„Zrealizowane obietnice”
– rozdział XV –
Następnego dnia Dominika znowu odrabiała dyżur w bibliotece,
ale tym razem była o niebo bardziej skupiona niż wczoraj. Jej świadomość
koncentrowała się na wydarzeniach z wypadu do Zakazanego Lasu, a podświadomość
radziła sobie świetnie, zgrabnie sterując prawą ręką ściskającą różdżkę i
stukając nią o kolejne okładki i luźne kartki. W ten sposób praca szła jej
zaskakująco sprawnie, po prawej stronie blatu piętrzył się pokaźny stosik
naprawionych książek, a panna Pince niechętnie godziła się z faktem, że na razie
nie może nic zarzucić jasnowłosej Gryfonce. To z kolei dawało jej czas na
obmyślenie strategii.
Od razu odrzuciła pokusę rozmyślania na temat dziwacznego
zachowania centaurów. Dzisiejszej nocy, kiedy leżała zwinięta w kłębek pod
kołdrą, miała dość czasu na stwierdzenie, że nie jest w stanie wymyślić nic
sensownego. Cornelius wybrał sobie wybitnie nieodpowiedni moment na odejście, a
ona sama dysponowała jedynie bardzo ogólnym pojęciem na temat swoich możliwości
i tego, jak się do nich odnosi reszta magicznego świata. Dość trudno było to
stwierdzić, skoro nie znała drugiej białomagicznej osoby, a nie czuła w sobie
porywającej ochoty, żeby przetestować to osobiście.
To z kolei prowadziło do bardziej realnych zmartwień
dotyczących Huncwotów. Wczoraj jakimś cudem udało jej się zbyć podekscytowanego
Jamesa i Syriusza, po czym uciec prosto do dormitorium, ale przecież nie może
ich unikać wiecznie. Nie mogła też powiedzieć im prawdy, bo zbytnio była
powiązana z Białą Magią, o której zabroniono jej wspominać komukolwiek. Wobec
tego musiała spreparować jakąś przekonującą alternatywę niwelującą
intensywne podejrzenia Huncwotów, które mogłyby mieć doprawdy tragiczne skutki.
Miała wielką nadzieję, że zbliżający się mecz Gryffindor-Slytherin tak
pochłonie uwagę chłopców, że jej pogawędka z centaurami zginie gdzieś pośród
strategii taktycznego zmiażdżenia Ślizgonów. Dlatego tą kwestię też zostawiła
na później.
Niespodziewanie, incydent w Zakazanym Lesie rozwiązał jeden
z jej wyjątkowo uciążliwych problemów. Po odejściu Corneliusa, Moon nie mogła
ryzykować zarzucenia ćwiczeń białomagicznych ze względu na kumulującą się moc,
która któregoś dnia mogła jej się wymknąć spod kontroli. Zdarzyło jej się to
już dwukrotnie i za każdym razem była to bardzo niewygodna, bardzo trudna i
bardzo żenująca sytuacja. Dziewczyna nie wiedziała jak duża jest w
rzeczywistości jej moc, ani kiedy skończy się jej rozwój, dlatego wolała
dmuchać na zimne i znaleźć jakiś sposób, który pozwoliłby na jej rozładowanie.
A wczorajszej nocy problem rozwiązał się sam. Dominika nie miała pojęcia i
szczerze mówiąc nieco obawiała się domyślać, jaki interes mają centaury
w interesowaniu się nią, ale nie można było zaprzeczyć temu, że nie mają
zamiaru robić jej krzywdy i niezbyt korzystne byłoby, gdyby coś ją niechcący
zamieniło w krwawą miazgę podczas grzybobrania. Mając tak wpływowych
sprzymierzeńców, mogłaby chyba od czasu do czasu nawiedzić Las i wypróbować
parę zaklęć ze swojej książki. W puszczy obiekty doświadczalne będą same wpadać
jej w ręce, więc niezaspokojona Moc powinna być zadowolona taką rozrywką. No
cóż, najwyraźniej tego typu szokujące sytuacje mogły mieć swoje dobre strony.
— Słucham? — zapytała zniecierpliwiona, dodatkowo
niezadowolona z faktu, że ktoś przeszkadza jej w życiowych rozmyślaniach.
Jednak zamiast przypominającej sępa praktykantki bibliotecznej, ujrzała nad
sobą zarys ciemnej sylwetki, zasłaniającej światło. W pierwszej chwili
zobaczyła tylko burzę drobnych loków, później z twarzy wyodrębniły się wąskie
okulary w szmaragdowej oprawce i szeroki, jakby drapieżny uśmiech.
— Szlaban, co? — zapytała dziarsko dziewczyna i nie pytając
o zgodę przysunęła sobie krzesło do stolika, po czym skwapliwie na nim usiadła
pochylając się do przodu i opierając łokcie na blacie.
Dominika nie odpowiedziała, przyglądając jej się bez cienia
sympatii. Miała już okazję poznać redaktor naczelną szkolnej gazetki i to w
niezbyt miłych okolicznościach.
— Szlabany mają to do siebie, że nie są zbyt przyjemne, ale
to jednak ciekawa forma kary, co? — Wzięła do ręki pierwszą książkę ze stosu i
ledwie rzuciła na nią okiem. — Lubisz książki, prawda, Dominiko? Czy to właśnie
połączyło ciebie i twoją, ehym, przyjaciółkę?
— Co takiego? — zapytała ostro Moon. Nie chciała mówić
niczego w obawie sparafrazowania każdego słowa w pokrętny sposób przez tą
Krukonkę, ale nie mogła ukryć zaskoczenia wywołanego przez tę wdzięczną
insynuację. Jaką przyjaciółkę? Co gazetka szkolna ma do jej znajomych? Co ona
sama ma z tym wspólnego?
— Och, osobiście nie uważam tego za nic zdrożnego, wręcz
przeciwnie, to kontrowersyjny temat, o którym trzeba uświadomić opinię
publiczną, czyż nie? W końcu wielu czarodziejów wciąż żyje nieprzyjemnymi
stereotypami na temat homoseksualistów, podczas gdy…
— Skąd ci to przyszło do głowy? — Stary podręcznik do
numerologii wysunął jej się z rąk i plasnął o podłogę. — Oszalałaś do reszty?
— Rozumiem, że to osobisty temat, ale może zechciałabyś
umówić się na babską pogawędkę przy kremowym piwku w jakichś przyjemniejszych
okolicznościach? — Krukonka zmarszczyła nos, z niesmakiem rozglądając się po
zakurzonych półkach. — Tak, żeby nie przeszkodził nam nikt niepowołany,
rozumiesz?
Jak na zawołanie przy stoliku pojawiła się panna Pince,
sycząc gniewnie i porywając podręcznik z podłogi.
— Wynocha! — rzuciła, wskazując im drzwi, jednak nie
przyniosło to pożądanego efektu, bo Dominika zignorowała ją kompletnie, nie
odrywając wzroku od połyskujących okularów Krukonki.
— Ty chyba postradałaś zmysły! — syknęła. — Najpierw
rozpisujesz się o moim rzekomym romansie z Syriuszem, a teraz twierdzisz, że
mam dziewczynę! Do stu piorunów…
— Nie postradałam zmysłów, nie wyssałam tego przecież z
pióra! — Zaśmiała się wdzięcznie, wymachując elegancką lotką, którą
błyskawicznie wcisnęła z powrotem do torby. — Mam swoich informatorów i nie
powiesz chyba, że wspomniany Syriusz Black, połączony z tobą bliskimi i niezbyt
szlachetnym relacjami, nie wyperswadował kapitanowi Gryfonów randki z tobą
właśnie w ten sposób? Lubię cię, dlatego mówię to wprost. — Uśmiechnęła się
jeszcze szerzej i poklepała ją przyjacielsko po dłoni.
— Ach, Syriusz — powiedziała Moon cicho, a jej zielone oczy
zwęziły się nieznacznie. — Wybacz, ale nie zamierzam z tobą dyskutować na ten
temat. Ani tu, ani nigdzie. Nie mam dziewczyny, nie mam chłopaka, a ty mi daj
wreszcie spokój! — Dźgnęła palcem powietrze tuż przed nosem Krukonki, która
uśmiechnęła się tylko pobłażliwie. Dominika zerknęła na klepsydrę wiszącą nad
biurkiem bibliotekarki. — Zresztą właśnie skończyłam szlaban. Do widzenia. —
Skinęła głową obrażonej pannie Pince, ignorując przy tym młodą panią redaktor i
wyszła z sali, nos wycelowawszy w stronę sufitu.
