22 czerwca 2016

Rozdział XVIII - część II


„Szlak Huncwotów i magiczne zwierciadło”
– rozdział XVIII –

Patricia uniosła brew w wyrazie uprzejmego zdziwienia i stanęła nad swoją skuloną na łóżku współlokatorką.
 Nie idziesz?  zapytała, przerywając tajemnicze inkantacje dziewczyny mruczane monotonnie pod nosem znad podniszczonego podręcznika.
Blondynka podniosła głowę i skupiła na Macmillan niezbyt przytomne spojrzenie.
 Mam SUMa w poniedziałek  powiedziała, wskazując na książkę.  Z eliksirów.
 Myślałam, że idziesz z Blackiem do Hogsmeade. Tak dla odmiany.
 Zamierzam iść, przecież mam jeszcze pół godziny.  Moon wzruszyła ramionami i wróciła do lektury. Patricia obrzuciła ją taksującym spojrzeniem.
 Mogłabyś się chociaż uczesać  rzuciła, przekrzywiając głowę na bok.  Myślę, że wtedy Syriusz mógłby zdobyć się na wniosek, że nie przyszłaś prosto z łóżka.
Dominika ponownie wzruszyła ramionami i z jeszcze większym zacięciem zaczęła powtarzać instrukcje. Jednak po dwóch akapitach, ku satysfakcji koleżanki, pomaszerowała do łazienki przy akompaniamencie demonstracyjnego tupania.
Kwadrans później obie zeszły do sali wejściowej, gdzie dołączyła do nich Lily. Moon rozejrzała się w poszukiwaniu Syriusza, ale ten najwyraźniej jeszcze się nie pojawił, więc wyciągnęła z kieszeni kartki, na których zanotowała najbardziej problematyczne sposoby warzenia mikstur.
 Wiecie, byłam w bibliotece i rozmawiałam z Callie Anderson z Ravenclawu o pracy wakacyjnej dla McGonagall, bo byłaby znacznie ciekawsza, gdyby można by ją odrobić w praktyce, prawda?  Evans zaczęła swoją zwykłą serię monologów zazwyczaj opisujących kolejne innowacje organizacyjne, które regularnie przychodziły jej do głowy.  Oczywiście wiem, że nie każdy skończy siedemnaście lat do września, prawda, ale gdyby udało się…
Moon dopiero po dłuższej chwili zauważyła, że ruda urwała w środku zdania. Opuściła notatki i zobaczyła jak zdumienie rozszerzyło oczy Evansówny.
 Kto to jest?  zapytała tonem, który tylko na podstawie gramatyki pozwalał na rozpatrywanie tego zdania w kategoriach pytania. Dominika powędrowała wzrokiem za jej spojrzeniem i przycisnęła kartki do ust.
Tuż przy drzwiach wyjściowych Potter rozmawiał z Dorą w niewielkim oddaleniu od reszty uczniów. Dziewczyna wydawała się być wniebowzięta, ułożyła nawet swoje chaotycznie porozrzucane loki w schludny kok, za to James sprawiał wrażenie zakłopotanego  jego prawa ręka wciąż zanurzała się w kruczych, rozczochranych włosach  ale uśmiechał się raz po raz i w końcu przepuścił Dorę w drzwiach, po czym sam ruszył jej śladem.
Patricia spojrzała na nią ponad ramieniem Lily. Moon spróbowała wyglądać na mniej spanikowaną. Reakcja przyjaciółki zaskoczyła ją nie tylko wyrazem, ale też samym faktem, że nastąpiła. Do tej pory wydawało się jej, że Evansówna nie znosi Pottera i zrobi wszystko, byle się od niej odczepił.
 Ehym  odchrząknęła, a migdałowe oczy Evans natychmiast zwróciły się w jej kierunku.  To jakby moja koleżanka, Dorothy. Chodzimy razem na numerologię.  Podrapała się nerwowo w szyję, postanawiając jednak nie rozwijać bardziej swojej wypowiedzi i nie streszczać swojego niechlubnego udziału w całej sytuacji.
Ruda patrzyła tak na nią jeszcze przez chwilę, po czym wzruszyła ramionami i zapytała, gdzie dziś pójdą.
Dominika odetchnęła i wepchnęła kartki do kieszeni. W tłumie pojawił się Syriusz i pomachał do niej.
 Spotkamy się na obiedzie  powiedziała do koleżanek i ruszyła w jego kierunku.
 Cześć  rzuciła z uśmiechem, starając się zignorować kpinę Blacka w stosunku do jej chęci pomocy w znalezieniu zaginionego Gryfona. Mógł sobie mówić, co chciał, ale mijał trzeci dzień, odkąd dzieciak zapadł się pod ziemię, a nauczyciele zdawali się coraz bardziej panikować.
 Cześć.  Wyszczerzył zęby. Wyglądał na szczególnie zadowolonego z siebie.  Idziemy? Czeka nas dłuższy spacer.
 Brzmi ciekawie  powiedziała, podchodząc do wrót. Nie miała ochoty na kolejne standardowe spotkanie obejmujące przejście Hogsmeade w tę i z powrotem albo – co gorsza – spędzenie całego czasu w jakiejś dyskretnej kawiarni. Długi spacer zapowiadał się znacznie ciekawiej.
Szybko przemierzyli błonia, odprowadzani niejednym ciekawskim spojrzeniem i przeszli przez bramę wejściową Hogwartu, zwieńczoną dwoma masywnymi dzikami z kamienia. Dominice przyszło na myśl jak skrajnie inną perspektywę tego miejsca miała, kiedy w Sylwestra postanowiła wrócić do szkoły. Patrzyła wtedy na bramę z drugiej strony, a wydawała się ona znacznie groźniejsza i większa niż dziś, kiedy ślizgały się po niej złociste promienie słońca.
 Pamiętasz jak mówiłem, że chciałbym ci pokazać kilka ciekawych miejsc?  zagaił Syriusz, kiedy zboczyli z głównego dziedzińca Hogsmeade i ruszyli znacznie węższą drogą pomiędzy bardzo podobnymi do siebie drewnianymi domami.  Myślę, że jest jedno, które powinno ci się spodobać.
 Och, super  powiedziała, nie patrząc na niego. Atmosfera była nieco napięta, jakby oboje wiedzieli, dlaczego idą tędy ramię w ramię, ale nie mieli odwagi stawić czoła tej świadomości.
Tutejsze domy były niewielkie i płaskie. Zbudowano je w niemal identyczny sposób – na planie kwadratu, z dwoma małymi oknami od frontu i gankiem zwieńczonym dwiema prostymi podporami z drzewa. Miały swoisty urok, zwłaszcza te bardziej schludne, których właściciele nie tłumili swojej magiczności i ozdabiali je niezwykłymi roślinami oraz mówiącymi skrzynkami na listy, które na ogół przyglądały się przechodniom podejrzliwie.
 Więc… Twoi rodzice są mugolami?  Dominika z wysiłkiem odwróciła wzrok od komina wyśpiewującego abecadło, żeby spojrzeć w czarne oczy Syriusza, które patrzyły na nią wyczekująco.
 Tak.  Odetchnęła i znowu zerknęła na komin. Miała nadzieję na niezobowiązujące odstresowanie się przed egzaminem, jednak Black uporczywie trzymał się ciężkich rodzinnych tematów. Kiedy patrzyła na kolorowe smugi dymu unoszące się w powietrze i mieszające się z pierzastymi cumulusami, przyszła jej do głowy zabawna myśl, że jednak mieli z Syriuszem coś wspólnego, a tym czymś był słaby punkt.
 Jak zareagowali? No wiesz, na to, że jesteś czarownicą?
Wróciła myślami do tego dnia, kiedy jej rodzinny dom w Marsylii został nawiedzony przez stateczną wiedźmę ubraną w elegancką, granatową garsonkę i wymyślny kapelusz. Bordowe usta miała zaciśnięte w wąską kreskę, a jej oczy spod ciężkich powiek rzucały chłodne spojrzenia to na panią Moon, która otworzyła jej drzwi, to na walające się w salonie zabazgrane arkusze.
Potrząsnęła głową, żeby opędzić się od tego niezbyt przyjemnego wspomnienia. Do dziś złote, grawerowane guziki Akademii Magii Beauxbatons tkwiły w jej pamięci, jakby boleśnie wtopiły się w nią swą chłodną metalową powierzchnią.
 Tata był zachwycony. Kiedy w końcu pojechałam po wyposażenie do szkoły, był chyba nie mniej podekscytowany ode mnie. A mama…  Znowu nerwowo dotknęła szyi za uchem i spojrzała z ukosa na jeden z domów, niczym nie wyróżniający się z szeregu.  No, powiedzmy, że to nie była realizacja jej najskrytszych marzeń.
Uśmiechnęła się krzywo i popatrzyła na Syriusza z dumnie uniesioną głową, jakby w oczekiwaniu na słowa wyższości z ust członka rodziny czystej krwi. Jednak Black skinął głową i wcisnął ręce głębiej do kieszeni.
Przeszli przez krótki szpaler drzew i zbytnio rozrośniętych krzewów. Wyglądało to, jakby ktoś kiedyś zamierzał stworzyć zadbaną aleję, jednak jego starania zostały zniweczone przez kolejne pokolenia. Drzewa skryły ich w chłodnym cieniu, ale nie zasłoniły pobliskich domów.
Chłopak przystanął, spojrzał na nią, następnie przed siebie, a później znowu na nią. Ledwo zauważalnie przygryzł wargę.
 Zauważyłem, że spodobało ci się jezioro w Zakazanym Lesie i pomyślałem… Pomyślałem, że może i to warto ci pokazać.
 Ooch.  Moon podeszła do brzegu bardzo małego, zarośniętego szuwarami zbiornika. Ze wszystkich stron był okolony sztywnymi, wysokimi na pięć stóp zaroślami, ale kiedy przyjrzała się dokładniej, zobaczyła, że nieco po prawej brzeg był dokładnie wydeptany i pokryty gładkim mułem.  Wygląda bardzo… malowniczo.
 Uważaj.  Syriusz złapał ją za łokieć, kiedy jej stopy zaczęły wolno zatapiać w glebie tuż przy zaroślach.  Jest o wiele mniejsze niż to na błoniach, ale bardzo głębokie.
Dominika zaśmiała się niefrasobliwie, ale lekki dreszcz przebiegł jej po plecach. Ciemnogranatowa, niemal czarna powierzchnia jeziora i dzikie, coraz wyżej piętrzące się kępy roślin sprawiały bardzo niepokojące wrażenie nawet w świetle dnia. Masywna, poskręcana wierzba zwieszała się ku wodzie, zatapiając końce gałązek, które trącał wiatr.
 Zabrakło wam tajemnic do wywęszenia w zamku?  Moon wyszczerzyła zęby.  Musieliście poszukać w Hogsmeade?
 Coś w tym jest.  Syriusz uśmiechnął się do słońca, mrużąc z lubością oczy.  Chciałbym mieć komu to kiedyś przekazać. No wiesz, te wszystkie wielkie odkrycia.
Dominika obchodziła jeziorko wkoło, końcami palców muskając ostre brzegi tataraku. Rzeczywiście było nieduże, droga zajęła jej zaledwie kilka minut, ale sprawiało wrażenie, jakby miało w sobie coś niezwykłego. Drobne owady zdawały się temu przeczyć, zupełnie prozaicznie pluskając się przy brzegu.
Przystanęła, jak zahipnotyzowana obserwując drobniutkie listki wierzby gładzące ciemną powierzchnię jeziora.
 Czy to tu znikasz w wolnym czasie?  zapytała nagle półszeptem.
Black zmieszał się nieco, patrząc od tyłu na jej nieruchomą sylwetkę, ale szybko wziął się w garść i stanął obok niej.
 Czasami  odpowiedział enigmatycznie, przyglądając się uważnie jej profilowi.
Odwróciła się powoli i spojrzała mu w oczy. Patrzyli tak na siebie przez dłuższą chwilę, którą Moon w końcu przerwała z lekkim uśmiechem.
 Gdzie teraz?

* * * * *

— Wiesz, Lily — odezwała się smętnie Patricia, podpierając podbródek na stulonej dłoni i patrząc gdzieś ponad ramieniem przyjaciółki. — Zdaje mi się, że ja nie dożyję trzydziestki.
— Głupoty wygadujesz — fuknęła Evans, odstawiając szklankę nieco gwałtowniej niż zamierzała. Spojrzała oskarżycielsko na różowy płyn. Było to małe szaleństwo z jej strony, bowiem kiedy weszły do Trzech Mioteł na tradycyjne kremowe piwo i Lily zobaczyła Pottera zabawiającego tę całą Dorothy, zapragnęła natychmiast zmienić lokal pod pretekstem uniknięcia kolejnej sceny z jego strony. W gruncie rzeczy wiedziała, że chłopak dobrze się bawi i prawdopodobnie jej obecność niczego by w tej sytuacji nie zmieniła, ale mimo to, a może właśnie dlatego wyszła z dumnie podniesioną głową i oznajmiła, że napiłaby się drinka. Ostatecznie z jednego zrobiło się kilka drinków i oto efekt.
— Głupoty — powtórzyła automatycznie i zawahała się. — Dlaczego tak myślisz?
Patricia westchnęła ciężko i pociągnęła tęgi łyk ze swojej szklanki.
— Niee wiem — powiedziała płaczliwie. — Moja rodzina jest taka głupia. Zaraz, rozumiesz, zaczynają się wakacje. Albo tam oszaleję, albo złożą mnie w ofierze temu gównianemu Lordowi.
— Co ty mówisz — zaprotestowała słabo Lily i przyłożyła szklankę do ust.
— Zresztą nie wyobrażam sobie siebie za dziesięć lat. Okay, niby planowałyśmy pracę w ministerstwie, ale wiesz… Takie to wszystko mgliste i dziwne, Lily…
— Nie przejmuj się. — Ruda z wysiłkiem powstrzymała czknięcie. — Możesz spędzić wakacje u mnie. Rodzice planowali dwutygodniowy wyjazd do rodziny w Irlandii, ale ja przecież… Tego, no, nie muszę jechać z nimi. — Zmarszczyła brwi. Wprawdzie nie miała kłopotów z poprawnym mówieniem, ale jej myśli nagle stały się mozolne i porażająco ciężkie.
— Dzięki, Lil. — Patricia pociągnęła nosem. — Słuchaj, może byśmy się wybrały na Wrzeszczące Wilkołaki w wakacje? Chester, mój promyczek słońca… — Jej ładne, brązowe oczy zwęziły się w uśmiechu, kiedy gwałtownie spróbowała zmienić temat.
— No jasne. — Zamyśliła się przez chwilę i dodała: — Co do twojej rodziny, Patty, naprawdę nie sądzę, żebyś musiała aż tak poważnie o tym myśleć. Jeśli zechcesz, twoje więzi z nimi pękną po twoich siedemnastych urodzinach albo po Hogwarcie. Zaczniesz żyć na własną rękę. Zresztą… Spójrz na mnie i na Petunię. — Ramiona Evans nagle opadły, a łokieć zsunął się po blacie niemal strącając szklankę, na dnie której zakołysał się koralowy płyn. — My już praktycznie nie jesteśmy rodziną i co?
— Ej, ej. — Ręka brunetki zakołysała się nad blatem i pacnęła ją w ramię. — Tylko mi tu nie płacz. Wystarczy, że ja się zasmarkałam. — Zachichotały szaleńczo, jakby znowu miały po jedenaście lat, a to był wyborny dowcip. — Kurczę, po co my się przejmujemy? Chrzanić moją rodzinę, twoją też, chrzanić Pottera i jego dziewczyny, jesteśmy za młode, żeby sobie nimi życie marnować! Nasze zdrowie — powiedziała buntowniczo i ze skupieniem przybiła do szklanki rudej.
— Za przyjaźń! — zgodziła się Lily. — I niech ich diabli!

