia fabularna będzie więc całkowicie jej podporządkowana. Nie znaczy to, że prywatne wątki Lily czy Patricii nie będą się pojawiać, bo będą, ale stopniowo. Widzę to mniej więcej tak: piszę głównie z perspektywy głównej bohaterki, która zostaje wyrwana ze swojego środowiska i trafia do Hogwartu, gdzie wszystko jest nowe i obce, i będzie takie, dopóki/jeśli nie przestanie. W miarę zawiązywania kolejnych znajomości i/lub przyjaźni ta perspektywa będzie się stopniowo poszerzać, chociaż nie ukrywam, że nie jest to opowieść o wszystkich na raz. Strasznie się cieszę, że do tego nawiązałaś, bo to naprawdę wiele wyjaśnia. Trochę bałam się pakować tę tyradę w osobny dział, bo chyba brzmi to okropnie sztucznie, ale taką mam wizję :p Podsumowując: tematem tego bloga jest historia Dominiki Moon. Pozostałe wątki do uzupełnienia tej historii. Raczej nie pojawią się wątki kompletnie niezwiązane z tematem przewodnim.
Dalej. Dominika, oczywiście, spotka prawdziwych Białych Wojowników. I tyle :D Nic na ten temat nie mogę powiedzieć. Ani na temat ragnarokowy. Ale spoko-loko, wszystko mam w głowie.
Twój komentarz nie był krótki! Nie dość, że był obszerny, to jeszcze jaki inspirujący! Chyba nikt jeszcze nie nawiązał do tak fundamentalnych kwestii, więc można powiedzieć, że Twój komentarz był przełomowy :)
Bardzo dziękuję i pozdrawiam
Eskaryna
Z rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawiej!
OdpowiedzUsuńWymówka Dominiki... Nie zdziwiłam się za bardzo, gdy dziewczyny uwierzyły w jej wytłumaczenie, a Huncwoci zaczęli coś podejrzewać. W końcu to wszystkowiedzący Huncwoci! :D
Zastanawiam się, jaką zemstę wymyśli Lily i Patricia! Nie mogę się doczekać!
Syriusz w bibliotece! Szok! Ta Krukonka jest dla niego za...słodka? Za słodka, za delikatna i za nieśmiała. To połączenie nie może trwać długo! W końcu Syriusz i jego pewność siebie, poczucie humoru i nieco dziecinny charakter to cały on.
Ragnarok mnie coraz bardziej irytuje. Nie lubię tej postaci. Wydaje się przesiąknięta złem i nie dziwię się, że Huncwoci za nim nie przepadają. Poza tym Dominika powinna się domyślić, że on nie robi niczego bezinteresownie. Coś czuję, że za wszelką cenę będzie chciał się dowiedzieć coś więcej o Moon...
Lekcja o Białej Magii była bardzo ciekawa. Zastanawiam się co będzie dalej z mocą Dominiki i czy przyjmie ona rady mężczyzny!
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Weny, weny i jeszcze raz weny! ^^
Pozdrawiam,
~V
Zapomniałam jeszcze o czymś ;-; Ostatnie zdanie (nie wiem dlaczego), zwaliło mnie z nóg. "Znalazła się na skraju".
Usuń‘A jej włosy wciąż nie znosiły brytyjskiej pogody’ Piękne ;P
OdpowiedzUsuńNawet nie wyobrażam sobie jak przerażona musiała być Dominika, ja bym była ;P Na jej miejscu pewnie zatopiłabym się w książkach by dowiedzieć się o sobie czegoś więcej ;p
Z uśmiechem zauważyłam miły gest Lily, ach ten Potter i jego Furnunculus ;P Kto by nie uległ magii jego uroku ;P
Za to Ragnarok nie przestaje zaskakiwać, tak się odgradza od wszystkich a tu nagle wyleciał z takim tekstem do Dominiki jakby za nią zatęsknił ;P Niestety czuje, że to właśnie jej ‘magia’ go przyciągnęła, a nie to na co by ona liczyła i jej obawy pewnie są słuszne. Nie żebym jakoś do tej pory go bardzo lubiła, ale w tym rozdziale zasłużył sobie na stabilne miejsce na czarnej liście ;P
Ciekawa jestem co takiego wydarzyło się w bibliotece, bo właściwie jestem pewna, że ta cała sytuacja z Gordonem nie była przypadkowa, mój nos węszy przygodę ;P Mrah, doczekać się nie mogę ;P
Kurczę, ta cała Biała Magia i wgl to super sprawa, tak trochę z elfami mi się kojarzy, a elfy bardzo lubię, w połączeniu z Hogwartem to już wgl musi być coś super ;P Tak więc, nie mogę doczekać się kontynuacji! Będzie moc!
Weny i huncwotów! ;*
niecnimarudersi.blogspot.com
Gdzie by tu zacząć komentarz do tego rozdziału? Niby spokojny i przejściowy, ale mimo to sporo się w nim działo. Zaczynając od kochanych przyjaciół, którzy zemścili się na bydlaku, w imieniu dziewczyny. Zarówno Huncwoci jak i Lily byli świetni, o opiekunce Gryfonów już nie wspominając. Może trzyma się zasad, nie lubi przemocy i jest dość staromodna, ale wie kiedy należy przymknąć oko na wybryki swoich podopiecznych. Pewnie w duchu się śmiała i głośno im kibicowała.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony mamy Ragnaroka, który przybył na pomoc w numerologii. Jak tak czytam o cyferkach i tabelkach, to statystyka opisowa mi się przypomina. "Zaokrąglamy do czwartego miejsca po przecinku!". Brr, aż ciarki po plecach przechodzą.