* * * * *
James zgrzytnął zębami i z impetem wbił plecy w wyliniałe
obicie fotela. Szczupłe palce o poobgryzanych paznokciach zacisnęły się w
pięść, a oczy orzechowej barwy ciskały gromy, kiedy zgromadzona w Pokoju
Wspólnym drużyna Gryffindoru zamilkła. A było to milczenie pełne goryczy i
napięcia, milczenie poprzedzone burzliwą dyskusją, którą zapoczątkowała
tragiczna wiadomość – Carl Kidney, szukający w drużynie Gryfonów leżał w Skrzydle
Szpitalnym, złożony nagłą niedyspozycją. Drużyna jednomyślnie orzekła, że
musiała to być sprawka Ślizgonów, którzy za wszelką cenę chcieli przerwać pasmo
gryfońskich zwycięstw i postanowili unieszkodliwić kluczowego zawodnika
przeciwników. O ile pomstowanie na mieszkańców Domu Węża zawsze poprawiało
wszystkim humor, o tyle tym razem skończyło się na posępnych myślach o
jutrzejszym meczu, który musiał się odbyć, a na którym Gryfoni mieli grać bez
szukającego – na kompletnie straconej pozycji.
— Słuchajcie, chłopaki — zaczął chrapliwie Middleton,
kapitan drużyny, podnosząc głowę znad łokci wspartych na kolanach. Jego wzrok
skrzyżował się ze spojrzeniem jedynej dziewczyny w zespole, formalnie
wyróżniającej się znad grupy mężczyzn, i skinął ku niej głową. — Sytuacja jest
patowa, ale przecież nie oddamy im meczu walkowerem. Mamy wspaniałych pałkarzy,
którzy dokopią tym śliskim koleżkom, gdzie trzeba. — Spojrzał kolejno na
postawnego rudzielca i Syriusza, którym na twarzach wykwitły chełpliwe
uśmiechy. — Mamy trzech świetnych ścigających, którzy zdobędą tyle punktów, ile
się da. — Potter skinął krótko głową, porozumiawszy się spojrzeniem z Hazel i
Jasperem. — Na koniec mamy obrońcę, czyli mnie. Jeśli damy z siebie wszystko,
to… — Chrząknął i spuścił wzrok.
— Będzie dobrze, Mal. — Rudzielec klepnął go w ramię i
uśmiechnął się zachęcająco.
— Skopiemy im tyłki za Carla! — dodała wojowniczo Hazel.
— Zresztą obrońcę też mamy niczego sobie, a to duży atut. —
James wyszczerzył zęby.
Atmosfera przy kominku wyraźnie się poprawiła, ktoś
zapobiegawczo zaproponował nawet zbieranie zapasów na jutrzejszą imprezę, kiedy
Moon przeszła przez dziurę pod portretem i omiótłszy pokój władczym spojrzeniem, podeszła prosto do Syriusza i pociągnęła go za łokieć.
— Co to za zamieszanie? — burknęła na przywitanie, zerkając
podejrzliwie w kierunku kominkowego zgromadzenia.
— Mogłabyś być milsza — odparował Black, wysuwając się z jej
uścisku. Po chwili wrogiego milczenia dodał: — Kidney w Skrzydle, Ślizgoni go
załatwili. Gramy jutro bez szukającego.
Zielone oczy Moon rozszerzyły się ze zdumienia, a usta same
ułożyły się do zarzucenia Syriusza serią pytań, ale zdołała się wysilić na
tyle, żeby powrócić do sedna.
— Och. Może to zbiorowa kara za rozpuszczanie paskudnych
plotek o mnie.
— O co ci chodzi? — Jedna z brwi Blacka powędrowała do góry
w wyrazie uprzejmego zdziwienia.
— To prawda, że odradziłeś kapitanowi drużyny randkę ze mną?
— Moon wydusiła te słowa jednym tchem, tak że koniec zdania stracił wyraźnie na
dramatyzmie, który został jednak wyrównany pełnym odrazy i gniewu spojrzeniem. Może
jej reakcja była nieco żałosna, ale ona nie była Lilką Evans, która nieustannie
dostawała nowe propozycje spotkania, zresztą Syriusz nieco zbyt często stawiał
ją w nie do końca pożądanym świetle dziwactwa, które otaczało Huncwotów.
— Hm. — Do szału doprowadzała ją obojętność Blacka i brak
jakiejkolwiek skruchy czy wstydu za to, co zrobił. Nawet na nią nie patrzył,
znudzonym spojrzeniem wodząc od jednego członka drużyny do drugiego. —
Rzeczywiście mogło to tak zabrzmieć.
— Mogło? Mogło? — Moon miotała się przed niewzruszonym
Syriuszem, mając ochotę udusić go jego własną szatą. — To są POMÓWIENIA, Black!
I dlaczego? Co ja ci zrobiłam? Teraz wszyscy o mnie plotkują, jakby mi było
mało oskarżania o romans z tobą! Do stu piorunów, mam przez ciebie same
problemy!
— Przeceniasz mnie — powiedział skromnie. — Ale jeśli
chcesz, to go tu zawołam i wszystko mu wytłumaczysz. HEJ, MID…
— Zamknij się — syknęła Moon, czyniąc pierwszy krok do
realizacji swoich morderczych zamiarów i mocno pociągnęła Syriusza za przód
szaty. — Po prostu skończmy teraz ten temat, jasne?
— Jak sobie chcesz. — Brunet niezgrabnie wzruszył ramionami,
wyszarpując szatę z jej rąk i wygładzając materiał. Na jego ustach błąkał się
kpiący uśmieszek.
— Wiesz… Wiesz co? — Dominika oskarżycielsko wycelowała w
niego palec. — Tej nocy ostatni raz spałeś spokojnie, Black!
Rozległ się przeciągły gwizd, którego źródłem okazał się
James Potter, najwyraźniej biernie uczestniczący w ich rozmowie od jakiegoś
czasu lub, jak kto woli, parszywie podsłuchujący.
Wymienił z przyjacielem szeroki uśmiech i przeczesał palcami
włosy.
— Co to się będzie działo… Słuchaj, Łapo, a może damy cynk
Skeeter, będzie miała o czym pisać do końca roku! Tajemnice alkowy Syriusza
Blacka… Moon przyłapana na gorącym uczynku… Murowany hit!
Syriusz ryknął śmiechem, a Dominika rzuciła im obu
pogardliwe spojrzenie i odmaszerowała do dormitorium, czując jak płoną jej
policzki. Niech się śmieją. W toalecie szóstorocznych Gryfonek już ważyły się
trzy eliksiry czekające na odpowiedni moment, a w plecaku pod łóżkiem leżało
mnóstwo składników z wczorajszego wypadu, które dają jej szeroki wybór kar i
metod srogiej zemsty. Przezorność zawsze była jej mocną stroną.
* * * * *
Gdy Moon zajmowała miejsce przy stole Gryffindoru podczas
popołudniowego posiłku, w kieszeni jej szaty spoczywała buteleczka wywaru
zamroczającego. Jeszcze nie wiedziała jak zemści się na Blacku, ale upojenie
Jamesa tym eliksirem planowała już od kilku dni. Zastanawiała się jak wywiązać
się z obietnicy złożonej Dorothy, nie narażając jej przy okazji na kpinę
Pottera i wtedy wpadł jej do głowy ten pomysł. W końcu ona była czarownicą, James natomiast był zarozumiałym cwaniakiem, któremu przydałby się krukoński rozsądek
Dory. Trzeba było tylko poczekać na odpowiedni moment.
Kiedy dla rozgrzewki zabrała się za porcję pieczonego
kurczaka, coś plasnęło głośno, a jeden z jej policzków zrobił się niepokojąco
chłodny. Dotknęła go wolną ręką i zobaczyła na palcach żółtawą maź. Rozejrzała
się.
W kilku miejscach Wielkiej Sali pojawiły się małe grupki
uczniów złorzeczących bezwstydnie i skupionych wokół mis, w których przed
chwilą znajdował się budyń. Uczniowie wszystkich domów i część nauczycieli
próbowała zetrzeć z twarzy i ubrań lepką maź, rozglądając się przy tym w
poszukiwaniu winowajców. A winowajcy wcale nie zamierzali się ukrywać,
chichocząc zajadle.
— Wybuchowy budyń! — zawołał Syriusz, wymachując widelcem. —
Autorski przepis można kupić u nas, zaskoczcie swoje rodziny na wakacjach!
— To bardzo niepokojąca propozycja, panie Black, jednakże nie
sądzę, żeby pańska rodzina była zaskoczona, dostając dziś wieczór kolejną
naganę za pana dokonania — oświadczyła chłodno profesor McGonagall, bezbłędnie
lokalizując źródło deserowego kataklizmu. Kawałek budyniu przykleił się jej do
tiary.
— Strata tuszu i pergaminu, pani profesor, jeśli chciałaby
pani znać moje zdanie. — Wzruszył ramionami Syriusz, ale grzecznie odłożył
widelec na miejsce i przybrał niewinny wyraz twarzy.