* * * * *

Na terenie Hogsmeade znajdowało się znacznie więcej dziwacznych i klimatycznych miejsc niż się spodziewała. Wszystkie wydawały się jakby niedokończone, na wpół dzikie i schowane za fasadą porządnych domów, być może jednak były to miejsca, które szczególnie przyciągały Syriusza Blacka. Czuła się podobnie jak wtedy, kiedy leciała z nim na miotle – nieco zażenowana i dumna z faktu, że ten wyniosły Gryfon odkrywa przed nią ufnie swoje wnętrze, nie bezpośrednio oczywiście. Niesamowite było drugie dno duszy Syriusza. Było tam, żyło gdzieś w nim i uwalniało się przy nadarzających się okazjach, jak pies zbyt długo uwiązany na łańcuchu.
Spojrzała za opasłą szarą wiewiórką szybko wspinającą się po pniu pobliskiego głogu. Drzewo było obsypane pączkującymi różowymi kwiatkami, a jego kora była zielonkawa i lekko spękana, przez co przypominała nieco burtę zatopionego statku.
— Jak tam SUMy? — zapytał zdawkowo chłopak, przytrzymując gałąź, aby mogła przejść.
— Chyba nieźle — odpowiedziała, uśmiechając się z wdzięcznością. — Prawdę mówiąc, miałeś rację, to nie takie trudne. Chociaż na egzaminie z transmutacji stołek, który przetransmutowałam z szopa miał tylko trzy nogi, ale chyba pomyśleli, że taki miałam zamysł.
— To nic takiego. — Black wyszczerzył zęby. — W zeszłym roku Glizdogon transmutował w żabę okulary egzaminatora zamiast filiżanki. Strasznie spanikował.
— Glizdogon — powtórzyła w zamyśleniu Moon, leniwie wspinając się na porośnięty trawą pagórek. Słońce strzelało promieniami we wszystkie strony, a część z nich odbijała się w małych trójkątach szyb dziwnego domu, którego okna zabite były deskami.
— Przejęzyczyłem się — powiedział szybko Syriusz. — Miałem na myśli Petera.
Ale Dominika już go nie słuchała, patrząc na drewnianą chatę, która wydawała się tu zupełnie nie na miejscu. Po co ktoś zabijałby okna? I to w domu, który zdawał się stać od lat na uboczu, opuszczony, brudny i odcinający się wyraźnym, ciemnym konturem od jasnoniebieskiego nieba…
— Co to takiego? — zapytała z ciekawością, przyspieszając kroku, aby prędzej stanąć przy prowizorycznym ogrodzeniu zbudowanym z niechlujnie zbitych desek. Syriusz jęknął za jej plecami, biegnąc ku niej lekkim truchtem.
— Jakaś stara chata. Może wpadniemy do Trzech Mioteł na kremowe, co?
Moon nie odpowiedziała i wychyliła się, żeby zobaczyć, co jest z tyłu.
Black stanął między nią a ogrodzeniem.
Blondynka przesunęła się w lewo, usiłując zajrzeć mu przez ramię, ale chłopak zrobił to samo, podobnie w drugą stronę. Gryfonka spojrzała na niego z niedowierzaniem.
— O co chodzi? — zapytała, marszcząc brwi. Syriusz górował na nią, uśmiechając się niepewnie; na tle dziwacznej chaty wyglądał trochę jak szaleniec.
— Po prostu chciałem pokazać ci coś ciekawszego niż jakaś rudera. — Wywrócił oczami. — Tu jest tyle…
Za plecami chłopaka rozległ się głośny trzask, jakby ktoś z furią uderzył w ścianę. Jednocześnie wciągnęli powietrze przez usta i spojrzeli za ogrodzenie. Dom wyglądał zupełnie niewinnie, tak jak przed minutą, ale zielone oczy Moon rozbłysły ciekawością i już, już miała przeskoczyć przez niski, krzywo zbity płot, kiedy Black podjął decyzję.
Stanowczo chwycił ramiona podekscytowanej Dominiki i przycisnął swoje usta do jej warg, mocno zaciskając powieki. Przez chwilę nic się nie działo. Nie do końca wiedział, co go do tego skłoniło, ale miał dziwne przeczucie, że reszta Huncwotów zabiłaby go, wiedząc, że przypadkowo zdradził tajemnicę komuś z zewnątrz. Czuł jak poziom zażenowania wzrasta w jego umyśle, kiedy Moon nie poruszyła się nawet o cal. Oderwał od niej usta i wtedy doznał olśnienia – to były konwalie! Płynął za nią odurzający zapach konwalii, od samego początku, i jakby ta myśl zmieniła w nim cokolwiek, pocałował ją raz jeszcze i jeszcze, skrajem świadomości rejestrując jej nieruchome wargi. 
A wtedy Moon poruszyła się, lekko dotykając jego przedramienia i oddając mu jeden z zachłannych pocałunków.

* * * * *

Z sercem bijącym szaleńczo w piersi, oparła się o zewnętrzną stronę wrót Hogwartu. Próbowała wymknąć się z zamku na swoje cykliczne ćwiczenia w Zakazanym Lesie i jak gdyby ten dzień nie przyniósł jej dość emocji, na swojej drodze spotkała łasicę Ciapka. Uciszyła go zaklęciem, ale zaskoczenie zrobiło swoje i jej oddech znacznie przyspieszył, a niepokój rozszerzył zielone oczy. Nie mogła się też spodziewać, że zwierzak nie poinformuje swojego właściciela o uczniu nie szanującym ciszy nocnej, dlatego też spróbowała się uspokoić i szybkim krokiem ruszyła w stronę lasu.
Pogoda jej dzisiaj nie sprzyjała. Księżyc, okrągły i lśniący srebrnym, niemal oślepiającym blaskiem, bezlitośnie rozświetlał całe błonia, pogrążając w bladoszarej poświacie. Gdyby ktoś teraz wyjrzał przez okno, niezawodnie zobaczyłby ciemny punkt na widmowym tle trawy.
Dopiero kiedy lekkim truchtem wpadła między pierwsze drzewa Zakazanego Lasu część napięcia z niej opadła, jak ten srebrzysty blask na jej włosach przy spotkaniu z ciemnością. Ruszyła przed siebie, przyświecając sobie różdżką, której światło też było zimne i blade. Wciąż była podenerwowana, chociaż nie do końca wiedziała czym właściwie. Poza tym nie planowała dzisiejszej eskapady, jednak spotkanie z Syriuszem wydobyło z niej niespotykane pokłady energii, którą postanowiła rozładować przy pomocy ćwiczeń.
Z trudem przełknęła ślinę. Czuła ciarki przebiegające jej po plecach, nie wiadomo czy z zimna, czy ze strachu. Las był bardzo cichy, wypełniony chłodem i ciemnością. Światło jej różdżki wywoływało cienie zza pni i poskręcanych gałęzi, które piętrzyły się po obu stronach ścieżki. Gdy za jej plecami księżycowa poświata ledwie już przebijała się między zaroślami, przystanęła. Rozejrzała się w poszukiwaniu czegoś, na czym mogłaby wypróbować tych kilka zaklęć, które zdradził jej Imnifay. Wolno przesuwała koniec różdżki wokół siebie, jednak nic nie przyciągało jej uwagi, dopóki niebiesko-białe światło nie padło na zgniecione rośliny przy jednym z grubszych pni. Podeszła bliżej, żeby im się przyjrzeć; trawa i mniejsze krzaki były zmiażdżone, zrównane z ziemią, jakby znajdowało się tu coś ciężkiego. Przykucnęła. Gleba w kilku miejscach była rozorana, a część bardziej giętkich pędów wolno wznosiła się ku górze, jakby dopiero niedawno coś stąd zniknęło. Cofnęła rękę i wtedy leśną ciszę rozdarł przerażający ryk. Poczuła jak wszystkie jej mięśnie sztywnieją, a dolna warga opada mimowolnie. Poderwała się z klęczek i uczyniła kilka chwiejnych kroków do tyłu. Ćwiczenia już nie były ważne, nie miała ochoty na spotkanie z czymś, co wydało z siebie taki dźwięk i być może rozgniotło rośliny na niemałej powierzchni. Ryk powtórzył się i Moon odbiegła kilka kroków w przeciwnym kierunku. Stopniowo przyspieszała, na ukos klucząc między drzewami, aby zbliżać się do skraju lasu, jednocześnie oddalając od zwierzęcia.
Wtem coś wpadło na nią, uderzając boleśnie w bark. Zachwiała się, ledwie łapiąc równowagę i odruchowo osłoniła twarz ręką.
— Moon?! — wydyszał znajomy głos. — Cholera jasna... Co ty tu robisz, do kurwy nędzy?!
Cofnęła się pod wpływem tych słów i z niedowierzaniem spojrzała na Syriusza Blacka. Wyglądał strasznie, jego twarz była blada jak śmierć, ostro kontrastując z potarganymi czarnymi włosami, które opadały na równie ciemne, pałające oczy.
Poruszyła ustami, ale nie powiedziała nic, zszokowana całą sytuacją i wściekłością chłopaka, która nagle obróciła się przeciwko niej. Poczuła jak przez ścianę zdumienia przebija się smuga złości. 
Zanim jednak zdążyła go zrugać za takie zachowanie, Black mocno chwycił ją za ramię i brutalnie pociągnął za sobą. Jej opór był zbyt słaby, a kiedy przeszli kilkanaście stóp, Syriusz zatrzymał się, omiótł ją dzikim spojrzeniem i warknął:
— Wynoś się. Wracaj do zamku, rozumiesz?
Oniemiała szokiem i gniewem Dominika popatrzyła na niego, po czym posłusznie ruszyła w stronę skraju lasu. Po kilku krokach puściła się biegiem i gdy księżyc bezlitośnie zajrzał jej w oczy, nic już jej nie obchodziło – Plumpton, łasica Ciapek, szlabany i McGongall – to wszystko nie miało już znaczenia wobec rozpaczliwego biegu do Hogwartu.

* * * * *

Niedziela wydawała się znacznie dłuższa niż wszystkie inne dni tygodnia. Zazwyczaj wszelkie atrakcje koncentrowały się na sobocie, a dzień, który następował zaraz po niej, wypełniało lenistwo, nuda, a czasem rozmyślania w odludnych miejscach. Uczniowie przesiadywali w pokojach wspólnych lub wałęsali się po błoniach. W większych skupiskach pojawiali się jedynie podczas posiłków przy długich dębowych stołach, które niezależnie od dnia wypełniały się doskonałymi potrawami na lśniących półmiskach.
Moon siedziała z policzkiem wspartym na dłoni i bezmyślnie grzebała widelcem w ziemniakach na stojącym przed nią talerzu. Niedziela wydawała się jej trudniejsza do zniesienia niż zwykle ze względu na wczorajszą huśtawkę emocjonalną, od początku do końca zaserwowaną jej przez Syriusza Blacka, a także jutrzejszy egzamin. Nie czuła jednak w sobie żadnej motywacji do nauki, co nawet Lily przyjęła nadzwyczaj wyrozumiale, uraczona jej nocną relacją po powrocie do dormitorium. Siedziały wtedy we trzy na podłodze, wymieniając szeptem uwagi, a księżyc przebijał się zza szyb, wydobywając z mroku blady trójkąt. Przyjaciółki, nie wyłączając Dominiki, przechodziły płynnie od podekscytowania wywołanego relacją z Hogsmeade do oburzenia pod wpływem opisu ostatnich wydarzeń. Ani Lily, ani Patricia nie były w stanie zrozumieć irracjonalnego zachowania Blacka, którego kontrast po prostu nie mieścił się im w głowach. Evans zmarszczyła czoło, odgarnąwszy z niego włosy, które w księżycowej poświacie wydawały się siwe, i powiedziała, że jeśli Syriusz nie oberwał urokiem, to musiało się stać coś, co wyprowadziło go z równowagi.
— Ostatnio często mu się to zdarza — odrzekła kwaśno Dominika, wspominając jego reakcję na wyjec albo niepokój i nieprzewidywalność pod tajemniczą chatą.
Później z kolei zaczęła mówić Patricia, streszczając czas, jaki spędziły z Lily w Hogsmeade, nie wdrażając się jednak w szczegóły, które teraz – pozbawione intymności jednego słuchacza i lekkiej alkoholowej mgiełki przed oczami – wydawały się zbyt wstydliwe.
— Nie macie czasem wrażenia, że gdyby nie Huncwoci, miałybyśmy o wiele mniej problemów? — westchnęła Moon, przeciągając się i opierając o brzeg własnego łóżka.
— O tak — przytaknęła jej Pat. — Ale to by oznaczało o wiele mniej zabawy.
Jednak ta noc już minęła i mimo, że nieco ją odciążyła, to nie powstrzymała bystrego strumienia jej myśli, które wciąż krążyły wobec dziwnego zachowania Blacka. Próbowała uporządkować fakty, ale wciąż miała wrażenie, że brakuje im jakiejś osi, jakiegoś rdzenia, który nadawałby im wszystkim sens.
Początkowo zamierzała zgrywać obrażoną monarchinię, łaskawie oczekującą swego niegodnego sługi, który przyklęknie przy jej stopach i udzieli stosownych wyjaśnień przeplatanych błaganiami o przebaczenie, ale kiedy rzekomy sługa wkroczył do Wielkiej Sali z dumnie podniesioną głową i nie zaszczycił jej nawet spojrzeniem, poczuła, że chyba nic z tego nie będzie.
Zacisnęła zęby i wbiła wzrok w talerz. Do czego on dążył, do stu piorunów?! Jeśli chodziło mu o stuprocentowe skupienie jej uwagi na sobie, to osiągnął pełny sukces. Nie czas, żeby skończyć już tę farsę?
Wtem coś wpadło do jej pucharu z dyniowym sokiem. Błyskawicznie wyciągnęła rękę i wyłowiła z niego mały, papierowy samolocik. Serce zabiło jej szybciej – była skłonna obdarzyć Syriusza jeszcze jedną szansą na wytłumaczenie się, ale to nie jego pismo widniało na poplamionym sokiem pergaminie.

Spotkajmy się po obiedzie przed wejściem do Sali.
D. 