Nie zdziwiłabym się, gdyby chłopak był przedstawicielem czarnej magii. Teoretycznie najprostsze rozwiązania są najlepsze. Zobaczymy jak w przyszłości sprawdzą się moje podejrzenia.
Prywatny nauczyciel! Pan teoretyk zdaje się być całkiem przyjemną i znającą się na rzeczy osobą. Może nie od razu zasługuje na zaufanie, lecz powiedział na temat umiejętności Dominiki więcej i sensowniej, zbierając wcześniejsze urywki wyjaśnień osób w gabinecie dyrektora.
Tak bardzo czuję się z siebie dumna. Nareszcie udało mi się nadrobić Twoje opowiadanie.
Pozdrawiam cieplutko!
Och, już chyba szósty raz zabieram się za skomentowanie, te wszystkie ostatnie wydarzenia... no i chyba wyszłam z wprawy, bo mnie mam zielonego ( ani niebieskiego) pojęcia od czego zacząć!
OdpowiedzUsuńNo heeej!
Bardzo fajnie postąpiły dziewczyny, że nie męczyły Dominiki jeszcze dodatkowo wszystkimi pytaniami dot. wypadku i w ogóle tylko od razu przeszły do zemsty! haha :D Cóż by to były za dziewczyny, gdyby nie były ani trochę mściwe na facetach?
No i Ragnarok, podejrzewam, że teraz będzie się pojawiał w opowiadaniu coraz częściej, w sumie dlaczego mam dziwnie przeczucie co do niego, że on wie co się tak naprawdę dzieje z Dominiką, albo przynajmniej orientuje się co to Biała Magia? (Pewnie jest tajnym Białomagiem i będzie w przyszłości pomagał Dominice okiełznać jej moce, ale ćśśś)
Kurcze coś mi na początku nie pasowało, że niby tak od niechcenia do niej podszedł i w ogóle...
Fajnie wprowadziłaś ten taki ogólno-szczegółowy opis mocy Dominiki, w końcu się czegoś dowiedzieliśmy jak to wszystko działa i w ogóle (x2)
JEJKU uwielbiam ten moment, (w książce w większości) gdy dochodzisz do momentu, gdy pojawia się tytuł opowiadania/książki i wiesz o co z nim chodzi! (W tym przypadku przynajmniej mniej więcej xD)
Przepraszam za ten kompletnie bezsensowny komentarz, haha ale pierwszy raz w życiu, dosłownie bolą mnie oczy od komputera. Zaległości na blogach kompletnie mnie przerosły, dlatego wpadłam żeby skomentować 2/2 , żeby pokazać, że jestem i czytam opowiadanie, ale pokomentowanie zajmie mi trochę dłużej, gdyż... no kurczę u Ciebie nie da sie pisać krótkich do komentarz, bo zawsze po przeczytaniu jest tyle do powiedzenia, bo nawet jak "przejściowy" rozdział to i tak się dzieje więcej niż u mnie w " nieprzejściowym", haha.
Miłego dnia, nocy, zależy o której czytasz,
buziaki,
Ola
Bardzo się cieszę, że skomentowałaś i Ci się podobało. Spokojnie, ja się nigdzie stąd nie ruszam, więc zawsze zdążysz nadrobić :)
UsuńZ pozdrowieniami
Eskaryna
Cześć. To ja marnotrawny czytelnik, który stara się zrozumieć fizykę i dlatego tak wszystko olewa xD. To trochę smutne, że Dominika tak się zatraciła w nauce, olewając innych. Ważne jest utrzymywanie ludzkich kontaktów. Może te osoby nie są najważniejsze w jej życiu, ale warto mieć z nimi kontakt. Chociaż jak będzie ćwiczyła więcej, to w końcu osiągnie magię skupienia, a to jest pomocne, ale niech nie zapomina o innych. Pewnie trochę dramatyzuję, ale tak to zabrzmiało, jakby książki były na pierwszym miejscu. Swoją drogą dziwni mnie porównywanie w internetach matematyki do numerologii. To są jednak dwa różne przedmioty. Matematyka jest logiczna, a numerologia niekoniecznie. Widać, że Ragnarok(nigdy nie zapamiętam czy druga samogłoska to "a" czy "o") wyczuł moment i zrobił coś niebezinteresownie, ale właściwie po co mu to było, czego się dowiedział od Dominiki? Czy zechce ją wziąć na stronę zła? ^^ Ale przecież nie może. Cóż ciekawe, co ten teoretyk ją nauczy. Chociaż było coś o tym, że może być skażona. Czy to tyczyło się tego, że właśnie płaci za to? Cóż nie wiem, dowiem się pewnie w kolejnych rozdziałach.
OdpowiedzUsuń"Miała nadzieję, że historyjka o eksperymentowaniu z zaklęciami w połączeniu dramatyczną opowieścią o natrętnym chłopaku nie brzmiała, jakby wymyśliła ją dziś rano…" -> w połączeniu z dramatyczną opowieścią