— Pozwoli pan, że tym razem nie wezmę go pod uwagę. Czy
pomylę się, organizując też karne zajęcia pozalekcyjne dla pana Pottera?
— Jak zwykle jest pani nieomylna. — James wstał z miejsca i
ukłonił jej się krótko. McGonagall uniosła brwi.
— Ja także jestem winny, pani profesor, znalazłem to
zaklęcie podczas zbierania informacji do wypracowania z zaklęć — przyznał się
Remus. Policzki poróżowiały mu lekko, ale oczy błyszczały entuzjastycznie, a na
ustach pojawiał się coraz szerszy uśmiech.
— Huncwoci do dyspozycji! — dorzucił Peter, zaczerwieniony
po uszy, lecz podniecony uwagą, która w tej chwili skupiła się również na nim.
— Rozumiem — powiedziała McGonagall beznamiętnie. —
Najwyraźniej dotychczasowe szlabany nie odnosiły na was odpowiedniego skutku,
dlatego poproszę pana Plumptona o jakiś specjalny zestaw dla was czterech.
Pettigrew, masz budyń na twarzy.
— Chłoszczyść — powiedziała Dominika, celując różdżką w
twarz Petera, kiedy czarownica odwróciła się zamaszyście i wróciła do stołu
nauczycielskiego, gdzie profesor Flitwick z zaciekawieniem grzebał różdżką w swojej
porcji budyniu.
— Dopiero teraz mogę zjeść obiad w spokoju, jestem taki
zdezorientowany, kiedy nie mam szlabanu na karku — westchnął James, sięgając po
swój puchar z sokiem dyniowym.
— Hej, Potter! — Moon wychyliła się ku niemu przez stół. —
Nie pij tego, masz tam pełno swojego wybuchowego obrzydlistwa. Weź ten. — W jej
ręce pojawiło się srebrzyste naczynie pełne świeżutkiego soku z dyni.
Okularnik przyjrzał się jej ze zdziwieniem i dziewczyna już
myślała, ze grubo przesadziła z tym pokazem uprzejmości, kiedy twarz Jamesa
rozjaśniła się nagle.
— O, dzięki — powiedział i wziął od niej puchar.
Moon z napięciem patrzyła jak Potter przyciska brzeg
kielicha do ust i pociąga tęgi łyk. Nigdy nie osiągała wysokich lotów na
eliksirach, ale ostatnio zdeterminowała się do pozalekcyjnego nadrabiania
braków w damskiej toalecie. Mimo to, nie była pewna swoich umiejętności i
działania wywaru, dlatego trudno było przewidzieć co teraz się stanie.
— Jim — odezwał się nagle Syriusz, marszcząc brwi. — Nie
powinieneś tego pić, ona chyba…
— No co ty, Łapo — Potter gwałtownie odstawił kielich,
rozlewając nieco płynu. — To tylko sok.
— Porzeczkowy — dodał z lubością, a Dominika zamarła, ale na
szczęście Black chyba już tego nie usłyszał. Niewiele brakowało, ale teraz
przynajmniej wiedziała, że wywar spisywał się dobrze.
— James, w najbliższy weekend jest wypad do Hogsmeade —
powiedziała Moon, kiedy upewniła się, że przy stole zapanował zwykły obiadowy
gwar i nikt nie zwraca na nich uwagi.
— Tak? — zdziwił się Potter, próbując jeść zupę widelcem.
— Moja koleżanka nie ma z kim iść i pomyślałam, że może
zabrałbyś ją na spacer, co? — Blondynka przemawiała do niego miękkim,
przyjaznym tonem, ale cała jej twarz zastygła w skupieniu jak u hipnotyzera
stosującego jedną ze swoich technik.
— Lily? — wysapał James, a widelec wypadł mu z ręki i z
brzękiem uderzył w talerz. Dominika zaniepokoiła się, bo chłopak zaczynał
zachowywać w zbyt typowy dla siebie sposób, a przy tym mówił dość głośno, co
zwracało uwagę niektórych Gryfonów.
— Eee, nie. Ale jest bardzo ładna i mądra, wiesz. — Wyraz
twarzy okularnika wyrażał głębokie skupienie, co zmusiło ją do wyszukiwania
dalszych argumentów. — I od dawna cię podziwia. Uwielbia jak latasz na miotle.
Potter rozjaśnił się i klasnął w ręce.
— To świetnie, jutro pójdziemy do Hogsmeade!
— Nie, James, nie jutro. W sobotę, to już za kilka dni. —
Zaczynała ją męczyć ta rozmowa, chociaż trzeba przyznać, że otumaniony Potter
był o wiele przyjemniejszy w obejściu. — Nie martw się, jeszcze ci przypomnę. A
teraz zajmij się obiadem, myślę, że łyżką będzie wygodniej. Leży po prawej.
* * * * *
Doigrałeś się, Black — myślała drobna blondwłosa
Gryfonka, błyskawicznie przemierzając schody prowadzące do dormitorium
dziewcząt. — Doigrałeś się i nic już cię nie uratuje.
Minąwszy ostatni stopień, przywarła do przeciwległej ściany
i rzuciła okiem na pogrążony w ciszy Pokój Wspólny. Warunki były sprzyjające –
zbliżała się pełnia, więc księżyc jasno i bezlitośnie oświetlał to okrągłe
pomieszczenie, wydobywając z ciemności meble i drobiazgi porzucone przez
Gryfonów. Dziewczyna na palcach i ze wstrzymanym oddechem przebiegła przez pokój
i zatrzymała się przed schodami prowadzącymi do dormitorium chłopców. Jakie to
szczęście, że ich sypialni nie strzegły żadne pruderyjne zaklęcia! Dominika
odczekała kilka godzin po zapadnięciu zmroku, zakładając, że Huncwoci nie
przestrzegają ciszy nocnej, i teraz właśnie nastąpił czas napaści. Black na
pewno nie potraktował poważnie jej groźby, sama słyszała, że kilkakrotnie
otrzymywał już podobne, a i tak codziennie pojawiał się w Wielkiej Sali dumny i
arogancki jak zwykle. Ale nie tym razem. Teraz nastąpił czas zemsty.
Wyjęła różdżkę z kieszeni szaty, odetchnęła głęboko i
ruszyła przed siebie. Wolno, ale pewnie pokonywała kolejne stopnie krętych
schodów, wolną ręką podpierając się o zimną, kamienną ścianę, którą
gdzieniegdzie pokrywały zatęchłe gobeliny. Mijała kolejno proste, drewniane
drzwi, które różniły się jedynie napisami na złocistych tabliczkach
przytwierdzonych u samej góry. Zatrzymała się przy szóstych z kolei, po czym
dla pewności, a może także po to, by mieć czas na zebranie odwagi, przeczytała
wygrawerowany napis na tabliczce. Następnie, zanim zdążyła się rozmyślić,
nacisnęła klamkę.
Drzwi uchyliły się prawie bezgłośnie, szurając cicho o
podłogę. Dormitorium wydawało się znacznie mniejsze niż dziewczęce, mimo że
jedno z łóżek stało puste. Podobnie jak ostatnim razem, gdy miała wątpliwą
przyjemność obejrzeć sypialnię szóstoklasistów, na podłodze leżały sterty
ubrań, niechlujnie porzuconych kociołków i podręczników oraz dwie sowie klatki.
Ciężka kotara przy oknie była uchylona do połowy, rozjaśniając pokój
nierzeczywistym niebieskawym światłem. Po lewej stronie dostrzegła rozczochraną
głowę Jamesa. Kiedy zwróciła się w drugą stronę, jej palce zacisnęły się na
różdżce. Syriusz leżał rozparty na łóżku – jedną rękę trzymał pod głową, druga
bezwładnie zwisała przez drewnianą krawędź. Światło księżyca blado rozjaśniało
jego twarz i lekko rozchylone usta. Dominika miała wielką ochotę ruszyć w tany
zwycięstwa na samą myśl o swym niecnym uczynku, ale na szczęście powstrzymała
się i stanęła nad Blackiem, celując prosto w jego twarz.
Wtedy właśnie wydarzyły się dwie rzeczy. Na sąsiednim łóżku
rozległo się głośne chrapnięcie, za którym Moon automatycznie się obejrzała,
ale zanim zdążyła zrozumieć co właściwie się dzieje, coś mocno schwyciło ją za
nadgarstek i pociągnęło do przodu. Dziewczyna straciła równowagę, lecz zdążyła
wyciągnąć przed siebie rękę. Pech chciał, że trafiła łokciem w drewnianą
obudowę łoża, co sprawiło, że różdżka wyleciała jej z ręki prawie tak
malowniczo jak po użyciu zaklęcia Expelliarmus.