Uniosła lekko brwi i wcisnęła karteczkę do kieszeni. Nie musiała długo czekać, zaledwie kilka minut później pierwsi uczniowie zaczęli wstawać od stołów, ale ona asekuracyjnie postanowiła poczekać aż większa fala Hogwartczyków ruszy do wyjścia. Wmieszała się w tłum i mijając wrota, wyciągała szyję, żeby dostrzec nadawcę liściku.
Dorothy stała przy dużym, nieco wypłowiałym gobelinie przedstawiającym biegnące jelenie. 
Uśmiechała się do niej szerzej niż zwykle, ale jej włosy powróciły do codziennego artystycznego nieładu, a ramię obciążała wypchana książkami torba.
— Cześć — rzuciła, kiedy Dominika podeszła bliżej. — Chciałabym wywiązać się ze swojej obietnicy.
— Och — mruknęła Moon, wciskając kosmyk jasnych włosów za ucho. Zupełnie zapomniała o rozmowie z Dorą, której zobowiązanie odebrała raczej jako grzecznościową odpowiedź niż rzeczywistą deklarację. — To miłe z twojej strony. Jak udała się randka z Potterem?
— Wcale — odparła zdawkowo Krukonka, jakby jeszcze kilka dni temu nie czerwieniała na sam dźwięk tego nazwiska.
— Naprawdę? — zmartwiła się Dominika. Obawiała się, że James narobi jej wstydu i zlekceważy biedną, zadurzoną Dorę, przez co dziewczyna jeszcze bardziej zamknie się w sobie i zapamięta tą randkę jako ostateczną kompromitację.
— Tak. — Brunetka skinęła na nią i weszła po schodach. — Szczerze mówiąc, trochę się zawiodłam. Och, w porządku, jest bardzo przystojny i w ogóle, ale wiesz co? Daleko mu do krukońskiej inteligencji. — Moon przystanęła ze zdumienia, ale Dora pięła się do góry, nie oglądając się za siebie. — Raczej nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. Quidditch, quidditch, obrona przed czarną magią, aurorzy, transmutacja, znowu quidditch… Potrzebuję kogoś bardziej racjonalnego. — Wykonała teatralny gest rękami i spojrzała w sufit, a płomień pochodni odbił się w grubych szkłach jej okularów. — Kogoś, kto chociażby wie jak działają tramwaje albo czym są kwazary. — Moon pokiwała ze zrozumieniem głową, chociaż pierwszy raz usłyszała takie słowo jak kwazar.
— Ale dziękuję ci bardzo. — Uśmiechnęła się do niej. — Gdyby nie ty, tkwiłabym w tym nie wiadomo ile czasu.
— Czyli… — Dominika złapała lekką zadyszkę, bo wspinały się coraz wyżej i wyżej po, wydawać by się mogło, nieskończonych schodach. — Rozumiem, że dałaś kosza Jamesowi Potterowi?
Dorothy zachichotała, szczerząc drobne zęby.
— Można tak powiedzieć. To na tym piętrze.
Moon rozejrzała się z ciekawością, bo chyba jeszcze nigdy nie widziała tego korytarza. Nie zdążyła jednak przyjrzeć się mu dokładniej, bo Krukonka ruszyła przed siebie pewnym krokiem. W końcu zatrzymały się niedaleko dziwacznego gobelinu z czarodziejem i tańczącym trollami. Gryfonka zdziwiła się, że koleżanka postanowiła pokazać jej coś takiego, ale musiała przyznać, że dzieło to wyglądało dość szokująco i robiło wrażenie. Niekoniecznie pozytywne, ale jednak.
— To, eee, całkiem ciekawe — powiedziała w końcu, nie chcąc wyjść na niewdzięczną. Nie usłyszała odpowiedzi, więc obejrzała się przez ramię i zobaczyła jak Dorothy przechadza się przy przeciwległej ścianie.
Uniosła brwi, niepewna jak powinna zareagować. Otworzyła usta, żeby ściągnąć koleżankę na ziemię, ale mimo że nic nie powiedziała, nie zamknęła ich – na jej oczach ze ściany wyłoniły się proste, drewniane drzwi.
— Chodź — syknęła Dora i przywołała ją gestem. Nacisnęła klamkę i wcisnęła się do sali, a Dominika poszła jej śladem, ledwo trzymając ciekawość na wodzy.
Kiedy zatrzasnęła za sobą drzwi, jej oczom ukazała się obszerna, niemal pusta sala. Sprawiała nieco spartańskie wrażenie, bowiem kamienne ściany nie były niczym ozdobione, a w pomieszczeniu nie znajdowały się żadne sprzęty poza dużym starym zwierciadłem.
Krukonka obrzuciła ją rozpromienionym, triumfalnym spojrzeniem. Moon popatrzyła ze zdziwieniem na ten nietypowy wystrój i ostrożnie, trochę niepewnie podeszła do lustra. Oprawione było w ciężką, metalową ramę z dziwnym napisem. Zastanawiała się przez chwilę jaki to może być język, wodząc wzrokiem po wyrzeźbionych w ramie esach floresach, gdy Dorothy stanęła tuż przed srebrzystą taflą.
— To nie jest zwykłe lustro — powiedziała, uśmiechając się od ucha do ucha. Gryfonka pierwszy raz widziała ją w tak dobrym humorze. Nie odzywała się, przytłoczona jakąś dziwną czcią i oczekiwaniem, sama bowiem czuła, że koleżanka chciała jej pokazać coś niespotykanego. — Wie o nim kilka osób w Hogwarcie, a przynajmniej ja wiem o tylu. To jest prawdziwa magia. Kiedyś myślałam, że pokazuje przyszłość, ale to chyba nie tak. Chcesz popatrzeć?
Dominika wolno zajęła miejsce Krukonki i spojrzała w sam środek tafli. Widziała w niej siebie, ale to nie było odbicie. Naprzeciw niej stała Dominika Moon z wysoko uniesioną prawą ręką, z której bił oślepiający blask. Uśmiechała się jednym kącikiem ust, jej oczy błyszczały w drobnej twarzy jak dwa szmaragdy. Wokół niej ludzie pełzali, czołgali się i bili pokłony, z ich spojrzeń wyzierała rozpacz i podziw. W tle na jej skinienie burzyły się zamki, rozsypywały wieżowce, znikały góry, kłaniały się drzewa, wszystko w jakimś płynnym i niepowstrzymanym ruchu.
Prawdziwa Moon cofnęła się o krok, ze strachem patrząc jak jej odbicie uśmiecha się szerzej i kiwa głową.
— Co ono pokazuje? — zapytała ze ściśniętym gardłem.
— Twoje pragnienia — powiedziała Dora, przyglądając się jej z ciekawością. — To, o czym skrycie marzysz, to, czego byś chciała.
— To nieprawda — odparła głośniej Gryfonka, jakby próbowała przekonać samą siebie i odeszła od lustra, nie mogąc znieść tego miażdżącego spojrzenia. Głos drżał jej zdradliwie. — To nie są moje marzenia.
Brunetka wzruszyła ramionami i skwapliwie zajęła jej miejsce.
Dominika cofała się wolno, aż jej plecy dotknęły chłodnej, kamiennej ściany. Czuła silny ucisk w żołądku, czuła strach zmieszany z niedowierzaniem. Czy to lustro mogło kłamać? A może Dora po prostu nie rozumiała jego działania? Przecież niemożliwe, żeby to właśnie były jej skryte pragnienia, to musiało być ich przeciwieństwo, to było straszliwe oskarżenie i największy lęk Corneliusa Imnifay'a…
Ale jego już tu nie było, opuścił ją i Hogwart, nie mogła pójść do jego gabinetu i liczyć na ukojenie swoich wątpliwości. Została sama ze swoją wzrastającą mocą, która nie raz wymknęła się spod jej kontroli. Czy to możliwe, żeby była już aż tak silna, żeby zapanować nad jej wolą, a właściwie nad jej… marzeniami?
— Lubię tu przychodzić — odezwała się znowu Dora, której głos wydał się Gryfonce jakby z innej rzeczywistości. — Daje mi to dużą motywację. Wiesz co widzę? Mam pełną rodzinę i jestem dyrektorką Centralnej Biblioteki Magicznej. Kiedy patrzę na to, jaka jestem tu szczęśliwa, chcę robić wszystko, żeby to nie było tylko marzenie, a moja przyszłość.
Moon milczała, patrząc spod oka na koleżankę. Krukonka nie odrywała spojrzenia od swojego odbicia, zupełnie nie zdając sobie sprawy jak skrajnie odmienne uczucia wobec lustra żywiła jej towarzyszka. W innej sytuacji blondynka zaśmiałaby się ze zdziwieniem, spodziewając się, że marzeniem Dorothy będzie raczej stołek Ministra Magii, ale teraz mogła myśleć jedynie o tym, co sama zobaczyła w srebrnej tafli. Czuła mdłości na wspomnienie o nadspodziewanie bliskiej perspektywie swoich lęków. Od kiedy Cornelius wyjaśnił jej, co właściwie się z nią dzieje, stanowczo odrzuciła taką możliwość i nawet przez myśl jej nie przeszło, że kiedyś spotka się z nią twarzą w twarz, dosłownie na wyciągnięcie ręki.
— Powinnam już wracać — powiedziała cicho, odgarniając włosy z twarzy. — Ja… Dziękuję ci, Doro, że mi to pokazałaś. To całkiem… pouczające.
Krukonka w wysiłkiem obejrzała się na nią, a jej brwi powędrowały do góry, jednak nie skomentowała tego żadnym słowem.
W końcu wzruszyła ramionami.
— Do zobaczenia. — Moon posłała jej słaby uśmiech i z ulgą wysunęła się za drzwi. Kiedy znalazła się sama na korytarzu, odetchnęła ciężko, jakby obecność tam wymagała od niej wielkiego wysiłku. Proste, drewniane drzwi rozmyły się przed jej oczami i nagle nawiedziła ją myśl, że przecież nie zapytała Dory jak tu znowu trafić.
Może to i lepiej — pomyślała, kierując swe kroki do wieży Gryffindoru. Niespiesznie przemierzała kolejne stopnie i korytarze, uspokajając się stopniowo. Po drodze mijała pojedynczych Hogwartczyków, którzy odruchowo muskali ją spojrzeniem i szli we własnym kierunku, przypominając duchy, które nieprzytomnie idą przez zamek, nieustannie pogrążone w widmowych rozmyślaniach i wspomnieniach.
Poza tym korytarze były na ogół opustoszałe, czego wytłumaczeniem mogło być słońce wystrzelające zza każdej szyby. Moon zmieniła zdanie i postanowiła pouczyć się na błoniach, gdzie atmosfera była o wiele przyjemniejsza niż między kamiennymi ścianami i może pomogłaby jej oderwać się od nieprzyjemnych rozmyślań dzisiejszego dnia. Zabrała podręcznik z dormitorium i zeszła do Sali Wejściowej. Oczami wyobraźni widziała już jasnozieloną trawę na błoniach, błękitne i czyste niebo, czuła na skórze ciepłe promienie i samo to wyobrażenie znacznie poprawiło jej humor, jednak przez obłok tych przyjemnych wrażeń przebiły się odgłosy szamotaniny w korytarzu, który pod kątem prostym odchodził od Sali i kierował się w dół. Dziewczyna zwolniła nieco i niepewnie zerknęła w tamtym kierunku. Korytarz prowadził do lochów, gdzie znajdował się gabinet Heckmanna, laboratorium i Pokój Wspólny Slytherinu. Nie czuła specjalnej ochoty na ingerowanie w wewnętrzne sprawy Ślizgonów, więc odwróciła się i podeszła do wrót wejściowych, ale wtedy właśnie dosłyszała okrzyk, który musiał należeć do Petera Pettigrew.
— Oddajcie mi ją! Słyszycie?!
Rozległo się głuche uderzenie i jęk. Dominika wyciągnęła różdżkę z kieszeni szaty i podeszła szybko do słabo oświetlonego korytarza. Starała się głośno zaznaczyć swoją obecność, żeby przepłoszyć Ślizgonów, bo zdawała sobie sprawę z faktu, że jeśli to nie zadziała, ona i Peter mogą znaleźć się w niezłych tarapatach.
Podeszwy jej butów stukały po kamiennej posadzce, a odgłosy szamotaniny przycichły, po czym rozległy się kpiące chichoty i czyjeś szybkie kroki. Moon przyspieszyła i zobaczyła Pettigrew opartego o ścianę, z rozkrwawionym nosem i drgającymi ustami. W miejscu, gdzie korytarz skręcał, zawirował rąbek ciemnej peleryny i po chwili zniknął za rogiem.
— Peter, wszystko dobrze? — zapytała, mocno chwytając ramię chłopaka i zaglądając mu w wilgotną twarz. — Peter!
Gryfon utkwił w niej wodniste spojrzenie swoich niebieskich oczu, z których wyzierało czyste przerażenie.
— O co chodzi? — Potrząsnęła rozpaczliwie jego ramieniem, czując jak jego strach wkrada się w jej serce. — Peter, co oni ci zabrali?
Błyszcząca od potu i być może od łez pucołowata twarz chłopaka pobladła jeszcze bardziej. Patrzył bezmyślnie na przeciwległą ścianę, po czym skulił się w dziwnie zwierzęcy sposób i spojrzał w jej szeroko otwarte oczy.
— Mapę Huncwotów — powiedział niemal bezgłośnie i zadrżał.



Woo-hoo, nawet ja jestem zdziwiona swoim tempem! Nie mogłam się powstrzymać. Rozdział  jest dłuższy i bogatszy w akcję niż ostatnio, jest w nim parę kwestii do przemyślenia. Teraz czeka nas pewnie dłuższa przerwa, więc cieszmy się tym, co mamy :)

51 komentarzy:

  1. Wow, Eskaryno, jak ja Cię uwielbiam! tak szybko dodać notkę i to taką długą i abrdzo dobrą. Serio, podziel się trochę swoją weną!
    Wiadomo, co mi się najbardziej podobało^^. no dobra, pocałunek, ale równie mocno cały ten spacer. Własciwie trochę rozumiem Dominikę. Widać, że jednak Syriusz jest dla niej fascynujący, ale it rochę się obawia. Cóż, z jej perspektywy to faktycznie może wyglaać tak, że chłopak sobie z nią pogrywa. Być może dlatego, że wiem, co ion czuje, a być może dlateo, że to mój ukochany Suriusz, wiem, że on jest wobec niej szczery. że gdy pokazuje jej te ukryte zakątki, którymi - jak sam wspomniał - z nikim sie wczesniej nie dzielił, to ejst szczery. że jest szczery, kiedy pyta się ją o rodzinę, choc sam nie chce mówić o swojej. Że jest szczery w tym, że nie chce mówić o Wrzeszczącej Chacie, i że ją caluje i że chce, aby ona ten pocałunek (na całe szczęście) odwazjemniła. Teraz to czuję, ze wreszcie Dominika uznała, że te pocalunki są w porządku, hehe xD widać, że się tym przejęła. W każdym razie w jakimś sensie Syriusz jest również szczery w tym, co zrobił w nocy. To znacyz, ejst szczery, bo jestem pewna, że jedyne, o czym myślał, to o bezpieczeństwie Moon, a innym sposoem niż wrogoiścią nie wykopałby jejz Lasu tak szybko. Podejrzewam, że powodem mogła być pełnia. I być może Moon, dzięki zbiegowi okoliczności, dowie się o tym prędzej, niż byśmy się spodziewali - w koncu Peter, zestresowany, powiedział jej, że zabrano mu Mapę Huncwotów! Ach... mam szczerą nadzieję, ze Dominika porozmia niedługoz Syriuszem, choć byabym bardziej zadowolona, gdyby to on coś powiedziął. NIe wiem, dlaczego tak ją olal na śniadaniu, to było smutne.!
    Co do Lily i Patricii. kurde, nie wiem, jakz Patricią, ale Lily nie dożyje trzydziestki, nie dożyje nawet dwudziestu dwóch lat i na samą myśl chce mi się płakać :(. Ale musze przyznać, że jej szok wywlołany widokiem Jamesa z inną dziewczyną bardzo mi się podobał. no i dobrze, że Dorothy już przestała się interesować Jamesem! Dla Dominiki również xD
    kurde, trochę mnie zdziwiło to, co pokazało jej zwierciało Ain Eingarp. To naprawdę niepokjace marzenia... Dlaczegi Biała Magia miałaby pchać ją wobec zegoś takiego?? przecież w zamierzeniu to jest ta dobra magia, nawet jeśli niemiłosiernie potężna. Mam nadzieję, że Moon zdoła to przezwycięzyć. Oczywiście, moja romantyczna natura mówiła "pokaż jej Syriusza", ale cieszę się, ze tak się nie stało, bo to byłoby zbyt trywialne xD
    Wspominałam już, że Cię uwielbiam? nawet jeśli bedzie dłuższa przerwa, to w Twoim przypadku zapewne nie będzie ona przekraczać dwóch tygodni ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, kochana!
      Jejku, jaki miły komentarz! Dziękuję Ci bardzo. Wena szaleje, więc nie ma obaw, na kolejny rozdział nie będzie trzeba czekać więcej niż dwa tygodnie :) Mam niezawodny sposób na wenę - po prostu im więcej mam roboty, tym więcej czasu poświęcam na pisanie, haha. Nie polecam :p
      Cieszę się, że udało mi się jakoś przekazać te obawy Dominiki względem Syriusza, bo zrozumiałaś wszystko idealnie. Pocałunek pod Wrzeszczącą Chatą rzeczywiście był znacznie lepszy od pierwszego :p Ale Syriusz nie jest teraz przesadnie zaangażowany, więc najważniejsi są dla niego przyjaciele i zachowanie ścisłej tajemnicy.
      Jeju, jak mogłaś wspomnieć o tym, że Lily nie dożyje trzydziestki?! Toż to straszne! Niby o tym wiem, ale jakoś spycham tę informację do podświadomości, a teraz będę się tym smucić przez cały dzień! Maaasakra. To mi z kolei przypomina, że zawsze mnie irytuje starczy wygląd Potterów w filmach :p
      Cieszę się, że udało mi się zaskoczyć Cię tym, co Moon zobaczyła w zwierciadle. Haha, Syriusza na szczęście nie rozważałam :p
      Jeszcze raz dziękuję za wspaniały komentarz i pozdrawiam serdecznie!
      Eskaryna

      Usuń
    2. Ja mysle, ze Syriusz jest zaangażowany m, ale go to przeraża, nie do końca rozumie. A przyjaźn z chłopakami jest dla niego pewnikiem, wie, co to za uczucie i trudno sie dziwić, ze chce utrzymać to w tajemnicy :p. szczrgolnie ze to nie jest jego sekret. Zastanawiam sie, swoją droga, czy szykujesz druga połówkę dla Patricii? Albo Remusa? Mało o nich piszesz ;p

      Usuń
    3. Ej no, o Patty były ostatnio aż dwa fragmenty! :p Jej serce jest zajęte przez wokalistę Wrzeszczących Wilkołaków. A Remus już ma drugą połówkę i dramatyczny wątek z jego udziałem będzie w kolejnym rozdziale :)

      Usuń
    4. no tka, w przypadku Remusa chodziło mi,że ost nic o nim nie było xD no ja rozumime, że Patty lubi tego wokaliste, ale trzeba jej znalezc kogos realnego... no chyba ze Ty planujesz ją zeswatać z nim na tym koncercie w lato xD hehe

      Usuń
    5. Ja mam wobec Patty wieeelkie plany, raczej nie matrymonialne :p Ale masz rację co do Remusa, muszę więcej nad nim popracować.

      Usuń
  2. Droga Eskaryno!
    Spokojnie, nadal tu jestem ;) Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale cały czas tu jestem :) Wybacz, ale ostatnio mam coraz mniej czasu - niby koniec roku, a dla mnie to najgorszy okres w całym roku.
    Co do rozdziału - ale poleciałaś! :D Dłuugaśny :) I to tak szybko!
    Początek bardzo mi się podobał. Wymówki Moon - genialne. Nauka najlepszą wymówką na świecie :D
    Jednak był pocałunek *.* Syriusz może był w tamtym momencie trochę chaotyczny, ale był! W dodatku Dominika go odwzajemniła ♡♡♡
    Smutno mi się jednak zrobiło, gdy pisałaś o rozmowie Lily i Patrici. To, że Lily umrze tak szybko... :'( Do tego Syriusz skończy w Azkabanie... mam nadzieję, że trochę nagniesz kanon :)
    Reszta rozdziału była wyśmienita. Tylko postawa Syriusza w lesie trochę mi się nie spodobała, ale rozumiem, że to tylko z powodu hm... zatroskania ;)
    Pozdrawiam i życzę weny (której, jak widać Ci nie brakuje)
    Nicolette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejhej! Bardzo się cieszę, że jesteś :)
      Oj tak, rozdział trochę zmutował objętościowo, a przy tym - jako że w ostatnim nie działo się zbyt wiele - akcja trochę pogalopowała naprzód.
      Zdradzę, że na pewno będę starała się utrzymać kanon do szóstej części przygód Harry'ego. Tak! Wybiegam tak daleko :p Ale wątek śmierci Lily i mnie zdołował, Merlinie, po co ja to w ogóle napisałam?
      Wbrew pozorom relacja Syriusza i Dominiki wcale nie jest przesadnie oczywista, dlatego też zachowanie Blacka nie zawsze będzie eleganckie i godne zachwytu :) Mam nadzieję, że nie zgorszyłam Cię zbytnio, ale potrzebowałam jakiegoś mocnego uderzenia, żeby czytelnik poczuł się podobnie oszołomiony i wzburzony, co nasza biedna Moon.
      Dziękuję za komentarz, bardzo to doceniam. Wena zawsze się przyda!
      Z pozdrowieniami,
      Eskaryna

      Usuń
  3. Wspaniały! Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej wciągam się w Twoją historię Eskaryno i nie mogę się doczekać kolejnej części ;-)
    Tak myślałam, że Syriusz i Dominika zawędrowali w pobliże Wrzeszczącej Chaty, gdzie przebywał prawdopodobnie Remus oczekując na pełnię. A moje przypuszczenia prawie potwierdziły się (bo nadal nie mam tej stu procentowej pewności), gdy okazało się, że kiedy Dominika wybrała się do Zakazanego Lasu Syriusz również tam był i nie zachowywał się zbyt miło i spokojnie. Prawdę mówiąc zachował się bardzo niemiło, ale o tym później.
    Pocałunek! Mniam! <3 Syriusz jest moją ulubioną postacią, mimo że nie zawsze zachowuje się jak na arystokratę przystało. Cieszyłam się jak głupia, gdy Moon w końcu oddała pocałunek. Szkoda, naprawdę wielka szkoda, że przerwałaś w tak interesującym momencie, bo bym się chciała dowiedzieć, co działo się później :D
    No i znów wracamy do kwestii Syriusza w Zakazanym Lesie. Nie zachował się dobrze. Nakrzyczał na Dominikę. No ja rozumiem, że się zdenerwował i bał się o jej życie, ale kurde, czy on musiał ją tak chamsko potraktować? "Wynocha"? Serio? Powinien, jak to na takiego bohatera przystało, odprowadzić ją pod same drzwi dormitorium :D (żartuję, w końcu to Syriusz! :D)
    Dominika jak zwykle nie mogła oprzeć się pokusie i ciekawości i zajrzała do korytarza prowadzącego do lochów. Prawdę mówiąc postąpiła jak na Gryfonkę przystało, ale kurdę, ta dziewczyna lubi wpadać w tarapaty. Teraz, gdy Huncwoci stracili Mapę będzie im ciężko ją odzyskać. Ciekawa jestem co zrobi Dominika? Pobiegnie od razu za "złodziejami", czy zaangażuje się w "odbicie mapy" razem z Huncwotami? No i Peter... Co on tam robił? Po co tam był? No i czy Ślizgoni (bo wydaje mi się, że to oni zabrali Mapę) wiedzą jak ona działa?
    Zwierciadło Ain Eingarp... Dziwne, że Dominika zobaczyła coś takiego w jego odbiciu. Czy to jest prawda? Czy panna Moon w głębi serca ma takie megalomańskie i władcze zapędy? Coś w stylu Voldemorta? Czy to może wpływ Białej Magii w taki sposób oddziałuje na Zwierciadło, przez co pokazuje ono całkiem odbity obraz jej pragnień? Przestraszyła mnie ta część rozdziału, tak samo bardzo jak Dominikę.

    A tak z innej beczki: Lily jest zazdrosna o Jamesa?! :D No, no, no... Czyżby w końcu zaczęła zwracać na niego większą uwagę i zabolał ją fakt, że Potter wyszedł do Hogsmeade z kimś innym? To bardzo, ale to bardzo ciekawy postęp :D

    Ogólnie: rozdział jest świetny! Długość odpowiednia, a cała treść niesamowicie wciągająca ;)

    Czekam z niecierpliwością na kolejną część ;*
    Pozdrawiam, Cath <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, pierwsze słowo komentarza i już pękam z dumy :) Bardzo się cieszę. Ja sama czuję się coraz pewniej, ale jednak to trzecia część jest moją ulubioną, bardzo więc jestem ciekawa, jak Tobie się spodoba. No, ale to już niedługo! Pierwszy rozdział pojawi się pewnie w drugiej połowie lipca lub na początku sierpnia.
      Staram się wyciągnąć z Syriusza całą nieoczywistość, którą dała mu Rowling. Dzięki temu wszystkie go kochamy, ale jednak jest w nim coś takiego, co nie pozwala nam uznać go za wzór cnót. Black, podobnie jak Moon, też jest na skraju - trochę w innym sensie, ale jednak :)
      O sytuacji z Mapą niewiele mogę powiedzieć, ale za to zdradzę, że Peter bardzo, ale to bardzo nie chciałby, żeby Syriusz i James dowiedzieli się, że stracił jeden z ich największych skarbów :)
      Cieszę się, ze fragment ze zwierciadłem wywołał taki efekt. W kwestii Białej Magii nigdy nie było przesadnie dużo informacji, ale teraz pytania wyjątkowo się mnożą.
      No cóż, Dorothy na pewno nie jest typową sympatią, którą łatwo zlekceważyć - piekielnie inteligentna, nie piękność, z twardym charakterem... To mogło zastanowić Lily i, no cóż, nieco wjechać na jej ambicję :p
      Dziękuję za cudowny komentarz i przesyłam uściski!
      Eskaryna

      Usuń
    2. No jeśli trzecia część według Ciebie jest lepsza niż ta, to już mnie roznosi ciekawość co też tam się będzie działo :)
      Syriusz mimo tego, że zajmował bardzo ważne miejsce w powieściach Rowling był bardzo słabo opisany. Prawda, że wszędzie obijało się o uszy (czy tam oczy, jak kto woli xD), że był popularny i lubiany przez dziewczyny, ale jak to się utarło w fanfikach, on nigdy się nie zakochiwał, był łamaczem serc - może ciut w tym prawdy, ale nie chce mi się wierzyć, że nie chciał się ustatkować (kiedyś, w przyszłości) - w końcu James miał Lily i szybko doczekali się potomka, a Syriusz był bardzo dobrym ojcem chrzestnym. No nie wiem już sama, cholera. Pogubiłam się w tych moich domysłach, ale i tak uważam, że wyjątkowo oddajesz jego urok :)
      No to przynajmniej mam pewny zarys dalszej akcji związanej z Mapą. Ale znając Ciebie, to ja tu już snuję domysły, że Moon puści się w pogoń za złodziejaszkami albo będzie szturmem zdobywać pokój wspólny Ślizgonów, a Ty mnie w kolejnych rozdziałach zaskoczysz i pokażesz zupełnie coś innego xD
      Lily, biedna, słodka Lily. Niech teraz poczuje zazdrości sieci, a co :D jej też się należy :) Może w końcu się otrząśnie i zacznie przychylniejszym okiem patrzeć na Pottera.
      <3

      Usuń
    3. O, panie, jest o WIELE lepsza :D Już nie mogę się doczekać.
      Masz rację, w kontekście Syriusza Rowling raczej dawała nam pewne sygnały, a nie dokładne opisy. Też niezupełnie rozumiem, kiedy i jak to się stało, że tak zmutował w fanfikach :) Pamiętam dwa fragmenty z książek - pierwszy, wspomnienie Snape'a z SUMów, gdzie jakaś dziewczyna wpatrywała się w Blacka tęsknym wzrokiem, i drugie, kiedy Remus powiedział coś w stylu, że Syriusz zawsze zgarniał wszystkie dziewczyny. To jednak nie uzasadnia bycia bogiem seksu w fanfikach, haha :p Zdaje się, że Rowling kiedyś powiedziała, że Syriusz nie interesował się dziewczynami, tylko one nim, ale masz rację, był tak wspaniałym ojcem chrzestnym, że gdyby jego życie nie zostało tak złamane, pewnie sprawdziłby się, wychowując swoje własne dzieci :(
      Ciepło, ciepło, ale nie gorąco, haha :p

      Usuń
  4. Hejka hejka kochanie :)
    Znowu przepraszam że się spóźniam z komentarzem ale ten upał doprowadza mnie do stanu wegetatywnego :D
    Po pierwsze jak zwykle : wooooooooow. Na serio jestem pod wielkim wrażeniem tego w jak szybkim tempie dodajesz rozdziały. Tak wspaniałe rozdziały. Już to kiedyś pisałam ale co tam. Powtórzę się. Kiedy czytam twoje dzieło sama mam ochotę usunąć swój blog na serio.
    Ale wracając do fabuły.
    Hmmm ... czyżby Lilka była zazdrosna o Jamesa> Hehe. Nie martw się Ruda. Ten chłopak i tak o wiele bardziej woli ciebie.
    Taaa ... nauka najlepszą wymówką na wszystko :D
    Spacer Syriusza i Dom był superowy. I ich pocałunek :D Ola lubić. Jednak dalsza część czyli wybuch Blacka mi się nie podobał. Rozumiem, że się zdenerwował i w ogóle ale mógł to powiedzieć spokojniej a nie od razu : wynocha!!!!!. Eh. No ale co poradzić. Wszyscy wiemy że ten pan ma ciężki charakter.
    Zaniepokoiłaś mnie tą sceną z lustrem. Nie wierzę że dziewczyna mogłaby chcieć być tyranem i żeby wszyscy się jej bali. Jednak zapewne Biała Magia wpłynęła na moc tego przedmiotu.
    Pozdrawiam, oceanu weny życzę i udanych wkacji. No i zapraszam do siebie. Pozdrawiam raz jeszcze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ho! Ja nie zwalniam tempa mimo upałów, ale przyznaję, że jest naprawdę ciężko. Zwykłe wyjście do sklepu staje się wyczynem!
      No, błagam Cię, nie móc nic o usuwaniu! Każdy ma swój styl, swoją koncepcję i swoje tempo, więc nie ma co się piętnować. Można ewentualnie podłapać tempo i pisać szybciej :) Ja mam dokładnie przemyślane co, gdzie i kiedy, więc pomysł zawsze trochę wyprzedza wenę, a to jest bardzo motywujące.
      Przyznaję, że pojawił się delikatny impuls zazdrości ze strony Lily - w końcu Dora nie jest typowym lachonem, którym łatwo można by pogardzić :) Wręcz przeciwnie, wzbudziła w Jamesie pewien respekt, a to czynnik niepokojący.
      Ciężkiego charakteru będzie ciąg dalszy, więc nie ma co liczyć na te pocałunki! Przynajmniej ze strony Moon sytuacja staje się coraz bardziej żenująca - no bo całują się po raz kolejny, ale ze strony Syriusza brak jakiekolwiek deklaracji, prawda?
      Już lecę do Ciebie, więc dziękuję za komentarz i pozdrawiam w biegu,
      Eskaryna

      Usuń
    2. Mnie upały doprowadzają do furii. Wtedy mam tylko ochotę leżeć w zimnej wodzie i nic wiecej hehe.
      Dora wydaje się być sympatyczną osobą :) nienawidzę gdy laska jamesa z którą tak jkaby konkuruje Luly jest pokazana jako tępa dzida.
      Syriusz to Syriusz i nic tego nie zmieni hehe.
      Pozdrawiam, dzięki za komentarz i zapraszam na kolejne me opowiadanie. Tym razem o nowej generacji : pannazeslytherinu.blogspot.com. Niestety blog z Mayą zlagował mi się, porobiły się w nim błędy i musiałam go usunąć. Mam nadzieję że kiedyś będę miała siłę by go dalej pisać :)
      Pozdrawiam po raz kolejny

      Usuń
    3. Też wydawało mi się, że jeśli już James jest z kimś innym niż Lily, to jest to typowa zapchaj-dziura bez tła i osobowości. Dora ma swoje wady, ale na pewno nie można powiedzieć, że jest transparentnym lachonem :)
      No co Ty mówisz, nie będzie już May i tajemniczych przeskoków w czasie? :( Może jeszcze sobie wszystko poukładasz i będzie dobrze. Tymczasem fajnie, że ulokowałaś wenę gdzie indziej, ale broń Merlinie, nie porzucaj mi Huncwotów!