Wszystko to trwało zaledwie ułamki sekund, ale Dominika
miała zupełnie inne wrażenie, kiedy oprzytomniała przywalona ciężkim ramieniem
Syriusza jak kłodą.
— Sie masz, Moon — usłyszała kpiący głos tuż przy swoim
uchu. — Dobrze się bawisz?
Gryfonka nabrała haust powietrza i zamierzała właśnie
powiadomić całą Wieżę o swojej opinii na ten temat, uważając w danym momencie
dumę za zbędny balast, lecz chłopak zdawał się czytać w jej myślach i po chwili
mogła już tylko poruszać bezgłośnie ustami.
Co za bydlak. Nie dość, że zepsuł jej tak świetną okazję do
zemsty, to jeszcze zdawał się być całkowicie na nią przygotowany. A
przynajmniej Moon wątpiła, żeby bożyszcze Hogwartu na co dzień sypiało z
różdżką w garści. Oczywiście nie byłoby to bezdennie głupie z jego strony, w
końcu pewnie miał w szkole grono ludzi, którzy mieliby ochotę zamordować go we
własnym łóżku i Dominika poprzysięgła sobie, że jak tylko stąd wyjdzie, zapisze
się do tej organizacji i będzie jej aktywną członkinią.
Niestety, zanim ten moment nastąpi, musiała zmierzyć się z
Blackiem. Bez różdżki, bez przewagi fizycznej, ale za to z umysłem pracującym
na pełnych obrotach.
Pokłapała przez chwilę ustami, po czym spróbowała chrząknąć.
No proszę, nawet chrząkać jej nie było wolno. To samo z pokasływaniem,
buczeniem i wszystkim co wymagało wprawienia w ruch strun głosowych.
Eksperymenty Moon najwyraźniej zdegustowały Blacka, bo
postanowił ją trochę pognębić.
— Pewnie myślałaś, że mnie przechytrzysz, co? — Zrobił
krótką pauzę, jakby oczekiwał, że dziewczyna mu coś odpowie mimo rzuconego
zaklęcia. — No cóż, nie jesteś pierwsza. Jednak nikt nie wygrał jeszcze z
Huncwotami i mam nadzieję, że to cię czegoś nauczy.
Dominika spróbowała zgrzytnąć zębami, ale chłopak tego nie
dosłyszał i ciągnął swoją tyradę.
— Powiem ci, że beznadziejnie się do tego zabrałaś. Zupełnie
nie rozumiem, po co mnie ostrzegłaś. Trzeba to było załatwić z zaskoczenia.
Poza tym strasznie głośno oddychasz, powinnaś nad tym… Auu! — jęknął z
wyrzutem, kiedy Gryfonka dźgnęła go łokciem między żebra. Poruszyła bezgłośnie
ustami, po czym zamknęła je z obrażoną miną.
— Dobra, nie to nie. — Ramię Syriusza jakby bardziej
przycisnęło ją do łóżka, tak że było jej wszystko jedno jak oddycha, byle to po
prostu robić. — Idę spać. Nie wiem czy pamiętasz, ale mam jutro mecz.
Wzruszyła ramionami i spróbowała wyszarpnąć się i sturlać na
podłogę, ale chłopak tylko wzmocnił nacisk.
— Nauczka musi być — rzucił niedbale, kiedy po drugiej
stronie pokoju coś się poruszyło i rozległ się zaspany głos Jamesa:
— Łapo, co się dzieje?
— Nic, Jim, śpij. — Black bezceremonialnie przycisnął Moon
do materaca i odłożył różdżkę na szafkę nocną.
— Dobranoc, kundlu — zaziewał w odpowiedzi Potter i pacnął
rozczochraną czupryną w poduszkę.
Dominika dźgnęła Syriusza pytająco.
— Nie wiem. — Podrapał się w głowę i westchnął. — Dziwnie
się dzisiaj zachowuje. Mam wrażenie, że maczałaś w tym palce, wiesz?
Moon pozwoliła sobie na skorzystanie z chwilowej
niezdolności do mówienia i nie zareagowała.
— Dobranoc, mała. — Ciężkie łapsko poklepało ją po włosach.
Dziewczyna zmarszczyła brwi. Nie spodziewała się, że Black mówi poważnie i nie
wypuści jej aż do rana. Myślała raczej, że uraczy ją jakimś paskudnym
zaklęciem, potorturuje psychicznie i standardy w tym guście. Czekała więc na
kulminację jego paskudnych knowań.
Zniosę wszystko, myślała beznamiętnie. Kilka chwil
męki wydawało jej się rozsądną alternatywą dla leżenia z płucami przygniecionymi
przez cielsko Syriusza oraz łokciem boleśnie wciśniętym w drewniany stelaż.
Zamarła, gdy usłyszała pochrapywanie za swoimi plecami. Nie, to musi być jakiś
żart. On na pewno udaje. Był to po prostu kolejny element serii tortur,
ponieważ jego ciepły niemiłosiernie łaskotał ją w szyję, co w połączeniu z
resztą niemal doprowadzało ją do szaleństwa. Zaczęła wiercić się niespokojnie.
Kiedy zaczęła się nad tym zastanawiać, pomyślała, że chętnie odwiedziłaby też
toaletę. Spróbowała podeprzeć ramię Blacka, ale jego łapsko musiało ważyć chyba
tonę na skutek jakiegoś zaklęcia, które przezornie rzucił przed zaśnięciem.
Sapnęła z rezygnacją. Rozejrzała się uważnie w poszukiwaniu czegoś, co pomoże
jej się wydostać.
Na szafce nocnej leżała różdżka Syriusza, łagodnie
połyskująca w świetle księżyca. Dominika naprężyła mięśnie i spróbowała do niej
dosięgnąć – koniuszek jej środkowego palca dotknął ostrej krawędzi szafki, ale
był to najwyraźniej kres jej możliwości. W dodatku Black wymamrotał coś
niezrozumiałego i wtulił twarz w jej szyję, wywołując nową porcję łaskotek.
Moon rozluźniła mięśnie i znieruchomiała z rezygnacją. Kiedy przestała się
skupiać na jego irytującym działaniu, oddech Syriusza stał się całkiem
przyjemny, ciepły i usypiający.
Nie, musi być przytomna, w końcu jeszcze może trafić się
szansa ucieczki i uratowania resztek honoru. Zwiesiła wolną rękę z łóżka i
zaczęła macać podłogę. Słusznie podejrzewała, że znajduje się tam mnóstwo
rzeczy, a wśród nich może również coś przydatnego. Pod palcami wyczuwała
kawałki materiału, jednak starała się ich nie identyfikować, połamane pióro, skrawek
pergaminu oraz coś płaskiego i gładkiego. Wychyliła się nieco bardziej i
uchwyciła to ostatnie. Dziwny obiekt okazał się obszernym magazynem o… Moon z
niedowierzaniem przybliżyła pismo do oczu pod kątem, który pozwolił jej
skorzystać z księżycowej poświaty spływającej do komnaty. To musiała być
mugolska gazeta. Fotografie na okładce i w środku nie poruszały się, a na
każdej z nich znajdowały się najzwyklejsze motocykle. No, może nie wszystkie
wyglądały na takie znowu zwyczajne, ale odkrycie to wydało jej się dziwne w
szkole magii, gdzie nie każdy miał jakikolwiek kontakt z mugolami, a już na
pewno Syriusz, który ponoć pochodził ze starej, czystomagicznej rodziny.
Odwróciła lekko głowę i kątem oka spojrzała na pogrążonego we śnie chłopaka.
Może jednak nie był taki przewidywalny i oczywisty jak jej się wydawało. Może
jego charakter był ciekawszy niż się spodziewała... W mugolskim świecie nie
było nic dziwnego w fakcie, że mężczyźni interesują się motoryzacją, ale jej
odpowiednik dla czarodziejów to wyłącznie miotły i latające dywany. Hobby
Syriusza i fakt zdobycia przez niego mugolskiego pisma na ten temat były co
najmniej ciekawe. Ba, były na tyle ciekawe, że jej złość i zniewaga przygasły
nieco w obliczu tego fascynującego odkrycia. Black stał się bardziej ludzki i
wyraźnie się z tym nie obnosił. To z kolei wzbudziło jej uznanie i sprawiło, że
w jej głowie wykiełkował świetny pomysł, który postanowiła zrealizować po
powrocie do Bedworth.
Co nie znaczyło, rzecz jasna, że do tej pory pozostawi tę
sprawę bez odpowiedzi.
---
Taki sobie, niewinny, komediancki rozdzialik - ze względu na jego skromną i niefrasobliwą formę dodam, że kolejny rozdział pojawi się już za tydzień! Po prostu nie chciałam mieszać pewnych kwestii, a bęęędzie się działo. Powiem Wam, że koniec części drugiej majaczy już na horyzoncie, co mnie bardzo cieszy :)
UWAGA! POWRACAM!