      Usuń
    4. Fajnie by było jakby Jim był z kimś interesującym a nie z plastikiem pachnącym sztucznością hehe. Wtedy Lils byłaby jeszcze bardziej zazdrosna ;)
      Pozdrawiam i zapraszam na prolog nowego opowiadania. Miłej środy :D

      Usuń
  5. Cześć, kochanie ty moje!
    Przychodzę jak zwykle spóźniona. Chyba już idzie się do tego przyzwyczaić, nie? xD Skomentuję jedynie rozdział osiemnasty, bo nie mam sił na siedemnasty. Wybacz :c
    ,,— Chciałbym mieć komu to kiedyś przekazać. No wiesz, te wszystkie wielkie odkrycia." Ja wiem, że ze mną jest coś nie tak, ale... Czy tylko ja w tym momencie pomyślałam o przyszłym dziecku Dom-Dom i Syriusza? Powiedział to w taki sposób, że...
    Dobra, ja nic nie mówiłam xD
    ,,— Zdaje mi się, że ja nie dożyję trzydziestki." No w końcu ktoś kto myśli podobnie jak ja! Hajf fajf, Patrycjo! *wystawia swoją łapę w stronę monitora ignorując fakt, iż i tak nikt jej nie zauważy. Najwyższej siostra, która i tak uważa ją już za wariatkę. Ale nie o to chodzi*
    ,,— Za przyjaźń! — zgodziła się Lily. — I niech ich diabli!" Podoba mi się taki tok myślenia Evans, gdy jest pijana. Ponadto, strasznie przypadł mi do gustu ten fragment. Niby taki prosty, ale sprawił, że się uśmiechnęłam i zmusiłam do głębszych rozmyślań na temat przyjaźni. Eskaryno, bądź dumna. Dzięki tobie chyba zaczynam dojrzewać... Żartuję! Na zawsze już zostanę emocjonalnym gówniarzem! B)
    ,,Stanowczo chwycił ramiona podekscytowanej Dominiki i przycisnął swoje usta do jej warg, mocno zaciskając powieki." Wyobraź sobie teraz pisk jaki z siebie wydałam, gdy doszłam do tego fragmentu. Bogu dziękować, że mnie nie słyszałaś. Bębenki by ci popękały.
    ,,A wtedy Moon poruszyła się, lekko dotykając jego przedramienia i oddając mu jeden z zachłannych pocałunków." S-Y-N-I-K-A, S-Y-N-I-K-A, S-Y-N-I-K-A! Yezz... Tym fragmentem to już kompletnie przyprawiłaś mnie o soczyste rumieńce i o ciche jęki zadowolenia! (( ͡° ͜ʖ ͡°))
    Przyznam szczerze, zdziwiło mnie trochę to, co Dom-Dom ujrzała w tym lustrze (no co? Nazwa jest zbyt skomplikowana, nie chce mi się myśleć). W zasadzie, to sama nie wiem czego miałam się spodziewać, ale na pewno nie tego. Zaskoczyłaś mnie i to pozytywnie. Poza tym, sprawiłaś, że coś wymyśliłam... Czas na teorie spiskowe! Mi się wydaje, że Moon będzie miała drugą osobowość, która już niedługo się ujawni. Takie rozdwojenie jaźni czy coś. To będzie cholernie ciekawe! <3
    ,,— Peter, co oni ci zabrali? [...]
    — Mapę Huncwotów" Ja pierdolę. Tak, te dwa słowa najbardziej pasują do tej sytuacji. Miejmy chociaż na dzieję, że mapa była ,,zamknięta", a te obślizgłe dupki (walić to, że jesteśmy w jednym domu!) nie wiedzą jak ona działa. Byłoby pół biedy, ale... Nie, skoro oni zabrali ją biednemu Pietrkowi to ona musiała być ,,otwarta", nie? Ło matko, ile było w tym emocji! *-*
    Komentarz średniawy, nie jestem z niego zadowolony, ale bardzo cieszę się, że udało mi się cokolwiek nabazgrać, pomimo tych upałów. Jezu, uduszę się zaraz...
    Życzę ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Z poważaniem,
    Zośka Kasterwil
    PS: Jakkolwiek psycho by to nie zabrzmiało... Masz może facebooka? Tak sobie patrzę i stwierdzam, iż znam niektóre moje czytelniczki, a ty dla mnie wciąż jesteś tajemnicą. Fajnie byłoby cię poznać, choć pewnie zdziwiłabyś się tym jak wyglądam naprawdę, ale cóż. Cóż to za życie bez niespodzianek? To co sądzisz o tym pomyśle, honey? ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć, kochana!
    O nie, czy to znaczy, że rozdział siedemnasty był aż tak słaby? :p Wybaczam od razu, rzecz jasna.
    Jeju, bałam się, żeby to tak nie zabrzmiało, ale najwyraźniej niestety TAK WŁAŚNIE zabrzmiało xD Nic na to już nie poradzę. Informacji o rzekomym potomstwie nie będzie.
    OK, jestem dumna :p Fragment o Lily i Patricii rzeczywiście był prosty - jak większość wniosków po alkoholu - ale można doszukiwać się w nim małych, maleńskich wskazówek co do dalszej akcji... :)
    Bardzo się cieszę, że zdziwiła Cię scena ze zwierciadłem. Element zaskoczenia to jest to! Niewiele więcej mogę powiedzieć na tym etapie, ale podoba mi się Twój sposób myślenia :)
    Haha, dokładnie, te słowa doskonale oddają sytuację - chyba powinnam zastanowić się nad zmianą tytułu rozdziału xD
    Nie ma sprawy, podeślę link :)
    Buziaczki-pysiaczki,
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, hej!
    Kurczaczki, tak pędzisz z rozdziałami, że nie nadążam! Tamtego nie skomentowałam, teraz też jestem spóźniona... PRZEPRASZAM! Ale pisz nadal tak szybko! Takie tempo mnie satysfakcjonuje!
    Dobrze. Przejdźmy do rozdziału.
    SYNIKA, SYINIKA, tyle SYNIKI, że po prostu wychodzi fałdami zza paska!
    TAK BARDZO JESTEM SZCZĘŚLIWA!
    ,,Stanowczo chwycił ramiona podekscytowanej Dominiki i przycisnął swoje usta do jej warg, mocno zaciskając powieki." - uwielbiam ten fragment! KOCHAM, Kocham! nie... wcale nie jestem psychofanką...
    No i było super, Dom-dom i Syriusz się pocałowali, ale tu oczywiście Black musiał popsuć. Ja rozumiem, że on tak zareagował za bardzo agresywnie, bo się o nią bał i martwił i nie chciał, żeby coś się z nią stało, ale ona tego nie wie, tak? I w tym właśnie jest problem -.-
    Skomplikowane te ich relacje... Naprawdę... XD
    ,,Czuła się podobnie jak wtedy, kiedy leciała z nim na miotle – nieco zażenowana i dumna z faktu, że ten wyniosły Gryfon odkrywa przed nią ufnie swoje wnętrze, nie bezpośrednio oczywiście. Niesamowite było drugie dno duszy Syriusza. Było tam, żyło gdzieś w nim i uwalniało się przy nadarzających się okazjach, jak pies zbyt długo uwiązany na łańcuchu." - ten fragment o Blacku i jego skomplikowanej naturze jest cudowny.
    ALE DALEJ.
    Może Lily i Patricia?
    Ich rozmowa o przyszłości przypomniała mi o fakcie, że nie wiem jeszcze, co ja będę robić XD Ale mam jeszcze trochę czasu. Powiedzmy.
    Stwierdzenie nie dożyję trzydziestki rozwaliło mnie na łopatki xd
    W sumie to temat rozmowy był dość poważny, ale dzięki alkoholowi i nieco dziwnemu zachowaniu dziewczyn czytało się raczej przyjemnie i lekko. To dobrze. Pięknie to połączyłaś B)
    Nie spodziewałam się takiego zachowania po Dorothy :) Miło mnie zaskoczyłaś tą opinią o Jamesie :)
    Przeraziła mnie wizja w lustrze DOminiki. Na pewno miała na to wpływ Biała Magia i domyślam się, że rozwinięcie takiego alter ego (?!) dom-dom będzie w trzeciej części. Hmmm?
    martwię się o kolegę dominiki. nie ma go już trzy dni! GDZIE ON ZNIKNĄŁ?!
    I JAK TO ZABRALI MAPĘ HUNCWOTÓW?!?!?! MATKO BOSKO CZĘSTOCHOWSKO DLACZEGO?! Ostatnie zdanie poraziło mnie po prostu...
    CZEKAM NA WIĘCEJ!
    Pozdrowionka,
    Bianka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, tempo nadałam szalone, trzeba będzie trochę zwolnić :)
      Dokładnie, relacja Syriusza i Dominiki mogłaby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby oboje nie mieli przed sobą tak wielu tajemnic, których nie chcą zdradzić... To chyba największy problem :) Nie tylko teraz, ale i na przyszłość.
      Białej Magii będzie duuużo w trzeciej części. Właściwie mogę nawet powiedzieć, że Biała Magia będzie jej osią, ale w jakim sensie? Tego na razie nie mogę zdradzić :)
      Wątek malego Marka nie zostanie zakończony w kolejnym rozdziale, ale za to pojawi się pewna sytuacja, która pomoże w wyjaśnieniu tego problemu. Patrz uważnie! :p
      Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
      Eskaryna

      Usuń
    2. Nie trzeba będzie zwolnić, nawet o tym nie myśl. NIE POZWALAM!
      Ah, oboje tacy skryci są... A dom-dom mogłaby Syriuszowi trochę bardziej zaufać i wykorzystać swój przywilej zwierzania się mu XD W koncu pisze za niego wypracowania z historii magii, co nie?
      To ja w takim wypadku czekam na trzecią część jeszcze bardziej XD
      Będę czytała między wierszami! Hah w ogóle miałam to wyrażenie na próbym gimnazjalnym i od razu pomyślałam o twoim blogu, bo ty nam zawsze każesz tak czytać i później nie mogłam się skupić na rozprawce XDD
      I zapraszam przy okazji na nowy rozdział u mnie :)
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
    3. O Merlinie, to straszne! xD To znaczy ja sama lubię się zagłębiać w tekst, ale nie chcę, żeby to odbijało się na Twojej edukacji, haha :p
      Widziałam, widziałam, wpadnę niedługo :)

      Usuń
  8. Hej!
    no, Synika. ja wiedziałam, że tak będzie! co z tego, że chciał przez to odwrócić jej uwagę - nie zmienia to faktu, że tego bardzo chciał. no, poza tym: kiedy czyjeś towarzystwo staje się nieco niezręczne, albo po prostu zaczyna się w ogóle nad nim zastanawiać (co zostało tu dobrze opisane)... wiadomo, że coś jest na rzeczy.
    pijana Evans to taki motyw, który mnie zawsze bawi nie wiem dlaczego xD może kwestia tego, że takie "grzeczne" osoby raczej nie są tymi, po których się tego spodziewa. no, poza tym zazwyczaj zachowują się najbardziej zabawnie xd chociaż tutaj Lily zachowuje się całkiem... normalnie jak na alkohol. co z nią robi ta zazdrość o Jamesa?
    w ogóle nie podoba mi się, jak Dory mówi o Jamesie. albo po prostu nie umiem go sobie wyobrazić jako taka osobę mającą ograniczoną ilość tematów, na które może rozmawiać. przynajmniej jej przeszło, choć jej zarozumialstwo i tak nie wróży jej powodzenia w kwestii związków, nawet jeśli będzie chodzić o kogoś innego niż James, który i tak jest zakochany na zabój w kimś innym i nie zmieni tego żadna randka z kimś innym.
    co do wizji w ain eingarp - mam teorię. skoro przy zakleciach bialomagicznych do głowy przychodzila jej też opcja zabicia, to może lustro ukazuje jakby... najgorsza wersje tego co moglaby odczuwac. może to być iluzja, a obiekty magiczne mogą inaczej działać na nią, kiedy ma inne umiejętności, niż pozostali.
    pisze ten komentarz już któraś godzinę, co chwile coś mi przerywa, więc zmierzam ku końcowi powoli. zastanawiam się tylko, czy mapa która zabrali Peterowi była... odblokowana czy po prostu zabrali pergamin wiedząc, że to mapa. a jeśli to druga opcja, to skąd mieliby wiedzieć?
    hm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doookładnie - moment, w którym zaczyna się robić nieco niezręcznie, kiedy zaczyna się szczególnie przejmować czyjąś opinią, to znak, że coś się dzieje. Inna sprawa, że to "coś" może się rozwinąć w dowolną stronę ;p
      No wiesz, to małe alkoholowe szaleństwo miało swoje granice, w końcu działo się w biały dzień i w Hogsmeade, więc trzeba było podejść do tego odpowiedzialnie :) Ale było potrzebne, to na pewno.
      Dora ma bardzo konkretne wymagania - takie osoby zwykle przyciągają mężczyzn z kompleksem Edypa, więc kto wie, może i jej się ktoś trafi? :)
      O problemie Petera z Mapą będzie znacznie więcej w kolejnym rozdziale, więc wszystko w swoim czasie.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
      Eskaryna

      Usuń
  9. Hej kochana :)
    Wybacz, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, dopiero dzisiaj go nadrobiłam. Po prostu za szybko dodajesz rozdziały :D ale to dobrze, bo nawet jeśli mam zaległości to potem czytam kilka notek za jednym zamachem :D
    Biedna Dominika, my mamy już wakacje, a ona jeszcze musi kuć do SUMów :/
    Czyżby Lily była zazdrosna? Bardzo mnie to cieszy, w sumie, to czas najwyższy bo już niedługo 7 klasa a to znaczy, że… bedą razem! Nie mogę sie doczekać Twoich opisów tej pary w roli głównej :)
    Jako wielka fanka Syriusza i Dominiki byłam zauroczona, że zechciałaś ich zaprosić na spacer. Było to bardzo romantyczne, ale to, co zrobił Black odrobinę mnie rozczarowało. Oczywiście z jednej strony to bardzo sie cieszę, że sie pocałowali, ale z drugiej strony zrobił to głownie dlatego, żeby pomóc Remusowi. I wiem, że jest szlachetny, ale stalowa zasada: całujemy sie z miłości (tak, mój James doskonale o tym wiedział xD)
    Biedulka Lily, musiała zapijać smutki. Kochana, nie warto pic przez chłopka, w ogóle nie warto pić. Jestem gorliwą abstynentką i alkoholowi mowię: nie :D
    Kto by pomyślał, że Dori przestanie śnić o Jamesie Potterze? Czyżby to koniec wielkiej miłości?
    Fajnie, że pojawiło sie lustro Ain Eingarp, które swoją drogą mnie mega zaciekawiło. Dlaczego Dominika podświadomie pragnie zagłady? To ma coś wspólnego z Voldemortem?
    Syriusz to idiota i bardzo cieżko mi bedzie mu wybaczyć. Dlaczego jest dla niej taki chamski? Ma sie natychmiast poprawić xD
    No i koniec to był szok: jak to mapa zabrana? Znów zakończyłaś w nieodpowiednim momencie, chce wyjaśnień :D
    Pozdrowienia i jeszcze raz świetny rozdział :)
    Buziaki :*
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, przepraszam bardzo, widocznie muszę dodawać rozdziały rzadziej xD Następny najwcześniej za tydzień, więc nie ma obaw.
      Ech, kto ma wakacje, niech się raduje... :( Nie dość, że biedna Dominika ma SUMy, to jeszcze zaraz potem, w kolejnym roku szkolnym OWUTEMy... Chociaż... Jak tak teraz się nad tym zastanawiam... Ciekawy czy zdąży je zdać :D Ha!
      Pewna gra między Lily a Jamesem trwa już od jakiegoś czasu, ale pewne zabawniejsze akcenty zaplanowane są na wakacje, a kulminacja - wiadomo - na siódmy rok. Wszystko pod kontrolą.
      No wiesz, relację Dominiki i Syriusza trudno nazwać wzorowo romantyczną :)) Ale z mojej perspektywy to dobrze, na tym etapie lepiej, żeby Syriusz pozostał Huncwotem... Chociaż... Hły hły... Jak się teraz nad tym zastanawiam, to czy on kiedykolwiek przestał nim być?
      Dobra kończę, bo ledwie trzymam spojlery na wodzy, haha xD Dlatego nie wspomnę nic a nic o Ain Eingarp ani Mapie Huncwotów!
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
      Eskaryna

      Usuń
  10. Hej, kochana!
    To będzie mój pierwszy taki długi komentarz, bo pewnie pojawię się z takim na jeszcze wielu blogach, na których mam równie ogromne zaległości. Ale na początek przyszłam tutaj. Moje czytanie i komentowanie skończyłam na rozdziale czwartym, więc teraz będziesz musiała przebrnąć przez moje przemyślenia na temat... nie wiem, wielu rozdziałów :) Od piątego do obecnego, więc całkiem sporo się ich uzbierało. Piszę ten komentarz w Wordzie, więc na koniec dodam, ile mi to stron zajęło, bo jestem tego ciekawa.
    No to zabieram się za czytanie.

    Rozdział piąty
    Pewnie już sama nie pamiętasz, o czym dokładnie był ten rozdział, bo minęło w końcu tyle czasu od dodania go. W każdym razie, ja bym nie pamiętała :)
    Właśnie skończyłam go czytać i myślę, że to czytanie i komentowanie zajmie mi dość sporo czasu, ale skoro nawarzyłam sobie tyle zaległości, to teraz muszę je wypić. Okej.
    Pokazałaś w tym rozdziale świąteczną atmosferę i bardzo podoba mi się to, że odniosłaś się do francuskiej kuchni i tradycji, co dodaje autentyczności opowiadaniu. Nie wiem, czemu, ale polubiłam ojca Moon, chociaż pojawił się on na krótką chwilę. Wydaje się taki zabawny, że nie da się go nie polubić. Podobała mi się ta rodzinna atmosfera i nawet to, że było tam tak dużo gości. I przemyślenia Dominiki też mi się podobały. (W sumie wszystko mi się podobało, więc...). Jak pisałam pod poprzednim rozdziałem (chociaż zrobiłam to kilka miesięcy temu), jestem przekonana, że Moon nie odejdzie z Hogwartu, bo po prostu nie może. Poza tym widziałam przez przypadek kawałek najnowszego rozdziału, gdzie była w szkole, więc tym bardziej jestem przekonana. Ale mimo to, chcę zobaczyć, jak będzie się kształtować ta decyzja o pozostaniu.
    Co do Syriusza i medalionu, zaciekawiło mnie to. Czy ma on jakieś głębsze znaczenie i ukryte właściwości, czy po prostu ma przypominać mu o okropnej rodzinie? Pewnie to pierwsze.
    Widać, że Remus naprawdę polubił Elisabettę, skoro tak naskoczył na Blacka. Nie powinni się kłócić z powodu dziewczyny, ale Lupin wyraźnie jest w niej zadurzony i Syriusz powinien się tego domyślić, a nie zgrywać obrażonego i czekać na przeprosiny. Czasami faktycznie zachowuje się jak kretyn. Ale i tak wszyscy go kochamy.
    Przemyślenia Dumbledore’a także były intrygujące. Jestem ciekawa tego, co się wydarzy, ale zapowiada się coś poważnego. Podejrzewam, że Dominika będzie odgrywać w tym jakąś rolę.
    Miło ze strony Lily i Patricii, że wysłały jej tę kartkę z życzeniami. Pokazały tym, że traktują ją jak przyjaciółkę.
    I na koniec rozmowa z babcią. Na pewno była ona potrzebna Dominice i mam nadzieję, że teraz podejmie słuszną decyzję. Zaciekawiło mnie to zdanie: Wówczas nie mogła tego wiedzieć, ale ta intymna i dość nietypowa rozmowa miała wpłynąć na więcej niż jedno życie.
    Na czyje życie wpłynęła? Nie mogę się już tego doczekać, o ile będzie to w kolejnych rozdziałach, ale jest ich tak wiele, że na pewno coś tam się na ten temat znajdzie.
    Biegnę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział szósty
      Ojej, już na samym początku mnie zaskoczyłaś, bo Dominika od razu chce wracać do Hogwartu. Zdziwiło mnie to, że tak szybko i że nie chciała nawet czekać do końca ferii, bo w końcu w poprzednim rozdziale myślała sobie, że nie potrafiłaby teraz zostawić rodziny, bo bardzo się za nimi stęskniła. Spodziewałam się też, że pojawią się jakieś jej przemyślenia na temat powrotu, oprócz tych z poprzedniego rozdziału. W każdym razie, dobrze, że zdecydowała się wrócić do Hogwartu.
      Bardzo spodobała mi się rozmowa Remusa i Elisabetty w bibliotece. Ogromnie do siebie pasują i Lupin nie powinien mieć wyrzutów sumienia, bo przecież między Syriuszem a Elisabettą nic tak naprawdę nie ma. Ale to miłe, że tak dobrze się dogadują. Urocza z nich para.
      Jej, ten moment Jily był moim ulubionym z całego rozdziału. To było takie słodkie. Na początku było mi żal Lily, przez tę sytuację z Petunią, ale James ją pocieszył. On jest idealny! I to, jak pocałował ją w rękę. Merlinie, czemu ona się zasłoniła?! Aww, rozpływam się.
      Znowu pojawiły się przemyślenia Dumbledore’a. Widać, że jest mocno zaniepokojony, więc tym bardziej jestem ciekawa, o co chodzi. Tutaj nie podobało mi się określenie McGonagall „wiedźmą”. Rozumiem, że jest czarownicą, ale ta wiedźma brzmi... No, źle.
      Oj, Dominika boi się kochanego Hagrida? I jeszcze zaczęła przed nim uciekać. Haha, biedny olbrzym. Jak mogła go pomylić z potworem?
      Plan Jamesa z tą straszną opowieścią niestety nie wypalił, a z chęcią bym przeczytała o tym, jak Lily wpada mu w objęcia. No, cóż, nie tym razem.
      Cieszę się, że Dominika przeprosiła dziewczyny za swoje zachowanie. Myślę, że teraz zostaną bliższymi przyjaciółkami i będzie mogła na nie liczyć w każdej sytuacji.
      To chyba tyle do tego rozdziału, ale ten komentarz ma już 1,5 strony, więc zaczynam się obawiać, co będzie później, skoro skomentowałam dopiero dwa rozdziały. Dobrze, biegnę dalej.

      Usuń
    2. Rozdział siódmy
      Ta rozmowa Remusa i Elisabetty była taka urocza. Widać, że naprawdę, naprawdę do siebie pasują i bardzo się cieszę, że dziewczyna odwzajemnia uczucia Lupina, bo on na to zasługuje.
      Potem moje serce dosłownie się rozpłynęło, kiedy czytałam o PRZEuroczym Syriuszu, który tak martwił się z powodu tego medalionu i Dominiki. Awww. No naprawdę. On jest taki kochany, że Moon już teraz powinna przestać myśleć o Ragnaroku i zaczął interesować się Blackiem, chociaż kocham ich obu tak samo. Miałam ochotę przytulić Syriusza, przez to, że był taki uroczy i biedny i miły i wspaniały. I mogłabym się dalej rozpływać, ale to do niczego nie prowadzi. Porozpływam się jeszcze później.
      Och, Lily jak zwykle musi odruchowo zrzucić wszystko na Jamesa i go oskarżać. Ale miło, że ze sobą rozmawiali. Powinni to robić zdecydowanie częściej :)
      Syriusz był uroczy, nawet bezpodstawnie będąc zazdrosnym o Remusa. No, może nie do końca bezpodstawnie, ale... Dobrze, że była przy nim Dominika i odrobinę przemówiła mu do rozsądku, bo jeszcze byłby gotów zrobić koledze jakąś awanturę. O ile nie zrobi jej w późniejszych rozdziałach. W gruncie rzeczy, nie powinien się na niego wściekać, bo faktycznie nic nawet nie wiedział o Lisie, więc dobrze, że Moon zwróciła mu na to uwagę. Ogólnie byli tacy uroczy z tymi swoimi spojrzeniami. Coś już zaczyna między nimi iskrzyć, więc nie mogę się już doczekać, aż przeczytam kolejne rozdziały i jestem na siebie wkurzona, że narobiłam sobie takich zaległości.
      Sytuacja na zaklęciach była dosyć nieprzyjemna dla Dominiki. Ta cała Marion zachowała się jak wariatka, a potem jeszcze oblała ją wodą i nie dała sobie niczego wyjaśnić. Jędza.
      Ale zaraz znowu objawiła się „uroczość” Blacka, który robił za nią notatki na historii. To było chyba najbardziej urocze w całym tym rozdziale, naprawdę. Chociaż robił to z poczucia winy, ale nieważne. Pokazał, że jest superkochany :D
      Oezu, ta Dora przeszkodziła Dominice w zajęciu miejsca w pobliżu Ragnaroka i w dodatku podoba jej się James. No nie! Jakby nie zauważyła, on jest zakochany w Lily. A niby jest taką mądrą Krukonką. Niedoczekanie jej ^^
      Skoro Dominika wróciła do szkoły, podejrzewam, że będzie więcej akcji z Ragnarokiem, czego nie mogę się doczekać, bo go mocno uwielbiam. To chyba tyle, jeśli chodzi o ten rozdział, ale teraz już wiem, że nadrabianie wszystkiego zajmie mi kilka dni, chociaż chciałabym już wiedzieć, co się wydarzy w bieżących rozdziałach. Uf, muszę do tego doczekać :)

      Usuń
    3. Rozdział ósmy
      Kurczę, każdy rozdział jest lepszy od poprzedniego i chyba moje komentarze będą musiały się ograniczać do samego rozpływania się. Ale naprawdę, ta sytuacja z Ragnarokiem była taka awadnkanfnka. Dlaczego on jest taki idealny? Na miejscu Dominiki chyba zemdlałabym pięć razy. Pięć! Nie żartuję. Merlinie, on ją objął i pocałował w skroń! Już naprawdę nie obchodzi mnie to, że zadaje się ze Ślizgonami i tak dalej. Pewnie kochałabym go tak samo nawet, gdyby kogoś zabił... Tak mi się wydaje. Ale podejrzewam, że w końcu zrobi coś nieidealnego, żeby Dominika mogła być z Syriuszem, a wtedy załamię się tylko częściowo, bo Blacka też uwielbiam. No, w każdym razie nie mogę się doczekać tej „pomocy” we włamaniu do gabinetu McGonagall.
      Czy Syriusz był zazdrosny? Czy po prostu martwi się o Dominikę? Mam nadzieję, że jedno i drugie. Tutaj mam jedno pytanie: dlaczego Dominika weszła do pokoju wspólnego zaraz po Ragnaroku, skoro kiedy się spotkali, ona wybierała się na te lekcje i wiadomo, że na nie poszła? To chyba drobny błąd albo ja coś źle zrozumiałam.
      Podoba mi się to stopniowe wprowadzanie Białej Magii i fakt, że Dominika od razu nie potrafi wszystkiego, bo to by było mało prawdopodobne.
      Och, eliksiry i Syriusz wrzucający komuś coś do kociołka. To takie w stylu Huncwotów. Cieszę się, że wyjaśnili sobie wszystko z Remusem i że Black zachował się tak dojrzale, jak powinien. Rozbawił mnie ten komentarz o arszeniku w soku dyniowym.
      Dobrze, że Dominika stanęła w obronie tego chłopca, ale reszta z tego tłumu powinna się wstydzić, że stali bezczynnie i się temu przyglądali. W dodatku wywiązał się ten pojedynek, który mógł się skończyć źle. Na szczęście pojawiła się McGonagall, bo nie wiadomo, do czego jeszcze byliby zdolni Ślizgoni. Podobało mi się to, że wymyśliłaś własne zaklęcia. To naprawdę spory plus.
      I na koniec cudowne Jily. Cieszę się, że Lily usiadła z Jamesem na tej kanapie, a on zachował się... jakoś dojrzale, czytając tę książkę. Kiedy wyobraziłam sobie Evans, zaglądającą mu przez ramię, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Szkoda, że Syriusz i Remus przerwali im rozmowę, ale będą do tego z pewnością okazje w przyszłości.
      Podsumowując: kolejny superuroczy rozdział i jeśli dalej tak będzie, to chyba zacznę się rozpływać przed laptopem. Słowo daję.

      Usuń
    4. Rozdział dziewiąty
      Ta pierwsza scena z Syriuszem i Ragnarokiem była cudowna <3 Kumulacja dwóch moich ulubionych postaci, więc mogło się to skończyć jedynie moim zachwytem. Podejrzewałam, że zamierzają zabrać z gabinetu McGonagall coś innego, ale nie wpadłam na to, że mogą to być testy. Ale nawet to nie osłabiło mojej miłości do Charliego, który w dodatku zamknął usta Dominice pocałunkiem! Merlinie, tak bardzo go uwielbiam. Chociaż to raczej typ takiego „bad boy’a”. No, cóż. Miłość nie wybiera :)
      Podobały mi się te rozmyślania Syriusza na temat Moon. On jest taki uroczy. I zazdrosny, wyraźnie zazdrosny.
      Dominika powinna posłuchać Remusa, bo mądrze mówi. Ale później i tak dogadali się z Blackiem, więc w sumie nieważne. Jestem ciekawa tego zakładu, ale coś czuję, że to Moon przegra i będzie musiała latać z Syriuszem. Musi tak być.
      Spodobał mi się ten fragment o Voldemorcie w gazecie i to, że nie jest on jeszcze postrzegany jako zły, ale jako czarodziej przyczyniający się do „rozwoju współczesnej magii”. Ciekawa alternatywa. Przypominał mi tu trochę jakiegoś profesora albo uczonego, co wydaje się dość zabawne w połączeniu z jego prawdziwą naturą.
      Na początku nie mogłam uwierzyć, że Lily umówiła się z kimś na randkę i już miałam nadzieję, że Pat sobie z niej żartuje i że ten Jonathan to jakiś nauczyciel. Całe szczęście, że okazał się zapatrzonym w siebie bucem i Evans dzięki niemu mogła docenić idealność Jamesa :D
      Och, skoro Syriusz się tak cieszy, że lizał Dominikę po twarzy (jakkolwiek to nie brzmi), to definitywnie znaczy, że ona mu się podoba. A James był taki biedny. Ale skąd może wiedzieć, że Evans nie ucieszyłaby się na widok jelenia? Może właśnie tak by było.
      Rozbawiła mnie ta sytuacja na meczu, kiedy Moon rozsypała żelki Pat i myślała, że ta krzyczy w przypływie nagłych „kibicowskich” uczuć.
      Ale zaraz był ten króciutki, smutny fragment o tym, jak James mówi, że w takich chwilach wydaje mu się, że będą żyć wiecznie. Jeju, to było takie smutne. Dlaczego mi to robisz? W tym jednym zdaniu pokazałaś jednak, jak wielki był ból Syriusza po śmierci Potterów, co było naprawdę piękne.
      Okej, idę dalej i mam nadzieję, że trafię na jakieś weselsze fragmenty, chociaż te smutne też uwielbiam. Nie wiem, które bardziej.

      Usuń
    5. Rozdział dziesiąty
      Jeju, tu już marzec, a dopiero co były święta. Akcja toczy się zdecydowanie szybciej niż u mnie, ale ja specjalnie wszystko spowalniam. Po przeczytaniu tego rozdziału jestem jeszcze bardziej zachwycona i (jeśli to możliwe) jeszcze bardziej zakochana w Syriuszu i Charliem, chociaż po raz pierwszy trochę bardziej w Syriuszu.
      Wiem, że Ragnarok jest pewnie zły i tak dalej, ale mimo wszystko go uwielbiam i skoro Dominika go nie chce, ja go z chęcią przygarnę :) Chociaż to dopiero na koniec rozdziału. W pierwszym fragmencie był jeszcze słodki i kochany.
      Ten artykuł w gazecie był bardzo w stylu Skeeter i cieszę się, że Black później wszystko wyjaśnił Dominice. I cieszę się, że Moon przegrała ten zakład. Jakoś dzięki temu fragmentowi na eliksirach zaczęłam współczuć Snape’owi i poczułam nawet do niego cień sympatii, chociaż właściwie prawie się nie odezwał.
      Bardziej współczułam mu w Wielkiej Sali, kiedy Huncwoci zrobili z niego pośmiewisko. Biedaczek, ale przynajmniej Lily zachowywała się jak należy, co oczywiście nie polepszy jej stosunków z Jamesem. Powinien się już zorientować, że w taki sposób nie zdobędzie jej serca, zamiast narzekać, że nie chce się z nim umówić, a z innymi na randki chodzi. Mógłby poszukać też problemu w sobie, ale cóż... I tak go niezaprzeczalnie kocham.
      Zaciekawił mnie bardzo ten fragment, gdy ktoś wpadł do jeziora i już podejrzewałam jakieś brutalne morderstwo, czy coś w tym stylu, ale się pomyliłam. Mimo wszystko, to intrygujące. Jeśli dobrze myślę, to Dominika jakoś się tam dostała, co może oznaczać, że magia zaczyna płatać jej figle.
      Jeszcze bardziej intrygujący był kolejny fragment o Voldemorcie, chociaż pewnie nie domyśliłabym się, że to o nim, gdybyś nie napisała tego pod rozdziałem. Bardzo mnie zaciekawił i był taki... tajemniczy? Można to tak nazwać.
      Podobała mi się ta sytuacja, kiedy Dominika obudziła się w łazience i nie wiedziała, co się dzieje. Chyba lubię takie klimaty, bo podobne rzeczy „prezentuję” mojej Lily :D
      A teraz cudowny moment, kiedy Syriusz uczył ją latania na miotle. Merlinie, jaki on był przy tym uroczy i kochany, że jedynym, co mogłam zrobić było mocniejsze zakochanie się w nim. Jeju, naprawdę. Och, ach i aww. To, jak ją trzymał za ręce i jak ona go ściskała. I jego entuzjazm. No, nie potrafię tego opisać, ale po prostu pokochałam go bardziej.
      Ale potem pojawił się Charlie i wszystko prysło, chociaż zrobiło się jeszcze ciekawiej. To napięcie między nim a Blackiem było tak wyczuwalne, że aż biło z mojego ekranu. Ta kłótnia była taka... Ughfhahakfsjndsjk. Uwielbiam kłótnie w opowiadaniach, a moje dwie najukochańsze postacie, skaczące sobie do oczu to szczyt moich marzeń. Haha, dobra, żartuję. Albo i nie :)
      Najwyższy Merlinie, Syriusz przyznał, że jest zakochany w Dominice. I to głównie przez to wysunął się lekko na prowadzenie przed Charliem w moich oczach, ponieważ ten się nią za bardzo nie przejmuje. Jestem ciekawa, co takiego wydarzyło się w przeszłości, co zrobił Ragnarok, że Black go tak nienawidzi. Aaaa! No nie wytrzymam. <3 <3 <3 <3
      Ok, Dominika sobie poszła, a Charlie nie próbował jej zatrzymać. Ale w sumie cały czas kocham go tak samo i nie wiem, czy to się kiedyś zmieni.
      Co ona zamierza? Czyżby chciała powiedzieć McGonagall, że ukradli te teczki? Słodki Merlinie, Charlie będzie wtedy na nią wkurzony, a Syriusz będzie jej bronił. Ok, już sobie wymyślam scenariusze, ale mogę w sumie tylko czytać dalej.
      Ten rozdział bardzo, bardzo mi się podobał i jedynym, czego mi w nim brakowało był James, ale nie narzekam. <3