OdpowiedzUsuńKochana, przepraszam, że zaniedbałam Twojego bloga. Zupełnie nie pamiętam, kiedy obowiązki odebrały mi Twoje rozdziały. Jest mi okropnie głupio, tym bardziej, że Ty zawsze u mnie jesteś na czas :)
UsuńZacznijmy od podsumowania poprzednich rozdziałów: Dziewczyno, nie czytałam historii Dominiki od końca marca, a tutaj wydarzyło się tyle rzeczy! Po pierwsze, Domiusz - tak, wymyśliłam sobie parring xD To jest genialne! Bardzo podoba mi się sposób, w jaki przedstawiasz uczucia Blacka. Czuć, że zakochuje się w Dominice, ale przy tym nie traci swojej klasy :) Brawo!
Z poprzednich rozdziałów moim największym zdziwieniem było chamstwo Ragnaroka - zapowiadał się nieco tajemniczy ale nie taki! Coś jednak czuję, że to nie koniec jego przygody z Dominiką i Huncwotami :)
Jeszcze chcę dodać, że jestem naprawdę oczarowana Twoim stylem pisania. Jest mądry, poukładany i kreatywny. To naprawdę rzadkie, jak i niesamowite. Jesteś jedną z moich ulubionych blogerek, a Moon wbrew pozorom jest świetnym przykładem gryfońskiego charakteru :) Przejdę do bieżącego wpisu :)
Ten rozdział rozwalił system! Po pierwsze czytało się go tak szybko, że poczułam pewien niedosyt :D Po drugie, był tak śmieszny, że musiałam tłumić chichot :D Naprawdę :D
Pierwsza sprawa to plotki o Dominice. Nie sądziłam, że tak szybko się rozniosą :D Jeszcze dotarły do Skeeter - jak ja jej nienawidzę :D Ale Moon jak zwykle pokazuje charakter. I tutaj chcę Ci pogratulować tego, jak postać Dominiki rozwinęła się w ciągu tych kilku rozdziałów. Jest to naprawdę dobra bohaterka. Kolokwialnie - ma jaja :D
Ach... Groźby Dominiki mogą brzmieć groźnie, ale mogą być jeszcze groźniejsze w skutkach. Przekonał się o tym Potter. Bardzo dobrze, Dora będzie zachwycona ^^
Syriusz, Syriusz... moje bożyszcze. Ostatnia scena rozwaliła mnie kompletnie :D Pierwsze - jaka Dominika jest odważna. Kiedyś nie posądzałabym jej o to, że zakradnie się do męskiego dormitorium. Po za tym,mimo wszystko czułam, że jej się uda :D A tu takie zaskoczenie :)
Jej nienawiść do Blacka jest naprawdę urocza i zabawna :D Przy wzmiance o organizacji nienawidzącej Blacka parsknęłam śmiechem xd Tak, Moon powinna być jego przewodniczącą :D
No nie, jak Black mógł ją tak bezczelnie strollować xD Wszystko zapowiadało się tak idealnie :D No ale... czekaj! Jest idealnie! Syriusz położył się obok niej i usnął! To lepsze, niż w romansidłach, bo przecież każdy lubi miłość przez nienawiść jednej strony :D To Ci się mega udało! Rozpływam się i chyba jeszcze raz przeczytam ten rozdział :D Mam niedosyt! Pisz szybko :D
Kończąc, chcę przeprosić za to, że jestem parszywym, śmierdzącym spóźnialskim i obiecuję, że teraz nie zaniedbam Cię :) Miło było przez ten tydzień czytać zaległe rozdziały i dowiadywać się, co naszykowałaś dla Dominiki, gdy ja nie byłam tego świadoma :D
W skrócie: jestem Twoją wielką fanką :)
Pozdrowienia i nie mogę się doczekać finału! ^^
Buziaki :*
Natalia
Jeeej, jesteś przesłodka. Nie przejmuj się, mała przerwa w czytaniu była warto tego wspaniałego komentarza :) Tyle komplementów, aż mi głupio.
UsuńW sumie takie czytanie kilku rozdziałów z rzędu ma swoje plusy, na przykład pozwala spojrzeć na historię z większej perspektywy i dzięki temu zmiany zachodzące w charakterze Moon stały się bardziej widoczne. Bardzo się cieszę, że to zauważyłaś :)
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa (pękam z dumy) i przesyłam całuski!
Eskaryna
Świetny rozdział :) Taki zabawny i wesoły. Prawdę mówiąc, jestem bardzo ciekawa jak zareaguje James, gdy dowie się, że z własnej i nieprzymuszonej woli umówił się na randkę z Dorą. Chyba nie będzie zachwycony, biorąc pod uwagę fakt, że był święcie przekonany, że to z Lily się umawia ;-)
OdpowiedzUsuńNo i Syriusz... Tak myślałam, że plotka o domniemanej homoseksualności Dominiki obiegnie Hogwart w zastraszającym tempie, więc nawet aż tak bardzo się nie zdziwiłam, gdy Rita zaczęła o to wypytywać. No ale Black przeszedł sam siebie, gdy nie okazał nawet malutkiej skruchy. No co za palant z niego. Niby zależy mu na pannie Moon, ale okazuje to w tak dziwny i pokręcony sposób.
Dominika naprawdę popełniła błąd, kiedy powiedziała Syriuszowi, żeby się strzegł w nocy. Możliwe, że gdyby miała ten mały element zaskoczenia, to może jej plan (jakikolwiek on był) by wypali, a tak musi spędzić noc z naszym Blackiem (prawdę mówiąc, z chęcią bym się z nią zamieniła ;D).
Ciekawa jestem co takiego bęęęędzie się działa w następnym rozdziale :D No i jak rozwinie się akcja w łóżku Syriusza. Czy Dominika zaśnie i rano wszyscy będą już wiedzieli, że spała z Blackiem w jednym łóżku, czy może jednak uda jej się jakoś wymknąć z pokoju? No tyle pytań... Dobrze, że juz za tydzień chociaż część z nich się rozwieje ;-)
Pozdrawiam serdecznie,
Cathleen.
Dziękuję :) Czasem i takie są potrzebne, zwłaszcza, że nie będę oszczędzała naszych bohaterów w przyszłości.
UsuńW następnym rozdziale czeka nas niezwykle emocjonujący mecz, dwie bardzo istotne zmiany frontu (jak w tytule rozdziału XVI), będziemy też świadkami pewnej niepokojącej rozmowy... Myślę, że będzie ciekawie :) A sprawa z Dorą doczeka się rozwinięcia w rozdziale XVII.
Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
Eskaryna
Jestem trochę zła xD na Moon. jak mogła uznać tyklko w jendym zdaniu, że oddech Syriusza nie jest taki zły? no naprawdę xD z drugiejk strony dobrze o niej swiadczy, że uznała za fascynujące jego niecodzienną pasję. własnie, oni powinni zacząć rozmawiać na bardizej osobiste tematy. ale kurczę, jak ja się cieszę, że on jej już nie puści tej nocy, to sobnie nawet nie wyobrażasz.
OdpowiedzUsuńHeh, zaczęłam od końca, bo koniec był najpiękniejszy, ale szczrze mówiąć, to nie spodziewałabym się jego. kiedy rpzeczytałam, że Moon dowiedziała się o tym, co wygadywał Syriusz o jej orientacji seksualnej, to pomyslałam, że już nici, przynajmniej an razie, z ich przyjaźni... Myślałam,że Dominika będzie bardziej wściekła. trochę dziwi mnie, że nie dała Syriuszowi do zrozumienia, że wie również o tym aspekcjie jego plotek. Ale nadal się zastanawiam jednocześnie, czy ona naprawdę nie jest świadoma, ze Black się nią interesuje? Dostaje coraz więcej podpowiedzi i nic !Trochę zdziwilo mnie też, co mówiła o Jamesie. to znaczy, trochę racji ma, ale myślałam, że go lubi... Myslalam, ze teraz to juz wlasciwie wszystkich ich w miarę lubi :p. no, ale ciekawe, czy POtter pójdzie z tą laską do Hogsmeade, chyba byłoby dobrze, gdyby jednak nie, bo po co dziewczyna ma mieć złudne nadzieje.
Za to, jak rozwiązałaś sprawę homoseksualnośći narpawdę nbależą Ci się ogromne brawa, ponieważ świetnie połączyłaś ze sobą wątki.
Ciekawe, jak potoczy się mecz xD trochę dziwne, że drużyna Gryfinów nie ma w nzanadrzu kogoś, kto by się nadawał na zastępstwo, chociaż w części. POwinni to jakoś ogarnąc xD
A co do białej magii... myślę, że przyjaciele Moon prędzeh czy później się dowiedzą. A ona chyba faktycznie ma dobry plan z ćwiczeniami, choć musi nieco i tak uważąć w tym ZL.