      Usuń
    6. Rozdział jedenasty
      Jak tak dalej pójdzie i każdy rozdział będzie lepszy od poprzedniego i każdy będzie taki cudowny, to chyba umrę z zazdrości, dziewczyno :)
      Wszystko mi się tak bardzo podoba w tym blogu, że po prostu nie potrafię tego opisać. Jestem w nim zakochana. ZAKOCHANA! I już teraz wiem, że pewnie będę często do niego wracać. To jak z ulubioną książką, a tych nie mam za wiele. Uf, to teraz przejdę do rozdziału, skoro znowu zaczęłam się rozpływać.
      Syriusz był jeszcze bardziej uroczy, kiedy rozmawiał na początku z Dominiką. Ale jeśli będzie jeszcze bardziej uroczy w kolejnych rozdziałach, to raczej pewne, że umrę, a wtedy ten komentarz nigdy nie ujrzy światła dziennego. Więc proszę, niech on nie będzie taki idealny!
      Podoba mi się wątek rodziców Patricii i tego, że dziewczyna mimo wszystko przyjaźni się z Lily. To w pewnym sensie tak, jak z moją Natt, ale nieważne. Znowu pojawiła się wzmianka o Voldemorcie, który zaczyna „panoszyć” się po tym opowiadaniu.
      W sumie dobrze, że Dominika się do wszystkiego przyznała, bo było to uczciwe z jej strony, ale pewnie przyniesie ze sobą konsekwencje. McGonagall zachowała się naprawdę cudownie i profesjonalnie, po prostu idealnie. Dokładnie tak, jak powinna się zachować.
      Och, Snape fascynujący się czarną magią. A w poprzednim rozdziale zdążyłam go lekko polubić. Dlaczego on to robi?
      I na koniec ta sytuacja w PW. Jeju, jeju, jeju! Tak, jak podejrzewałam, mimo wszystko dalej kocham Ragnaroka. Tak bardzo się cieszę, że Syriusz stanął w jej obronie i że James do niego dołączył, chociaż nie wiedział nawet, co się dzieje. To było naprawdę lojalne z jego strony i pokazało, jak silna jest ich przyjaźń.
      Matko, to wszystko było takie cudowne! Ciekawe, w jaki sposób Charlie zamierza zemścić się na Dominice? Ale podejrzewam, że Syriusz nie pozwoli zrobić jej krzywdy. Umieram, umieram.
      Kocham ten fragment całym sercem. Calutkim. Serduszkiem.
      Rozdział rzeczywiście nie był długi, ale za to JAKI!!!! Patrząc na stopień mojego roztopionego serca, można zupełnie zapomnieć o długości. Zapewniam.

      Usuń
    7. Rozdział dwunasty
      Ten rozdział był całkiem uspokajający, bo nie działy się w nim żadne nieprzyjemne rzeczy i pochłonęłam go jednym tchem, przy czym zauważyłam, że gdybym nie komentowała na bieżąco każdego rozdziału, pewnie nadrobienie wszystkiego zajęłoby mi o wiele mniej czasu. Poza tym, doszłam też do wniosku, że gdyby to Lily była na miejscu Dominiki, czyli byłaby zadurzona w Ragnaroku, to bym im nawet kibicowała, mimo mojej ogromnej miłości do Jily. No, chociaż oczywiście musieliby zerwać, żeby mogła być z Jamesem, ale... To oznacza, że Charlie zdecydowanie bardzo poważnie skradł moje serce. Ale teraz Syriusz też się o nie dopomina :)
      Black jest cały czas taki uroczy, że tylko czekam, aż zrobi coś mniej uroczego, bo po prostu nie może być taki idealny. To było takie kochane, kiedy zapytał, czy może mówić na nią Nika. Oj, naprawdę. I to, że nie wiedział, jak się zachować, widząc jej łzy.
      Pani od wróżbiarstwa prawdopodobnie nie wystawia zbyt sprawiedliwych ocen, ale cóż zrobić. To akurat nie jest im pewnie potrzebne do przyszłości, więc Lily nie powinna się tak przejmować tym N.
      Dobrze, że Dominika spotkała się z tym nauczycielem, którego nazwiska pewnie nigdy nie zapamiętam. Imnifay. Ok. Musiała komuś o tym powiedzieć, a on powinien umieć jej pomóc.
      Ta impreza na urodziny Dominiki była taka niewinna i nie wiem, jak to nazwać, beztroska, ale mi się podobała. Szczególnie to, jak opisałaś zachowanie pijanej Moon. Ale najbardziej mnie zachwyciło to, jak zachował się Syriusz. Definitywnie pokazał tym, że jest w niej naprawdę zakochany. Skoro Lily wszystko widziała, może wyciągnie z tego jakieś wnioski i pomoże im się „dotrzeć”. Byłoby miło z jej strony.
      Ostatni fragment natomiast był tajemniczy i zastanawiam się, kto brał w nim udział. Czyżby minister? Albo ktoś równie ważny? Widać, że Voldemort (o ile to był on) zaczyna coraz bardziej się wychylać, więc jestem ciekawa, co z tego wyniknie.

      Usuń
    8. Rozdział trzynasty
      Szkoda, że Lily nie zdradziła Dominice, jak dokładnie zachował się Black, ale dobre i to. Chociaż odniosło to przeciwny efekt, bo Moon poczuła się zażenowana, zamiast dostrzec wspaniałość Syriusza :D
      Jednak wolę wyobrażać sobie, że James się zmienił dla Lily, a nie po prostu stał się bardziej czujny, kiedy była w pobliżu, ale to całkiem prawdopodobne. W końcu nawet Syriusz i Remus w którejś części Harry’ego mówili, że nie odpuszczał Snape’owi, a Evans o tym nie wiedziała. Mimo wszystko, jestem raczej za wersją zmienienia się, więc nie mogę tu chwalić jego zachowania.
      Lekcja z profesorem Corneliusem była całkiem ciekawa i widać już, że Dominika zaczyna coraz lepiej poznawać swoją moc, a przynajmniej robi rzeczy, których sama by się po sobie nie spodziewała. Spodobał mi się ten świergotnik, takie miłe urozmaicenie.
      Propozycja Syriusza na temat jego przyjaźni z Dominiką była równie urocza, jak cały on, ale bez przerwy się powtarzam, więc dalej mam nadzieję, że w końcu będę mogła na niego ponarzekać, a nie tylko chwalić i chwalić :)
      Lepiej, żeby Dora odpuściła sobie Jamesa, bo biorąc pod uwagę jego teraźniejszy charakter, mogłaby się tylko sparzyć. Jestem ciekawa, jak Moon to rozegra. Mam nadzieję, że nie zamierza ich ze sobą poznawać.
      I kolejny list, jestem ciekawa, co stanie się na spotkaniu z Corneliusem, więc przeskakuję od razu do kolejnego rozdziału.

      Usuń
    9. Rozdział czternasty
      Czytając tytuł tego rozdziału, bardzo „mądrze” stwierdziłam, że Merkury to pewnie imię nowego nauczyciela. Chociaż pewnie nawet nie ma takiego imienia. He he, brawo. W każdym razie, czy Merkury-nie-nauczyciel będzie miał dalsze znaczenie w tym opowiadaniu? Pewnie jakieś na pewno, chociaż centaury słyną z patrzenia w niebo i wygłaszania komentarzy na jego temat. Centaury słyną – zabrzmiało, jakbym znała jakieś osobiście :D
      No, nic, wracam do treści. Czytając o odejściu Corneliusa, czekałam, aż oznajmi, że teraz będzie miała nowego nauczyciela (Merkurego ^^), który potrafi posługiwać się Białą Magią, a nie jest tylko teoretykiem. A tu nic. No, niestety. Ale może jeszcze nie wszystko stracone.
      Z tej krótkiej rozmowy Lily i Jamesa wynikało, że James ma już siedemnaście lat, a Lily nie, o ile dobrze zrozumiałam, ale to niemożliwe, bo Potter jest od niej młodszy. Evans urodziła się w styczniu, a on w marcu. Ale to w sumie nie jest jakiś wielki błąd, bo w końcu nie musi być całkiem kanonicznie.
      Nie będzie dla Ciebie zaskoczeniem, że spodobał mi się moment z Syriuszem w bibliotece, kiedy wybijał z głowy kapitana drużyny pomysł umówienia się z Moon. Mały zazdrośnik :D
      Jestem ciekawa, czy Dominice uda się dowieść niesprawiedliwości w ocenianiu pani Tattle.
      Zastanawiam się też, co z tymi składnikami mają zamiar zrobić Huncwoci. Jaki eliksir? Podejrzewam, że będzie interesująco.
      Sam opis wejścia do ZL i szukania tych roślin bardzo mi się podobał, a szczególnie to, że Dominika trzymała Syriusza za rękę. Czy za ramię, mała różnica.
      Ta akcja z centaurami również była intrygująca i to, że nazwały ją Córką Ziemi. Czekam na to, co z tego wyniknie. I czy Syriusz zwróci na to uwagę, czy raczej to zignoruje. Lecę dalej.

      Usuń
    10. Rozdział piętnasty
      Faktycznie, rozdział bardzo lekki i przyjemny, naprawdę miło się go czytało, a na mojej twarzy często pojawiał się uśmiech.
      Mogłam się spodziewać, że kłamstwo Blacka wyjdzie w końcu na jaw. Uch, ta Skeeter jest taka irytująca i w dodatku przez nią Dominika wściekła się na Syriusza. W sumie to jestem ciekawa, w jaki sposób rozmowa Syriusza z kapitanem „wypłynęła”. Stawiałabym raczej na to, że ktoś ich podsłuchiwał, bo nie chce mi się wierzyć, że ten Middleton to komuś ogłaszał. Chociaż praktycznie nic o nim nie wiemy, ale i tak...
      Brak szukającego to rzeczywiście spory problem dla drużyny. Powinni mieć w zanadrzu kogoś na zastępstwo, żeby się potem tak nie denerwować jak teraz. Mam nadzieję, że albo kogoś znajdą, albo wygrają mimo osłabienia. Chociaż jak przegrają, to nic złego się nie stanie. Gryfoni powinni ich zrozumieć.
      Moon spoiła biednego Jamesa tym eliksirem i umówiła go na randkę z Dorą. No, nie! Czy ona myśli, że wyjdzie z tego coś dobrego? Bo ja jestem raczej sceptycznie do tego nastawiona, ale zobaczymy jeszcze. Rozczuliło mnie to pytanie Pottera, czy chodzi o Lily. Oni są tacy uroczy <3
      Jestem bardzo ciekawa, co planowała Dominika dla Syriusza, zanim ją złapał i wszystko uniemożliwił. Jej, a potem zasnął, przytulając ją do siebie. Jakie to było wspaniałe! I jeszcze zobaczyła to czasopismo o motocyklach. Miło, że zobaczyła inną stronę natury Blacka, ale chcę wiedzieć, co przyszło jej do głowy. Co zamierza zrobić po powrocie do Bedworth? Kupić mu motocykl? Wtedy zakocha się w niej jeszcze bardziej. Nie mogę się tego doczekać :)

      Usuń
    11. Rozdział szesnasty
      Jeju, zbliżam się już do końca moich zaległości i teraz pewnie będę musiała wyczekiwać na kolejne rozdziały, kiedy będę wreszcie na bieżąco. Nie wiem, co lepsze, bo teraz przynajmniej w sekundę mogę przejść do kolejnego rozdziału i wiem, że już na mnie czeka :)
      Przechodząc do treści, podobały mi się przemyślenia Lily o Jamesie na początku. Faktycznie, postąpił bardzo odpowiedzialnie i podszedł do sprawy poważnie, więc zasługuje na pochwałę. Chociaż dziwne jest to, że w całym Gryffindorze nie było nikogo, kto nadawałby się na zastępstwo za szukającego.
      W każdym razie mecz wygrany i w dodatku świetnie opisany. Naprawdę czułam te emocje i miałam nadzieję, że to Potter złapie znicza, bo mu się to należało. Szkoda, że po wszystkim nie mogliśmy zobaczyć sceny, w której Lily rzuca mu się na szyję, podobnie jak Dominika Syriuszowi, ale nie można mieć wszystkiego. Ale chwilka, czy ten mecz był w sobotę? Wydawało mi się, że w tę sobotę miało być wyjście do Hogsmeade, na które James „umówił się” z Dorą. Chyba że ten mecz jest w inny dzień, bo teraz nie mogę znaleźć dokładnej informacji.
      Ogólnie, jak Moon mogła pomyśleć, że Syriuszowi nie podobał się ich pocałunek? Powinna wyczytać zachwyt w jego oczach, a nie... I jeszcze uciekła. Oby szybko to sobie wyjaśnili, bo jak nie to się zirytuję. Nie, no, nie potrafiłabym się irytować na Blacka <3
      Nie wierzę, że to już koniec roku. Jakim cudem? Tutaj moja mała uwaga: sprawa z Ragnarokiem wyraźnie przycichła i dziwię się, że Dominice udało się unikać go przez, jak sama mówi, pół roku. To bardzo nieprawdopodobne, a on na pewno sobie łatwo nie odpuścił, więc nie mogę uwierzyć, że zrobił tylko tę jedną awanturę w PW, a potem nic. Wygląda to tak, jakbyś trochę o nim zapomniała, choć z pewnością tak nie było, ale wątki Syriusza i Dominiki wyszły na główny plan. Pewnie jeszcze się pojawi, ale moim zdaniem nie czekałby tyle czasu, tym bardziej, że zaraz kończy szkołę i może nawet więcej nie zobaczy Moon na oczy. Chociaż mam inne nadzieje. W każdym razie liczę na to, że niedługo odegra jakąś rolę i wyjaśni się, dlaczego trochę „zlał” tę sprawę i tak się ociągał. Może szykował naprawdę wyszukaną zemstę? Ale pół roku? Chyba bierze przykład z Voldemorta i czeka na koniec roku szkolnego, żeby zaatakować :D Ok, to jedyne, do czego mogę się przyczepić, ale myślę, że jeszcze jakoś to rozegrasz i wszystko, co tu napisałam pójdzie na marne.
      Ta podsłuchana rozmowa w Zakazanym Lesie mi się podobała i te knowania Ślizgonów. W sumie to się dziwię, że Dominika myślała, że jest wśród nich Ragnarok, bo chyba rozpoznałaby jego głos. A może i nie? W każdym razie moim zdaniem to na pewno był Regulus, ale skąd mogła to wiedzieć, skoro go nie poznała? I chyba jeszcze nawet o nim nie słyszała.
      Jestem ciekawa, o co chodzi z tym Markiem. Podejrzewam, że raczej tak łatwo się nie znajdzie i jednak coś jest na rzeczy. Może coś mu się stało albo go ktoś porwał? Rozumiem, że Dominika nie mogła im pomóc, ale powinna trochę bardziej się tym przejąć. Może porozmawiać o tym z Lily? Albo sama zaprowadzić chłopca do McGonagall? Ale zobaczymy, jak to się potoczy.