Z niecierpliwością czekam na cd :)
Jej, przez chwilę myślałam, że zaczęłaś czytać od końca i strasznie się zdziwiłam xD
UsuńTo nie jest tak, że Moon nie zauważa pewnej zmiany w zachowaniu Syriusza. Kilka rozdziałów temu już sam Black zaczął podejrzewać, że Dominika go przejrzała, ale nic z tym nie robi, bo niekoniecznie jest zadowolona z jego uczuć względem niej. Co prawda, chwilowo konkurencja w postaci Ragnaroka oddaliła się, ale to wcale nie sprawi, że nagle Moon ulokuje swoje uczucia gdzie indziej, zwłaszcza że reputacja Łapy jest dość wątpliwa :) Masz rację, powinni rozmawiać na bardziej prywatne tematy i w ten sposób zbliżyć się do siebie (niekoniecznie tak jak w tym rozdziale, ale jednak ;p), przynajmniej teoretycznie.
Ja tam lubię relację Dominiki i Jamesa. Zwykle działa mi na nerwy, jeśli w opowiadaniu tworzą się dwie równoważne grupki - Huncwoci i dziewczyny z ich rocznika - które przyjaźnią się do grobowej deski. Moon i Potter lubią się siłą rzeczy, ale jest to tzw. szorstka przyjaźń :))
Wiele kwestii wyjaśni się już w kolejnym rozdziale.
Dziękuję Ci bardzo za komentarz i pozdrawiam,
Eskaryna
No nie, nie zabieraj mi moich marzeń pt. Moon kocha Syriusza choc sama tego nie wie xD Ale tak juz serio, podejrzewam, ze Moon moze sie obawiac Blacka troche przez te reputacje, albo raczej sadzic, ze on nie jest szczery w swoich uczuciah i moze tak sie podswiadomie troche broni... Chcialabym, zbey tak bylo xD ale nawet jesli nie jest, to wydaje mi sie, ze predzej czy pozniej Dominika wpadnie w jego sidla i dobrze, bo on o niej mysli inaczej.
UsuńA co do Jamesa i Dominiki - z pewnoscia widac bylo juz wczesniej, ze ta relacja jest szorstka, ale ttutaj w jednym miejscyu zabrzmialo to tak, jakby Dominika wrecz go nie lubila, co mnie troche zdziwilo. Nie moge sie doczekac kontynuacji, dobrze ze odpowiedz choc na czesc pytan pojawi sie juz 10.06 xD
hej!
OdpowiedzUsuńcóż, rzeczywiście Cornelius (nie pomyliłam imienia?) wybrał zły moment na odejście. teraz Dominika jest trochę skolowana, ale z drugiej strony i tak znalazła plusy w tej sytuacji. chłopakom póki co wyleciała ta sytuacja z głowy - w końcu nie dość, że wkrótce pełnia (jeśli dobrze rozumiem), to mecz, który jest absolutna świętością. może później do nich wróci, ale na razie... cóż, brak szukającego to jednak jedna z gorszych rzeczy, które mogą dotknąć drużynę. co innego mieć jednego ściągającego mniej, ewentualnie zostać z jednym pałkarzem, a nie mieć szansy na 150 punktów. no, jeszcze brak obrońcy byłby trudna do ogarnięcia sprawa...
dlatego też jestem ciekawa, jak (i czy w ogóle) sobie poradza. jednak bez zastępstwa nie wróżę im zbyt wielkich szans xd
Dominika widzę się wkurzyła. zresztą, ta młoda Skeeter w lokach nie dość, że potęguje złość sama w sobie, to jeszcze dowiedzieć się czegoś takiego od takiej osoby... swoją drogą, niby taki obraz przedstawiania dziennikarzy pracujących dla jakichś brukowców wydaje się nieco karykaturalny, ale w sumie to nie ma chyba prawa wyglądać inaczej. doszukiwanie się sensu w najmniej istotnych sprawach i wymyślanie sensacyjnego kontekstu, byle się sprzedało. chyba nie da się upaść niżej w tej dziedzinie xd
rozbawiła mnie ta uwaga, że Evans non stop jest wyciągana na randki - od razu przyszło mi na myśl to opowiadaniowe "Evans, umówisz się ze mną?", wtedy rzeczywiscie ma powodzenie, co najmniej 10 razy na dzień xD (tylko przypadkiem nie pomyśl, że ci zarzucam podobną opkowość xd)
Dominika ostatnio w ogóle staje się ostatnio nieco Beckettowa, chociaż może nie jest taką skończoną fanatyczką XD eliksiry na każdą okazję! Szkoda tylko, że z Syriuszem się nie udało tak łatwo. no, to znaczy szkoda. shipuje ich, więc taki obrót spraw wcale nie jest gorszy, wręcz przeciwnie! tylko nie wiem co myśleć, bo z jednej strony chciałabym, żeby udało jej się wydostać i uratować honor, a z drugiej... no, wiadomo c: zwłaszcza, że już ją nieco bliskość Syriusza uspokoiła (jak to nie jest znak to ja nie wiem co) i mogliby spokojnie przespać całą noc wtuleni w siebie <3 no, w ogóle małe spóźnienie widzę, ale skoro kolejny ma być po tygodniu, to trzymam za słowo xd
okej, a teraz muszę lecieć,abo chłopak marudzi mi nad uchem jak zwykle xD cześć <3
Hej!
UsuńMasz absolutną rację - trudno o lepsze okoliczności do ukrywania tajemnicy. Huncwoci muszą dbać sami o siebie, o pełnię, o okoliczności towarzyszące, o niepokojący mecz... Kto był miał głowę do nadprogramowych zwyczajów centaurów? Tak przynajmniej pociesza się nasza Dominika :)
Co do dziennikarstwa niższych lotów, miałam tu własny epizod, więc wiem mniej więcenj jak to bywa :) Kiedy nie ma prawdziwych tematów, nawet hieny cmentarne muszą mieć z czego żyć, niestety.
To ciekawy temat, chociaż w przypadku Lily zainspirowałam się wypowiedzią samej Rowling, która powiedziała, że Evansówna była dość popularna, tak jak Ginny - co sugerowałoby dość ożywione życie towarzyskie i randki :)
Dziękuję za - jak zawsze - uważny komentarz! Twoje uwagi dają mi do myślenia i zachęcają do pracy nad sobą, więc każdą z osobna traktuję indywidualnie :)
Dziękuję i pozdrawiam!
Eskaryna
ja jednak wychodzę z założenia, że szukanie ciekawych tematów musi być jednak domeną dziennikarza. poza tym, co innego pisać o głupotach, a co innego przekręcać bezczelnie rzeczywistość - szczególnie jeśli chodzi o życie czyjejś osoby. wiadomo, różnie bywa i jak wspomniałaś z czegoś trzeba wyżyć, ale no nie potrafię czegoś takiego pojąć. honoru, no :c
Usuńco do Evans to w sumie nie widziałam tej wypowiedzi, ale dobrze wiedzieć, dzięki c: mogę przynajmniej trochę urozmaicić plany dla rudej xd
swoją drogą, mignęły mi gdzieś próby stworzenia nazwy pairingu Dom i Syriusza. proponuje Dominiusz! albo Domiusz. albo Syriuszika. xD
W dzisiejszych czasach pojęcia dziennikarstwa bardzo się, niestety, rozmywa. I jakość podupada.
UsuńO rany, nazwy pairingów mnie przerażają xD Ale Dominiusz brzmi fajnie, ancient Rome style :D
Droga Eskaryno!
OdpowiedzUsuńPrzybyłam na ten blog zaledwie wczoraj, a i tak już znajduje się na mojej liście najlepszych blogów. Piszesz wciągająco, lekko i z humorem. Akcja i wątek jest bardzo ciekawy, a w dodatku to czasy Huncwotóż, więc nie było by w moim stylu, gdybym nie zatrzymała się w tym zakątku Internetu na trochę, jednak zostanę na dłużej.
Dominique (tę formę wolę bardziej :P) jest świetnie wykreowaną przez ciebie postacią, tak samo jak Syriusz, mimo, że Rowling wymyśliła tę postać, to ty tchnełaś w postać Blacka więcej życia.
Wszystkie opisy (miejsc, postaci itd.) są genialnie napisane, a w całości znalazłam tylko kilka błędów, których nie potrafiłabym teraz wymienić :)
Pozdrawiam
Nicolette
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zdecydowałaś się napisać ten komentarz - naprawdę to doceniam.
UsuńCieszę się, że polubiłaś mój humor i kreację postaci - wiadomo, każdy ma swoja kreację postaci i pomysły, więc to naprawdę trudne zadanie i każde miłe słowo jest niezwykle cenne.