      Usuń
    12. Rozdział siedemnasty
      Okej, zwracam honor. Sprawdziłam wszystko dokładnie i mecz jednak nie miał być w sobotę, tylko wcześniej, w zwykły dzień szkolny, co mnie trochę zdziwiło, bo musieli pewnie odwołać lekcje. Chyba, że był po południu. Trochę się zagubiłam w czasie, bo tyle się wydarzyło, że wyglądało to na jakiś tydzień, a tu się okazuje, że dopiero teraz będzie ta sobota.
      A przechodząc już do rozdziału: ten wyjec od matki Syriusza był naprawdę okropny, ale Black jak zwykle zachował się jak należy.
      Rozbawiła mnie sytuacja z Jamesem i Patricią, którą przekupił za pomocą plakatu. Ciekawe, po co mu plan Lily. Czyżby zamierzał za nią chodzić? Haha, do tego się raczej nie posunie, ale nigdy nic nie wiadomo.
      Och, jak dobrze, że Syriusz wyjaśnił prawie wszystko Moon. Prawie, bo nie powiedział jej, że jest w niej zakochany. Rozumiem jej obawy, ale powinna dać mu szansę. Oni są razem tacy uroczy. Miałam ochotę zabić tych chłopców, kiedy im przerwali. No, dobra, nie zabić, ale powinni mieć lepsze wyczucie czasu. Tak, jak myślałam, sprawa z tym Markiem jest poważna i cieszę się, że Dominika się w to zaangażowała. To całkiem zabawne i nawet słodkie, że mają ją za swoją bohaterkę, która jest w stanie wszystkim pomóc.
      Co się właściwie stało po tym, jak zobaczyli woźnego na korytarzu? Uciekli, czy raczej ich przyłapał? Dał im szlaban? Chociaż szlaban na koniec roku, w dodatku, kiedy Dominika ma SUMy, nie byłby zbyt przyjemny.
      Merlinie, ta nauczycielka wróżbiarstwa jest koszmarna, skoro ocenia prace ze względu na czystość krwi. Tego się nie spodziewałam, ale faktycznie, wszystko się zgadza. Podła kobieta, Dumbledore powinien ją wywalić.
      Podejrzewam, a raczej mam nadzieję, że randka Jamesa i Dory nie będzie zbyt udana. Oby była powodem do zazdrości dla Lily. Może w końcu zrozumie, ile ma do zyskania, że tak powiem :)

      Usuń
    13. Rozdział osiemnasty
      Okej, wreszcie tu jestem. Zajęło mi to trzy dni, ale sobie na to zasłużyłam. W sumie to nie narzekam, bo bardzo przyjemnie mi się wszystko czytało i nawet mi smutno, że to już koniec i teraz będę musiała czekać do 8 lipca na następny rozdział. Ale taka powinna być kolej rzeczy :D
      Cieszę się bardzo, że Dominika poszła do Hogsmeade z Syriuszem i że Evans była zazdrosna o Jamesa. Może w końcu dotarło do niej, co ma pod nosem? Ta randka Blacka i Moon była cudowna i ich pocałunek, mimo że Syriusz chciał odwrócić jej uwagę od chaty. Ogólnie to już się bałam, że Dominika w ogóle nie zareaguje i nie odwzajemni pocałunku, ale na szczęście się tak nie stało. Rozumiem, że pewnie się boi, bo Black ma taką, a nie inną opinię, ale powinna zauważyć, jak wiele dla niej robi i jaki jest dla niej kochany. No, w tym lesie zachował się... dość brutalnie, ale my znamy jego powody. Mimo wszystko Dominika powinna wiedzieć, że przecież normalnie by się tak nie zachowywał i musiało się coś wydarzyć, co tak go zmieniło. Zamiast się obrażać, mogłaby z nim porozmawiać i upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Mam nadzieję, że wkrótce się pogodzą, chociaż Syriusz raczej na pewno nie wyjawi jej sekretu Remusa.
      Bardzo dobrze, że Dora odpuściła sobie Jamesa. On nie jest dla niej stworzony. Spodobało mi się, że zaprowadziła Dominikę do tego lustra, a to, co w nim zobaczyła, mnie zaskoczyło. Czy naprawdę to, o czym marzy, to władza nad innymi? Bardzo mnie to zaciekawiło, tym bardziej, że Moon sama nie chciała w to uwierzyć. Ale skoro zobaczyła właśnie to w zwierciadle, to coś musi w tym być.
      I na koniec kolejne zaskoczenie – Ślizgoni zabrali Peterowi mapę. Ciekawe, czy była „włączona”, że tak powiem, bo jeśli tak, to spory problem dla Huncwotów, ale myślę, że postarają się ją odebrać. W ogóle Peter był tak przerażony, że nawet wygadał się jej o mapie. Pewnie w innych okolicznościach, raczej by się o tym tak szybko nie dowiedziała, bo to w końcu ich pilnie strzeżony sekret. Może pomoże im ją odzyskać?

      Usuń
    14. Och, więc doszłam już do ostatniego rozdziału i teraz czekam z niecierpliwością na kolejny. Dodam teraz jeszcze kilka uwag ogólnych, które chodzą mi po głowie, ale niektóre z nich już pisałam.
      Po pierwsze: brakuje Ragnaroka. Jakby po tym jednym incydencie w PW rozpłynął się w powietrzu i odpuścił sobie całą zemstę na Dominice. W którymś z rozdziałów Moon mówiła, że unikała go przez pół roku, ale myślę raczej, że to niemożliwe. W końcu chodzili razem na numerologię i byli w tym samym domu. To jedna z rzeczy, które mi nie pasują, chociaż, jak już mówiłam, pewnie jeszcze coś się wydarzy, ale Charlie czeka zdecydowanie zbyt długo. Możliwe, że sobie odpuścił i tak dalej, więc czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
      Po drugie: w powietrzu rozpłynął się także wątek Lisy i Remusa. Jak gdyby po tym, kiedy zaczęli być razem, nagle przestali być ważni. Rozumiem, że są też inni bohaterowie, którzy wymagają uwagi, ale Remus został praktycznie pominięty, podobnie jak Charlie, więc mam silne poczucie obowiązku, aby ich bronić. Myślę, że sytuacja bardzo skupiła się na Dominice i Syriuszu (chociaż nie narzekam z tego powodu), przez co cała reszta spadła na dalszy plan, a nawet w ogóle przestała się pojawiać. Remus praktycznie nie istnieje już od dobrych kilku rozdziałów. Z tego, co widzę ostatnio na dłużej pojawił się w rozdziale dziewiątym, a mamy już osiemnasty. W sumie Peter też dawno nie zagrzał tu miejsca, ale miał swój moment pod koniec tego rozdziału, więc w porządku.
      Oczywiście nie przeszkadza mi to jakoś bardzo i rozumiem, że niektóre postacie mogą „odpaść”, bo więcej akcji kręci się wokół głównej bohaterki, ale uważam, że to trochę niesprawiedliwe, skoro jest miejsce dla Lily, Pat, czy Dory.
      Chyba najbardziej boli mnie brak Charliego, którego uwielbiam, ale o tym już na pewno wiesz :D
      W tym miejscu kończę swój długi komentarz, który zajął mi równo 10 stron Worda, czyli tyle, ile czasami jeden mój rozdział. Teraz pewnie będę miała problem z dodaniem go, ale dam radę.
      Pozdrawiam gorąco i przepraszam, że musiałaś tyle czekać na ten komentarz. Matury nie dały mi czasu na czytanie blogów.
      Całuję i mam nadzieję, że się nie wkurzysz, widząc coś tak długiego :D
      Optimist
      PS. Mam jeszcze pytanie odnośnie trzeciej części opowiadania. Kilka razy pisałaś, że jest to Twoja ulubiona, więc jestem ciekawa, czy masz już wszystko napisane, czy po prostu masz dokładny plan i piszesz na bieżąco? :)

      Usuń
    15. Cześć, kochana! Nie mogę w to uwierzyć - piąty rozdział, poważnie? Miałaś rację, ledwie sięgam pamięcią tak daleko :p Twój komentarz był wspaniały, z pewnością wart czekania. Zabawny, wyczerpujący i uważny. W sumie to zawsze ciekawe, kiedy ktoś nadrabia kilka(naście) rozdziałów za jednym zamachem, bo ma się wtedy naprawdę szeroką perspektywę.
      Wiem, wiem, biedny Remus był potraktowany po macoszemu, ale nie ma obaw, bo w kolejnym rozdziale będzie bohaterem dnia :) Co do Ragnaroka, to chyba jesteś jedyną osobą, która go nie nienawidzi :p Ragnarok pojawi się w obu ostatnich rozdziałach części drugiej i hm hmm, tak sobie myślę, że dam mu ważną rolę w części czwartej :) Nie opisywałam żadnej zemsty, bo sama idea mszczenia się wydaje mi się jakaś dziecinna, a Charlie, ze swoimi mrocznymi sprawkami na boku i traktowaniem wszystkich jak małolatów, nie bawiłby się w coś takiego. Fakt, powiedział Moon, że tego pożałuje - i będzie żałowała, całkiem niedługo :)
      Co do kanonicznych dat urodzin, to przyznaję bez bicia, że kompletnie nie mam o nich pojęcia, haha :D
      Tak jak pisałam przy pierwszym rozdziale, ja tę historię doprowadziłam do pewnego momentu i postanowiła odświeżyć. Napisałam od nowa część pierwszą i połowę drugiej, resztę na bieżąco szlifuję i uzupełniam. Mam już napisany spory kawałek części trzeciej, resztę mam rozpisaną w punktach, ale jest tam wiele luk do zapełnienia. Wszystko mam jednak w głowie :))
      Dziękuję za cudowny komentarz i pomocne uwagi. Tylko nie mów, że to jakoś wpłynie na datę publikacji kolejnego rozdziału u Ciebie, toż to istny szantaż!!!
      Z pozdrowieniami,
      Eskaryna

      Usuń
  11. Droga Eskaryno!:)
    Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam za moją nieobecność i zaniedbanie Twojego bloga. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale wiedz, że czytałam Twoje opowiadanie i jestem na bieżąco z treścią, niestety brak komputera uniemożliwiał mi komentowanie, a nie lubię pisać na telefonie. Strasznie mi głupio, że tak się zachowałam, bo Ty jesteś ze mną od początku mojego opowiadania. Obiecuję, że nadrobię zaległości w komentowaniu:)
    Pozdrawiam cieplutko,
    Neithiria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejhej :)
      Nie przejmuj się - dziękuję, że wciąż czytasz.
      Mam za to inne pytanie o zaległości, a mianowicie kiedy dowiemy się, co tam nowego u naszego Jamesa Dżuniora? :p

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Niestety muszę zawiesić bloga, nie wiem na jak długo, ale pracuję nad autorskim opowiadaniem. Myślę, że za długo byłam związana ze światem Pani Rowling, muszę zmienić tematykę;) Ale Twój blog nadal będę czytać:) Wgl to ja zamiast pisać pod najnowszym postem to przeskoczyłam o rozdział, ale na tym miałam zakładkę na Twojego bloga i od razu zaczęłam pisać, nie zwracając uwagi na miejsce;D

      Usuń
  12. Łoł. Syriusz zaszalał z tymi pocałunkami. Tylko tak głupio wyszło, że robił to trochę jakby na siłę... znaczy tak teoretycznie, tak pod pretekstem odciągnięcia jej od tego miejsca. Dobrze, że chociaż ostatecznie coś tam odwzajemniła ;p. Chociaż i tak wiedziałam, że nie zostawiłaby tego tak bez słowa. Myślę, że w końcu dowie się o co chodzi. Jak Syriusz ma niby w inny sposób wytłumaczyć swoją obecność, a raczej skąd wie co tam jest i czemu tak usilnie to ukrywa? Wiadomo, że to Remus... tylko dziwne, że akurat wypadło to na dni wycieczki do Hogsmeade.
    Co do rodzin, to trochę ciężko to znieść, bo przecież mniej więcej do pełnoletności mieszkamy z nimi na co dzień i nie jest miło, jak mamy beznadziejne stosunki z rodzicami czy rodzeństwem. Zwłaszcza, gdy któreś nie akceptuje nas, bo tak. Co innego chwilowe czy dłuższe kłótnie, wtedy jest większa szansa. A już koszmarnie, jak rodzeństwo jest w naszym wieku i nie cierpimy się. Czyli wygląda na to, że Lili jednak nie jest obojętna, co do Jamesa. Tak coś czułam, że Dora się zniechęci, ale to plus na wolną drogę do Evans. Chociaż gdyby tak jej trochę pograł jej na nerwach, to może w końcu by powiedziała, co tak naprawdę o nim myśli, mimo wszystko. Najbardziej, co do podejścia lubię Patty, wygląda na taką niespiętą i nieobrażającą się.
    Czyli jednak pragnienie sławy czai się w głowie Dominiki :P. A to zdziwienie, ale może chcę, aby właśnie ktoś ją docenił... w nadmiarze :D. Niby lubię ją, bo lubi psocić itd., ale czasem mam wrażenie, że zdecydowanie przesadza z uczeniem się. Chociaż z tym, jak Syriuszowi pomagała, to akurat dobrze, fajnie to wyglądało, chociaż nie bardzo jej słuchał :D.
    Mapa Huncwotów? No to Pete się wygadał. Coś mam wrażenie, że jak ją odzyskają do Dominika już dowie się o ich tajemnicy z Remusem. Teoretycznie nie musi, ale ja praktycznie to czuję :D

    Pozdrawiam bardzo ciepło(pogoda za oknem 30 stopni) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy z nas chciałby, żeby te "pierwsze razy" były perfekcyjne, ale jednak w rzeczywistości rzadko się to zdarza :) Zresztą na tym etapie trudno mówić o jakichś wyjątkowo wzniosłych uczuciach.
      Wydaje mi się, że wzbudzanie zazdrości Lily za pomocą innej dziewczyny to nie byłby dobry pomysł :) Co prawda Dora się wycofała, ale to wcale nie znaczy, że teraz Jily rozpocznie się na dobre - do tego jeszcze długa droga.
      Nikt z nas nie jest idealny, więc wady Dominiki będą się pojawiać tu i ówdzie, to na pewno.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
      Eskaryna

      Usuń
  13. Droga Eskaryno,
    Coraz bardziej brnę do przodu, haha! Uwielbiam twoje cudowne opisy, wspominałam już o tym?

    Czyżby Lily była zazdrosna o Dorothy? W końcu jakaś dobra odmiana w relacji Evans-Potter. Ale mogę cię Evans pocieszyć, że tylko ty zajmujesz myśli Jamesa (mam racje? XD).

    Patricia, powinna to odpukać, naprawdę bym chciała, żeby ona dożyła trzydziestki! Rozmowa Patricii z Lily była tak szczera i życiowa(?), że sama zaczęłam się zastanawiać co ja będę robić za dziesięć lat. Och, Eskaryno, naprawdę dajesz mi wiele do myślenia!

    Łoo, naprawdę niesamowite miejsce (w głębi duszy chyba każdy by chciał iść na taki spacer [przynajmniej ja tak mam >.<]). Całkowicie zapomniałam o Remusie, no tak, jest czas pełni… Ale dzięki temu Syriusz pocałował Dominikę!

    Gdyby Moon wiedziała o przypadłości Remusa na pewno by nie wchodziła do lasu w czasie pełni! Może i Syriusz potraktował ją dość ostro, ale to tylko i wyłącznie dla jej własnego dobra…

    Dorothy jest typową Krukonką, tylko w głowie jej książki i…krukońska inteligencja. Dobrze wiedziała o zainteresowaniach Jamesa, a mimo to dalej chciała się z nim spotkać. Chociaż to może lepiej, przynajmniej już da spokój Potterowi (i może będzie więcej Jily? :3).

    Mnie też zdziwiło „pragnienie” Moon, przecież ona tak naprawdę tak nie uważa…prawda? Patrzenie w to lustro to tylko strata czasu, może dlatego Dorothy jest trochę dziwaczna, zbyt długo tkwi w marzeniach i nie stara się ich realizować.

    KTO UKRADŁ MAPĘ HUNCWOTÓW, AAAAA! TO NIEMOŻLIWE, PO PROSTU NIE MOGĘ W TO UWIERZYĆ! Co? Jak? Czemu zakończyłaś w takim momencie?! ;-;

    Nie wiem co teraz ze sobą zrobię, czy iść czytać dalej czy zacząć robić zadania do szkoły >.<

    Pozdrawiam,
    ~V

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeej, trzy rozdziały za jednym zamachem to już coś :)
      No cóż, o Dorze nie da się powiedzieć, że jest ładną i pustą lalą, więc to mogło dać do myślenia Evansównie - kogoś takiego trudno jest lekceważyć.
      I jak, gdzie się widzisz za dziesięć lat? :)) Ja nawet nie wiem, co będę robić w przyszłym tygodniu, to najdalej jak wybiegam w przyszłość, haha ;p
      Ja bym powiedziała, że Dominika nie weszłaby do Zakazanego Lasu, gdyby miała choć odrobinę zdrowego rozsądku, ale niestety są poważne braki w tej dziedzinie xD
      Pękam z dumy, kiedy czytam Twoje komentarze, naprawdę jest mi bardzo miło :) Ale niestety, nie samymi Internetami człowiek żyje, zawsze czyhają jakieś przykre obowiązki...
      Przesyłam wsparcie i uściski!
      Eskaryna

      Usuń