Mogę tylko obiecać, że w kolejnych rozdział nie zwolnię tempa :)
Z pozdrowieniami,
Eskaryna
Z jednej strony rozdział to taki typowy przerywnik, a z drugiej strony podobał mi się tak samo, jak rozdziały pełne akcji.
OdpowiedzUsuńDuet Syriusz & Moon nie zawodzi, zawsze są tak samo zabawni. Zastanawiam się, czy Black rzeczywiście zawsze śpi z różdżką w ręku... Moon będzie to musiała sprawdzić! Niech się nie zraża, że ten prank się nie powiódł, w końcu nic dziwnego, skoro o nim uprzedziła :p Ciekawe, jak zareagują pozostali Huncwoci, gdy się obudzą, by zobaczyć przytulonych do siebie Moon i Syriusza :D
Nieco mnie zdziwiło, że James bez zastrzeżeń wypił zaserwowaną przez Dominikę miksturę, ja bym od razu wyczuła, że dziewczyna się nieco zbyt miło zachowała. Ale da nam to okazję, by zapewne obserwować już w przyszłym rozdziale dość zabawną randkę :)
Na dzisiaj to tyle, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Życzę weny! :*
Cześć, rybko!
UsuńJak tam po maturach?
Masz rację, w tym rozdziale nie działo się nic ciekawego, ale cała otoczka jest na tyle ponura, że nie mogłam odmówić sobie takiej drobnej pauzy :)
Myślę, że James mimo wszystko jest na tyle gentlemanem, że nie będzie się puszył, ale ta cała sytuacja okażę się nieco skomplikowana niż na pozór... W każdym razie, warto śledzić :)
Z pozdrowieniami,
Eskaryna
Hej, hej!
OdpowiedzUsuńPrzybyłam i powiem ci, że czytałam ten rozdział z wieeeeeeeeeeeeelkim uśmiechem na twarzy. Zwłaszcza tą część z Syriuszem i Dom-Dom. A wiesz dlaczego? Bo oni do siebie PASUJĄ. I ich shipuję! Tak mocno!!
Naprawdę ta sytuacja mnie rozwaliła. I jeszcze to o motorach,... I że dom dom zauważyła że Syriusz jest bardziej rozbudowaną osóbką niż by mogła przypuszczać...
Kocham to!
I ta akcja z Jamesem xd Idealna! Boję się tylko, że James odmówi później tej randki...
Skeeter taka okropna...Nie lubię jej. Ale spodziewAłam się że dość szybko się o tym dowie xd I biedna Dom-Dom – Syriusz nie zrobił sb z tego żadnego problemu i zachowywal sie tak arogancko ze... Aghhrr... Ale takiego go kocham xd I moze gdyby go wtedy nie ostrzegla to moze udaloby jej sie go napasc w nocy. A tak to lipa. A bardzo chcialam zeby mu dala nauczke xd
Przepraszam ze dzisiaj tak krociutko, ale bardzo się spieszę, a chciałam napisac ten komentarz przed wyjazdem zebys nie musiala dziesieciu dni czekac!
Zycze weny, pomysłów i czasu!
Pozdrowionka,
Bianka!
Dziękuję, kochana, jesteś słodziutka :)
UsuńNo właśnie, arogancja Syriusza to coś, co najbardziej mi się z nim kojarzy i co wszyscy kochamy :) Nieudana zemsta Moon na pewno tej pychy nie zmniejszyła, haha.
Buziaczki-ślimaczki,
Eskaryna
Cześć, cześć!
OdpowiedzUsuńPowróciłam! I tym razem mam zamiar skomentować od razu :p
Ta akcja z Krukonką bardzo mnie rozbawiła! Wstyd się przyznać, ale miałam kiedyś taką sytuację. Moja ukochana przyjaciółka dowiedziała się od jednego chłopaka, który wyglądał jak gnom po nieudanej operacji plastycznej, że mu się podobam i chciałby się ze mną, cytuję- "spiknąć". Klaudia, żeby "ratować mnie ze szpon straszydła", nagadała mu, że lubię dziewczyny. Żebyś ty widziała jego minę na drugi dzień w szkolę! I tak przez tydzień udawałyśmy, że ja i Klaudia jesteśmy szczęśliwą parą i "próbujemy czegoś nowego". Także ten... Wiem, jak się czułaś Doom-Doom.
James, kocham cię po prostu. Serio. Jesteś świetny.
Dominica jest zaczepisatą manipulatorką. Piona, Doom! Trzeba sobie radzić w życiu, co nie?
Chcę więcej takich rozdziałów! Od razu mam uśmiech na twarzy, kiedy czytam twoje prace :)
Pff... Evans jest seksiakiem, co chcesz? Jest ruda, a na piegi chłopcom *kaszle, żeby nie dokańczać*
#zbok.
OMG! Jaki ja mam fangirling! Jakie jest połączenie imion Syriusza i Dominiki? Sorinika, Dyriusz *płaczę z własnej głupoty*
Jeussusu... Mam dreszcze, serio! Więcej. Takich. Akcji.
Ja mam nadzieję, że oni się "kiedyśtam" spikną.
- Naprawdę, w mojej głowie rodzą się tęczowe scenariuuusze! - zaczyna śpiewać.
Życzę weny w dalszym pisaniu,
Twoja rybka, Karolina <3
Cześć, moja rybko :p
UsuńA to ciekawa historia. Całe szczęście, że Twoja przyjaciółka zachowała zimną krew i oszczędziła Ci prób spiknięcia, haha.
Nawet nie chcę myśleć o tych połączeniach imion, to straszne xD
Cieszę się, że rozdział miał taki efekt :)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
Eskaryna
Hejka moje kochanie. Wiem ze się nie znamy ale traktuje vie jak moja internetowa przyjaciolke ... wiem, to głupie ale co tam :D
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału.
Panna Skeeter ... eh ... ciekawe czy juz w czasie szkoły była animagiem? Ciekawe. Po za tym to wścibska i głupia baba. Niech się zajmie własnym - nudnym - życiem.
Black ty się prosisz o lanie. Batem z kolcami. Wiem ze byłeś zazdrosny ale mogles chociaz pokazać że ci przykro. A ten tylko robi z siebie cwaniaka. Mam nadzieje że Dom się odegra i ponowi probe zemsty. Bo mu się należy. Albo powinna razem z McMillan udawac parę przez jakoś czas hehe. Juz widzę minę Blacka :D
A co do Jamesa ... to było zabawne. Juz nie mogę się doczekać jego reakcji.
Końcówka ... eh. Z jednej strony cieszę się że tak to się skończyło. A z drugiej jestem zła na Blacka. Bo powinien zapłacić za te Durne plotki.
Pozdrawiam całuje i zapraszamy za parę dni do moich huncwotow. Maya i reszta wyjechała na urlop i wróci za parę tygodni
Cześć, moja kochana :p Coś Ty, wirtualnie znamy się już tyle czasu, że pewnie lepiej niż z niejedną osobą w realu :)
UsuńTo bardzo ciekawe, co napisałaś. Czy Rita, tak jak Huncwoci, mogła rozpocząć swoją przygodę z animagią już w czasach szkolnych? Muszę się nad tym zastanowić :p
Zemsta raczej nie nastąpi zbyt szybko, bo Dominika będzie miała zupełnie inne problemy na głowie... Ale o tym już wkrótce!
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
Eskaryna
Witaj, o ma kochana autorko!
OdpowiedzUsuńJestem z siebie dumna. Tylko pięć dni spóźnienia! Ale przejdźmy do rozdziału. Ty wiesz? Naprawdę lubię Dominikę, a także to, że tak sama stara radzić sobie z Białą Magią, czymś o czym nie ma praktycznie żadnego pojęcia. To jest jednocześnie smutne, bo musi w samotności mierzyć się ze swoimi problemami, a z drugiej strony... Interesujące, bo możemy zobaczyć jej silną stronę. Uwielbiam takie bohaterki, które ukrywają swoje problemy/sekrety przed innymi, nawet jeśli jest to dla nich takie ciężkie.
,, — Lubisz książki, prawda, Dominiko? Czy to właśnie połączyło ciebie i twoją, ehym, przyjaciółkę?
— Co takiego? — zapytała ostro Moon." Kurde, już kompletnie zapomniałam o tej ,,miłości" Dom-Dom i Pat-Pat. Biedny Syriusz, ciekawe jaką Moon wymierzy mu karę...
Nie mogę się doczekać ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Właśnie czytam fragment gdzie ta Krukonka proponuje Moon ,,babską pogawędkę" i muszę ci jedno przyznać, jesteś mistrzem zbrodni. Wymyślić coś takiego... A ja wciąż czekam na zemstę Dom-Dom. Oj, będzie się działo... Przeszłam do momentu gdzie Syriusz przygwoździł Moon do łóżka i stwierdzam, że to było tak super faking kjut! *-* Wszystko opisujesz z takimi szczegółami, że czytanie takich romantycznych fragmentów sprawia, iż robi mi się gorąco (( ͡° ͜ʖ ͡°) ) z NADMIARU EMOCJI. Ja już wiem o czym ty pomyślałaś, świntuszku. Nieładnie, nieładnie. W każdym razie, twój Łapa, to chyba jedna z najłagodniejszych odmian jakich widziałam na innych blogach o Huncwotach (blogaski pominę, bo to gwałt na wszystkim). Chodzi mi o to, że nie pali, nie pije, nie pieprzy się z każdą ładną dziewczyną, a mimo tego... Jest takim fajnym rodzajem bad boya. Mam do ciebie takie pytanko... DLACZEGO PRZERWAŁAŚ ROZDZIAŁ W TAKIM MOMENCIE, TY WREDNA DZIOŁCHO?! Zdenerwowałaś mnie tym, ale to nie znaczy, że przestałam cię wielbić za te genialne, romantyczne momenty. Oho, jestem ciekawa co wymyśli Dom-Dom! ^^
Życzę ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwości oczekuję nn!
Całująca w oba poliki, zmarznięta i zawinięta w kimono (czytaj: kołdrę),
Zocha Kasterwil
Jejciu-jej, dziękuję za przemiły komentarz! :)
UsuńPo pierwsze, cieszę się bardzo, że zgadzamy się w kwestii tajemniczości. Ta granica pomiędzy tym, co można powiedzieć bliskim, a tym, co niezbyt, będzie się jeszcze z czasem przesuwała, ale jednak wydaje mi się, że większość z nas pewne kwestie woli przemilczeć - z różnych powodów. Moon musi się trochę zahartować, ale to dobrze, że już widać, że jest trochę silniejsza - w przyszłości będzie jej to baaardzo potrzebne.
Po drugie, Syriusz. Dziękuję za ciepłe słowa w tym temacie :) Ja sama uwielbiam Syriusza (między innymi dlatego wszędzie domagam się romansów z jego udziałem i nigdy nie mam ich za dużo, haha), więc przykładam się do jego kreacji i tym bardziej pękam z dumy, kiedy czytam takie uwagi jak Twoje. Oczywiście Syriusz w tej historii będzie miał swoje mroczniejsze momenty, ale ogólnie nigdy do końca nie przekonywała mnie jego reputacja nastoletniego seksoholika :p
Jeszcze raz dziękuję i przesyłam całuski. Sama chętnie wyposażyłabym się w takie kimono, bo inaczej klimatyzacja zabije mnie zanim napiszę tu ostatni rozdział :))
Eskaryna
Droga Eskaryno,
OdpowiedzUsuńMoje myśli też pochłaniało dziwne zachowanie centaurów, dalej się zastanawiam, dlaczego nazwały Dominikę „Córką Ziemi”. Jestem pewna, że jest to związane z Białą Magią, ale co więcej? Głupie pomysły Blacka w końcu się ujawniły, ktoś po prostu musiał zaczepić Moon i zacząć drążyć temat.
Nie Dominiko, ale ty jesteś niemądra. Używać eliksirów przeciw Jamesowi, żeby wywiązać się z obietnicy złożonej tej Dorothy? Czy przypadkiem mottem Jamesa nie jest „dzień bez szlabanu to dzień stracony”? Jestem zła na Moon, co ona sobie wyobrażała. O Merlinie, naprawdę szkoda słów…
I tu kolejny pokaz głupoty Dominiki. Zemścić się na Huncwocie, który zna takie zagrywki? Błąd! Naprawdę niemądre zagranie. Czy Syriusz naprawdę nie miał zamiaru jej wypuścić przez całą noc? Czy ten magazyn zawierał pełno motorów? :>
Przepraszam, że tak rzadko dodaje komentarze (i w takich odstępach czasu!), postaram się skomentować wszystkie do soboty, jednak nie wiem czy dam radę ;-;
Pozdrawiam,
~V
Nie przejmuj się, jestem Ci wdzięczna, że wciąż nadrabiasz i komentujesz :)
UsuńOj tak, na nadmiar rozsądku Dominika na pewno nie cierpi!
A mi się podobał ten rozdział. Lubię takie, które zacieśniają relacje albo właśnie wprowadzają zabawne sytuacje. Za to trochę denerwowała mnie ta redaktorka, ale cóż, pewnie nie tylko mnie :D. Nie lubię rozsiewania plot i rozgłaszania informacji. Chociaż dzięki temu Dominika właśnie dowiedziała się, co też za głupoty gada Black. Natomiast zdziwiło mnie, że nie pomyślała sobie o tym czy czasem nie miał innego powodu, aby to powiedzieć ;p. Niemniej jednak na miejscu Blacka bym się trochę przeraziła tym, że ona się dowiedziała. Jednak ten chyba był wyraźnie na to przygotowany. James jest za bardzo ufny ;p. Black by raczej tego nie wypił. Swoją drogą Dominika nawet nie powiedziała o imieniu koleżanki. Czy to nie było hm... całkiem istotne z kim idzie? Do tego chyba była jej potrzebna ta mikstura. No cóż...
OdpowiedzUsuńA przeczuwałam, że może jednak jej się uda... A tu widać Syriusz mocno przygotowany na takie okazje. I to bardzo. A nie pomyślał, co powiedzą huncwoci rano?;P Chociaż to i tak zawsze wyjdzie na gorsze dla Moon, która się o to wścieka, a po Blacku spływa jak po kaczce. Niemniej jednak całkiem dobry sposób na karę. Lubi ją, to i ma przy sobie ;p. Naprawdę podoba mi się ich relacja. Już miałam z podobną do czynienia, ale to Twoja mnie urzekła. No właśnie. Syriusz nie jest do końca taki, jaka jest jego rodzina. W końcu poszedł do Gryfindora też :). A ja chyba zaczynam rozumieć w końcu tą miłość chłopaków do motocykli, chociaż i tak się boję.
Mam jedno pytanie... Moon podała mu sok z dyni... który jest porzeczkowy? Czyżby nie miały innych kolorów? xD
"Dlatego tą kwestię też zostawiła na później" --> Właśnie się zastanawiałam, jak to z tym jest z tym "tę" i "książką"... Podobno teoretycznie powinno być "tą", ale Twoja wersja jest uznana za potoczną. Tak tylko mówię. Chyba, że może znalazłaś jakieś inne źródło, które o tym mówi, bo serio czasem się zaczynam zastanawiać czy ja dobrze pisze, czy jednak nie ;D
"Był to po prostu kolejny element serii tortur, ponieważ jego ciepły niemiłosiernie łaskotał ją w szyję, co w połączeniu z resztą niemal doprowadzało ją do szaleństwa." --> brak określenia do ciepłego. Domyślam się, że oddech.
"Dominika zaniepokoiła się, bo chłopak zaczynał zachowywać w zbyt typowy dla siebie sposób, a przy tym mówił dość głośno, co zwracało uwagę niektórych Gryfonów." --> Brak "się" przy zachowywał. Bez tego brzmi trochę obco
Cieszę się, że rozdział w Twoich oczach wypadł nie najgorzej. Pewnie, takie obyczajowe fragmenty też są potrzebne :) Zwłaszcza na tym etapie, bo na później przewiduję więcej akcji.
UsuńWłaśnie stwierdzenie Jamesa o soku porzeczkowym miało zasugerować, jak bardzo jest otumaniony przez eliksir :D To akurat było działanie zamierzone, reszta jest do poprawki.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
Eskaryna
Aaa... muszę więcej myśleć :DD
UsuńZ tego triku Syriusza musiały wyjść same kłopoty. W końcu skoro Dominika raz pojawiła się w gazetce, to dlaczego miałaby nie pojawić się tam później? Teraz jeszcze Rita siedzi im na głowie, no ładnie ;p
OdpowiedzUsuńSyriusz to palant, a James jeszcze większy. Pociesza mnie tylko to, że to dopiero szósta klasa, więc pewnie jeszcze nie pozbyli się tych idiotycznych nawyków. W końcu muszę dojrzeć, ech...
Ale z tym otumanieniem do Dominika też zapomniała, że jej plan uderzy też w niewinne osoby np. tę koleżankę. No bo chyba jej nie chodziło o to, żeby James poszedł z nią na spacer podstępem ;p
Akcja ze wspólnym spaniem urocza, naprawdę stworzyliby ładną parę, gdyby mieli trochę szczęścia... no ale nie będą mieć. W każdym razie on na pewno nie, bo ona to może i tak. Smutno by pewnie jej było, gdyby jej chłopak okazał się mordercą i został wysłany do Azkabanu. A tak z głowy.
No nic, na razie tyle ode mnie
Pozdrawiam!